Czy pan się nie boi?
Nie pan pierwszy o to pyta. Ci nieliczni, którzy widzieli już mój nowy film „Obywatel”, gratulowali mi odwagi. Zastanawiałem się, o co im chodzi. Jest we mnie poczucie spełnienia – zrobiłem film na bolesne tematy, tak jak czułem, tak jak artysta powinien to robić, a nie na pół gazu. Ja nikogo nie obciążam, bo ja te grzechy sam popełniałem.
Jednocześnie wspomina pan, że jest przygotowany na ataki.
Jestem, bo mam świadomość, że będę musiał się bronić, tłumaczyć, może coś wyjaśniać. Proszę jednak pamiętać, że to ja jestem w tym filmie i to ja nie znam wszystkich prawd wiary. Jak się na mnie rzucą kręgi kościelne czy prawicowi dziennikarze, to ja sobie takie wytłumaczenie przygotowałem: dzięki temu filmowi widz może poznać sześć prawd wiary.
Sprytnie. Chce pan nas przekonać, że zrobił pan film religijny?
Przynajmniej sześciu prawd wiary będzie można się z niego nauczyć. A wie pan, że te prawdy wiary to wytwór polskiego Kościoła? Dowiedziałem się o tym, gdy robiliśmy do niego włoskie napisy. Wtedy zadzwoniła do mnie tłumaczka i powiedziała: „Panie Jerzy, ja tych prawd wiary nie potrafię przetłumaczyć, bo one po włosku nie istnieją”.
Problem Kościoła w pana filmie wcale się nie sprowadza do nieznajomości prawd wiary. Chodzi raczej o sceny, które pokazują rozwiązłość naszego duchowieństwa.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.