- W polskich teatrach za publiczne pieniądze nie będzie pornografii - zapowiedział minister kultury Piotr Gliński. Skomentował w ten sposób planowaną na sobotę 21 listopada premierę sztuki "Śmierć i dziewczyna", która ma się odbyć w Teatrze Polskim we Wrocławiu. W liście skierowanym do marszałka woj. dolnośląskiego Ministerstwo Kultury domaga się wstrzymania przygotowań do spektaklu.
Według zapowiedzi, w jednej ze scen sztuki opartej na twórczości noblistki Elfriede Jelinek mają pojawić się aktorzy występujący w filmach pornograficznych, którzy będą na żywo uprawiać seks. Premiera spektaklu wzbudziła wiele kontrowersji. Przeciwko przedstawieniu protestowała m.in. Krucjata Różańcowa za Ojczyznę oraz niektórzy radni województwa dolnośląskiego. Internetową petycję w sprawie odwołania spektaklu w ciągu 4 dni podpisało ponad 30 tys. osób. Oburzenia nie kryło również Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. - Jestem bardzo otwarty na eksperymenty artystyczne, na teatry offowe, na najróżniejsze poszukiwania artystyczne, ale tego rodzaju rzeczy być w sferze publicznej nie może - powiedział szef resortu Piotr Gliński. - Nie ma naszej zgody na przeznaczanie publicznych pieniędzy na pornografię - dodał.
W liście skierowanym do marszałka Cezarego Przybylskiego przedstawiciele resortu oczekują, "natychmiastowego wstrzymania przygotowań premiery w zapowiadanej postaci, łamiącej powszechnie przyjęte zasady współżycia społecznego". Podkreślono, że ministerstwo nie
ma zamiaru ingerować w wolność wypowiedzi artystycznej, natomiast działalność placówki,
która jest finansowana ze środków publicznych nie powinna "przekraczać norm obowiązujących w społeczeństwie".
W odpowiedzi urząd marszałkowski stwierdził, że nie dysponuje środkami, które pozwoliłyby na zablokowanie premiery. "Jeżeli ministerstwo widzi takie możliwości, które jednocześnie byłyby zgodne z ideą nie ingerowania w wolność wypowiedzi artystycznej oraz nie wprowadzania jakichkolwiek form cenzury, to prosimy o ich wskazanie". Ponadto, zdaniem samorządowców ocena całego przedsięwzięcia będzie możliwa dopiero po premierze spektaklu.
Zamieszaniem wokół przedstawienia zdziwiony jest również szef Teatru Polskiego, Krzysztof Mieszkowski. - Nie rozumiem, dlaczego ktoś chce protestować przeciwko czemuś czego nie widział. W tym przypadku mamy do czynienia ze spektaklem, który jest ochroną wartości, godności i intymności kobiety. Nie ma tam pornografii, pornograficzna to jest rzeczywistość. Poza tym żyjemy w demokratycznym kraju - stwierdził dyrektor, który jest również posłem z ramienia partii Nowoczesna.
TVN 24
W liście skierowanym do marszałka Cezarego Przybylskiego przedstawiciele resortu oczekują, "natychmiastowego wstrzymania przygotowań premiery w zapowiadanej postaci, łamiącej powszechnie przyjęte zasady współżycia społecznego". Podkreślono, że ministerstwo nie
ma zamiaru ingerować w wolność wypowiedzi artystycznej, natomiast działalność placówki,
która jest finansowana ze środków publicznych nie powinna "przekraczać norm obowiązujących w społeczeństwie".
W odpowiedzi urząd marszałkowski stwierdził, że nie dysponuje środkami, które pozwoliłyby na zablokowanie premiery. "Jeżeli ministerstwo widzi takie możliwości, które jednocześnie byłyby zgodne z ideą nie ingerowania w wolność wypowiedzi artystycznej oraz nie wprowadzania jakichkolwiek form cenzury, to prosimy o ich wskazanie". Ponadto, zdaniem samorządowców ocena całego przedsięwzięcia będzie możliwa dopiero po premierze spektaklu.
Zamieszaniem wokół przedstawienia zdziwiony jest również szef Teatru Polskiego, Krzysztof Mieszkowski. - Nie rozumiem, dlaczego ktoś chce protestować przeciwko czemuś czego nie widział. W tym przypadku mamy do czynienia ze spektaklem, który jest ochroną wartości, godności i intymności kobiety. Nie ma tam pornografii, pornograficzna to jest rzeczywistość. Poza tym żyjemy w demokratycznym kraju - stwierdził dyrektor, który jest również posłem z ramienia partii Nowoczesna.
TVN 24