Niesiołowski: nie kazałem dzieciom jeść szczawiu na łące

Niesiołowski: nie kazałem dzieciom jeść szczawiu na łące

Dodano:   /  Zmieniono: 
Stefan Niesiołowski (fot. Mateusz Baj / newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
Stefan Niesiołowski, pytany przez Gazetę.pl o komentarz do wywieszenia przez przedsiębiorcę z Warszawy banera z hasłem "Panie Niesiołowski, zapraszamy na szczaw, u nas ma pan dożywotni za friko - jak pensję w Sejmie", przekonuje, że Zbigniew Stonoga, który wywiesił ten baner, "nie zrozumiał jego słów".
Warszawski przedsiębiorca postanowił zaprotestować przeciwko słowom byłego wicemarszałka Sejmu, który w TVN24 kwestionował dane fundacji "Maciuś" o 800 tys. niedojadających dzieci w Polsce, mówiąc, że przecież nikt w Polsce nie chodzi na nasypy kolejowe, by jeść szczaw, co w dzieciństwie miał robić Niesiołowski.

Dziś Niesiołowski tłumaczy, że to "brukowce rozpętały aferę, że każę dzieciom chodzić na łąkę i jeść szczaw". Dodaje, że jego wypowiedź była polemiką z danymi fundacji "Maciuś". - Powiedziałem tylko intuicyjnie, że liczba głodujących dzieci wydaje mi się niewiarygodna. Kiedyś tych dzieci było więcej, jak ja byłem dzieckiem, i jako przykład podałem jedzenie bezpańskich owoców (Niesiołowski w TVN24 mówił nie tylko o szczawiu, ale również o dzikich śliwkach - red.), których dzisiaj nikt nie je. Ukazały się już dane, które podają, że ta liczba 800 tys. dzieci jest znacznie zawyżona - dodaje. Zaznacza przy tym, że nie twierdzi, iż w Polsce nie ma głodujących dzieci. - Ale Polska nie jest krajem głodujących dzieci, to jest tendencyjna informacja. Żadnego słowa nie wycofuję, powiedziałem prawdę banalną i chyba dla przeciętnie inteligentnego człowieka zrozumiałą - podsumowuje.

arb, Gazeta.pl