Homoseksualiści w polityce ciągle narażeni są na ataki hejterskie. Być może właśnie dlatego tak niewielu z nich do tej pory przyznało się do swojej orientacji seksualnej – mówi w rozmowie z "Wprost" Radomir Szumełda, działacz Platformy Obywatelskiej z Trójmiasta, który na swoim koncie na Facebooku ujawnił, że jest homoseksualistą.
Amelia Panuszko, Wprost.pl: Napisał pan na swoim Facebooku któregoś wczesnego ranka: „Jestem gejem i mam gorzej niż Wy wszyscy”. Koleżanki i koledzy z Platformy Obywatelskiej się zdziwili?
Radomir Szumełda: Koleżanki i koledzy z partii wiedzieli o tym już od bardzo dawna. A że to wyszło dopiero teraz… W chwili frustracji, pod wpływem kilku głębszych, do czego się od razu przyznałem, napisałem to, co napisałem. I zainteresowały się tym media.
A wcześniej nie ujawniał się pan swojej orientacji dlatego, że byłoby to źle widziane przez kolegów z partii?
Nie, wręcz przeciwnie. Podczas kampanii parlamentarnej byłem wręcz zachęcany do tego, żeby się ujawnić. Uznałem jednak wtedy, że po pierwsze orientacja seksualna nie jest żadnym argumentem w polityce; a po drugie - trochę nie chciałem kupczyć swoim życiem prywatnym i nabijać sobie dodatkowych punktów. Bo to byłby wtedy czysty marketing - a nie chciałem w taki sposób budować swojego kapitału społecznego. Do dziś zresztą nie jestem przekonany, czy orientacja seksualna jest tym walorem, który powinien być oceniany przez wyborców. A już na pewno nie powinna być jakimś orężem walki politycznej…
A pan się dobrze czuje w PO, która co prawda deklaruje liberalizm światopoglądowy, ale na poziomie czynów pozostaje partią jak najbardziej konserwatywną?
Po tym coming aucie nie miałem w PO - nawet od ludzi ze skrzydła konserwatywnego - żadnych sygnałów negatywnych. A jeśli chodzi o wymiar polityczny, to warto w takiej chwili zadać sobie pytanie: która z partii w Sejmie ma w swoich szeregach najwięcej liberałów? Nie ma innej partii niż PO. Dlatego uważam, że warto walczyć, pracując od wewnątrz w PO, o to, żeby ona stawała się partią bardziej otwartą na sprawy światopoglądowe czy społeczne.
Frakcja liberalna walczy już od co najmniej czterech lat a związków partnerskich jak nie było tak nie ma.
Zgoda, i to jest jedna z tych rzeczy, która mnie jakoś tam frustruje w Platformie. Ale spójrzmy na to inaczej: układ sił w Sejmie jest taki, jaki jest. Bez PO również nie mielibyśmy szans tego wprowadzić. Ze wszystkich sił i od zawsze zabiegam o to, by Platforma była właśnie tą partią, która będzie trochę bardziej otwarta na potrzeby społeczne, takie jak właśnie in vitro czy związki partnerskie. Mam też nadzieje, że kolejne wybory parlamentarne trochę w samej PO zamieszają - i ten nurt konserwatywny będzie inny albo się zmniejszy.
Dlaczego wciąż tak niewielu polityków przyznało się do swojej orientacji seksualnej?
Dlatego, że ten lęk przed ostracyzmem jest bardzo silny. To jest oczywiście lęk irracjonalny - bo na swoim przykładzie widzę, że od mojego coming outu żadna krzywda mi się nie stała. Nasze społeczeństwo naprawdę staje się coraz bardziej otwarte!
No właśnie - a homoseksualiści w Sejmie nadal czują się zamknięci czy osaczeni?
Myślę, że politycy są bardziej niż zwykły Kowalski narażeni na ataki hejterskie - i to nie koniecznie medialne. Sam ostatnio, w swoim środowisku, spotkałem się z opinią, że ujawniłem się, bo mam „parcie na szkło”. Ten ktoś tak właśnie zrozumiał moje oświadczenie. A w tym świecie politycznym jest zwykle tak, że jak już ktoś pokazuje swoją odmienność - na przykład obyczajową - skazany jest na właśnie tego typu komentarze.
A nie myślał pan o zmianie partii?
