- Okazało się, że król jest nagi i że ci eksperci nie są ekspertami w tej dziedzinie, co znacznie osłabia zespół (Antoniego) Macierewicza - w ten sposób publikację "Gazety Wyborczej" na temat zeznań w prokuraturze ekspertów parlamentarnego zespołu Antoniego Macierewicza skomentowała w programie "Kawa na ławę" w TVN24 posłanka PO Joanna Kluzik-Rostkowska.
Kluzik-Rostkowska skrytykowała ekspertów zespołu Macierewicza za to, że "zostali powołani nie do tego, by ujawnić prawdę, tylko żeby uzasadnić tezę, która została postawiona na początku pracy tego zespołu". - Jeżeli rozmawiamy o wypadku lotniczym, to żeby mieć zaufanie do osób, które się tym zajmują, powinniśmy mieć pełną świadomość, że zajmują się tym osoby, które się na tym znają, a nie osoby, które znają się na czymś zupełnie innym - podkreśliła.
- Samozwańczy eksperci z komisji Macierewicza nie są partnerami do rozmowy dla drugiej strony badającej sprawę Smoleńska - podsumowała Kluzik-Rostkowska.
Eksperci w prokuraturze
Prof. Wiesław Binienda, prof. Jan Obrębski i prof. Jacek Rońda zostali w ostatnim czasie przesłuchani przez prokuraturę, która chciała zweryfikować czy eksperci zespołu Macierewicza dysponują wiarygodnymi dowodami na potwierdzenie hipotezy o wybuchu do jakiego miało dojść na pokładzie Tu-154M, a także dowodami na to, że skrzydło Tu-154M nie mogło złamać się po uderzeniu w brzozę (co, według raportu rządowej komisji Jerzego Millera badającej okoliczności katastrofy w Smoleńsku, było bezpośrednią przyczyną tragedii).
Eksperci bez dowodów
Kpt. Marcin Maksjan rzecznik prokuratury relacjonował, że żaden ze świadków wiarygodnych dowodów na potwierdzenie hipotez forsowanych przez zespół Antoniego Macierewicza nie przedstawił. - Jeden z przesłuchanych świadków wskazał, że podstawą wniosków na temat katastrofy był "eksperyment myślowy" oparty na wiedzy pochodzącej z fotografii z miejsca katastrofy. Inny świadek formułował wnioski w oparciu o 40-minutowy kontakt z niewielkim elementem metalowym, który jakoby pochodził z miejsca zdarzenia. Jako podstawę do formułowania wniosków wskazywano np. doświadczenie związane z lataniem samolotami w charakterze pasażera - mówił rzecznik wojskowej prokuratury. Po kilku godzinach od publikacji materiału przez "Gazetę Wyborczą" prokuratura wojskowa ujawniła na swojej stronie protokoły z przesłuchań ekspertów zespołu Macierewicza.
arb, "Gazeta Wyborcza", TVN24
- Samozwańczy eksperci z komisji Macierewicza nie są partnerami do rozmowy dla drugiej strony badającej sprawę Smoleńska - podsumowała Kluzik-Rostkowska.
Eksperci w prokuraturze
Prof. Wiesław Binienda, prof. Jan Obrębski i prof. Jacek Rońda zostali w ostatnim czasie przesłuchani przez prokuraturę, która chciała zweryfikować czy eksperci zespołu Macierewicza dysponują wiarygodnymi dowodami na potwierdzenie hipotezy o wybuchu do jakiego miało dojść na pokładzie Tu-154M, a także dowodami na to, że skrzydło Tu-154M nie mogło złamać się po uderzeniu w brzozę (co, według raportu rządowej komisji Jerzego Millera badającej okoliczności katastrofy w Smoleńsku, było bezpośrednią przyczyną tragedii).
Eksperci bez dowodów
Kpt. Marcin Maksjan rzecznik prokuratury relacjonował, że żaden ze świadków wiarygodnych dowodów na potwierdzenie hipotez forsowanych przez zespół Antoniego Macierewicza nie przedstawił. - Jeden z przesłuchanych świadków wskazał, że podstawą wniosków na temat katastrofy był "eksperyment myślowy" oparty na wiedzy pochodzącej z fotografii z miejsca katastrofy. Inny świadek formułował wnioski w oparciu o 40-minutowy kontakt z niewielkim elementem metalowym, który jakoby pochodził z miejsca zdarzenia. Jako podstawę do formułowania wniosków wskazywano np. doświadczenie związane z lataniem samolotami w charakterze pasażera - mówił rzecznik wojskowej prokuratury. Po kilku godzinach od publikacji materiału przez "Gazetę Wyborczą" prokuratura wojskowa ujawniła na swojej stronie protokoły z przesłuchań ekspertów zespołu Macierewicza.
arb, "Gazeta Wyborcza", TVN24