Sikorski karierę w Polsce zaczyna jako wiceminister obrony w rządzie Jana Olszewskiego. Ma ledwie 29 lat. – Ktoś, już nie pamiętam kto, przyprowadził go do ówczesnego szefa MON Janka Parysa i powiedział, że to świetnie wykształcony chłopak, zna angielski i się przyda – opowiada mi jego znajomy z tamtych czasów. Najsłynniejszym pomysłem młodego ministra jest obowiązek noszenia przez wojskowych plakietek z nazwiskami. Dzięki temu zyskuje pseudonim "Radek Plakietka”. Wiceministrowaniem nie cieszy się długo. Rząd Olszewskiego upada po kilku miesiącach. W wyborach 1997 r. walczy o miejsce w Sejmie z list ROP. Bez powodzenia. – Ograł go własny asystent – kpi Zbigniew Girzyński, poseł PiS. – Radkowi nie chciało się zanieść do PKW list wyborczych i zlecił to Jerzemu Szczotce. Ten postanowił wyrzucić Radka z jedynki i wpisał go na dwójce, po czym zarejestrował listy – dodaje. W 2005 roku Sikorski zostaje senatorem z ramienia PiS, a następnie ministrem obrony narodowej w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza, co nie podoba się Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Jako minister szczególnie sobie upodobał należący do MON dworek w Helenowie pod Warszawą. Zaprasza tam gości z zagranicy. Bryluje w towarzystwie. Politycy z Polski i z zagranicy w pięknej sali przy palącym się kominku i koniaku prowadzą długie rozmowy. – Bywanie w Helenowie stało się miarą ważności. Kto dostawał zaproszenia, czuł się jak mistrz świata – opowiada współpracownik Sikorskiego z tamtych lat. Sielanka nie trwa jednak długo.
Minister popada w konflikt z prezydentem Lechem Kaczyńskim i ze starym znajomym z ROP Antonim Macierewiczem. Kończy się dymisją i przejściem do Platformy Obywatelskiej. Po wygranych przez PO wyborach w 2007 r. wysłannicy Tuska proponują Sikorskiemu stanowisko ministra obrony narodowej. Ten jednak twardo odmawia i negocjuje fotel szefa dyplomacji. To spełnienie jego marzeń. W końcu już w rządzie PiS chciał kierować MSZ. Za pierwszym podejściem się nie udało, za drugim plan się powiódł. Sikorski na stanowisku wiceministra pozostawia Witolda Waszykowskiego odpowiedzialnego za negocjacje z Amerykanami kwestii tarczy antyrakietowej, ale współpraca obu panów od początku nie układa się najlepiej. Sikorski chce rządzić ministerstwem, wydając rozkazy. Poza tym szef MSZ zaczyna się specjalizować w atakowaniu Lecha Kaczyńskiego, co przeszkadza jego zastępcy. – To Radek wymyślił plan zabrania samolotu prezydentowi w drodze na szczyt do Brukseli. „Arab” [Tomasz Arabski, były szef kancelarii premiera – red.] wziął to na siebie, my oberwaliśmy potwornie od opinii publicznej, a pomysłodawcy włos z głowy nie spadł – mówi z goryczą kolega z rządu. Chodzi o wydarzenia z końca 2008 r., kiedy się okazało, że Lech Kaczyński nie ma czym polecieć na szczyt unijny do Brukseli. Oficjalne uzasadnienie brzmiało, że pilot tupolewa się rozchorował, ale nieoficjalnie wiadomo, że plan uniemożliwienia dotarcia Kaczyńskiemu na posiedzenie Rady Europejskiej został przygotowany w kancelarii premiera.
To zresztą pierwszy zgrzyt na linii Tusk – Sikorski. Od tej pory szef rządu nie do końca ufa swojemu ministrowi. – Bo Radek gra wyłącznie na siebie. Donald tego nie znosi, tak jak nie znosi rozrośniętego Radziowego ego – dodaje współpracownik Tuska. A ambicje szef MSZ ma ogromne. – Musimy skończyć z wizerunkiem prezydenta szlachciury z wąsami – tak Sikorski przekonuje kolegów z PO do poparcia jego kandydatury podczas prawyborów prezydenckich, w których konkuruje z Bronisławem Komorowskim w 2010 r. Szef MSZ snuje opowieści o nowoczesnej prezydenturze, z sobą w roli głównej. Politycy Platformy tłumaczą mu, że Polacy wolą swojskiego Bronka niż Radka z importu.
Więcej nieznanych historii o Radosławie Sikorskim w tekście Agnieszki Burzyńskiej w najnowszym numerze Wprost.
Najnowszy numer "Wprost" będzie dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania