Z ducha Gałczyńskiego wywodzą się Młynarski, Kofta, Wasowski
Pół wieku po śmierci autor "Zaczarowanej dorożki" jest jednym z najczęściej wydawanych polskich poetów. Przetrzymał modę na awangardę, twórczość politycznie zaangażowaną, a nawet postmodernizm. Jego "Prośbą o wyspy szczęśliwe" zachwycają się kolejne pokolenia czytelników. Młodzieńczy flirt ze skrajną prawicą czy wiernopoddańcze strofy o Stalinie, którymi podniecają się zawodowi lustratorzy literatury, to tylko margines w twórczości Gałczyńskiego. "Zielony Konstanty" pisał tak, jakby PRL nigdy nie istniała albo była jakimś dziwacznym żartem historii. W roku ustanowionym przez Sejm Rokiem Gałczyńskiego można by poecie nadać tytuł wieszcza - obok Mickiewicza i Słowackiego. Żadna akademia literatury na świecie (łącznie z noblowską!) nie nakłada przecież na nas obowiązku honorowania tylko twórców śmiertelnie poważnych.
My wszyscy z Gałczyńskiego
Znaczenie Gałczyńskiego dla polskiej kultury należy mierzyć nie tylko liczbą sprzedanych tomików poezji, ale też wpływem, jaki wywarł na tę kulturę. Gdyby nie absurdalny humor "Teatrzyku Zielona Gęś", nie byłoby pewnie słynnych teatrzyków studenckich: Bim Bomu i STS. Z ducha Gałczyńskiego wywodzą się najbardziej finezyjni kabareciarze i satyrycy: Wojciech Młynarski, Jonasz Kofta, Jerzy Wasowski, Jacek Janczarski. Do fascynacji twórczością "poety nienobliwego" przyznawali się także artyści liryczni - chociażbyAgnieszka Osiecka i Bułat Okudżawa. Jedna z najlepszych piosenek Marka Grechuty "Ocalić od zapomnienia" to fragment, o ironio, pisanych na zamówienie socrealistycznej propagandy "Pieśni" Gałczyńskiego. Mało kto wie, że istniały poważne plany zastąpienia "Mazurka Dąbrowskiego" innym dziełem mistrza, przywoływanym do obrzydzenia na wszystkich akademiach - "Ukochanym krajem". Ponoć sprzeciwił się temu sam Stalin, wyświadczając tym przysługę poecie, którego twórczość daleka jest od koturnowości.
Oryginalny humor mistrza Konstantego Ildefonsa trafia nawet do najbardziej odpornych na poezję. Twórczość autora "Listów z fiołkiem", wolna od naszych narodowych obsesji i skłonności mitotwórczych, nie wymaga bowiem od odbiorcy znajomości kontekstu i umiejętności czytania między wierszami. To przesądza o jej popularności.
Moskwa w pomarańczach
Gałczyński nie był kryształową postacią: alkoholik, kobieciarz i błazen, nie lubiany w środowisku literackim konformista. Zdarzyło mu się napisać wredny "Poemat dla zdrajcy", komentujący emigrację Czesława Miłosza. Przyszły noblista odpłacił mu "Zniewolonym umysłem", portretując Gałczyńskiego jako Deltę - poetę o duszy dworaka. Z drugiej flanki atakowali autora "Niobe" zdeklarowani staliniści. Ważykowi, doradzającemu mu, by "ukręcił łeb rozwydrzonemu kanarkowi, który zagnieździł się w jego wierszach", Gałczyński odpowiedział: "Kanarkowi łeb można ukręcić, ale wtedy wszyscy zobaczą klatkę. Co zrobić z klatką, koledzy?". Jego wiersz o "Moskwie tonącej w pomarańczach" był powszechnie odbierany jako kpina z ojczyzny światowego proletariatu.
