Po 17 latach od wprowadzenia do sprzedaży hybrydowej Toyoty Prius, oczy motoryzacyjnego świata znowu są zwrócone w stronę Japonii. Już dziś w tamtejszych salonach debiutuje Toyota Mirai – pierwszy seryjnie produkowany samochód z napędem na wodorowe ogniwa paliwowe.
Spaliny czyste jak łza
Dziś do sprzedaży w Japonii wchodzi futurystyczna Toyota Mirai – pierwszy seryjny samochód z napędem wodorowym. Na rynkach całego świata model znajdzie się do 2017 roku. W Europie będzie można go kupić już w przyszłym roku.
Słowo „mirai” to po japońsku przyszłość, a nowa awangardowa limuzyna, która zamiast spalin produkuje jedynie parę wodną sprawia, że przyszłość jest na wyciągnięcie ręki. Jak to możliwe? Mirai zamiast tradycyjnego silnika spalinowego ma wodorowe ogniwa paliwowe, w których reakcje wodoru i tlenu wytwarzają elektryczność i energię cieplną. Efektem ubocznym tych reakcji jest tylko para wodna. Energia elektryczna wytwarzana z wodoru wykorzystywana jest do napędzania silników elektrycznych, które z kolei poruszają bezszelestnie auto.
Toyota Mirai została wyposażona w dwa zbiorniki na sprężony do ok. 700 barów wodór. Zbiornik przedni mieści 122 litry sprężonego wodoru, a tylny – 62 litry. Mimo tak dużej pojemności, zatankowanie samochodu do pełna zajmuje tylko trzy minuty. Producent obiecuje też, że kierowca nie będzie narzekał ani na przyspieszenie, ani na zasięg auta. Zespół ogniw paliwowych legitymuje się bowiem w przeliczeniu mocą około 155 koni mechanicznych, dzięki czemu osiągi nowej limuzyny nie odbiegają od przeciętnych w klasie, a w pełni zatankowane Mirai jest w stanie przejechać do 482 km na jednym tankowaniu.
Eko przyjazne dla kieszeni
Cena Toyoty Mirai w japońskich salonach wyniesie 6,7 miliona jenów, czyli w przeliczeniu 57 400 dolarów, ale faktyczna kwota do zapłacenia dla mieszkańców kraju kwitnącej wiśni będzie o jedną trzecią niższa – rząd Japonii zdecydował się przyznać przyszłym właścicielom limuzyny zasilanej wodorem 2 miliony jenów ulgi podatkowej. Ponadto pionierscy właściciele będą tankować wodór przez 3 lata za darmo.
W drugiej połowie 2015 roku Mirai trafi także do Europy i USA. Na starym kontynencie jego cena powinna zamknąć się w kwocie 66 tysięcy euro plus VAT, natomiast Amerykanie będą mogli kupić Toyotę za 57 500 dolarów (w leasingu za 499 dolarów miesięcznie w przy wpłacie własnej 3649 dolarów). W USA władze federalne przygotowały aż 8000 dolarów ulgi dla kierowców przesiadających się na samochody zasilane wodorem. Dodatkowe 5000 dolarów otrzymają mieszkańcy stanu Kalifornia. Będą oni też mogli korzystać z pasów dla samochodów z kilkoma pasażerami, nawet gdy samochodem podróżuje tylko kierowca.
Toyota planuje sprzedać w 2015 roku 700 egzemplarzy Mirai – głównie w Japonii, Kalifornii, Wielkiej Brytanii, Danii i Niemczech. Aby klientów było więcej, musi rozwinąć się sieć stacji, na których możliwe będzie tankowanie wodoru. Obecnie w Unii Europejskiej wdrażany jest projekt otwierania stacji wodorowych na terenie Danii, Szwecji, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Austrii i Włoszech. W projekcie biorą udział zarówno wielkie koncerny motoryzacyjne: BMW, Daimler, Honda czy Toyota, jak i dostawcy paliwa wodorowego: Air Products, Copenhagen Hydrogen Network, ITM Power czy Linde i OMV. Do 2017 roku na terenie tych krajów powinno funkcjonować już kilkaset stacji wodorowych, więc zakup Toyoty Mirai staje się z perspektywy klienta opłacalny – tym bardziej, że producent obejmie samochód gwarancją na 8 lat lub 160 tysięcy kilometrów.
