Komendant Główny Policji powołał ogólnopolską grupę policjantów, mającą zbadać sprawy dotyczące oszustw zgłaszanych przez klientów sieci klubów ze striptizem. Na czele grupy stanął wiceszef Biura Służby Kryminalnej Komendy Głównej Policji.
W skład grupy powołanej w sierpniu tego roku weszli policjanci z Biura Służby Kryminalnej KGP, z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji, a także funkcjonariusze zajmujący się handlem ludźmi oraz po jednym funkcjonariuszu z każdej z komend wojewódzkich.
Ich zadaniem jest m.in. koordynacja działań wymierzonych w proceder oszustw dokonywanych w klubach go-go, o których głośno było w ostatnim czasie. Prowadzone są rozmowy z innymi służbami o rozszerzeniu tej grupy i utworzeniu grupy międzyresortowej.
Klienci klubów skarżyli się na wysokie rachunki, jakie przyszło im płacić za alkohol w klubie; twierdzili, że mogli być odurzani środkami podanymi w alkoholu. Ich zgłoszenia zazwyczaj kończyły się w prokuraturze umorzeniami lub odmową wszczęcia postępowania. Siedziba firmy, prowadzącej kluby w kilkudziesięciu miastach w całej Polsce, znajduje się w Krakowie.
Policjanci będą analizować okoliczności zdarzeń, sprawdzać, czy zachodzą podobne mechanizmy, czy w procederze brały udział te same osoby pracujące w klubie, czy można mówić o przestępczym charakterze tych zdarzeń.
Funkcjonariusze wypracowali również wytyczne, dotyczące postępowania w przypadku takich zgłoszeń. Jedną z nich jest proponowanie pokrzywdzonym poddania się badaniom krwi i moczu w celu sprawdzenia, czy nie podano im substancji psychotropowych. Większość zgłaszających, ok. 90 proc., odmawia poddania się takim badaniom.
W kraju prowadzonych jest ponad 50 śledztw w sprawie klubów. Wszystkie historie są podobne. Mężczyźni twierdzą, że wypili kilka drinków, zapłacili za striptiz, a później obudzili się z rachunkami na kwoty średnio od kilku do kilkuset tysięcy złotych, a rekordzista zapłacił 1 mln złotych.
Postępowania kończą się zwykle umorzeniami z powodu braku znamion przestępstwa lub ze względu na brak dostatecznych dowodów uzasadniających popełnienie przestępstwa.
Tak było również w Krakowie, gdzie prokuratura oparła się na zapisach z monitoringu, na których widać było m.in., że klient klubu nie śpi, rozmawia z tancerkami, przez które jest zabawiany, dobrowolnie wyciąga kartę płatniczą z portfela, sam wstukuje kod i podpisuje wydruki, a ceny są jawne (np. 10 tys. zł za drink, 15 tys. szampan). Także przesłuchiwani taksówkarze i personel hoteli potwierdzali, że ich klienci byli świadomi, sami zamawiali kurs do hotelu, odbierali klucz do pokoju itd.
Krakowska prokuratura podjęła umorzone śledztwa i prowadzi je obecnie w jednym postępowaniu, w którym poszkodowanych jest 15 klientów klubu w okresie od września 2013 do sierpnia 2014 roku. Śledztwo miało zakończyć się 10 października, ale zostanie przedłużone.
KGP
Ich zadaniem jest m.in. koordynacja działań wymierzonych w proceder oszustw dokonywanych w klubach go-go, o których głośno było w ostatnim czasie. Prowadzone są rozmowy z innymi służbami o rozszerzeniu tej grupy i utworzeniu grupy międzyresortowej.
Klienci klubów skarżyli się na wysokie rachunki, jakie przyszło im płacić za alkohol w klubie; twierdzili, że mogli być odurzani środkami podanymi w alkoholu. Ich zgłoszenia zazwyczaj kończyły się w prokuraturze umorzeniami lub odmową wszczęcia postępowania. Siedziba firmy, prowadzącej kluby w kilkudziesięciu miastach w całej Polsce, znajduje się w Krakowie.
Policjanci będą analizować okoliczności zdarzeń, sprawdzać, czy zachodzą podobne mechanizmy, czy w procederze brały udział te same osoby pracujące w klubie, czy można mówić o przestępczym charakterze tych zdarzeń.
Funkcjonariusze wypracowali również wytyczne, dotyczące postępowania w przypadku takich zgłoszeń. Jedną z nich jest proponowanie pokrzywdzonym poddania się badaniom krwi i moczu w celu sprawdzenia, czy nie podano im substancji psychotropowych. Większość zgłaszających, ok. 90 proc., odmawia poddania się takim badaniom.
W kraju prowadzonych jest ponad 50 śledztw w sprawie klubów. Wszystkie historie są podobne. Mężczyźni twierdzą, że wypili kilka drinków, zapłacili za striptiz, a później obudzili się z rachunkami na kwoty średnio od kilku do kilkuset tysięcy złotych, a rekordzista zapłacił 1 mln złotych.
Postępowania kończą się zwykle umorzeniami z powodu braku znamion przestępstwa lub ze względu na brak dostatecznych dowodów uzasadniających popełnienie przestępstwa.
Tak było również w Krakowie, gdzie prokuratura oparła się na zapisach z monitoringu, na których widać było m.in., że klient klubu nie śpi, rozmawia z tancerkami, przez które jest zabawiany, dobrowolnie wyciąga kartę płatniczą z portfela, sam wstukuje kod i podpisuje wydruki, a ceny są jawne (np. 10 tys. zł za drink, 15 tys. szampan). Także przesłuchiwani taksówkarze i personel hoteli potwierdzali, że ich klienci byli świadomi, sami zamawiali kurs do hotelu, odbierali klucz do pokoju itd.
Krakowska prokuratura podjęła umorzone śledztwa i prowadzi je obecnie w jednym postępowaniu, w którym poszkodowanych jest 15 klientów klubu w okresie od września 2013 do sierpnia 2014 roku. Śledztwo miało zakończyć się 10 października, ale zostanie przedłużone.
KGP