Nie, nie odpowiada mi żadna inna partia, której domeną jest jedynie skrajny populizm. Oczywiście związki partnerskie czy in vitro są ważne, ale one są jedynie fragmentem rzeczywistości społecznej, za którą partia, która rządzi, jest później odpowiedzialna. Nie podoba mi się również zamiana jednej wojny na drugą wojnę - jak na przykład robi to Ruch Palikota z Kościołem.
Radomir Szumełda: Koleżanki i koledzy z partii wiedzieli o tym już od bardzo dawna. A że to wyszło dopiero teraz… W chwili frustracji, pod wpływem kilku głębszych, do czego się od razu przyznałem, napisałem to, co napisałem. I zainteresowały się tym media.
A wcześniej nie ujawniał się pan swojej orientacji dlatego, że byłoby to źle widziane przez kolegów z partii?
Nie, wręcz przeciwnie. Podczas kampanii parlamentarnej byłem wręcz zachęcany do tego, żeby się ujawnić. Uznałem jednak wtedy, że po pierwsze orientacja seksualna nie jest żadnym argumentem w polityce; a po drugie - trochę nie chciałem kupczyć swoim życiem prywatnym i nabijać sobie dodatkowych punktów. Bo to byłby wtedy czysty marketing - a nie chciałem w taki sposób budować swojego kapitału społecznego. Do dziś zresztą nie jestem przekonany, czy orientacja seksualna jest tym walorem, który powinien być oceniany przez wyborców. A już na pewno nie powinna być jakimś orężem walki politycznej…
A pan się dobrze czuje w PO, która co prawda deklaruje liberalizm światopoglądowy, ale na poziomie czynów pozostaje partią jak najbardziej konserwatywną?
Po tym coming aucie nie miałem w PO - nawet od ludzi ze skrzydła konserwatywnego - żadnych sygnałów negatywnych. A jeśli chodzi o wymiar polityczny, to warto w takiej chwili zadać sobie pytanie: która z partii w Sejmie ma w swoich szeregach najwięcej liberałów? Nie ma innej partii niż PO. Dlatego uważam, że warto walczyć, pracując od wewnątrz w PO, o to, żeby ona stawała się partią bardziej otwartą na sprawy światopoglądowe czy społeczne.
Frakcja liberalna walczy już od co najmniej czterech lat a związków partnerskich jak nie było tak nie ma.
Zgoda, i to jest jedna z tych rzeczy, która mnie jakoś tam frustruje w Platformie. Ale spójrzmy na to inaczej: układ sił w Sejmie jest taki, jaki jest. Bez PO również nie mielibyśmy szans tego wprowadzić. Ze wszystkich sił i od zawsze zabiegam o to, by Platforma była właśnie tą partią, która będzie trochę bardziej otwarta na potrzeby społeczne, takie jak właśnie in vitro czy związki partnerskie. Mam też nadzieje, że kolejne wybory parlamentarne trochę w samej PO zamieszają - i ten nurt konserwatywny będzie inny albo się zmniejszy.
Dlaczego wciąż tak niewielu polityków przyznało się do swojej orientacji seksualnej?
Dlatego, że ten lęk przed ostracyzmem jest bardzo silny. To jest oczywiście lęk irracjonalny - bo na swoim przykładzie widzę, że od mojego coming outu żadna krzywda mi się nie stała. Nasze społeczeństwo naprawdę staje się coraz bardziej otwarte!
No właśnie - a homoseksualiści w Sejmie nadal czują się zamknięci czy osaczeni?
Myślę, że politycy są bardziej niż zwykły Kowalski narażeni na ataki hejterskie - i to nie koniecznie medialne. Sam ostatnio, w swoim środowisku, spotkałem się z opinią, że ujawniłem się, bo mam „parcie na szkło”. Ten ktoś tak właśnie zrozumiał moje oświadczenie. A w tym świecie politycznym jest zwykle tak, że jak już ktoś pokazuje swoją odmienność - na przykład obyczajową - skazany jest na właśnie tego typu komentarze.
A nie myślał pan o zmianie partii?
Nie, nie odpowiada mi żadna inna partia, której domeną jest jedynie skrajny populizm. Oczywiście związki partnerskie czy in vitro są ważne, ale one są jedynie fragmentem rzeczywistości społecznej, za którą partia, która rządzi, jest później odpowiedzialna. Nie podoba mi się również zamiana jednej wojny na drugą wojnę - jak na przykład robi to Ruch Palikota z Kościołem.