Ożywa legenda Herkusa Montego, pierwszego pogromcy Krzyżaków Herkus Monte uczynił więcej dla swojego ludu niż Robin Hood czy Wilhelm Tell dla swego - mówi Józef Burniewicz, olsztyński dziennikarz i historyk, twórca idei usypania pod Olsztynem wielkiego kopca, który będzie sławić Herkusa Montego, XIII-wiecznego pruskiego wojownika, bohatera walk z Krzyżakami. - Przez kilka lat rozbijał duże armie i wodził za nos najlepszych rycerzy średniowiecznej Europy. Trzeba oddać sprawiedliwość Prusom, narodowi, który żył na tych ziemiach i który w haniebny sposób unicestwiono - mówi Burniewicz. Pomysł usypania kopca ożywił legendę Herkusa Montego. Wojownik stał się patronem jednej z warmińskich szkół podstawowych, miłośnicy tradycji rycerskich urządzają biesiady jego imienia, powstał nawet zespół rockowy Herkus Monte. Kościół patrzy na Herkusa niechętnym okiem. Hierarchowie olsztyńscy prosili Burniewicza przed trzema laty, by budowa kopca nie rozpoczęła się podczas obchodów millenium i męczeńskiej śmierci św. Wojciecha. Kto bowiem zabił naszego męczennika? Właśnie Prusowie. W świadomości przeciętnego Polaka Prusowie to ci, którzy nie chcieli przyjąć chrześcijaństwa, nie chcieli żyć według praw świata feudalnego i w dodatku napadali na nasze ziemie. To po to, by przeciwstawić się ich ekspansji, Konrad Mazowiecki sprowadził Krzyżaków.
Rycerz Henryk, wódz plemienia Natangów
Herkus Monte przyszedł na świat w okolicach dzisiejszego Górowa Iławeckiego w 1225 r., a więc na rok przed sprowadzeniem rycerzy Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie na ziemię chełmińską. Herkus pochodził z zamożnego rodu Montemidów z plemienia Natangów.
Młodych Prusów porywano z ich wiosek i grodów, by służyli rycerzom zakonnym; czasami ojcowie sami wydawali swych synów najeźdźcom. Herkus trafił do braci zakonnych w Magdeburgu, oddany pod ich "opiekę" przez rodziców. Został ochrzczony i nadano mu imię Henryk. Już wkrótce władał mieczem jak mało kto, co szybko zwróciło uwagę Krzyżaków. Z łatwością nauczył się też niemieckiego i łaciny.
Jako dwudziestoparolatek, już rycerz zakonny, wrócił w rodzinne strony. Mniej więcej wtedy, w 1249 r., po wieloletnich zmaganiach z najeźdźcą przedstawiciele pruskich plemion w obecności legata papieskiego podpisali z Krzyżakami w Christburgu (dzisiejszym Dzierzgoniu) dekret pokojowy. Prusowie zobowiązywali się m.in. do porzucenia pogańskich praktyk, wyrzeczenia się wielożeństwa i odbudowania zniszczonych kościołów. Zakon zaś miał ochraniać pruskich poddanych. To przyrzeczenie Krzyżacy jednak notorycznie łamali. Zdaniem Jerzego Necia, historyka i autora monografii o życiu Herkusa Montego, zakon sprowokował bunt, by dokonać fizycznej eliminacji Prusów, gdyż układ dzierzgoński mógł się stać "zaczątkiem budowy chrześcijańskiego państwa w Prusach, ale bez udziału rycerzy-mnichów".
W 1260 r. wybuchło antykrzyżackie powstanie. Jego bezpośrednią przyczyną było podstępne wymordowanie członków pruskiej starszyzny, która przybyła negocjować z rycerzami zakonu. 13 lipca tego samego roku Żmudzini, pobratymcy Prusów, zadali rycerzom zakonnym druzgocącą klęskę nad jeziorem Durbe w Liwonii (Inflanty). Wtedy właśnie Henryk Herkus Monte przeszedł na stronę swoich rodaków. Na początku walki z zakonem nie zamierzał się jednak wyrzekać chrześcijaństwa. Wysłał petycję do papieża Urbana IV. Opisał bestialstwo Krzyżaków i prosił o poparcie dla swojego ludu, uroczyście oddając go pod opiekę papieską. Petycja pozostała bez odpowiedzi. Rozgoryczony Henryk Herkus zwrócił się znów do swych dawnych bogów. Stał się na powrót Herkusem - walecznym wodzem plemienia Natangów.
