Taka jest natura lidera, że nie uznaje nikogo nie tylko nad sobą, ale także obok siebie
To oczywiste, że każdy lider jest narcyzem i egoistą. Ostatnio namnożyło się nam liderów. Liderem może być mały siwy facet z głupim uśmieszkiem i nowoczesna lodówka z odtwarzaczem kompaktowym oraz przyrządem do masowania stóp. Jak twierdzą eksperci od reklam, są liderzy polityczni, ale także liderzy rynku AGD i RTV! Zdaniem socjologów, każda grupa ma swego formalnego lub nieformalnego lidera. Gorzej, gdy grupa ma swego lidera w formalinie.
Megaegoistami są liderzy grup artystycznych. Tu już nie ma zmiłuj! Lider grupy muzycznej, teatralnej czy jakiejkolwiek innej to zwykle przewrażliwiony na swoim punkcie narcyz, przekonany, że mu słońce z tyłka świeci. Taki to myśli wyłącznie o sobie i swoim geniuszu. Znany jest przypadek słynnego polskiego aktora, który po zejściu ze sceny zwykł komentować publiczność, mówiąc do kolegów aktorów zawsze to samo: - Jakie oni mają szczęście, że mogą mnie oglądać na scenie!
Lider na ogół jest kabotynem i jako jedyny nie ma o tym pojęcia. Traktuje siebie zawsze z wielką powagą i wymaga tego także od otoczenia, które co prawda dostrzega owo kabotyństwo, ale milczy, gdyż uznaje pozycję lidera. Uwagi powyższe nie dotyczą jedynie liderów w wyścigach. Tu sprawa jest prosta jak struktura organizacyjna Samoobrony. Lider wysuwa się na przód, bo ma silniejsze nogi albo szybszy samochód.
A co z liderami organizacji charytatywnych? Czy ci dzielni ludzie, którzy walczą o lepszy byt chorych i słabych, też są narcyzami i egoistami? Niebawem zaczyna się kolejna edycja festiwalu Przystanek Woodstock Jurka Owsiaka, więc być może warto się zastanowić nad tym zagadnieniem. Każda wielka akcja, mająca wywołać pożar serc, wymaga osobowości, która przyciągnie ludzi do swych idei. Padam plackiem przed tym, co robi Jurek Owsiak. Od zawsze trzymam za niego kciuki. Ataki Radia Maryja i niektórych przedstawicieli Kościoła na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy uważam za obrzydliwe. Owsiak złamał monopol Kościoła na miłość bliźniego i od lat robi wielkie rzeczy. Ale lata mijają, a orkiestra ma od lat ciągle tę samą twarz. Jest to twarz Jurka Owsiaka. Ta twarz jest rozpoznawalna jak logo Coca-Coli czy muszelka Shella. Nikt nie zna w Polsce żadnej innej twarzy orkiestry. Tu Owsiak jest klasycznym liderem egoistą. Jest dyrygentem i twórcą orkiestry, jest jej ojcem i matką, jest jej jedynym autorytetem. I ma do tego prawo, ale co będzie, gdy Owsiak dostanie zawału serca albo wpadnie pod samochód? Co będzie, gdy udławi się krewetką albo spadnie na niego meteoryt? Będzie wielka dupa, tak jak w Monarze. Kiedy zabrakło lidera Marka Kotańskiego, ruch stracił na znaczeniu i pogrążył się w kryzysie, chaosie i żałosnych walkach frakcyjnych, które nie zjednują mu sympatii.
Taka jest natura lidera, że nie uznaje nikogo nie tylko nad sobą, ale także obok siebie. Mimo że i Kotański, i Owsiak to ludzie o wielkim sercu, ale to jednocześnie klasyczni liderzy ze wszystkimi tego konsekwencjami. Podobnym liderem, choć z innej parafii, był twórca paryskiej "Kultury" Jerzy Giedroyc. Książę z Maisons-Laffitte nie wychował sobie żadnego następcy i zasłużone pismo, które redagował, przestało istnieć wraz z jego odejściem. Giedroyc ewidentnie nie chciał, by ktokolwiek był jego następcą. Wielki Polak, ale i wielki samolub. Z liderem ciężko jest dyskutować, bo każdą uwagę na swój temat odbiera jako atak.
