- Detektory w trakcie badania wraku wykryły cząstki wysokoenergetyczne, a ich pochodzenie może być różnorakie - przyznaje rzecznik Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta Mateusz Martyniuk. Zdradza też, że apelował razem z Seremet do "Rzeczpospolitej" o wstrzymanie publikacji.
- Redaktor naczelny zapytał wprost prokuratora generalnego, czy prawdą jest, bo takie informacje mają z różnych źródeł, że na wraku tupolewa i wewnątrz odkryto ślady materiałów wybuchowych, trotylu. Na tak zadane pytanie prokurator generalny odpowiedział, że może jedynie powiedzieć, iż detektory, w trakcie badania wraku na miejscu, wykryły obecność cząstek wysokoenergetycznych, ale źródło pochodzenia, i to wyraźnie prokurator generalny zastrzegł, może być różnorakie - ujawnia Martyniuk.
Dodaje także, że precyzyjne informacje na ten temat przekazał już szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w warszawie płk Ireneusz Szeląg. - To jest jasny przekaz z naszej strony - podkreśla rzecznik Seremeta.
Martyniuk przyznaje, że kontaktował się z redakcją "Rzeczpospolitej" w sprawie publikacji Cezarego Gmyza o wykryciu śladów trotylu i nitrogliceryny na wraku Tu-154M. - Prosiliśmy, ja i prokurator generalny, o danie nam czasu na zweryfikowanie tych informacji i przygotowanie jasnego i precyzyjnego stanowiska tak, żeby nie było pola do nadinterpretacji - wyjaśnia.
- W późnych godzinach wieczornych skontaktowała się ze mną redakcja "Rzeczpospolitej" informując, że ta publikacja się ukaże. Przyjąłem to do wiadomości - dodaje rzecznik.
mp, pap
Dodaje także, że precyzyjne informacje na ten temat przekazał już szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w warszawie płk Ireneusz Szeląg. - To jest jasny przekaz z naszej strony - podkreśla rzecznik Seremeta.
Martyniuk przyznaje, że kontaktował się z redakcją "Rzeczpospolitej" w sprawie publikacji Cezarego Gmyza o wykryciu śladów trotylu i nitrogliceryny na wraku Tu-154M. - Prosiliśmy, ja i prokurator generalny, o danie nam czasu na zweryfikowanie tych informacji i przygotowanie jasnego i precyzyjnego stanowiska tak, żeby nie było pola do nadinterpretacji - wyjaśnia.
- W późnych godzinach wieczornych skontaktowała się ze mną redakcja "Rzeczpospolitej" informując, że ta publikacja się ukaże. Przyjąłem to do wiadomości - dodaje rzecznik.
mp, pap