Lobbyści, czyli długie ręce V władzy
Jeśli zaczynasz się zastanawiać, czy potrzebujesz lobbysty, to na pewno tak jest - zapewnia Stuart Pape zarządzający firmą Patton Boggs, jedną z największych przy M Street w Waszyngtonie, gdzie swoje biura tradycyjnie lokują najważniejsi lobbyści. Według badań Associated Press i organizacji Center for Responsive Politics, korporacje, związki zawodowe i rozmaite grupy nacisku w USA co miesiąc wydają na opłacanie osób przekonujących kongresmanów i urzędników do swoich racji 100 mln USD! W samym Waszyngtonie działa 13 tys. lobbystów. W Brukseli interesów koncernów i grup zawodowych przy podziale unijnych pieniędzy i tworzeniu prawa wspólnotowego pilnuje około 10 tys. zawodowych lobbystów - wynajmują ich również rządy państw członkowskich. W Warszawie profesjonalnie para się lobbingiem raptem kilkadziesiąt osób, a ten nieco "dziki" rynek (dopiero na początku marca - po latach prób - MSWiA przedstawiło projekt ustawy o lobbingu) wart jest w najlepszym wypadku około 8 mln USD rocznie. Z roku na rok ręce V władzy - wielkiego biznesu - stają się jednak w Polsce coraz dłuższe.
Widzialna ręka lobbysty
- Byłem jedną z pierwszych osób, które zaczęły w Polsce otwarcie uprawiać zawód lobbysty - wspomina początek lat 90. Marek Matraszek, szef CEC Government Relations. Największe sukcesy Matraszka to przetargi zbrojeniowe, na przykład zamówienie na wieże do haubic Krab zdobyła reprezentowana przez niego brytyjska firma BAE Systems. Mimo że decyzja o wyborze amerykańskich F-16 w wartym 4 mld USD przetargu na myśliwiec dla polskiej armii miała głównie charakter polityczny, to i tu część zasług przypisuje się lobbingowi Matraszka (koncern Lockheed Martin jest stałym klientem CEC GR w Polsce). Gwiazdą wśród lobbystów jest też Marek Nowakowski, szef Grupy Doradztwa Strategicznego. - Przeforsowaliśmy koncepcję bezprzetargowego przyznania koncesji na UMTS istniejącym operatorom GSM - chwali się szef GDS. Nie ukrywa, że w ten sposób "zamrożono" rynek, nie wpuszczając na niego nowego telekomu. Dziś Era, Plus i Idea mają nowe powody do wdzięczności - w połowie grudnia 2002 r. sukcesem zakończył się lobbing Nowakowskiego na rzecz zamiany wysokich opłat za koncesje na UMTS na zobowiązania inwestycyjne. GDS pracowała też m.in. dla HIC, nabywcy Domów Towarowych Centrum, francuskiego Hachette przy prywatyzacji Ruchu, lobbowała na rzecz izraelskiego Rafael/Elbit w przetargu na rakiety przeciwpancerne. Jej klientami są Airbus, Bell Helicopter.
Jako przykład modelowej kampanii nacisku wskazuje się działania Andrzeja Długosza, byłego rzecznika piwowarskiej Grupy Żywiec, a od 2000 r. szefa firmy lobbingowej Cross Media reprezentującej interesy branży piwnej i tytoniowej. To on w dużej mierze doprowadził w czerwcu 2002 r. do zmiany restrykcyjnych przepisów o reklamie alkoholu, co umożliwiło reklamowanie piwa w telewizji po godzinie 23.00. - Wcześniej uczestniczyłem wraz z innymi w akcji opóźniającej wejście w życie całkowitego zakazu reklamy papierosów, co pozwoliło legalnym producentom papierosów jeszcze przez 2-3 lata utrzymać rynek i względną rentowność - mówi Długosz.
Dostarczyciele wiedzy
Klientami powstałej w 2002 r. agencji Viewpoint Group są duże elektrownie i zakłady energetyczne (szwedzki koncern Vattenfall, GZE, Elektrociepłownie Warszawskie). - Przekonujemy posłów do zapisania w prawie energetycznym możliwości wyłączania przez elektrownie prądu odbiorcom nie płacącym rachunków - wyjaśnia Rafał Werczyński, współwłaściciel firmy (drugim jest Maciej Sankowski). Paweł Ziółek, prezes European Policy Consultants, lobbował w Sejmie m.in. przy ustawach o prawie autorskim, kinematografii i bankowości. W latach 1995-1997 reprezentował jeden z banków niemieckich w udanych staraniach o uchwalenie ustawy o kasach budowlanych. Miał udział w zapobieżeniu podejmowanym przez SLD i PSL próbom wpisania do ustawy o radiofonii i telewizji tzw. kwoty produkcji europejskiej w wysokości 50 proc. (co najmniej połowa programów i filmów nadawanych w stacjach TV musiałaby być europejskiej produkcji).