Drogi Jurku! Nie bądź samolubem! Już dziś wylansuj jakąś swoją prawą rękę lub lewą nogę. Niech to będzie ktokolwiek, byle miał twoje błogosławieństwo. To może być twój syn, córka twojej sąsiadki lub teściowa twojego kumpla. Ktokolwiek, byle orkiestra grała do końca świata i jeden dzień dłużej...
Megaegoistami są liderzy grup artystycznych. Tu już nie ma zmiłuj! Lider grupy muzycznej, teatralnej czy jakiejkolwiek innej to zwykle przewrażliwiony na swoim punkcie narcyz, przekonany, że mu słońce z tyłka świeci. Taki to myśli wyłącznie o sobie i swoim geniuszu. Znany jest przypadek słynnego polskiego aktora, który po zejściu ze sceny zwykł komentować publiczność, mówiąc do kolegów aktorów zawsze to samo: - Jakie oni mają szczęście, że mogą mnie oglądać na scenie!
Lider na ogół jest kabotynem i jako jedyny nie ma o tym pojęcia. Traktuje siebie zawsze z wielką powagą i wymaga tego także od otoczenia, które co prawda dostrzega owo kabotyństwo, ale milczy, gdyż uznaje pozycję lidera. Uwagi powyższe nie dotyczą jedynie liderów w wyścigach. Tu sprawa jest prosta jak struktura organizacyjna Samoobrony. Lider wysuwa się na przód, bo ma silniejsze nogi albo szybszy samochód.
A co z liderami organizacji charytatywnych? Czy ci dzielni ludzie, którzy walczą o lepszy byt chorych i słabych, też są narcyzami i egoistami? Niebawem zaczyna się kolejna edycja festiwalu Przystanek Woodstock Jurka Owsiaka, więc być może warto się zastanowić nad tym zagadnieniem. Każda wielka akcja, mająca wywołać pożar serc, wymaga osobowości, która przyciągnie ludzi do swych idei. Padam plackiem przed tym, co robi Jurek Owsiak. Od zawsze trzymam za niego kciuki. Ataki Radia Maryja i niektórych przedstawicieli Kościoła na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy uważam za obrzydliwe. Owsiak złamał monopol Kościoła na miłość bliźniego i od lat robi wielkie rzeczy. Ale lata mijają, a orkiestra ma od lat ciągle tę samą twarz. Jest to twarz Jurka Owsiaka. Ta twarz jest rozpoznawalna jak logo Coca-Coli czy muszelka Shella. Nikt nie zna w Polsce żadnej innej twarzy orkiestry. Tu Owsiak jest klasycznym liderem egoistą. Jest dyrygentem i twórcą orkiestry, jest jej ojcem i matką, jest jej jedynym autorytetem. I ma do tego prawo, ale co będzie, gdy Owsiak dostanie zawału serca albo wpadnie pod samochód? Co będzie, gdy udławi się krewetką albo spadnie na niego meteoryt? Będzie wielka dupa, tak jak w Monarze. Kiedy zabrakło lidera Marka Kotańskiego, ruch stracił na znaczeniu i pogrążył się w kryzysie, chaosie i żałosnych walkach frakcyjnych, które nie zjednują mu sympatii.
Taka jest natura lidera, że nie uznaje nikogo nie tylko nad sobą, ale także obok siebie. Mimo że i Kotański, i Owsiak to ludzie o wielkim sercu, ale to jednocześnie klasyczni liderzy ze wszystkimi tego konsekwencjami. Podobnym liderem, choć z innej parafii, był twórca paryskiej "Kultury" Jerzy Giedroyc. Książę z Maisons-Laffitte nie wychował sobie żadnego następcy i zasłużone pismo, które redagował, przestało istnieć wraz z jego odejściem. Giedroyc ewidentnie nie chciał, by ktokolwiek był jego następcą. Wielki Polak, ale i wielki samolub. Z liderem ciężko jest dyskutować, bo każdą uwagę na swój temat odbiera jako atak.
Drogi Jurku! Nie bądź samolubem! Już dziś wylansuj jakąś swoją prawą rękę lub lewą nogę. Niech to będzie ktokolwiek, byle miał twoje błogosławieństwo. To może być twój syn, córka twojej sąsiadki lub teściowa twojego kumpla. Ktokolwiek, byle orkiestra grała do końca świata i jeden dzień dłużej...
Więcej możesz przeczytać w 31/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.