Ani wrak ani miejsce katastrofy nie zostało dokładnie przebadane - dlatego będą się pojawiać takie rewelacje jak ta z trotylem - mówi w rozmowie z Wprost.pl Marek Poznański, poseł Ruchu Palikota i biegły archeolog, który uczestniczył w pracach prowadzonych po katastrofie w Smoleńsku.
Amelia Panuszko, Wprost.pl: Zaskoczyły pana doniesienia o trotylu i nitroglicerynie na wraku prezydenckiego tupolewa?
Marek Poznański: Nie jestem zaskoczony ponieważ miejsce upadku samolotu było w czasach II wojny światowej i po wojnie wykorzystywane militarnie. Przez dwa tygodnie pobytu w Smoleńsku znajdowałem tam fragmenty pocisków, naboje, zapalniki od dużych pocisków. Biorąc to pod uwagę należało się spodziewać, że to miejsce jest skażone - jak zresztą wiele poligonów - trotylem. A trotyl jest substancją, która łatwo się nie rozkłada w środowisku naturalnym. Wszystkie przedmioty z Tu-154 M, takie jak na przykład fotele, były przecież ubrudzone ziemią.
Ale dlaczego o tym, że to teren skażony trotylem, dowiadujemy się dopiero teraz?
Dlaczego wcześniej nie odnaleziono takich śladów? Dlatego, że wcześniej nikt tam takich badań nie robił. Dlaczego wcześniej nikt o tym nie mówił? Dlatego, że nikt z ekspertów tego wcześniej nie sprawdzał. Badań albo w ogóle nie było, albo robiono je po najmniejszej linii oporu. Cała ta sprawa powinna być dokładnie przebadana, rozbita na atomy. Do momentu, w którym nie przebada się dokładnie wraku i miejsca katastrofy, będą wypływać kolejne rewelacje, nieścisłości, będą się pojawiać kolejne teorie spiskowe i kupczenie tą katastrofą - głównie przez środowisko Prawa i Sprawiedliwości.
Polscy prokuratorzy, którzy wcześniej robili badania na obecność trotylu nie chcieli podpisać się pod rosyjską ekspertyzą - stwierdzili, że mieli zbyt małą liczbę próbek, by wykluczyć obecność materiałów wybuchowych.
Inną sprawą jest to, że śledztwo oddaliśmy całkowicie stronie rosyjskiej. Uważam, że to śledztwo powinno być prowadzone przez dwie strony. Strona polska - i nie boję się tego powiedzieć - jest wyłącznie obserwatorem i może korzystać tylko z tego, co strona rosyjska postanowi jej udostępnić. Tych niedociągnięć formalno-prawnych i proceduralnych jest znacznie więcej, więc będą się pojawiać kolejne rewelacje jak dzisiejsze doniesienia o wykryciu trotylu. A będą się pojawiać dlatego, że zarówno wrak jak i miejsce katastrofy zostały niedokładnie przebadane.
Czy trotyl mógł pochodzić z ubrań polskich żołnierzy, którzy tym samolotem byli wcześniej przewożeni do i z Afganistanu?
Nie wiem. Czym więcej nieścisłości, tym więcej różnych teorii wykluczających się wzajemnie. Opierajmy się na tym, co już jest i co zostało źle zrobione. A źle wykonano badanie miejsca katastrofy i wraku Tu-154M: dowody zostały źle zabezpieczone, w dalszym ciągu wrak leży i gnije. A wszystko jest wodą na młyn dla PiS-u.
Po ostatnich doniesieniach coraz więcej osób zaczyna skłaniać się do teorii o zamachu w Smoleńsku.
Wcale się im nie dziwię – wszystko przez źle przeprowadzone badania. Gdyby te badania były rzetelne, to nie byłoby tego typu spekulacji. Samolot prezydenta europejskiego kraju powinien być należycie przebadany - i zgadzam się tu z tym, co mówili członkowie Prawa i Sprawiedliwości. Niezrozumiałym jest dla mnie fakt, że np. duże fragmenty tupolewa, które leżą w hangarach, nie zostały odpowiednio posegregowane i przebadane. Dlaczego do tej pory nikt nie oczyścił silników z ziemi, które również zalegają w tym hangarach?
Do czego możemy się jeszcze dokopać w Smoleńsku?
W miejscu katastrofy na pewno jeszcze zalegają fragmenty elektroniki, samolotu, ludzkich ciał.
Gdyby to od pana zależało, co by pan zrobił w pierwszej kolejności po doniesieniach o wykryciu trotylu i nitrogliceryny?
Niewątpliwie trzeba byłoby pobrać próbki ziemi z miejsca upadku samolotu, i z terenu, który jest dookoła miejsca katastrofy - i je porównać. Wtedy będzie można stwierdzić czy trotyl pochodził z ziemi czy z innego miejsca.
A co pan sądzi o hipotezie dotyczącej zamachu?