- Działania lobbystów są widoczne w pracach nad każdą niemal ustawą regulującą życie gospodarcze. To za ich sprawą przyjęto, że odszkodowania wypłacane przez ubezpieczycieli nie będą opodatkowane, tylko jeśli naprawa aut zostanie rozliczona na podstawie faktury VAT, co leży w interesie dużych zakładów serwisowych - mówi Kazimierz Marcinkiewicz, poseł PiS i członek Komisji Finansów Publicznych. Tego, że zawodowy lobbysta przyłożył rękę do prac nad ustawą, często można się tylko domyślać. - Wystarczy spojrzeć na ostatnie zmiany w prawie autorskim. Nałożono absurdalne obowiązki na operatorów telewizji kablowych. Ledwo nowe ustalenia weszły w życie, a już w Sejmie jest po pierwszym czytaniu kolejna nowelizacja tej ustawy usuwająca przepisy niekorzystne dla kablówek - mówi Marta Fogler, posłanka PO.
- Lobbystom często udaje się zapobiec powstaniu niekorzystnych dla ogółu obywateli przepisów - zauważa Mieczysław Wilczek, były minister przemysłu w rządzie Mieczysława F. Rakowskiego (sam założył Kancelarię Lobbyingową). Agencja Impress Art PR & Lobbying reprezentowała Polską Federację Producentów Żywności, gdy przed milenijną rundą negocjacji GATT rząd chciał podnieść cła na import niektórych komponentów spożywczych. - To wszystko robiono w celu ochrony polskich rolników, ale na liście znalazły się m.in. koncentraty soków z owoców cytrusowych. Pytaliśmy Ministerstwo Rolnictwa, gdzie są w Polsce te gaje pomarańczowe? - mówi prezes firmy Kaja Szwykowska. W końcu udało się przekonać urzędników, że projekt de facto zaszkodzi rolnikom, bo krajowe firmy używają koncentratu pomarańczowego m.in. do produkcji popularnego soku z marchwi i jabłek. Droższy import oznaczałby wyższe ceny soków albo niższe zyski dla wytwórców, czyli ograniczanie produkcji i mniejsze zamówienia u rolników. - Obowiązkiem parlamentarzystów, ministrów, urzędników jest podejmowanie decyzji na podstawie jak najszerszej wiedzy. Lobbyści przekazują potrzebne im informacje - tłumaczy Witold Michałek, współwłaściciel firmy lobbingowej Unilob, wcześniej wieloletni wiceprezes BCC. - Działania większości lobbystów, z którymi miałem do czynienia, nie były nachalne. Organizowali spotkania, na których przedstawiano fachowe materiały, ekspertyzy. Nie spotkałem się z wypadkiem, by były one nieprawdziwe - wspomina Wiesław Kaczmarek, poseł SLD i były minister skarbu.
Rzecznicy kontra kowboje
- W USA Kongres już w 1946 r. przyjął ustawę całościowo regulującą działalność lobbingową, a Amerykanie wydatki na tego typu usługi mogą nawet odliczyć od podatku. We wspólnych instytucjach UE lobbing w latach 90. stał się integralną częścią procesu decyzyjnego, a lobbyści zastępują w Brukseli głos opinii publicznej państw członkowskich - mówi dr Krzysztof Jasiecki z Zespołu Badań Struktury Społecznej IFiS PAN, ekspert w dziedzinie lobbingu i elit biznesu. W Polsce, by nie budzić podejrzeń, wielu lobbystów woli się skrywać pod neutralnym mianem "rzeczników interesów". - Polacy wciąż nie rozumieją, że "kowboj" opowiadający, iż wszystko może załatwić, bo to tylko kwestia pieniędzy, to nie lobbysta, ale łapówkarz - tłumaczy Matraszek. Nowakowski twierdzi, że klientów GDS uprzedza, iż zajmuje się legalnym lobbingiem, bez stuprocentowej gwarancji sukcesu. - Zapotrzebowanie na "załatwiaczy" jest w Polsce spore, więc po takiej deklaracji część firm nie pojawia się u nas więcej - mówi.
Lobbyści, choć wpływowi, starają się nie rzucać w oczy. CEC GR zajmuje kilka pokoi w szarym gmachu w Warszawie, za to pod dobrym adresem - przy ul. Wiejskiej, około 50 m od siedziby parlamentu. Kilkaset metrów dalej mieści się biuro Cross Media. Firma Pawła Ziółka zajmuje mieszkanie w starej kamienicy niedaleko ul. Belwederskiej, biuro Impress Art urządzono w prywatnym domu na Mokotowie, nieopodal willi ambasadora USA. Wrażenie robi jedynie - co widać dopiero wewnątrz - siedziba GDS przy ul. Kruczej (pracuje w niej 20 osób). Środowisko jest hermetyczne - łącznie w stolicy działa 10-12 profesjonalnych firm lobbingowych, lecz ich szefowie na ogół mają kłopoty ze wskazaniem więcej niż trzech, czterech konkurentów.
