Dziennikarze nowego programu Tomasza Sekielskiego "Po prostu" w TVP1 przeprowadzili prowokację. Po zakupie składników do produkcji bomby i przeprowadzeniu kontrolowanej eksplozji, trzy kilogramy materiałów potrzebnych do skonstruowania ładunku udało się wnieść do budynku parlamentu - podaje TVP Info.
Kilka tygodni po zatrzymaniu Brunona K., który planował zamach na Sejm, dziennikarzom TVP udało się wprowadzić do parlamentu fikcyjnego zamachowca.
W laboratorium WAT eksperci potwierdzili, że z zakupionych przez dziennikarzy składników można wyprodukować bombę. Przeprowadzono nawet próbną detonację. Trzy kilogramy materiałów, które udało się wnieść do Sejmu, po detonacji miałyby siłę rażenia o promieniu kilkunastu metrów.
Dziennikarz udający zamachowca bez przepustki dostał się do Sejmu przez boczne wejście do domu poselskiego. Do budynku Sejmu doszedł wykorzystując podziemny korytarz, gdzie mogą przebywać tylko posłowie i pracownicy Sejmu. Bez problemu pokonał on kilka bramek bezpieczeństwa i doszedł do sali posiedzeń Sejmu.
"Zamachowiec” udał się także na konferencję prasową SLD, gdzie zostawił teczkę wypełnioną niebezpiecznymi materiałami przy krześle w pierwszym rzędzie, tuż przed liderem SLD Leszkiem Millerem i opuścił salę.
- To oburzające i wstrząsające, ale pokazujące również z jaką łatwością można się tam dostać - mówiła marszałek Sejmu Ewa Kopacz po tym jak dowiedziała się o prowokacji.
ja, TVP Info
W laboratorium WAT eksperci potwierdzili, że z zakupionych przez dziennikarzy składników można wyprodukować bombę. Przeprowadzono nawet próbną detonację. Trzy kilogramy materiałów, które udało się wnieść do Sejmu, po detonacji miałyby siłę rażenia o promieniu kilkunastu metrów.
Dziennikarz udający zamachowca bez przepustki dostał się do Sejmu przez boczne wejście do domu poselskiego. Do budynku Sejmu doszedł wykorzystując podziemny korytarz, gdzie mogą przebywać tylko posłowie i pracownicy Sejmu. Bez problemu pokonał on kilka bramek bezpieczeństwa i doszedł do sali posiedzeń Sejmu.
"Zamachowiec” udał się także na konferencję prasową SLD, gdzie zostawił teczkę wypełnioną niebezpiecznymi materiałami przy krześle w pierwszym rzędzie, tuż przed liderem SLD Leszkiem Millerem i opuścił salę.
- To oburzające i wstrząsające, ale pokazujące również z jaką łatwością można się tam dostać - mówiła marszałek Sejmu Ewa Kopacz po tym jak dowiedziała się o prowokacji.
ja, TVP Info