Zarówno Komorowski jak i Duda więcej uwagi poświęcali wzajemnym uszczypliwościom, niż kreowaniu odpowiedzi na pytania i przedstawieniu własnej wizji w zakresie problematyki, w której się poruszali - powiedział o pierwszej debacie wyborczej w rozmowie z WPROST politolog prof. Kazimierz Kik.
Anna Mokrzanowska, WPROST: Według sondażu przeprowadzonego przez Millward Brown dla TVN 24 41 proc. respondentów uważa, że zwycięzcą niedzielnej debaty jest Bronisław Komorowski. Czy Pan podziela tę opinię?
Prof. Kazimierz Kik: Uważnie obserwowałem debatę i w mojej opinii był remis, ale ze wskazaniem na Bronisława Komorowskiego. Uważam, że urzędujący prezydent wypadł lepiej niż się spodziewano, natomiast Andrzej Duda gorzej niż tego oczekiwano. Po doktorze prawa należało się spodziewać znacznie więcej. Pierwsza debata nie rozstrzygnęła niczego, poprawiła tylko nieco image Komorowskiego.
Czy to jak kandydaci zaprezentowali się w debacie może mieć wpływ na wynik wyborów? Z sondażu przeprowadzonego przez tą samą pracownię po debacie wynika, że 47 proc. wyborców chce oddać swój głos na Bronisława Komorowskiego, Andrzeja Dudę popiera 44 proc. badanych.
Sondaże przygotowane bezpośrednio po debacie pokazują powrót do tych wyników, które pojawiały się jeszcze przed pierwszą turą wyborów. Jednak mamy już nauczkę sondażową i ja bym im specjalnie nie ufał. Wydaje mi się, że Komorowski trochę odzyskał, ale ten wynik jest w granicach błędów statystycznych i nic nie jest jeszcze rozstrzygnięte. Być może wszystko będzie w rękach kolejnej debaty kandydatów. Jeżeli przynajmniej powtórzy się stosunkowo dobra postawa Komorowskiego i przeciętna postawa Dudy, to te sondaże mogą się potwierdzić przy urnach.
W jaki sposób w drugiej debacie powinni się zachowywać kandydaci, żeby zyskać jak największą przychylność wyborców?
W pierwszej debacie było widać, że to sztaby wyborcze były jej organizatorami. To sztaby były twórcami postaw obu kandydatów. Myślę, że to był błąd, ponieważ nastawiły one swoich kandydatów za bardzo konfrontacyjnie. Tego typu konfrontacyjność przede wszystkim nie przystoi prezydentowi. Głowa państwa powinna być ponad drobne małostkowości, takie jak wyliczanki błędów. Zarówno Komorowski jak i Duda więcej uwagi poświęcali wzajemnym uszczypliwościom, niż kreowaniu odpowiedzi na pytania i przedstawieniu własnej wizji w zakresie problematyki, w której się poruszali. Krótko mówiąc, więcej powinno być kandydata, a mniej rywala.
Po pierwszej debacie wielu komentatorów podkreślało agresywny styl wypowiedzi Bronisława Komorowskiego. Czy w kolejnej konfrontacji kandydatów Andrzej Duda powinien być bardziej agresywny?
Agresywność w debacie jest absolutnie nie wskazana. Jest to wyraz bezradności intelektualnej. Jeśli ktoś nie ma pozytywnej i konstruktywnej oferty, to wtedy ucieka się do agresji, małostkowości i wytykania błędów. Agresja i małostkowość są raczej wyrazem bezradności, niż siły. Siła dobrego kandydata polega na spokojnym prezentowaniu własnej wizji w zakresie danej problematyki i nie uleganiu zaczepkom. Ten, kto pierwszy ulegnie zaczepkom i będzie odpowiadał na nie zaczepkami, to nie jest dobry kandydat na prezydenta, to jest dobry politykier.
Na co powinni szczególnie zwrócić uwagę w oświadczeniach końcowych?
Majstersztykiem było oświadczenie wygłoszone przez Komorowskiego. On powinien je po prostu powtórzyć, lepszego już nie może być. Jeśli chodzi o Andrzeja Dudę, to niepotrzebnie wszedł na pole licytacji, czyli prezentowania czego i komu nie obieca. Takie obiecywanie wszystkiego wszystkim moim zdaniem mija się z celem. Głównie dlatego, że jeśli ewentualnie Duda by wygrał, to przyjdzie czas konfrontacji tego, co obiecał, z tym, co faktycznie zrobi. Taka droga do sukcesu za wszelką cenę, nawet tego żeby się skompromitować i przegrać kolejne wybory, w moim przekonaniu jest błędem.