Mapa wpływów
"System polityczny tak się komplikuje, że rządem może kierować amator, ale dotarcie do rzeczywistego ośrodka decyzyjnego wymaga eksperta" - mawia Paul Equale, jeden z najważniejszych lobbystów na waszyngtońskim Kapitolu, były szef zrzeszenia agentów ubezpieczeniowych IIAA. Pierwszym etapem realizacji zlecenia jest więc stworzenie "mapy wpływów". - Śledzimy kariery polityków, urzędników - kto wypada z gry, kto się pnie. Zawsze warto wysłać list gratulacyjny, bo to pierwszy krok do nawiązania bliższego kontaktu - mówi Grzegorz Ziemniak, dyrektor generalny Impress Art. W tworzeniu bazy danych na temat ludzi władzy przydają się wszystkie źródła: Internet, znajomości ze studiów, artykuły dziennikarzy śledczych, kontakty z młodzieżowymi przybudówkami partii. Bardzo się przydaje własny notes z telefonami.
Kaja Szwykowska pierwsze kontakty w świecie polityki zdobyła, gdy wróciła do Polski po studiach w USA i zaczęła pracować w Ośrodku Spraw Międzynarodowych przy PAN, a następnie w fundacji Teraz Polska. Marek Matraszek ukończył politologię w Oksfordzie (ma brytyjski paszport) i po powrocie do Polski w 1990 r. rozpoczął pracę jako doradca polityczny zachodnich inwestorów. Mówiono, że miał spore znajomości w kręgach "Solidarności". Paweł Ziółek, doktor prawa Uniwersytetu Warszawskiego, ma za sobą m.in. pracę w kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy. Działaniami polskiej placówki paneuropejskiej agencji lobbingowej European Public Policy Advisers Group (EPPA) kieruje Sławomir Witek, wicedyrektor gabinetu Wojciecha Jaruzelskiego za czasów jego prezydentury. Nowakowski w administracji państwowej spędził kilkanaście lat. Początek lat 90. zastał go na stanowisku dyrektora departamentu w Ministerstwie Ochrony Środowiska, skąd przeszedł na fotel prezesa polskiej filii amerykańskiego Burson-Marsteller, największej na świecie agencji public affairs. W 1996 r. wspólnie m.in. z Robertem Kwiatkowskim (obecnym prezesem TVP) i jego ojcem założył GDS. Jest wiceszefem stowarzyszenia Ordynacka. Doradzał SLD w kampanii parlamentarnej, Aleksandrowi Kwaśniewskiemu w prezydenckiej. - Umiejętność przełożenia języka biznesu na prawniczy, a tego na polityczny to nasza "wartość dodana" - podkreśla Ziółek.
Władza w rękach sekretarek
W sprawie rządowego projektu ustawy, rozporządzenia czy choćby pozwolenia budowlanego prosto do samych ministrów albo wyżej idą tylko "załatwiacze". - Partyjki tenisa z prezydentem czy wspólne wędkowanie z ministrami nie są potrzebne - przekonują lobbyści. - Polską tak naprawdę rządzą sekretarki - z przekorą mówi Andrzej Długosz. Od nich zależy, czy list albo dokumentacja wylądują w koszu, czy na biurku dyrektora departamentu lub ministra. - Biegiem spraw w Polsce kieruje urzędnicza kadra średniego szczebla pracująca w resortach na przekór wszystkiemu po 10, 20 lat - dodaje prezes CEC GR. - Nikt nie weryfikuje żadnych wyliczeń! Wystarczy, że urzędnik na podstawie jednej tylko i wątpliwej ekspertyzy wpisze coś do projektu i dalej jest to przekazywane z pełną powagą rządowego dokumentu, a po chwili tymi liczbami żonglują posłowie - twierdzi szef Cross Media. Dobre kontakty na niższych szczeblach hierarchii i interwencja w porę mogą od razu załatwić sprawę. Podobnie jest w Brukseli. - Najlepszym momentem, by "zapobiec pożarowi", jest faza green paper, czyli początkowych prac nad szkicem rozporządzenia lub dyrektywy w biurze prawnym Komisji Europejskiej. Kiedy akt uchwali Parlament Europejski, można już tylko ograniczać straty - tłumaczy Szwykowska.
W sprawach dużego kalibru decyzje zapadają przynajmniej w ministerialnych gabinetach i tam trzeba kierować nacisk.