Powiesić legendę
W pierwszej fazie powstania (nazywanego drugim powstaniem pruskim) Prusowie niemal osiągnęli zwycięstwo. 20 września 1260 r. wszystkie plemiona pruskie uderzyły jednocześnie, co całkowicie zaskoczyło Krzyżaków. Zanim zakonowi udzielono pomocy z Zachodu, prawie cały kraj został wyzwolony. Oparły się jedynie załogi zamków utrzymujących kontakt ze światem drogą morską - Królewca, Bałgi, Elbląga oraz jedyna twierdza w głębi pruskiego terytorium - Bartenstein (zamek bartoszycki padł w końcu po trzech latach). Natangia była wolna!
Pobici Krzyżacy zaczęli się uciekać do podstępów. Przekupywali niektórych Prusów nadaniami ziemi w zamian za wpuszczenie za bramy warowni. Henryk Monte nie pozostawał im dłużny. W stroju rycerza zakonu przybywał do twierdz i siedzib krzyżackich i wyprowadzał braci na pewną śmierć albo do niewoli. Przez siedem lat armia Herkusa nie dopuszczała wrogów na swój teren, ale potem sytuacja zaczęła się zmieniać. Zakon zakończył wojnę z księciem pomorskim Świętopełkiem, Krzyżaków zaczęli wspierać Polacy zaniepokojeni wdzieraniem się Prusów na ziemię chełmińską. Prusowie nadal jednak trzymali się mocno. Na Natangów uderzyły świetnie wyszkolone posiłki czeskie, ale nawet one nie poradziły sobie z wojownikami Herkusa. Krzyżacy wiedzieli jedno: po śmierci wodza Prusowie wpadną w popłoch. Dowiedziawszy się przez szpiegów, gdzie zatrzymał się Herkus, porwali go, a potem publicznie powiesili (ten rodzaj śmierci był uznawany przez Prusów za szczególnie hańbiący). Po uduszeniu kat przebił jeszcze dla pewności serce Herkusa sztyletem.
Rachuby okazały się słuszne: opór Natangów zaczął słabnąć. Powstanie w Prusach trwało jeszcze ponad 10 lat, ostatnie siedliska oporu unicestwiono w 1283 r.
Pomnik wystawiony przez Mickiewicza
Pozbawieni wielu praw, którymi cieszyła się większość napływowej ludności, Prusowie zostali zepchnięci na własnej ziemi na najniższy szczebel hierarchii społecznej (za zabicie Prusa trzeba było na przykład zapłacić jedynie stosunkowo niewielką grzywnę) i zmuszeni do dźwigania wielkich ciężarów ekonomicznych na rzecz nowych panów.
Pod koniec trzeciej dekady XVI wieku Prusowie powstali raz jeszcze i ponieśli druzgocącą klęskę. Potem de facto ulegli germanizacji. W XVII wieku ślad po tym narodzie ostatecznie zaginął. Legenda Herkusa Montego po wiekach znalazła miejsce w literaturze. Pisali o nim pisarze niemieccy i litewscy. W przypisach do "Konrada Wallenroda" Adam Mickiewicz stwierdził: "Często się zdarzało, że Prusacy (tj. Prusowie) i Litwini, dziećmi porwani i wychowani w Niemczech, powracali do ojczyzny i stawali się najsroższymi Niemców nieprzyjaciółmi. Takim był pamiętny w dziejach Zakonu Prusak Herkus Monte...". Dlatego można domniemywać, że jego postać zainspirowała wieszcza do napisania dzieła o krzyżackim rycerzu, który zgubił swój zakon. Postaci wodza Natangów poświęcony jest film fabularny, zrealizowany w latach 70. na Litwie. Imię Montego nosi uniwersytet w Kłajpedzie, a od 1999 r. - szkoła w Kamińsku.
