*Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych potwierdziło, że 24 października 2014 Leonid Sviridov utracił uprawnienia do posługiwania się tytułem korespondent zagraniczny akredytowany przy MSZ RP.
Wizyta na moskiewskim Arbacie, balet w teatrze Bolszoj i wyjazd na Półwysep Kolski. Pod koniec września rosyjski koncern Acron zorganizował pięciodniowy wypad polskich dziennikarzy do Rosji. Cel? – Pokazanie się z jak najlepszej strony – mówi jeden z uczestników wyjazdu. Acron za wszelką cenę, mimo twardego sprzeciwu władz w Warszawie, chce powiększyć swój stan posiadania w Grupie Azoty, produkującej nawozy sztuczne. Na zaproszenie Acronu w Rosji gościli pod koniec września dziennikarze „Rzeczpospolitej”, „Dziennika Trybuna”, „Przeglądu” i TVP. Wyjazd organizował Leonid Swiridow, akredytowany przy polskim MSZ jako korespondent rosyjskiej agencji RIA Novosti, przed kilku laty opisywany w Czechach jako rosyjski szpieg. Płacił koncern Acron, który chce przejąć strategiczną Grupę Azoty.
– Jeżeli ktoś prosi, to organizuję. Nie odmawiam – mówi Swiridow.
– Ale za pieniądze czy z dobrego serca?– Po prostu pomagam. Niestety, bez pieniędzy.
– I co pan zrobił?
– Dostałem z Acronu program, wysłałem go do dziennikarzy i redaktorów naczelnych. Wysłałem na przykład e-mail do „Trybuny” i zdecydowała się pojechać sama pani redaktor naczelna. Potem zebrałem paszporty i załatwiłem rosyjskie wizy – opisuje. Rosjanin pojechał na Wschód z grupą polskich dziennikarzy. Jeden z uczestników wyprawy:
– Swiridow był kimś w rodzaju przewodnika, tłumacza, opiekuna grupy.
Swiridow: – To nie była dla mnie podróż życia, jak Peru dla pana Tuska, ale ciekawe doświadczenie!
Czeska odmowa
Korespondent RIA Novosti ma ciekawą przeszłość. W 2006 r. czeski dziennik „Mladá fronta dnes” napisał, że MSZ w Pradze odmówił przedłużenia Swiridowowi akredytacji dziennikarskiej. Rosjanin między 1997 a 2003 r. mieszkał w Czechach. W 2003 r. przeniósł się do Warszawy. Pisał o Polsce, ale również o wydarzeniach u naszych południowych sąsiadów. Dziennik „Mladá fronta dnes” w 2006 r., powołując się na czeskie źródła dyplomatyczne, wskazał, że powodem odmowy akredytacji było przekraczanie roli dziennikarza i współpraca Swiridowa z Federalną Służbą Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej.
– Złożyłem w czeskiej Pradze wniosek o przedłużenie akredytacji i nie dostałem jej – mówi nam Swiridow. – Dlaczego? – Nie wiem, nie interesowałem się, dlaczego mi nie dali. Nie muszą uzasadniać dlaczego.
– A jak pan myśli?
– Proszę pytać Czechów. Oni powiedzieli: „Nie, bo nie!”. Swiridow na tekst sprzed siedmiu lat zareagował głośno. Wynajął prawnika Jana Czarnogórskiego, byłego premiera Słowacji i ministra sprawiedliwości. Zapowiedział, że pozwie dziennikarzy i będzie żądał wysokiego odszkodowania.
– Jak się zakończył ten proces? – pytamy Swiridowa.
– Pisali głupoty i pierdoły! Nie będę się na ten temat wypowiadał. Proszę zadzwonić do mecenasa.