- Nie wolno jednak przegapić roli prowadzących projekt wiceministrów i resortowych zespołów doradców - radzi Marek Nowakowski.
Polowanie z nagonką
Jeśli projekt trafił już do parlamentu albo przygotowali go sami posłowie, krąg osób "na celowniku" lobbyści zawężają do 10, 20. Na pierwszy ogień idą członkowie podkomisji sejmowych lub senackich, bo to ich w pierwszej kolejności szefowie partii spytają o opinię. - Dwóm, trzem osobom dostarczamy notatkę przedstawiającą punkt widzenia naszych klientów na projekt ustawy i dołączamy opasłe, rzetelne opracowanie na ten temat - wyjaśnia Paweł Ziółek. Później przychodzi czas na rozmowę w cztery oczy (lobbysta ma około 20 minut na wyłuszczenie sprawy) i zorganizowanie posłom spotkania z ekspertami. Procedura powtarza się na poziomie komisji, gdzie podobnej "obróbce" poddaje się sześciu, siedmiu posłów. - Staramy się, by kilku z nich stało się specjalistami w danej dziedzinie. Potem ich autorytet przezwycięży opór pozostałych - tłumaczy pewien lobbysta. - Sam byłem przekonywany dwa czy trzy razy w delikatny i rzeczowy sposób, ale jestem raczej kiepskim obiektem dla lobbystów, bo zdaję się na własną wiedzę albo opinię posła, który prowadzi konkretną ustawę - zapewnia Rafał Zagórny, poseł PO (zastępca szefa Komisji Skarbu Państwa).
Jeśli dokonanie zmian w projekcie albo ich zablokowanie wymaga szerszej koalicji, lobbyści udają się do przewodniczących partyjnych klubów. - Najlepiej współpracuje się z SLD, bo niezła dyscyplina klubu daje względną gwarancję dotrzymania ustaleń. Im dalej na prawo, tym gorzej - objaśnia jeden z rzeczników interesów. - Reguły jednak nie ma. Wielu parlamentarzystów to bezbarwni statyści, ale takich często łatwiej przekonać, bo pragną sukcesu, choćby kojarzenia z ich nazwiskiem dobrej ustawy. Trochę pracy i z niektórych możemy zrobić bohaterów - dodaje. - Wedle badań prowadzonych wśród posłów poprzednich kadencji, z lobbystami w swej parlamentarnej karierze zetknęło się 70 proc. z nich - informuje Jasiecki.
Gdy to zawodzi, a w projekcie nadal znajdują się niekorzystne dla klienta przepisy, skuteczny może się okazać frontalny atak (vide: biopaliwa) - wywołanie burzy w mediach wokół ustawy, zasypanie posłów listami protestacyjnymi, krytycznymi ekspertyzami. Na koniec lobbyście pozostaje zamontowanie "miny". - Próbujemy przekonać posłów do poprawki. Proponujemy jakiś głupi przepis, na przykład kolidujący z innymi aktami prawnymi. Jeśli uda się go przemycić w Sejmie i Senacie, ustawę wetuje prezydent albo rozwala Trybunał Konstytucyjny - mówi bez ogródek jeden z lobbystów.
Cena prawa
Ile kosztuje w Polsce ustawa uchwalona po myśli firmy czy organizacji? Jeśli za jej koszt uznamy rachunek, który lobbysta wystawia klientowi, może to być 100-500 tys. USD za rok pracy. Część klientów wykupuje u lobbystów coś w rodzaju abonamentu - zwykle na rok - za stały monitoring prac rządu, parlamentu, ostrzeganie przed niekorzystnymi inicjatywami i natychmiastowe im zapobieganie (stawki od 2 tys. USD do 10 tys. USD miesięcznie). Większość jednak zgłasza się z konkretną sprawą (tu stawki mogą sięgać 50 tys. USD miesięcznie i więcej). Za uwieńczenie sukcesem kampanii nacisku klient wynagradza rzecznika dodatkowo, sumą sięgającą do 50 proc. wartości pierwotnej umowy (tzw. success fee).
Owocna współpraca z posłami lub urzędnikami zobowiązuje lobbystę do wdzięczności. - Czasem chodzi o zebranie materiału do innej ustawy, nad którą pracuje poseł, załatwienie urzędnikowi wywiadu w prasie, napisanie przemówienia - wyjaśniają lobbyści. Niektórzy posłowie - tak jak w Europie Zachodniej - sugerują wpłatę na rzecz wskazanej fundacji charytatywnej, stowarzyszenia albo ulokowanie przez firmy klientów lobbystów inwestycji w ich okręgu. - Prędzej czy później poproszą o spłatę długu - zapewnia szef dużej agencji lobbingowej.