Gałczyński był pełen sprzeczności i słabości, których wcale nie ukrywał. Był spragnionym zaszczytów i sławy oportunistą, ale też niepoprawnym buntownikiem - lirycznym pieśniarzem z upodobaniem rozprawiającym się z romantycznym pozerstwem i snobizmem ("Śmierć inteligenta"). Nieśmiertelność zapewnił mu "Teatrzyk Zielona Gęś" - z groteskowo-fantastycznymi bohaterami, takimi jak Hermenegilda Kociubińska (postać wymyślona specjalnie dla Ireny Kwiatkowskiej), Profesor Bączyński, Gżegżółka czy Osiołek Porfirion. Na słabości i niechlubne postępki Gałczyńskiego patrzymy dziś z pobłażaniem. Jego duch będzie nas nawiedzał jeszcze długo, podczas gdy dorobek jego kolegów pokryje kurz zapomnienia.
My wszyscy z Gałczyńskiego
Znaczenie Gałczyńskiego dla polskiej kultury należy mierzyć nie tylko liczbą sprzedanych tomików poezji, ale też wpływem, jaki wywarł na tę kulturę. Gdyby nie absurdalny humor "Teatrzyku Zielona Gęś", nie byłoby pewnie słynnych teatrzyków studenckich: Bim Bomu i STS. Z ducha Gałczyńskiego wywodzą się najbardziej finezyjni kabareciarze i satyrycy: Wojciech Młynarski, Jonasz Kofta, Jerzy Wasowski, Jacek Janczarski. Do fascynacji twórczością "poety nienobliwego" przyznawali się także artyści liryczni - chociażbyAgnieszka Osiecka i Bułat Okudżawa. Jedna z najlepszych piosenek Marka Grechuty "Ocalić od zapomnienia" to fragment, o ironio, pisanych na zamówienie socrealistycznej propagandy "Pieśni" Gałczyńskiego. Mało kto wie, że istniały poważne plany zastąpienia "Mazurka Dąbrowskiego" innym dziełem mistrza, przywoływanym do obrzydzenia na wszystkich akademiach - "Ukochanym krajem". Ponoć sprzeciwił się temu sam Stalin, wyświadczając tym przysługę poecie, którego twórczość daleka jest od koturnowości.
Oryginalny humor mistrza Konstantego Ildefonsa trafia nawet do najbardziej odpornych na poezję. Twórczość autora "Listów z fiołkiem", wolna od naszych narodowych obsesji i skłonności mitotwórczych, nie wymaga bowiem od odbiorcy znajomości kontekstu i umiejętności czytania między wierszami. To przesądza o jej popularności.
Moskwa w pomarańczach
Gałczyński nie był kryształową postacią: alkoholik, kobieciarz i błazen, nie lubiany w środowisku literackim konformista. Zdarzyło mu się napisać wredny "Poemat dla zdrajcy", komentujący emigrację Czesława Miłosza. Przyszły noblista odpłacił mu "Zniewolonym umysłem", portretując Gałczyńskiego jako Deltę - poetę o duszy dworaka. Z drugiej flanki atakowali autora "Niobe" zdeklarowani staliniści. Ważykowi, doradzającemu mu, by "ukręcił łeb rozwydrzonemu kanarkowi, który zagnieździł się w jego wierszach", Gałczyński odpowiedział: "Kanarkowi łeb można ukręcić, ale wtedy wszyscy zobaczą klatkę. Co zrobić z klatką, koledzy?". Jego wiersz o "Moskwie tonącej w pomarańczach" był powszechnie odbierany jako kpina z ojczyzny światowego proletariatu.
Gałczyński był pełen sprzeczności i słabości, których wcale nie ukrywał. Był spragnionym zaszczytów i sławy oportunistą, ale też niepoprawnym buntownikiem - lirycznym pieśniarzem z upodobaniem rozprawiającym się z romantycznym pozerstwem i snobizmem ("Śmierć inteligenta"). Nieśmiertelność zapewnił mu "Teatrzyk Zielona Gęś" - z groteskowo-fantastycznymi bohaterami, takimi jak Hermenegilda Kociubińska (postać wymyślona specjalnie dla Ireny Kwiatkowskiej), Profesor Bączyński, Gżegżółka czy Osiołek Porfirion. Na słabości i niechlubne postępki Gałczyńskiego patrzymy dziś z pobłażaniem. Jego duch będzie nas nawiedzał jeszcze długo, podczas gdy dorobek jego kolegów pokryje kurz zapomnienia.
Więcej możesz przeczytać w 9/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.