Powrót do przyszłości
17 lat doświadczeń i ponad 7 milionów sprzedanych na świecie hybryd udowodniło, że inwestycja Toyoty w technologię napędu elektryczno-spalinowego opłaciła się. Dziś nikomu takich modeli jak Prius, Auris Hybrid czy Lexus CT 200h nie trzeba już przedstawiać. Hybrydy są ekonomiczne, dynamiczne, produkują o wiele mniej zanieczyszczeń, ale przekonują też swoją trwałością – model Prius od lat nie schodzi z czołowych miejsc w raportach dotyczących niezawodności. Toyota nie byłaby jednak sobą, gdyby nie postanowiła pójść krok dalej.
Firmy motoryzacyjne z całego świata prześcigają się w konstruowaniu bardziej wydajnych samochodów elektrycznych ładowanych z gniazdka. Przykładem jest chociażby amerykańska Tesla – producent luksusowych limuzyn łączących sportowe osiągi z bezszelestną pracą elektrycznego silnika. Ale prawdziwym wyzwaniem współczesnej motoryzacji jest zbudowanie takiego samochodu, który nie będzie przyczyniał się do postępującego procesu globalnego ocieplenia, zabezpieczy ludzkość na wypadek wyschnięcia źródeł ropy naftowej, a jednocześnie, dzięki łatwemu tankowaniu i dużemu zasięgowi, stanie się odpowiedzią na potrzeby przeciętnego kierowcy. Wszystko na to wskazuje, że Toyocie ta sztuka się udała.
20 lat zmagań
Japoński koncern pracuje nad samochodami napędzanymi ogniwami paliwowymi od przeszło 20 lat. Poprzeczka od początku została postawiona bardzo wysoko, bo choć wodór ze względu na możliwość pozyskiwania z ekologicznych źródeł za pomocą energii odnawialnej jest obiecującym paliwem, to wymaga odpowiedniego sprężenia. Skonstruowanie zbiorników paliwa zdolnych wytrzymać wysokie ciśnienie było więc najtrudniejszym zadaniem. W 2002 roku na terenie USA i Japonii Toyota rozpoczęła sprzedaż, a w zasadzie leasingowanie małoseryjnego SUV-a o nazwie FCHV, ale samochód ten był tylko pewnym etapem na drodze rozwoju technologii ogniw paliwowych i obniżania kosztów produkcji.
A co z innymi producentami? Honda w 2008 roku wprowadziła w śladowych ilościach do produkcji model FCX Clarity, a BMW w modelu Hydrogen 7 wykorzystało 12-cylindrowy 6-litrowy silnik benzynowy z serii 7 do spalania zarówno benzyny, jak i wodoru. Produkcję tej luksusowej limuzyny, ze względu na minimalne zainteresowanie i przeciętne osiągi, również jednak ograniczono do kilkudziesięciu sztuk. Od 2011 roku Hyundai leasinguje w niewielkich ilościach model Tucson Fuel Cell, ale tylko w Kalifornii.
Źródło: http://www.bmw.com/
Samochód podpięty na noc do kontaktu to już przeszłość?
Czy auta na ogniwa paliwowe mogą przejąć potencjał samochodów elektrycznych plug-in? Jest bardzo prawdopodobne, że tak się właśnie stanie. Myślą przewodnią pierwszych konstruktorów samochodu była bowiem wpisana w jazdę niezależność. Wielogodzinne ładowanie auta prądem tylko po to, by móc potem przejechać maksymalnie kilkaset kilometrów przeczy tym podstawowym założeniom. Istnieją co prawda systemy szybkiego ładowania, które jednak bardzo ograniczają żywotność akumulatorów, których wymiana do tanich nie należy. Samochód z napędem wodorowym, dzięki szybkiemu tankowaniu i ekologiczności, stanowi więc realną alternatywę nie tylko dla aut z napędem spalinowym czy hybrydowym, ale też typowo elektrycznym. W ciągu następnych kilkunastu lat przekonamy się, czy Toyota Mirai Fuel Cell powtórzy bądź pobije sukces hybryd. Już dziś jedno wiadomo na pewno - Toyota po raz kolejny dała dowód wizjonerskiego myślenia i rozmachu. Dzisiejszy dzień przejdzie do historii motoryzacji.