Widzialna ręka lobbysty
- Byłem jedną z pierwszych osób, które zaczęły w Polsce otwarcie uprawiać zawód lobbysty - wspomina początek lat 90. Marek Matraszek, szef CEC Government Relations. Największe sukcesy Matraszka to przetargi zbrojeniowe, na przykład zamówienie na wieże do haubic Krab zdobyła reprezentowana przez niego brytyjska firma BAE Systems. Mimo że decyzja o wyborze amerykańskich F-16 w wartym 4 mld USD przetargu na myśliwiec dla polskiej armii miała głównie charakter polityczny, to i tu część zasług przypisuje się lobbingowi Matraszka (koncern Lockheed Martin jest stałym klientem CEC GR w Polsce). Gwiazdą wśród lobbystów jest też Marek Nowakowski, szef Grupy Doradztwa Strategicznego. - Przeforsowaliśmy koncepcję bezprzetargowego przyznania koncesji na UMTS istniejącym operatorom GSM - chwali się szef GDS. Nie ukrywa, że w ten sposób "zamrożono" rynek, nie wpuszczając na niego nowego telekomu. Dziś Era, Plus i Idea mają nowe powody do wdzięczności - w połowie grudnia 2002 r. sukcesem zakończył się lobbing Nowakowskiego na rzecz zamiany wysokich opłat za koncesje na UMTS na zobowiązania inwestycyjne. GDS pracowała też m.in. dla HIC, nabywcy Domów Towarowych Centrum, francuskiego Hachette przy prywatyzacji Ruchu, lobbowała na rzecz izraelskiego Rafael/Elbit w przetargu na rakiety przeciwpancerne. Jej klientami są Airbus, Bell Helicopter.
Jako przykład modelowej kampanii nacisku wskazuje się działania Andrzeja Długosza, byłego rzecznika piwowarskiej Grupy Żywiec, a od 2000 r. szefa firmy lobbingowej Cross Media reprezentującej interesy branży piwnej i tytoniowej. To on w dużej mierze doprowadził w czerwcu 2002 r. do zmiany restrykcyjnych przepisów o reklamie alkoholu, co umożliwiło reklamowanie piwa w telewizji po godzinie 23.00. - Wcześniej uczestniczyłem wraz z innymi w akcji opóźniającej wejście w życie całkowitego zakazu reklamy papierosów, co pozwoliło legalnym producentom papierosów jeszcze przez 2-3 lata utrzymać rynek i względną rentowność - mówi Długosz.
Dostarczyciele wiedzy
Klientami powstałej w 2002 r. agencji Viewpoint Group są duże elektrownie i zakłady energetyczne (szwedzki koncern Vattenfall, GZE, Elektrociepłownie Warszawskie). - Przekonujemy posłów do zapisania w prawie energetycznym możliwości wyłączania przez elektrownie prądu odbiorcom nie płacącym rachunków - wyjaśnia Rafał Werczyński, współwłaściciel firmy (drugim jest Maciej Sankowski). Paweł Ziółek, prezes European Policy Consultants, lobbował w Sejmie m.in. przy ustawach o prawie autorskim, kinematografii i bankowości. W latach 1995-1997 reprezentował jeden z banków niemieckich w udanych staraniach o uchwalenie ustawy o kasach budowlanych. Miał udział w zapobieżeniu podejmowanym przez SLD i PSL próbom wpisania do ustawy o radiofonii i telewizji tzw. kwoty produkcji europejskiej w wysokości 50 proc. (co najmniej połowa programów i filmów nadawanych w stacjach TV musiałaby być europejskiej produkcji).
- Działania lobbystów są widoczne w pracach nad każdą niemal ustawą regulującą życie gospodarcze. To za ich sprawą przyjęto, że odszkodowania wypłacane przez ubezpieczycieli nie będą opodatkowane, tylko jeśli naprawa aut zostanie rozliczona na podstawie faktury VAT, co leży w interesie dużych zakładów serwisowych - mówi Kazimierz Marcinkiewicz, poseł PiS i członek Komisji Finansów Publicznych. Tego, że zawodowy lobbysta przyłożył rękę do prac nad ustawą, często można się tylko domyślać. - Wystarczy spojrzeć na ostatnie zmiany w prawie autorskim. Nałożono absurdalne obowiązki na operatorów telewizji kablowych. Ledwo nowe ustalenia weszły w życie, a już w Sejmie jest po pierwszym czytaniu kolejna nowelizacja tej ustawy usuwająca przepisy niekorzystne dla kablówek - mówi Marta Fogler, posłanka PO.
