Nie drażnić Tygrysa. Szef MSZ w cieniu czeka na swój czas. W roli premiera albo prezydenta
Dokładnie trzy minuty przed nadejściem Radosława Sikorskiego w jego gabinecie na biurku powinna się pojawić odpowiednio zaparzona herbata ze specjalnego imbryczka. O zwyczajach i dziwactwach szefa MSZ krążą po Platformie opowieści.
Luźna rozmowa w wąskim gronie PO. Nagle Sikorski rzuca bardzo ciężkim dowcipem. Na twarzach rozmówców pojawia się dyplomatyczny uśmiech. Sikorski śmieje się w głos. – To reguła, że on najgłośniej śmieje się z własnych żartów. Często średnio udanych, na poziomie tego o dziadku Obamy – opowiada jeden z polityków Platformy. Za kiepski żart wielu partyjnych kolegów uznało też płomienną deklarację szefa dyplomacji złożoną kilka dni temu w Radiu Zet. – Zawierzyłbym życie marszałek Sejmu Ewie Kopacz – oświadczył.
Czekając na żyrandol
Nie były to jednak słowa przypadkowe. Ten akt lojalności to element strategii Sikorskiego. – Trzymać się kierownika i liczyć na falę zmian, która go wyniesie – ujmuje krótko nasz rozmówca. Sikorski jest w tym konsekwentny. Jedno z posiedzeń rządu, szef MSZ podchodzi do Tuska ze sprawą ze swojej dziedziny. – Nie teraz, mam naprawdę ważne sprawy na głowie – zbywa go poirytowany premier. Niezrażony wraca na swoje miejsce. – Wielu ministrów tydzień by to przeżywało, ale po nim takie rzeczy spływają. Tak jakby się otrzepał i po sprawie – mówi jeden z członków rządu.
Polityczne ambicje Sikorskiego wykraczają jednak poza stanowisko szefa MSZ. Nosi buławę w kieszeni, najchętniej prezydencką, ewentualnie premierowską – są o tym przekonani w zasadzie wszyscy nasi rozmówcy. Na posiedzeniach rządu szef dyplomacji chętnie zabiera głos w najróżniejszych sprawach. – Zna się na każdej dziedzinie i zawsze zabiera głos w punkcie „sprawy różne” – opowiada jeden z ministrów.
Luźna rozmowa w wąskim gronie PO. Nagle Sikorski rzuca bardzo ciężkim dowcipem. Na twarzach rozmówców pojawia się dyplomatyczny uśmiech. Sikorski śmieje się w głos. – To reguła, że on najgłośniej śmieje się z własnych żartów. Często średnio udanych, na poziomie tego o dziadku Obamy – opowiada jeden z polityków Platformy. Za kiepski żart wielu partyjnych kolegów uznało też płomienną deklarację szefa dyplomacji złożoną kilka dni temu w Radiu Zet. – Zawierzyłbym życie marszałek Sejmu Ewie Kopacz – oświadczył.
Czekając na żyrandol
Nie były to jednak słowa przypadkowe. Ten akt lojalności to element strategii Sikorskiego. – Trzymać się kierownika i liczyć na falę zmian, która go wyniesie – ujmuje krótko nasz rozmówca. Sikorski jest w tym konsekwentny. Jedno z posiedzeń rządu, szef MSZ podchodzi do Tuska ze sprawą ze swojej dziedziny. – Nie teraz, mam naprawdę ważne sprawy na głowie – zbywa go poirytowany premier. Niezrażony wraca na swoje miejsce. – Wielu ministrów tydzień by to przeżywało, ale po nim takie rzeczy spływają. Tak jakby się otrzepał i po sprawie – mówi jeden z członków rządu.
Polityczne ambicje Sikorskiego wykraczają jednak poza stanowisko szefa MSZ. Nosi buławę w kieszeni, najchętniej prezydencką, ewentualnie premierowską – są o tym przekonani w zasadzie wszyscy nasi rozmówcy. Na posiedzeniach rządu szef dyplomacji chętnie zabiera głos w najróżniejszych sprawach. – Zna się na każdej dziedzinie i zawsze zabiera głos w punkcie „sprawy różne” – opowiada jeden z ministrów.
Więcej możesz przeczytać w 41/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.