"Bezrobocie w lutym spadło po raz pierwszy od 2008 r. Liczba bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy zmniejszyła się o 3,7 tys. osób. Ofert pracy przybyło najwięcej od 6 lat - aż 96 tys." - informuje Ministerstwo Pracy i Polityki Prasowej w swoim oświadczeniu. W rozmowie z "Wprost" wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha wyjaśnia, skąd taki spadek.
Daniel Kotliński, Wprost: Władysław Kosiniak-Kamysz, minister Pracy i Polityki Społecznej powiedział, że spadek bezrobocia w lutym po raz ostatni miał miejsce w Polsce w 2008 r. Dlaczego akurat teraz notujemy lepsze wyniki?
Andrzej Sadowski, Centrum A. Smitha: Po pierwsze, przede wszystkim, spadek jest w granicach błędu statystycznego. Po drugie zaś ciągle zapomina się o ludziach, którzy z Polski emigrują. Nie ma pracy dla rzeszy ludzi zza granicy, 2 milionów Polaków. Dlatego statystyki należy skorygować o ludzi, którzy mają pracę, ale za granicą.
Minister mówi o "dniu ożywienia rynku pracy".
Przepraszam, ale ogarnia mnie śmiech. Mówienie o "ożywieniu gospodarczym", gdy patrzy się na kolejne dane o emigracji, opublikowane 2 tygodnie temu [mowa o szacunkach prof. Krystyny Iglickiej, demografa, ekonomisty i rektora Uczelni Łazarskiego, która mówiła o 500 tys. osób, które wyjechały w 2013 r., a jak podaje GUS, na stałe z Polski wymeldowało się ok. 36 tys. osób - dop.red.], jest błędem w ocenie sytuacji. Póki mamy tak dużą emigrację zarobkową, mówienie o jakimkolwiek obniżeniu bezrobocia jest rzeczą nieuzasadnioną.
Andrzej Sadowski, Centrum A. Smitha: Po pierwsze, przede wszystkim, spadek jest w granicach błędu statystycznego. Po drugie zaś ciągle zapomina się o ludziach, którzy z Polski emigrują. Nie ma pracy dla rzeszy ludzi zza granicy, 2 milionów Polaków. Dlatego statystyki należy skorygować o ludzi, którzy mają pracę, ale za granicą.
Minister mówi o "dniu ożywienia rynku pracy".
Przepraszam, ale ogarnia mnie śmiech. Mówienie o "ożywieniu gospodarczym", gdy patrzy się na kolejne dane o emigracji, opublikowane 2 tygodnie temu [mowa o szacunkach prof. Krystyny Iglickiej, demografa, ekonomisty i rektora Uczelni Łazarskiego, która mówiła o 500 tys. osób, które wyjechały w 2013 r., a jak podaje GUS, na stałe z Polski wymeldowało się ok. 36 tys. osób - dop.red.], jest błędem w ocenie sytuacji. Póki mamy tak dużą emigrację zarobkową, mówienie o jakimkolwiek obniżeniu bezrobocia jest rzeczą nieuzasadnioną.