Czy na pewno obraziła uczucia religijne? Według sądu – tak. Czyje uczucia? Ten, który zaczął całą aferę z „naprutymi winem” autorami Biblii i złożył sprawę przeciwko Dodzie, zdążył się ze wszystkiego wycofać. Więc może sąd poczuł się religijne urażony?
Zapytałam Dorotę Rabczewską czy po tym wszystkim rozmawiała ze swoją babcią, osobą wierzącą, chodzącą do kościoła czy babcie słowa o autorach Biblii uraziły. – Babcia wie, co to znaczy wyrażanie własnych opinii. Zresztą, o co tu się obrażać? Pili wino? Pili. Było bezpieczniejsze niż woda, która zawierała mnóstwo bakterii. Zioła palili? Palili. I to non stop. Przecież różne zioła stosowane były na wszystko, na każdą dolegliwość. Rozumiem, że słowo "napruty" mogło kogoś urazić. Ale kogo? Jeśli mi ktoś udowodni, że nie byli pijani pijąc to wino i że te zioła nie miały na nich żadnego wpływu, to ok. - szacun. Ale na razie nie widzę dowodów. Świadkami w sprawie byli ksiądz i jakiś katecheta. Czułam się jakbyśmy brali udział w jakiejś kościelnej szopce – odparła Doda i dodała, że jedzie walczyć o swoje do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
- Osobiście pojadę. I jeszcze rodzinę zabiorę - mamę, tatę, brata, a nawet babcię moją kochaną. Wszyscy pojedziemy walczyć o wolność słowa. A tak na poważnie to niestety ośmieszę swój kraj i nasze sądownictwo. No, ale co mam zrobić? Może to będzie jakiś kamień milowy? Może dzięki temu ludzie w Polsce przestaną się bać swoich myśli? - zastanawiała się.
Doda przekonywała, że jest pierwszą ofiarą nagonki religijnych oszołomów, którzy tylko węszą, szukają gdzie i kto obraża ich uczucia religijne. – Z drugiej strony to zajebiste, bo lubię się zapisywać w historii. Nawet tanio to kosztuje, bo jakby każdy za pięć tysięcy mógłby zapisać się w historii, to Wikipedii by nie starczyło… – dodała z właściwym sobie poczuciem humoru. Zapewniła jednocześnie, że na pewno nie zapłaci pięciu tysięcy złotych kary zasądzonej prawomocnym wyrokiem. – Mam inne wydatki. Poza tym ja nie przegrywam. Teraz niech posłuchają wszyscy moi wrogowie: nie można walczyć z geniuszem. Nikt nie wygra! - podsumowała.
Jedno jest pewne, Doda wierzy tylko w siebie.
Wywiad Magdaleny Rigamonti z Dodą przeczytacie w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".
- Osobiście pojadę. I jeszcze rodzinę zabiorę - mamę, tatę, brata, a nawet babcię moją kochaną. Wszyscy pojedziemy walczyć o wolność słowa. A tak na poważnie to niestety ośmieszę swój kraj i nasze sądownictwo. No, ale co mam zrobić? Może to będzie jakiś kamień milowy? Może dzięki temu ludzie w Polsce przestaną się bać swoich myśli? - zastanawiała się.
Doda przekonywała, że jest pierwszą ofiarą nagonki religijnych oszołomów, którzy tylko węszą, szukają gdzie i kto obraża ich uczucia religijne. – Z drugiej strony to zajebiste, bo lubię się zapisywać w historii. Nawet tanio to kosztuje, bo jakby każdy za pięć tysięcy mógłby zapisać się w historii, to Wikipedii by nie starczyło… – dodała z właściwym sobie poczuciem humoru. Zapewniła jednocześnie, że na pewno nie zapłaci pięciu tysięcy złotych kary zasądzonej prawomocnym wyrokiem. – Mam inne wydatki. Poza tym ja nie przegrywam. Teraz niech posłuchają wszyscy moi wrogowie: nie można walczyć z geniuszem. Nikt nie wygra! - podsumowała.
Jedno jest pewne, Doda wierzy tylko w siebie.
Wywiad Magdaleny Rigamonti z Dodą przeczytacie w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".