Herkus Monte przyszedł na świat w okolicach dzisiejszego Górowa Iławeckiego w 1225 r., a więc na rok przed sprowadzeniem rycerzy Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie na ziemię chełmińską. Herkus pochodził z zamożnego rodu Montemidów z plemienia Natangów.
Młodych Prusów porywano z ich wiosek i grodów, by służyli rycerzom zakonnym; czasami ojcowie sami wydawali swych synów najeźdźcom. Herkus trafił do braci zakonnych w Magdeburgu, oddany pod ich "opiekę" przez rodziców. Został ochrzczony i nadano mu imię Henryk. Już wkrótce władał mieczem jak mało kto, co szybko zwróciło uwagę Krzyżaków. Z łatwością nauczył się też niemieckiego i łaciny.
Jako dwudziestoparolatek, już rycerz zakonny, wrócił w rodzinne strony. Mniej więcej wtedy, w 1249 r., po wieloletnich zmaganiach z najeźdźcą przedstawiciele pruskich plemion w obecności legata papieskiego podpisali z Krzyżakami w Christburgu (dzisiejszym Dzierzgoniu) dekret pokojowy. Prusowie zobowiązywali się m.in. do porzucenia pogańskich praktyk, wyrzeczenia się wielożeństwa i odbudowania zniszczonych kościołów. Zakon zaś miał ochraniać pruskich poddanych. To przyrzeczenie Krzyżacy jednak notorycznie łamali. Zdaniem Jerzego Necia, historyka i autora monografii o życiu Herkusa Montego, zakon sprowokował bunt, by dokonać fizycznej eliminacji Prusów, gdyż układ dzierzgoński mógł się stać "zaczątkiem budowy chrześcijańskiego państwa w Prusach, ale bez udziału rycerzy-mnichów".
W 1260 r. wybuchło antykrzyżackie powstanie. Jego bezpośrednią przyczyną było podstępne wymordowanie członków pruskiej starszyzny, która przybyła negocjować z rycerzami zakonu. 13 lipca tego samego roku Żmudzini, pobratymcy Prusów, zadali rycerzom zakonnym druzgocącą klęskę nad jeziorem Durbe w Liwonii (Inflanty). Wtedy właśnie Henryk Herkus Monte przeszedł na stronę swoich rodaków. Na początku walki z zakonem nie zamierzał się jednak wyrzekać chrześcijaństwa. Wysłał petycję do papieża Urbana IV. Opisał bestialstwo Krzyżaków i prosił o poparcie dla swojego ludu, uroczyście oddając go pod opiekę papieską. Petycja pozostała bez odpowiedzi. Rozgoryczony Henryk Herkus zwrócił się znów do swych dawnych bogów. Stał się na powrót Herkusem - walecznym wodzem plemienia Natangów.
Powiesić legendę
W pierwszej fazie powstania (nazywanego drugim powstaniem pruskim) Prusowie niemal osiągnęli zwycięstwo. 20 września 1260 r. wszystkie plemiona pruskie uderzyły jednocześnie, co całkowicie zaskoczyło Krzyżaków. Zanim zakonowi udzielono pomocy z Zachodu, prawie cały kraj został wyzwolony. Oparły się jedynie załogi zamków utrzymujących kontakt ze światem drogą morską - Królewca, Bałgi, Elbląga oraz jedyna twierdza w głębi pruskiego terytorium - Bartenstein (zamek bartoszycki padł w końcu po trzech latach). Natangia była wolna!
Pobici Krzyżacy zaczęli się uciekać do podstępów. Przekupywali niektórych Prusów nadaniami ziemi w zamian za wpuszczenie za bramy warowni. Henryk Monte nie pozostawał im dłużny. W stroju rycerza zakonu przybywał do twierdz i siedzib krzyżackich i wyprowadzał braci na pewną śmierć albo do niewoli. Przez siedem lat armia Herkusa nie dopuszczała wrogów na swój teren, ale potem sytuacja zaczęła się zmieniać. Zakon zakończył wojnę z księciem pomorskim Świętopełkiem, Krzyżaków zaczęli wspierać Polacy zaniepokojeni wdzieraniem się Prusów na ziemię chełmińską. Prusowie nadal jednak trzymali się mocno. Na Natangów uderzyły świetnie wyszkolone posiłki czeskie, ale nawet one nie poradziły sobie z wojownikami Herkusa. Krzyżacy wiedzieli jedno: po śmierci wodza Prusowie wpadną w popłoch. Dowiedziawszy się przez szpiegów, gdzie zatrzymał się Herkus, porwali go, a potem publicznie powiesili (ten rodzaj śmierci był uznawany przez Prusów za szczególnie hańbiący). Po uduszeniu kat przebił jeszcze dla pewności serce Herkusa sztyletem.