WPROST.PL
Prof. Kazimierz Kik: Uważnie obserwowałem debatę i w mojej opinii był remis, ale ze wskazaniem na Bronisława Komorowskiego. Uważam, że urzędujący prezydent wypadł lepiej niż się spodziewano, natomiast Andrzej Duda gorzej niż tego oczekiwano. Po doktorze prawa należało się spodziewać znacznie więcej. Pierwsza debata nie rozstrzygnęła niczego, poprawiła tylko nieco image Komorowskiego.
Czy to jak kandydaci zaprezentowali się w debacie może mieć wpływ na wynik wyborów? Z sondażu przeprowadzonego przez tą samą pracownię po debacie wynika, że 47 proc. wyborców chce oddać swój głos na Bronisława Komorowskiego, Andrzeja Dudę popiera 44 proc. badanych.
Sondaże przygotowane bezpośrednio po debacie pokazują powrót do tych wyników, które pojawiały się jeszcze przed pierwszą turą wyborów. Jednak mamy już nauczkę sondażową i ja bym im specjalnie nie ufał. Wydaje mi się, że Komorowski trochę odzyskał, ale ten wynik jest w granicach błędów statystycznych i nic nie jest jeszcze rozstrzygnięte. Być może wszystko będzie w rękach kolejnej debaty kandydatów. Jeżeli przynajmniej powtórzy się stosunkowo dobra postawa Komorowskiego i przeciętna postawa Dudy, to te sondaże mogą się potwierdzić przy urnach.
W jaki sposób w drugiej debacie powinni się zachowywać kandydaci, żeby zyskać jak największą przychylność wyborców?
W pierwszej debacie było widać, że to sztaby wyborcze były jej organizatorami. To sztaby były twórcami postaw obu kandydatów. Myślę, że to był błąd, ponieważ nastawiły one swoich kandydatów za bardzo konfrontacyjnie. Tego typu konfrontacyjność przede wszystkim nie przystoi prezydentowi. Głowa państwa powinna być ponad drobne małostkowości, takie jak wyliczanki błędów. Zarówno Komorowski jak i Duda więcej uwagi poświęcali wzajemnym uszczypliwościom, niż kreowaniu odpowiedzi na pytania i przedstawieniu własnej wizji w zakresie problematyki, w której się poruszali. Krótko mówiąc, więcej powinno być kandydata, a mniej rywala.
Po pierwszej debacie wielu komentatorów podkreślało agresywny styl wypowiedzi Bronisława Komorowskiego. Czy w kolejnej konfrontacji kandydatów Andrzej Duda powinien być bardziej agresywny?
Agresywność w debacie jest absolutnie nie wskazana. Jest to wyraz bezradności intelektualnej. Jeśli ktoś nie ma pozytywnej i konstruktywnej oferty, to wtedy ucieka się do agresji, małostkowości i wytykania błędów. Agresja i małostkowość są raczej wyrazem bezradności, niż siły. Siła dobrego kandydata polega na spokojnym prezentowaniu własnej wizji w zakresie danej problematyki i nie uleganiu zaczepkom. Ten, kto pierwszy ulegnie zaczepkom i będzie odpowiadał na nie zaczepkami, to nie jest dobry kandydat na prezydenta, to jest dobry politykier.
Na co powinni szczególnie zwrócić uwagę w oświadczeniach końcowych?
Majstersztykiem było oświadczenie wygłoszone przez Komorowskiego. On powinien je po prostu powtórzyć, lepszego już nie może być. Jeśli chodzi o Andrzeja Dudę, to niepotrzebnie wszedł na pole licytacji, czyli prezentowania czego i komu nie obieca. Takie obiecywanie wszystkiego wszystkim moim zdaniem mija się z celem. Głównie dlatego, że jeśli ewentualnie Duda by wygrał, to przyjdzie czas konfrontacji tego, co obiecał, z tym, co faktycznie zrobi. Taka droga do sukcesu za wszelką cenę, nawet tego żeby się skompromitować i przegrać kolejne wybory, w moim przekonaniu jest błędem.
WPROST.PL