- Lobbystom często udaje się zapobiec powstaniu niekorzystnych dla ogółu obywateli przepisów - zauważa Mieczysław Wilczek, były minister przemysłu w rządzie Mieczysława F. Rakowskiego (sam założył Kancelarię Lobbyingową). Agencja Impress Art PR & Lobbying reprezentowała Polską Federację Producentów Żywności, gdy przed milenijną rundą negocjacji GATT rząd chciał podnieść cła na import niektórych komponentów spożywczych. - To wszystko robiono w celu ochrony polskich rolników, ale na liście znalazły się m.in. koncentraty soków z owoców cytrusowych. Pytaliśmy Ministerstwo Rolnictwa, gdzie są w Polsce te gaje pomarańczowe? - mówi prezes firmy Kaja Szwykowska. W końcu udało się przekonać urzędników, że projekt de facto zaszkodzi rolnikom, bo krajowe firmy używają koncentratu pomarańczowego m.in. do produkcji popularnego soku z marchwi i jabłek. Droższy import oznaczałby wyższe ceny soków albo niższe zyski dla wytwórców, czyli ograniczanie produkcji i mniejsze zamówienia u rolników. - Obowiązkiem parlamentarzystów, ministrów, urzędników jest podejmowanie decyzji na podstawie jak najszerszej wiedzy. Lobbyści przekazują potrzebne im informacje - tłumaczy Witold Michałek, współwłaściciel firmy lobbingowej Unilob, wcześniej wieloletni wiceprezes BCC. - Działania większości lobbystów, z którymi miałem do czynienia, nie były nachalne. Organizowali spotkania, na których przedstawiano fachowe materiały, ekspertyzy. Nie spotkałem się z wypadkiem, by były one nieprawdziwe - wspomina Wiesław Kaczmarek, poseł SLD i były minister skarbu.
Rzecznicy kontra kowboje
- W USA Kongres już w 1946 r. przyjął ustawę całościowo regulującą działalność lobbingową, a Amerykanie wydatki na tego typu usługi mogą nawet odliczyć od podatku. We wspólnych instytucjach UE lobbing w latach 90. stał się integralną częścią procesu decyzyjnego, a lobbyści zastępują w Brukseli głos opinii publicznej państw członkowskich - mówi dr Krzysztof Jasiecki z Zespołu Badań Struktury Społecznej IFiS PAN, ekspert w dziedzinie lobbingu i elit biznesu. W Polsce, by nie budzić podejrzeń, wielu lobbystów woli się skrywać pod neutralnym mianem "rzeczników interesów". - Polacy wciąż nie rozumieją, że "kowboj" opowiadający, iż wszystko może załatwić, bo to tylko kwestia pieniędzy, to nie lobbysta, ale łapówkarz - tłumaczy Matraszek. Nowakowski twierdzi, że klientów GDS uprzedza, iż zajmuje się legalnym lobbingiem, bez stuprocentowej gwarancji sukcesu. - Zapotrzebowanie na "załatwiaczy" jest w Polsce spore, więc po takiej deklaracji część firm nie pojawia się u nas więcej - mówi.
Lobbyści, choć wpływowi, starają się nie rzucać w oczy. CEC GR zajmuje kilka pokoi w szarym gmachu w Warszawie, za to pod dobrym adresem - przy ul. Wiejskiej, około 50 m od siedziby parlamentu. Kilkaset metrów dalej mieści się biuro Cross Media. Firma Pawła Ziółka zajmuje mieszkanie w starej kamienicy niedaleko ul. Belwederskiej, biuro Impress Art urządzono w prywatnym domu na Mokotowie, nieopodal willi ambasadora USA. Wrażenie robi jedynie - co widać dopiero wewnątrz - siedziba GDS przy ul. Kruczej (pracuje w niej 20 osób). Środowisko jest hermetyczne - łącznie w stolicy działa 10-12 profesjonalnych firm lobbingowych, lecz ich szefowie na ogół mają kłopoty ze wskazaniem więcej niż trzech, czterech konkurentów.
Mapa wpływów
"System polityczny tak się komplikuje, że rządem może kierować amator, ale dotarcie do rzeczywistego ośrodka decyzyjnego wymaga eksperta" - mawia Paul Equale, jeden z najważniejszych lobbystów na waszyngtońskim Kapitolu, były szef zrzeszenia agentów ubezpieczeniowych IIAA. Pierwszym etapem realizacji zlecenia jest więc stworzenie "mapy wpływów". - Śledzimy kariery polityków, urzędników - kto wypada z gry, kto się pnie. Zawsze warto wysłać list gratulacyjny, bo to pierwszy krok do nawiązania bliższego kontaktu - mówi Grzegorz Ziemniak, dyrektor generalny Impress Art. W tworzeniu bazy danych na temat ludzi władzy przydają się wszystkie źródła: Internet, znajomości ze studiów, artykuły dziennikarzy śledczych, kontakty z młodzieżowymi przybudówkami partii. Bardzo się przydaje własny notes z telefonami.
