"W chwili obecnej trudno wskazać jakąkolwiek oficjalną wersję, jednak jest rzeczą oczywistą, że jednym z celów terrorystów jest zdestabilizowanie sytuacji w regionie w związku z (niedzielnymi) wyborami (parlamentarnymi)" - powiedział cytowany przez Interfax przedstawiciel Prokuratury Generalnej. Minister sprawiedliwości Jurij Czajka jest zdania, że za zamachem stali prawdopodobnie czeczeńscy terroryści.
Eksplozja nastąpiła w godzinach szczytu, o godz. 7.42 czasu moskiewskiego (5.42 czasu warszawskiego), gdy zatłoczony pociąg relacji Kisłowodsk - Mineralnyje Wody zbliżał się do stacji Jessentuki. Siła eksplozji, którą specjaliści szacują na odpowiednik 10 kg trotylu, wyrzuciła część osób na zewnątrz, inni zostali uwięzieni w rozerwanym przez wybuch wagonie. Większość ofiar to młodzież z Kisłowodska w wieku 15-19 lat, dojeżdżająca do szkół do Piatigorska i pracownicy lokalnych fabryk.
Jest to już drugi w ciągu ostatnich miesięcy przypadek, kiedy na trasie Kisłowodsk - Mineralnyje Wody dochodzi do podobnej tragedii. 3 września w wyniku eksplozji zginęło pięć osób, a 29 odniosło rany.
Szef Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) Nikołaj Patruszew wstępnie poinformował prezydenta, że sprawcami zamachu były cztery osoby - trzy kobiety i mężczyzna. Według niego, w wagonie, w którym doszło do wybuchu, znajdowały się dwie kobiety, które na chwilę przed eksplozją wyskoczyły z pociągu, a trzecia, kontrolująca ich działania, jest ciężko ranna i raczej nie przeżyje.
"Znaleziono także fragmenty ciała mężczyzny, do jego nóg przyczepione były granaty. To był zamachowiec-samobójca" - dodał Patruszew.
Prezydent Putin powiedział w telewizji, że zamach był próbą zdestabilizowania kraju przed niedzielnymi wyborami do Dumy, niższej izby parlamentu, Niektórzy analitycy uważają jednak, że piątkowy zamach może przysporzyć głosów prokremlowskiej partii Jedna Rosja, która - jak się oczekuje - zdobędzie jeszcze większą przewagę w parlamencie niż dotychczas.
sg, pap