Niezwykłe wydaje się miejsce, w którym zaparkowali swój samochód. Mimo, że leży w środku miasta, jest kompletnie odludne. Po zmroku mało kto się tam zapuszcza, a już na pewno nie zagraniczni turyści.
Policja nie mogła znaleźć wyjaśnienia, dlaczego niemieccy turyści zjechali z trasy w takie miejsce. Brali pod uwagę koncepcję tzw. rozszerzonego samobójstwa, czyli zastrzelenia kobiety przez mężczyznę, który na koniec strzelił sam do siebie. Wykluczyli to, bo przy ciele nie było broni.
Mało prawdopodobna jest wersja o egzekucji, zabójstwie na zlecenie, bo sekcja zwłok wykazała, że strzałów nie oddano z przyłożenia. Na miejscu zbrodni znaleziono łuski z pistoletu, którym zastrzelono oboje Niemców.
W tej chwili nie ma żadnej prawdopodobnej hipotezy. Policja z Hamburga sprawdza trop niemiecki. Może ofiary nie podróżowały same? Może były z kimś umówione na spotkanie w tym dziwnym miejscu? Same pytania, żadnej odpowiedzi.
Policję i pogotowie zawiadomili przypadkowi spacerowicze, który natknęli się na zakrwawione ciało kobiety. Leżała przed samochodem kempingowym. Sekcja zwłok wykazała, że zmarła w skutek czterech strzałów w głowę i klatkę piersiową. W camperze policja znalazła też konającego mężczyznę. Był nieprzytomny. Mimo reanimacji zmarł w karetce, w drodze do Szpitala Wolskiego. Na szyi miał ranę kłutą, najprawdopodobniej od noża, ale przyczyną śmierci był pojedynczy strzał w głowę.
Więcej w najbliższym numerze "Wprost" w artykule Bartosza Janiszewskiego i Agaty Jankowskiej "Ostatnia podróż".
Galeria:Auto niemieckich turystów