Wałdajczycy
Zadzwoniliśmy do Jana Czarnogórskiego. Były słowacki premier zna się ze Swiridowem, i to nie tylko dlatego, że Rosjanin był jego klientem. Czarnogórski, czym chwali się na swojej stronie internetowej, jest uczestnikiem Klubu Wałdajskiego. Klub został założony dziewięć lat temu przez kilka rosyjskich mediów i think tanków bliskich Kremlowi. Co roku zaprasza do Rosji na spotkania z najważniejszymi politykami i biznesmenami grupę wpływowych dziennikarzy, analityków i polityków.
Czarnogórski: – RIA Novosti bierze udział w organizowaniu tych spotkań. Swiridow pojawiał się przy tematach związanych z klubem.
– Pan Swiridow odesłał mnie do pana. Jak zakończyła się sprawa przeciw „Mladá fronta dnes”, w której reprezentował pan Swiridowa? Czy gazeta musiała przeprosić za informację o tym, że Rosjanin ma związki z FSB?
– Nie, nie musiała przepraszać.
– Czy pojawiło się jakieś sprostowanie?
– Nie, też nie.
– A odszkodowanie?
– Też nie było – przyznaje Czarnogórski.
Telekonferencja z Londynem
Gdy polscy dziennikarze pod opieką Leonida Swiridowa i za pieniądze Acronu podróżowali po Rosji, wyjazdem zainteresowała się ABW. Osoba pracująca dla Grupy Azoty:
– Pojawili się panowie z Agencji. Były pytania o to, kto tam pojechał, na jakich zasadach i kto to organizował. Nim jeszcze wycieczka wróciła, do biura Azotów zaczęły nadchodzić od dziennikarzy pytania, w których przewijały się „proacronowskie” tezy. Jakie?
– Taka, że Azoty nie mają koncesji na wydobywanie surowca w Afryce. Taka, że surowiec z Afryki do produkcji nawozów jest dużo gorszy od tego, który ma do zaproponowania Acron. Taka, że Acron już kilka razy składał Azotom oferty kupowania surowca u siebie – opowiada osoba z Azotów. W Moskwie polscy dziennikarze usłyszeli ważną deklarację z ust Władimira Kantora, wiceprezesa Acronu i jednocześnie syna właściciela koncernu. W trakcie telekonferencji (Władimir Kantor był wówczas w Londynie) padła zapowiedź, że Rosjanie będą dążyć do zwiększenia swojego stanu posiadania w Azotach z 15 do 20 proc. akcji. To zmieniłoby układ sił w polskim koncernie.
Rozmówca z Azotów: – Rosjanie mieliby wówczas członka rady nadzorczej i dostęp do najściślej chronionych danych, takich jak umowy z dużymi kontrahentami. Mogliby wtedy dopasowywać własne ceny do tych, które my mamy. W szybkim tempie mieliby szansę na doprowadzenie do obniżenia wartości Azotów.
Swiridow: Ja chętnie z Mossadem
Polskie władze są przeciw zwiększeniu obecności Rosjan w Azotach. Po raz kolejny wyraz temu dał w zeszłym tygodniu premier Donald Tusk.
– Będziemy używali takich narzędzi i dostępnych dla państwa polskiego instrumentów, które pozwolą nam utrzymać kontrolę nad strategicznymi spółkami, to są także w tym przypadku Azoty – podkreślił szef rządu. Leonid Swiridow, przewodnik dziennikarskiej wycieczki po Rosji, bardzo zachwala Acron, jego właściciela Wiaczesława Kantora i zaprzecza, że ma związki ze służbami specjalnymi.
Rosjanin kpi: – Jeżeli Mossad zaproponowałby mi współpracę, to się zgodzę, bo podobno oni dużo płacą. Z Żydami chętnie współpracuję, niestety, nie z Mossadem.
– Ale na przykład z Wiaczesławem Kantorem, który podkreśla swe żydowskie korzenie, pan współpracuje!
– On jest szefem Europejskiego Kongresu Żydowskiego i oni mnie czasem zapraszają na różne imprezy do Parlamentu Europejskiego. Kantor to jest absolutnie wyjątkowa osobowość! Nie poznał go pan? Wielka szkoda!Tekst ukazał się w numerze 42/2013 tygodnika "Wprost".