Przedsięwzięcie ma kosztować kilka milionów złotych. Zostaną one przeznaczone głównie na kampanię edukacyjną, materiały dla szkół, studentów czy spoty reklamowe. Celem nowego programu jest bowiem przede wszystkim edukacja, której, zdaniem odpowiedzialnego za program wiceministra zdrowia Jarosława Pinkasa, "obecnie bardzo brakuje".
– To powinna być wiedza, co zrobić, żeby nie mieć problemu z płodnością, w dużej mierze powinno to dotyczyć mężczyzn, którzy maja z tym problem. Chodzi o fatalny styl życia, ubierania się, choćby w obcisłą bieliznę, nieprzestrzeganie pewnych racjonalnych zasad dbania o siebie – wyjaśnił wiceminister.
Drugi etap, który ma ruszyć w czerwcu, pochłonie kilkadziesiąt milionów złotych. Pochodzą one z zaplanowanego przez poprzedni rząd budżetu na refundację in vitro. W ramach tej części programu mają zacząć działalność kliniki referencyjne, które, według słów Pinkasa "będą stosowały uznane na świecie metody diagnostyczne i terapeutyczne". Ministerstwo nie wyklucza całkowicie możliwości stosowania zabiegu in vitro. Wiadomo jednak, że nie będzie on finansowany ze środków państwowych.
Refundacja in vitro
Program Leczenia Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego, powszechnie zwany rządowym programem in vitro, ruszył 1 lipca 2013 r. i był przewidziany do 30 czerwca 2016 r. W ostatnich dniach urzędowania poprzedniego rządu przedłużono jego działanie do 31 grudnia 2019 r. Na projekt przeznaczono ok. 304 mln zł. 1 grudnia Konstanty Radziwiłł, minister zdrowia w rządzie PiS poinformował, że program refundacji in vitro zostanie jednak zakończony w połowie 2016 roku.
TOK FM, Wprost.pl