Ryszard Petru podkreślił, że ujawnienie zawartości "szafy Kiszczaka" przyćmiło działania szefowej rządu oraz rocznicę 100 dni działania Rady Ministrów. Polityk ocenił, że sposób udostępnienia zawartości teczek odbyło się w sposób skandaliczny. – Nie ma w ogóle domniemania niewinności, w sposób skandaliczny publikowane jest kilkaset stron dokumentów. Nie wiemy, które elementy były fałszowane, czyli w majestacie prawa dokonujemy linczu na Lechu Wałęsie, a on nie ma możliwości obrony – wskazał i dodał, że "mamy dziś sygnał do tego, co będzie robił PiS - będzie ludzi oskarżał". –Tu nie chodzi o Lecha Wałęsę, ale o styl uprawiania polityki i instytucje państwa. Szef IPN robi to, aby przypodobać się nowej władzy i dostać od niej szanse na przyszłość – stwierdził Petru.
Lider Nowoczesnej ocenił również, że ujawnienie dokumentów "to jest trochę zemsta Jarosława Kaczyńskiego". – On jest zadowolony z tego, że Wałęsa ma teraz trudne chwile. Wałęsa mógłby mniej pisać w internecie, mniej się wypowiadać, bo tak naprawdę już nie wiem, o co mu chodzi w tych jego komentarzach – stwierdził i przypomniał, że Jarosław Kaczyński mógł w przeszłości wiedzieć o ewentualnym epizodzie współpracy Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa, ale "tak długo, jak z Lechem Wałęsą blisko był, to mu ta świadomość nie przeszkadzała, jak go Wałęsa zwolnił, to zaczęła mu przeszkadzać".
Udostępnienie dokumentów
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, w poniedziałek Instytut Pamięci Narodowej udostępnił znalezione w domu gen. Czesława Kiszczaka dokumenty. Prezes IPN poinformował, że chodzi o dokumenty z pierwszego pakietu zawierającego teczki: osobową i pracy agenta SB „Bolka”, zabezpieczone w domu Czesława Kiszczaka.
Szafa Kiszczaka
Przypomnijmy, 16 lutego do domu wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku wkroczył prokurator w towarzystwie pracowników Instytutu Pamięci Narodowej. Zabezpieczono dokumenty dot. tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Bolek”, które to dokumenty Maria Kiszczak chciała sprzedać Instytutowi. Według relacji rzecznik prasowej IPN, wdowa po Czesławie Kiszczaku 16 lutego spotkała się m.in. z prezesem Instytutu i żądała 90 tys. złotych w zamian za przyniesione akta. Jako dowód na wagę posiadanych dokumentów przedstawiła "odręcznie kartkę papieru zatytułowaną „Informacja opracowania ze słów T.W. »Bolek« z odbytego spotkania w dniu 16.XI.1974 roku”.
TVN24.pl, Wprost.pl