Kaja Szwykowska pierwsze kontakty w świecie polityki zdobyła, gdy wróciła do Polski po studiach w USA i zaczęła pracować w Ośrodku Spraw Międzynarodowych przy PAN, a następnie w fundacji Teraz Polska. Marek Matraszek ukończył politologię w Oksfordzie (ma brytyjski paszport) i po powrocie do Polski w 1990 r. rozpoczął pracę jako doradca polityczny zachodnich inwestorów. Mówiono, że miał spore znajomości w kręgach "Solidarności". Paweł Ziółek, doktor prawa Uniwersytetu Warszawskiego, ma za sobą m.in. pracę w kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy. Działaniami polskiej placówki paneuropejskiej agencji lobbingowej European Public Policy Advisers Group (EPPA) kieruje Sławomir Witek, wicedyrektor gabinetu Wojciecha Jaruzelskiego za czasów jego prezydentury. Nowakowski w administracji państwowej spędził kilkanaście lat. Początek lat 90. zastał go na stanowisku dyrektora departamentu w Ministerstwie Ochrony Środowiska, skąd przeszedł na fotel prezesa polskiej filii amerykańskiego Burson-Marsteller, największej na świecie agencji public affairs. W 1996 r. wspólnie m.in. z Robertem Kwiatkowskim (obecnym prezesem TVP) i jego ojcem założył GDS. Jest wiceszefem stowarzyszenia Ordynacka. Doradzał SLD w kampanii parlamentarnej, Aleksandrowi Kwaśniewskiemu w prezydenckiej. - Umiejętność przełożenia języka biznesu na prawniczy, a tego na polityczny to nasza "wartość dodana" - podkreśla Ziółek.
Władza w rękach sekretarek
W sprawie rządowego projektu ustawy, rozporządzenia czy choćby pozwolenia budowlanego prosto do samych ministrów albo wyżej idą tylko "załatwiacze". - Partyjki tenisa z prezydentem czy wspólne wędkowanie z ministrami nie są potrzebne - przekonują lobbyści. - Polską tak naprawdę rządzą sekretarki - z przekorą mówi Andrzej Długosz. Od nich zależy, czy list albo dokumentacja wylądują w koszu, czy na biurku dyrektora departamentu lub ministra. - Biegiem spraw w Polsce kieruje urzędnicza kadra średniego szczebla pracująca w resortach na przekór wszystkiemu po 10, 20 lat - dodaje prezes CEC GR. - Nikt nie weryfikuje żadnych wyliczeń! Wystarczy, że urzędnik na podstawie jednej tylko i wątpliwej ekspertyzy wpisze coś do projektu i dalej jest to przekazywane z pełną powagą rządowego dokumentu, a po chwili tymi liczbami żonglują posłowie - twierdzi szef Cross Media. Dobre kontakty na niższych szczeblach hierarchii i interwencja w porę mogą od razu załatwić sprawę. Podobnie jest w Brukseli. - Najlepszym momentem, by "zapobiec pożarowi", jest faza green paper, czyli początkowych prac nad szkicem rozporządzenia lub dyrektywy w biurze prawnym Komisji Europejskiej. Kiedy akt uchwali Parlament Europejski, można już tylko ograniczać straty - tłumaczy Szwykowska.
W sprawach dużego kalibru decyzje zapadają przynajmniej w ministerialnych gabinetach i tam trzeba kierować nacisk.
- Nie wolno jednak przegapić roli prowadzących projekt wiceministrów i resortowych zespołów doradców - radzi Marek Nowakowski.
Polowanie z nagonką
Jeśli projekt trafił już do parlamentu albo przygotowali go sami posłowie, krąg osób "na celowniku" lobbyści zawężają do 10, 20. Na pierwszy ogień idą członkowie podkomisji sejmowych lub senackich, bo to ich w pierwszej kolejności szefowie partii spytają o opinię. - Dwóm, trzem osobom dostarczamy notatkę przedstawiającą punkt widzenia naszych klientów na projekt ustawy i dołączamy opasłe, rzetelne opracowanie na ten temat - wyjaśnia Paweł Ziółek. Później przychodzi czas na rozmowę w cztery oczy (lobbysta ma około 20 minut na wyłuszczenie sprawy) i zorganizowanie posłom spotkania z ekspertami. Procedura powtarza się na poziomie komisji, gdzie podobnej "obróbce" poddaje się sześciu, siedmiu posłów. - Staramy się, by kilku z nich stało się specjalistami w danej dziedzinie. Potem ich autorytet przezwycięży opór pozostałych - tłumaczy pewien lobbysta. - Sam byłem przekonywany dwa czy trzy razy w delikatny i rzeczowy sposób, ale jestem raczej kiepskim obiektem dla lobbystów, bo zdaję się na własną wiedzę albo opinię posła, który prowadzi konkretną ustawę - zapewnia Rafał Zagórny, poseł PO (zastępca szefa Komisji Skarbu Państwa).
