Skażoną małpim wirusem szczepionkę przeciw polio mogły dostać miliony Polaków 50 lat temu powodujący paraliż mięśni wirus polio był postrachem całego świata. Jedną z ofiar polio (czyli choroby Heinego i Medina), atakującego komórki nerwowe w rdzeniu kręgowym, był sparaliżowany prezydent Franklin Delano Roosevelt. Gdy w 1955 r. zaczęto masowo stosować pierwszą szczepionkę, liczba zachorowań zaczęła gwałtownie spadać. Światowa Organizacja Zdrowia zapowiada, że dzięki masowym szczepieniom polio będzie można za kilka lat całkowicie wyeliminować tak jak ospę, która zniknęła 25 lat temu. - Problem w tym, że doustna szczepionka przeciw polio, która aż do 1981 r. była stosowana w krajach socjalistycznych, zawierała pochodzącego od małp wirusa wywołującego raka! - twierdzi dr Michele Carbone z Loyola University Medical Center w Chicago. Ile osób w Polsce mogło zostać zainfekowanych tym wirusem? Żaden z pytanych o to przez "Wprost" fachowców nie umiał odpowiedzieć.
Duże ilości zarazka znajdowały się w pierwszych partiach domięśniowej szczepionki przeciw polio, którą przed 1963 r. podano 98 mln Amerykanów i nie znanej liczbie osób z innych krajów zachodnich. U zwierząt wirus może wywoływać nowotwory, które u ludzi dotychczas występowały rzadko. Ostatnio pojawiają się coraz częściej. Czy odpowiada za to właśnie małpi zarazek? Według najnowszych badań, 5-12 proc. osób jest dziś zainfekowanych tym drobnoustrojem. Wirusa wykrywa się we krwi, tkankach i nasieniu zdrowych osób. Nie wiadomo jednak, czy pochodzi ze szczepionek. Wśród małp jest przenoszony za pośrednictwem kału i moczu. Znaleziono go u osób zajmujących się zwierzętami, a nawet w próbkach krwi pobranych przed wprowadzeniem szczepień na polio! Być może wirus infekował ludzi od setek lat, a szczepionki przyczyniły się tylko do jego rozpowszechnienia.
Zarazki z małpiej nerki
W 1960 r. wykryto, że powszechnie wówczas stosowana w USA domięśniowa szczepionka, którą opracował dr Jonas Salk, jest zanieczyszczona nieznanym wirusem. Znaleziono go w pochodzących z nerek rezusów komórkach używanych do namnażania polio w laboratorium. Nowy zarazek nazwano małpim wirusem nr 40 - SV40. Niemal od razu uczeni odkryli jednak, że potrafi on zakażać nie tylko małpy (które najczęściej wskutek tego nie chorują), ale również zwierzęta laboratoryjne, na przykład chomiki. Wywoływał u nich nowotwory złośliwe, takie jak rzadko występujący u ludzi śródbłoniak opłucnej.
W trakcie produkcji szczepionki wirusy polio były zabijane za pomocą chemikaliów, więc teoretycznie powinny też ginąć inne zarazki. Technika stosowana w latach 50. okazała się jednak nieskuteczna. Badania wykonane później pokazały, że jedna trzecia szczepionek Salka zawierała SV40. Dostało je 98 mln mieszkańców USA, co oznacza, że tylko w tym kraju zainfekowanych mogło zostać nawet 30 mln osób.
Rok po odkryciu wirusa rządowa agencja US Public Health Service, unikając rozgłosu, kazała producentom szczepionek wyeliminować z nich SV40. Preparat Salka stosowano jednak do 1963 r. Gdy "The New York Times" pierwszy poinformował o istnieniu wirusa, agencja uspokajała, że zarazek jest nieszkodliwy. "Zrobiono to, by uniknąć paniki, która mogłaby zagrozić kampanii masowych szczepień" - mówił potem dr Maurice Hilleman, jeden z odkrywców SV40.