Dziś do sprzedaży w Japonii wchodzi futurystyczna Toyota Mirai – pierwszy seryjny samochód z napędem wodorowym. Na rynkach całego świata model znajdzie się do 2017 roku. W Europie będzie można go kupić już w przyszłym roku.
Słowo „mirai” to po japońsku przyszłość, a nowa awangardowa limuzyna, która zamiast spalin produkuje jedynie parę wodną sprawia, że przyszłość jest na wyciągnięcie ręki. Jak to możliwe? Mirai zamiast tradycyjnego silnika spalinowego ma wodorowe ogniwa paliwowe, w których reakcje wodoru i tlenu wytwarzają elektryczność i energię cieplną. Efektem ubocznym tych reakcji jest tylko para wodna. Energia elektryczna wytwarzana z wodoru wykorzystywana jest do napędzania silników elektrycznych, które z kolei poruszają bezszelestnie auto.
Toyota Mirai została wyposażona w dwa zbiorniki na sprężony do ok. 700 barów wodór. Zbiornik przedni mieści 122 litry sprężonego wodoru, a tylny – 62 litry. Mimo tak dużej pojemności, zatankowanie samochodu do pełna zajmuje tylko trzy minuty. Producent obiecuje też, że kierowca nie będzie narzekał ani na przyspieszenie, ani na zasięg auta. Zespół ogniw paliwowych legitymuje się bowiem w przeliczeniu mocą około 155 koni mechanicznych, dzięki czemu osiągi nowej limuzyny nie odbiegają od przeciętnych w klasie, a w pełni zatankowane Mirai jest w stanie przejechać do 482 km na jednym tankowaniu.
Eko przyjazne dla kieszeni
Cena Toyoty Mirai w japońskich salonach wyniesie 6,7 miliona jenów, czyli w przeliczeniu 57 400 dolarów, ale faktyczna kwota do zapłacenia dla mieszkańców kraju kwitnącej wiśni będzie o jedną trzecią niższa – rząd Japonii zdecydował się przyznać przyszłym właścicielom limuzyny zasilanej wodorem 2 miliony jenów ulgi podatkowej. Ponadto pionierscy właściciele będą tankować wodór przez 3 lata za darmo.
W drugiej połowie 2015 roku Mirai trafi także do Europy i USA. Na starym kontynencie jego cena powinna zamknąć się w kwocie 66 tysięcy euro plus VAT, natomiast Amerykanie będą mogli kupić Toyotę za 57 500 dolarów (w leasingu za 499 dolarów miesięcznie w przy wpłacie własnej 3649 dolarów). W USA władze federalne przygotowały aż 8000 dolarów ulgi dla kierowców przesiadających się na samochody zasilane wodorem. Dodatkowe 5000 dolarów otrzymają mieszkańcy stanu Kalifornia. Będą oni też mogli korzystać z pasów dla samochodów z kilkoma pasażerami, nawet gdy samochodem podróżuje tylko kierowca.
Toyota planuje sprzedać w 2015 roku 700 egzemplarzy Mirai – głównie w Japonii, Kalifornii, Wielkiej Brytanii, Danii i Niemczech. Aby klientów było więcej, musi rozwinąć się sieć stacji, na których możliwe będzie tankowanie wodoru. Obecnie w Unii Europejskiej wdrażany jest projekt otwierania stacji wodorowych na terenie Danii, Szwecji, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Austrii i Włoszech. W projekcie biorą udział zarówno wielkie koncerny motoryzacyjne: BMW, Daimler, Honda czy Toyota, jak i dostawcy paliwa wodorowego: Air Products, Copenhagen Hydrogen Network, ITM Power czy Linde i OMV. Do 2017 roku na terenie tych krajów powinno funkcjonować już kilkaset stacji wodorowych, więc zakup Toyoty Mirai staje się z perspektywy klienta opłacalny – tym bardziej, że producent obejmie samochód gwarancją na 8 lat lub 160 tysięcy kilometrów.
