Czym się różni mężczyzna od kobiety?
Według posłanki Solidarnej Polski Konwencja Rady Europy, którą chce ratyfikować rząd jest "równoznaczna z promowaniem homoseksualizmu i transseksualizmu i z atakiem na rodzinę", która - jak podkreśliła - jest chroniona prawnie przez m.in. polską konstytucję. Zdaniem ziobrystów Konwencja relatywizuje pojęcia kobiety i mężczyzny i uniezależnia je od cech biologicznych i to - jak mówiła Wróbel - przede wszystkim budzi zdecydowany sprzeciw jej ugrupowania. Dokument ten - stwierdziła posłanka - warunkuje płeć rolami społecznymi, co - jak zaznaczyła - politycy Solidarnej Polski uważają za niedopuszczalne i oburzające. W Konwencji zapisano, że ">płeć społeczno-kulturowa< oznacza społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn".
- W świetle konwencji płeć oznacza społecznie skonstruowane role, zachowanie, działania i cechy, które dane społeczeństwo uznaje za właściwe dla kobiet i mężczyzn. W świetle tego zapisu kobietą może być każda osoba, która chce być kobietą i przyjmuje jej role. Jest to niezgodne z rzeczywistością i jej fałszowanie oraz jawne promowanie homoseksualizmu i transseksualizmu - podkreśliła posłanka Solidarnej Polski.
Polacy kobiet nie biją?
Zdaniem Wróbel niedopuszczalny jest także zapis art. 12 Konwencji, w którym zapisano m.in. że sygnatariusze „czuwają nad tym, by kultura, zwyczaj, religia, tradycja lub tzw. honor nie były wykorzystywane jako usprawiedliwienie dla żadnych aktów przemocy objętych zakresem niniejszej Konwencji”. - Zapis ten jest kuriozalny i jawnie godzi w tradycyjny model rodziny - oceniła Wróbel. Posłanka stwierdziła, że w polskiej tradycji przemoc wobec kobiet jest niedopuszczalna i zgodnie z naszym wzorcem kulturowym kobiecie należy się szczególny szacunek. Według niej sugerowanie, że źródłem przemocy może być kultura, zwyczaj, religia i tradycja, jest po prostu "zakłamywaniem rzeczywistości", bowiem - jak mówiła - już w XIX w. kobiety w Polsce miały wysoką pozycję społeczną, co przejawiało się m.in. w tym, że często decydowały o bycie materialnym rodziny, a Polska jako jeden z pierwszych krajów na świecie nadała kobietom prawa wyborcze.
Gowin też ma wątpliwości
Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy domowej i przemocy wobec kobiet ma chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy oraz dyskryminacji. Nakłada ona na państwa-strony takie obowiązki, jak: zapewnienie oficjalnej infolinii dla ofiar przemocy działającej 24 godziny na dobę oraz portalu z informacjami, a także odpowiedniej liczby schronisk oraz ośrodków wsparcia; przygotowanie procedur przesłuchań policyjnych chroniących przed wtórną wiktymizacją; monitorowanie, zbieranie danych na temat przestępstw z uwzględnieniem płci; prowadzenie akcji informacyjnych w zakresie przeciwdziałania przemocy wobec kobiet, w tym szkoleń i informacji dla chłopców i mężczyzn.
Na tle dyskusji o Konwencji doszło do sporu pomiędzy pełnomocniczką rządu ds. równego traktowania Agnieszką Kozłowską-Rajewicz, która uważa, że dokument należy jak najszybciej ratyfikować, a ministrem sprawiedliwości Jarosławem Gowinem, który widzi w nim "wyraz ideologii feministycznej", służący "zwalczaniu tradycyjnej roli rodziny i promowaniu związków homoseksualnych". Zdaniem ministra niektóre zapisy konwencji są sprzeczne z konstytucją. Ostatnio premier zadeklarował jednak, że w ciągu trzech tygodni Polska podpisze Konwencję dotycząca przemocy wobec kobiet.
PAP, arb