Katarzyna Kalata, jedyna kandydatka na prezesa ZUS, która zaliczyła test pisemny, nie poradziła sobie podczas wtorkowej rozmowy kwalifikacyjnej. Tym samym nie ma już w konkursie żadnego kandydata na prezesa Zakładu. - Cały ten konkurs z medialnym entourage podobnym do wyborów prezydenta kraju był zupełnie niepotrzebny. Premier powinien wskazać prezesa ZUS i koniec - powiedział w rozmowie z WPROST Andrzej Sadowski z Centrum im. Adam Smitha.
W rozmowie z zastępcą redaktora naczelnego WPROST Bartoszem Marczukiem osoba, która wie, jak przebiegała dzisiejsza rozmowa kwalifikacyjna z Katarzyną Kalatą, przyznała, że była to "kompletna katastrofa".
Kalata nie potrafiła m.in. opisać struktury Zakładu, budżetu Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. - Niewiedza, właściwie wszystkie zagadnienia były dla niej jak terra incognita - relacjonowała osoba zbliżona do komisji konkursowej.
Andrzej Sadowski z Centrum Adama Smitha w komentarzu dla WPROST przyznał, że cała procedura nie miała większego sensu. - Przede wszystkim od lat podkreślamy, że cały czas próbuje się zmienić zasady konkursów w sektorze rządowym, a ZUS do niego należy, i organizować różnego rodzaju konkursy, zmieniać procedury, wprowadzać kodeksy dobrych praktyk, a na koniec tych wszystkich procedur decyzja i tak jest podejmowana politycznie - zauważył Sadowski.
- Tak było w przypadku konkursu na prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Do finału dotarły trzy osoby, a premier i tak powołał osobę, która wcześniej odpadła. Nie ma więc powodu, by tracić pieniądze podatników i czas na organizowanie konkursów na stanowiska, które mają charakter wybitnie polityczny. Cały ten konkurs z medialnym entourage podobnym do wyborów prezydenta kraju był zupełnie niepotrzebny. Premier powinien wskazać prezesa ZUS i koniec. A jeżeli chce się przeprowadzić obiektywny konkurs, w komisji nie powinni zasiadać szef resortu i członkowie zarządu. Powinna to być niezależna komisja. Co do zasady stanowisko jednak jednak polityczne. Minister albo premier powinien powoływać bez tracenia pieniędzy - argumentował.
Czy w obecnej sytuacji do wyborów p.o. prezesa ZUS pozostanie Elżbieta Łopacińska? - To nie ma znaczenia. Problem nie tkwi w prezesie, który wcale nie ma niebywałych kompetencji. System jest skomplikowany i nieefektywny - wyjaśnił Sadowski. - Trudno podołać kierowaniu instytucją, która jest poddawana czynnemu naciskowi politycznemu, a dodatkowo ma ciągłe niedoszacowany budżet. Wyliczenia aktuarialne pokazują, ile ZUS co roku powinien mieć na wywiązanie się ze zobowiązań. Tych pieniędzy ZUS dostaje mniej i nagle się mówi o dziurze, której zupełnie nie byłoby, gdyby ZUS uczciwie otrzymywał pieniądze, których potrzebuje na wypłaty emerytur - podsumował.
WPROST
Kalata nie potrafiła m.in. opisać struktury Zakładu, budżetu Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. - Niewiedza, właściwie wszystkie zagadnienia były dla niej jak terra incognita - relacjonowała osoba zbliżona do komisji konkursowej.
Andrzej Sadowski z Centrum Adama Smitha w komentarzu dla WPROST przyznał, że cała procedura nie miała większego sensu. - Przede wszystkim od lat podkreślamy, że cały czas próbuje się zmienić zasady konkursów w sektorze rządowym, a ZUS do niego należy, i organizować różnego rodzaju konkursy, zmieniać procedury, wprowadzać kodeksy dobrych praktyk, a na koniec tych wszystkich procedur decyzja i tak jest podejmowana politycznie - zauważył Sadowski.
- Tak było w przypadku konkursu na prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Do finału dotarły trzy osoby, a premier i tak powołał osobę, która wcześniej odpadła. Nie ma więc powodu, by tracić pieniądze podatników i czas na organizowanie konkursów na stanowiska, które mają charakter wybitnie polityczny. Cały ten konkurs z medialnym entourage podobnym do wyborów prezydenta kraju był zupełnie niepotrzebny. Premier powinien wskazać prezesa ZUS i koniec. A jeżeli chce się przeprowadzić obiektywny konkurs, w komisji nie powinni zasiadać szef resortu i członkowie zarządu. Powinna to być niezależna komisja. Co do zasady stanowisko jednak jednak polityczne. Minister albo premier powinien powoływać bez tracenia pieniędzy - argumentował.
Czy w obecnej sytuacji do wyborów p.o. prezesa ZUS pozostanie Elżbieta Łopacińska? - To nie ma znaczenia. Problem nie tkwi w prezesie, który wcale nie ma niebywałych kompetencji. System jest skomplikowany i nieefektywny - wyjaśnił Sadowski. - Trudno podołać kierowaniu instytucją, która jest poddawana czynnemu naciskowi politycznemu, a dodatkowo ma ciągłe niedoszacowany budżet. Wyliczenia aktuarialne pokazują, ile ZUS co roku powinien mieć na wywiązanie się ze zobowiązań. Tych pieniędzy ZUS dostaje mniej i nagle się mówi o dziurze, której zupełnie nie byłoby, gdyby ZUS uczciwie otrzymywał pieniądze, których potrzebuje na wypłaty emerytur - podsumował.
WPROST