Rachuby okazały się słuszne: opór Natangów zaczął słabnąć. Powstanie w Prusach trwało jeszcze ponad 10 lat, ostatnie siedliska oporu unicestwiono w 1283 r.
Pomnik wystawiony przez Mickiewicza
Pozbawieni wielu praw, którymi cieszyła się większość napływowej ludności, Prusowie zostali zepchnięci na własnej ziemi na najniższy szczebel hierarchii społecznej (za zabicie Prusa trzeba było na przykład zapłacić jedynie stosunkowo niewielką grzywnę) i zmuszeni do dźwigania wielkich ciężarów ekonomicznych na rzecz nowych panów.
Pod koniec trzeciej dekady XVI wieku Prusowie powstali raz jeszcze i ponieśli druzgocącą klęskę. Potem de facto ulegli germanizacji. W XVII wieku ślad po tym narodzie ostatecznie zaginął. Legenda Herkusa Montego po wiekach znalazła miejsce w literaturze. Pisali o nim pisarze niemieccy i litewscy. W przypisach do "Konrada Wallenroda" Adam Mickiewicz stwierdził: "Często się zdarzało, że Prusacy (tj. Prusowie) i Litwini, dziećmi porwani i wychowani w Niemczech, powracali do ojczyzny i stawali się najsroższymi Niemców nieprzyjaciółmi. Takim był pamiętny w dziejach Zakonu Prusak Herkus Monte...". Dlatego można domniemywać, że jego postać zainspirowała wieszcza do napisania dzieła o krzyżackim rycerzu, który zgubił swój zakon. Postaci wodza Natangów poświęcony jest film fabularny, zrealizowany w latach 70. na Litwie. Imię Montego nosi uniwersytet w Kłajpedzie, a od 1999 r. - szkoła w Kamińsku.
Wolni Prusowie |
---|
Winni zagłady Prusów są pośrednio też Polacy, bo to polski książę ściągnął w 1226 r. Krzyżaków na ziemię chełmińską. Polacy nie potrafili się skutecznie bronić przed najazdami pruskich wojowników. Niektórzy z nich zapuszczali się pod Łęczycę, a więc prawie w środek ówczesnej Polski. Polscy rycerze organizowali wyprawy odwetowe, ale grzęzły one w mazurskich bagnach albo trzebione były w drodze powrotnej, bo Prusowie opanowali do perfekcji leśną partyzantkę. Trudno było zawrzeć pokój czy rozejm, bo każda wioska pruska miała swojego króla, niezależnego władcę, który organizował własne wyprawy. Prusowie to nazwa nadana kilkunastu plemionom żyjącym na terenie późniejszych Prus Wschodnich. Mówili podobnym językiem, potrafili się porozumieć z przodkami dzisiejszych Litwinów i Łotyszy, jak oni byli Bałtami, którzy przybyli w ten zakątek Europy na początku naszej ery. Żyli głównie z uprawy roli, ale wielu trudniło się handlem (w ziemi odnajdywano także miecze wykuwane w najlepszych fryzyjskich czy burgundzkich warsztatach). Jan Długosz napisał, że zarówno pruscy mężczyźni, jak i kobiety chodzili codziennie do łaźni, aby "wypędzić z ciała skutki opilstwa z poprzedniego dnia i przedłużyć życie". Prusowie czcili naturę, funkcję świątyń pełniły tzw. święte gaje (za wtargnięcie do takiego gaju skazano św. Wojciecha na śmierć). Nosili amulety, czuli potrzebę nieustannego wróżenia. Przed walką składali bóstwom ofiary ze zwierząt i ludzi. |
Więcej możesz przeczytać w 29/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.