Powrót do przyszłości
17 lat doświadczeń i ponad 7 milionów sprzedanych na świecie hybryd udowodniło, że inwestycja Toyoty w technologię napędu elektryczno-spalinowego opłaciła się. Dziś nikomu takich modeli jak Prius, Auris Hybrid czy Lexus CT 200h nie trzeba już przedstawiać. Hybrydy są ekonomiczne, dynamiczne, produkują o wiele mniej zanieczyszczeń, ale przekonują też swoją trwałością – model Prius od lat nie schodzi z czołowych miejsc w raportach dotyczących niezawodności. Toyota nie byłaby jednak sobą, gdyby nie postanowiła pójść krok dalej.
Firmy motoryzacyjne z całego świata prześcigają się w konstruowaniu bardziej wydajnych samochodów elektrycznych ładowanych z gniazdka. Przykładem jest chociażby amerykańska Tesla – producent luksusowych limuzyn łączących sportowe osiągi z bezszelestną pracą elektrycznego silnika. Ale prawdziwym wyzwaniem współczesnej motoryzacji jest zbudowanie takiego samochodu, który nie będzie przyczyniał się do postępującego procesu globalnego ocieplenia, zabezpieczy ludzkość na wypadek wyschnięcia źródeł ropy naftowej, a jednocześnie, dzięki łatwemu tankowaniu i dużemu zasięgowi, stanie się odpowiedzią na potrzeby przeciętnego kierowcy. Wszystko na to wskazuje, że Toyocie ta sztuka się udała.
20 lat zmagań
Japoński koncern pracuje nad samochodami napędzanymi ogniwami paliwowymi od przeszło 20 lat. Poprzeczka od początku została postawiona bardzo wysoko, bo choć wodór ze względu na możliwość pozyskiwania z ekologicznych źródeł za pomocą energii odnawialnej jest obiecującym paliwem, to wymaga odpowiedniego sprężenia. Skonstruowanie zbiorników paliwa zdolnych wytrzymać wysokie ciśnienie było więc najtrudniejszym zadaniem. W 2002 roku na terenie USA i Japonii Toyota rozpoczęła sprzedaż, a w zasadzie leasingowanie małoseryjnego SUV-a o nazwie FCHV, ale samochód ten był tylko pewnym etapem na drodze rozwoju technologii ogniw paliwowych i obniżania kosztów produkcji.
A co z innymi producentami? Honda w 2008 roku wprowadziła w śladowych ilościach do produkcji model FCX Clarity, a BMW w modelu Hydrogen 7 wykorzystało 12-cylindrowy 6-litrowy silnik benzynowy z serii 7 do spalania zarówno benzyny, jak i wodoru. Produkcję tej luksusowej limuzyny, ze względu na minimalne zainteresowanie i przeciętne osiągi, również jednak ograniczono do kilkudziesięciu sztuk. Od 2011 roku Hyundai leasinguje w niewielkich ilościach model Tucson Fuel Cell, ale tylko w Kalifornii.
Źródło: http://www.bmw.com/
Samochód podpięty na noc do kontaktu to już przeszłość?
Czy auta na ogniwa paliwowe mogą przejąć potencjał samochodów elektrycznych plug-in? Jest bardzo prawdopodobne, że tak się właśnie stanie. Myślą przewodnią pierwszych konstruktorów samochodu była bowiem wpisana w jazdę niezależność. Wielogodzinne ładowanie auta prądem tylko po to, by móc potem przejechać maksymalnie kilkaset kilometrów przeczy tym podstawowym założeniom. Istnieją co prawda systemy szybkiego ładowania, które jednak bardzo ograniczają żywotność akumulatorów, których wymiana do tanich nie należy. Samochód z napędem wodorowym, dzięki szybkiemu tankowaniu i ekologiczności, stanowi więc realną alternatywę nie tylko dla aut z napędem spalinowym czy hybrydowym, ale też typowo elektrycznym. W ciągu następnych kilkunastu lat przekonamy się, czy Toyota Mirai Fuel Cell powtórzy bądź pobije sukces hybryd. Już dziś jedno wiadomo na pewno - Toyota po raz kolejny dała dowód wizjonerskiego myślenia i rozmachu. Dzisiejszy dzień przejdzie do historii motoryzacji.