Po tym, co tam widziałem, jestem co do tego sceptyczny. Natomiast zdaję sobie sprawę, że do momentu w którym nie zostanie przebadane wszystko, ludzie, którzy głoszą taką teorię, mają prawo o tym mówić. Głównie dlatego, że nie ma argumentów, które by ten zamach w stu procentach wykluczały.
Marek Poznański: Nie jestem zaskoczony ponieważ miejsce upadku samolotu było w czasach II wojny światowej i po wojnie wykorzystywane militarnie. Przez dwa tygodnie pobytu w Smoleńsku znajdowałem tam fragmenty pocisków, naboje, zapalniki od dużych pocisków. Biorąc to pod uwagę należało się spodziewać, że to miejsce jest skażone - jak zresztą wiele poligonów - trotylem. A trotyl jest substancją, która łatwo się nie rozkłada w środowisku naturalnym. Wszystkie przedmioty z Tu-154 M, takie jak na przykład fotele, były przecież ubrudzone ziemią.
Ale dlaczego o tym, że to teren skażony trotylem, dowiadujemy się dopiero teraz?
Dlaczego wcześniej nie odnaleziono takich śladów? Dlatego, że wcześniej nikt tam takich badań nie robił. Dlaczego wcześniej nikt o tym nie mówił? Dlatego, że nikt z ekspertów tego wcześniej nie sprawdzał. Badań albo w ogóle nie było, albo robiono je po najmniejszej linii oporu. Cała ta sprawa powinna być dokładnie przebadana, rozbita na atomy. Do momentu, w którym nie przebada się dokładnie wraku i miejsca katastrofy, będą wypływać kolejne rewelacje, nieścisłości, będą się pojawiać kolejne teorie spiskowe i kupczenie tą katastrofą - głównie przez środowisko Prawa i Sprawiedliwości.
Polscy prokuratorzy, którzy wcześniej robili badania na obecność trotylu nie chcieli podpisać się pod rosyjską ekspertyzą - stwierdzili, że mieli zbyt małą liczbę próbek, by wykluczyć obecność materiałów wybuchowych.
Inną sprawą jest to, że śledztwo oddaliśmy całkowicie stronie rosyjskiej. Uważam, że to śledztwo powinno być prowadzone przez dwie strony. Strona polska - i nie boję się tego powiedzieć - jest wyłącznie obserwatorem i może korzystać tylko z tego, co strona rosyjska postanowi jej udostępnić. Tych niedociągnięć formalno-prawnych i proceduralnych jest znacznie więcej, więc będą się pojawiać kolejne rewelacje jak dzisiejsze doniesienia o wykryciu trotylu. A będą się pojawiać dlatego, że zarówno wrak jak i miejsce katastrofy zostały niedokładnie przebadane.
Czy trotyl mógł pochodzić z ubrań polskich żołnierzy, którzy tym samolotem byli wcześniej przewożeni do i z Afganistanu?
Nie wiem. Czym więcej nieścisłości, tym więcej różnych teorii wykluczających się wzajemnie. Opierajmy się na tym, co już jest i co zostało źle zrobione. A źle wykonano badanie miejsca katastrofy i wraku Tu-154M: dowody zostały źle zabezpieczone, w dalszym ciągu wrak leży i gnije. A wszystko jest wodą na młyn dla PiS-u.
Po ostatnich doniesieniach coraz więcej osób zaczyna skłaniać się do teorii o zamachu w Smoleńsku.
Wcale się im nie dziwię – wszystko przez źle przeprowadzone badania. Gdyby te badania były rzetelne, to nie byłoby tego typu spekulacji. Samolot prezydenta europejskiego kraju powinien być należycie przebadany - i zgadzam się tu z tym, co mówili członkowie Prawa i Sprawiedliwości. Niezrozumiałym jest dla mnie fakt, że np. duże fragmenty tupolewa, które leżą w hangarach, nie zostały odpowiednio posegregowane i przebadane. Dlaczego do tej pory nikt nie oczyścił silników z ziemi, które również zalegają w tym hangarach?
Do czego możemy się jeszcze dokopać w Smoleńsku?
W miejscu katastrofy na pewno jeszcze zalegają fragmenty elektroniki, samolotu, ludzkich ciał.
Gdyby to od pana zależało, co by pan zrobił w pierwszej kolejności po doniesieniach o wykryciu trotylu i nitrogliceryny?
Niewątpliwie trzeba byłoby pobrać próbki ziemi z miejsca upadku samolotu, i z terenu, który jest dookoła miejsca katastrofy - i je porównać. Wtedy będzie można stwierdzić czy trotyl pochodził z ziemi czy z innego miejsca.
A co pan sądzi o hipotezie dotyczącej zamachu?
Po tym, co tam widziałem, jestem co do tego sceptyczny. Natomiast zdaję sobie sprawę, że do momentu w którym nie zostanie przebadane wszystko, ludzie, którzy głoszą taką teorię, mają prawo o tym mówić. Głównie dlatego, że nie ma argumentów, które by ten zamach w stu procentach wykluczały.