Jeśli dokonanie zmian w projekcie albo ich zablokowanie wymaga szerszej koalicji, lobbyści udają się do przewodniczących partyjnych klubów. - Najlepiej współpracuje się z SLD, bo niezła dyscyplina klubu daje względną gwarancję dotrzymania ustaleń. Im dalej na prawo, tym gorzej - objaśnia jeden z rzeczników interesów. - Reguły jednak nie ma. Wielu parlamentarzystów to bezbarwni statyści, ale takich często łatwiej przekonać, bo pragną sukcesu, choćby kojarzenia z ich nazwiskiem dobrej ustawy. Trochę pracy i z niektórych możemy zrobić bohaterów - dodaje. - Wedle badań prowadzonych wśród posłów poprzednich kadencji, z lobbystami w swej parlamentarnej karierze zetknęło się 70 proc. z nich - informuje Jasiecki.
Gdy to zawodzi, a w projekcie nadal znajdują się niekorzystne dla klienta przepisy, skuteczny może się okazać frontalny atak (vide: biopaliwa) - wywołanie burzy w mediach wokół ustawy, zasypanie posłów listami protestacyjnymi, krytycznymi ekspertyzami. Na koniec lobbyście pozostaje zamontowanie "miny". - Próbujemy przekonać posłów do poprawki. Proponujemy jakiś głupi przepis, na przykład kolidujący z innymi aktami prawnymi. Jeśli uda się go przemycić w Sejmie i Senacie, ustawę wetuje prezydent albo rozwala Trybunał Konstytucyjny - mówi bez ogródek jeden z lobbystów.
Cena prawa
Ile kosztuje w Polsce ustawa uchwalona po myśli firmy czy organizacji? Jeśli za jej koszt uznamy rachunek, który lobbysta wystawia klientowi, może to być 100-500 tys. USD za rok pracy. Część klientów wykupuje u lobbystów coś w rodzaju abonamentu - zwykle na rok - za stały monitoring prac rządu, parlamentu, ostrzeganie przed niekorzystnymi inicjatywami i natychmiastowe im zapobieganie (stawki od 2 tys. USD do 10 tys. USD miesięcznie). Większość jednak zgłasza się z konkretną sprawą (tu stawki mogą sięgać 50 tys. USD miesięcznie i więcej). Za uwieńczenie sukcesem kampanii nacisku klient wynagradza rzecznika dodatkowo, sumą sięgającą do 50 proc. wartości pierwotnej umowy (tzw. success fee).
Owocna współpraca z posłami lub urzędnikami zobowiązuje lobbystę do wdzięczności. - Czasem chodzi o zebranie materiału do innej ustawy, nad którą pracuje poseł, załatwienie urzędnikowi wywiadu w prasie, napisanie przemówienia - wyjaśniają lobbyści. Niektórzy posłowie - tak jak w Europie Zachodniej - sugerują wpłatę na rzecz wskazanej fundacji charytatywnej, stowarzyszenia albo ulokowanie przez firmy klientów lobbystów inwestycji w ich okręgu. - Prędzej czy później poproszą o spłatę długu - zapewnia szef dużej agencji lobbingowej.
Regulowanie dzikiej rzeki |
---|
Główne założenia projektu ustawy o lobbingu opracowanego przez MSWiA:
|
LOBBING |
---|
W XVIII-XIX w. hole i korytarze (ang. lobby - hol, korytarz, kuluary) były zwykle jedynym miejscem w budynku parlamentu, gdzie obywatele, kupcy i przemysłowcy mogli porozmawiać z politykami, przedstawić im swoje problemy i nakłaniać do ich rozwiązania (w USA taką funkcję pełnił hol w hotelu dla kongresmanów w Waszyngtonie, w Wielkiej Brytanii korytarze Izby Gmin). Lobbing zatem to "polityka kuluarowa", wywieranie nacisku na organy państwa w celu zagwarantowania i obrony interesów prywatnych osób, firm lub organizacji w procesie tworzenia prawa. Zawodowy lobbysta jest swego rodzaju adwokatem, tyle że reprezentuje racje klientów nie przed sądem, lecz wobec władzy ustawodawczej i wykonawczej. W szerokim znaczeniu pojęcia lobbing mieszczą się m.in. działania poszczególnych obywateli, związków zawodowych, stowarzyszeń, organizacji pracodawców, a czasem również kancelarii prawniczych i firm konsultingowych oraz agencji public relations. |
Więcej możesz przeczytać w 12/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.