Tajny raport Białego Domu
Do dziś władze amerykańskie twierdzą, że problem dotyczył tylko szczepionki domięśniowej i został całkowicie rozwiązany. Komórki pochodzące od małp były jednak stosowane przy produkcji najpopularniejszych szczepionek doustnych, również tej opracowanej w USA przez polskiego uczonego prof. Hilarego Koprowskiego. Preparaty zawierały żywego wirusa polio, którego osłabiono tak, aby nie wywoływał choroby. Czy szczepionka Koprowskiego była skażona SV40? Jego preparat podano 7 mln polskich dzieci na przełomie lat 1959-1960. - Według mnie, doustna szczepionka wytwarzana w USA nie zawierała SV40, bo przy jej produkcji stosowano rygorystyczne testy - powiedział "Wprost" prof. Koprowski, pracujący na Thomas Jefferson University.
Nieco inną wersję wydarzeń przedstawia wydana w tym roku w USA książka "Wirus i szczepionka. Prawdziwa historia rakotwórczego małpiego wirusa, szczepionki na polio i milionów zakażonych Amerykanów". - Wkrótce po odkryciu SV40 naukowcy w Wistar Institute, kierowanym wówczas przez prof. Koprowskiego, opracowali bezpieczną metodę produkcji szczepionki. Była dostępna od 1962 r. - skorzystała z niej najpierw Jugosławia, potem inne kraje europejskie i Kanada. USA i ZSRR jednak nadal używały starej technologii, która mogła doprowadzić do skażenia - powiedziała "Wprost" autorka książki Debbie Bookchin, amerykańska dziennikarka. Jej zdaniem, rząd USA celowo zatajał informacje na ten temat, a nawet próbował zrujnować kariery naukowców badających SV40. Dopiero od 2000 r. Amerykanie zaczęli stosować nowoczesną szczepionkę sprowadzaną z Kanady.
Niepokojące doniesienia
Uczeni z USA i Europy wykonali wiele badań epidemiologicznych, aby sprawdzić, czy osoby, którym podano zanieczyszczoną szczepionkę, częściej niż inne chorowały na raka. Większość wyników tego nie potwierdzała. Od końca lat 80. mnożą się jednak doniesienia na temat wykrycia DNA SV40 w nowotworach atakujących ludzi.
Najwięcej badań dotyczy śródbłoniaka, mięsaka kości i guzów mózgu. Są to nowotwory rzadkie, ale w ostatnich 30 latach częstotliwość ich występowania znacznie wzrosła. Pojawiły się też dowody na związek SV40 z chłoniakami nieziarniczymi (złośliwymi nowotworami wywodzącymi się z komórek limfatycznych). Materiał genetyczny wirusa wykryto w połowie guzów wyciętych pacjentom cierpiącym na tę chorobę - w Polsce zmarł na nią m.in. Czesław Niemen. Rocznie na chłoniaki choruje 287 tys. osób na świecie, średnio 60 proc. z nich udaje się wyleczyć.
Machina wojenna wirusa
Amerykańska Agencja Żywności i Leków utrzymuje, że obecność wirusa w tkankach nowotworowych nie świadczy o tym, że może on powodować raka. "Nie twierdzimy, że to jedyna przyczyna, ale najwyraźniej bierze on udział w powstawaniu śródbłoniaka" - mówi dr Antonio Giordano z Thomas Jefferson University. Jego zespół wykazał, że SV40 uszkadza wiele białek powstrzymujących zdrowe komórki przed nie kontrolowanymi podziałami. Robi to jednak tylko w niektórych tkankach, m.in. w opłucnej, z której wywodzi się śródbłoniak. - Ten wirus to machina wojenna - podkreśla dr Carbone.
Według amerykańskiego Institute of Medicine, nie można jednoznacznie stwierdzić, czy małpi wirus ma związek z nowotworami atakującymi ludzi. Wyniki badań są sprzeczne, próbki dawnych szczepionek zniszczono, a uczeni nie dysponują skutecznym testem wykrywającym wirusa we krwi. Mimo to niezależni specjaliści uznali, że na razie nie trzeba niczego zmieniać w procedurach szczepienia, gdyż współczesne szczepionki przeciw polio są bezpieczne. Zalecili jednak dalsze badania. - Trzeba zaostrzyć kontrolę nad produkcją i testowaniem szczepionek - mówi Barbara Loe Fisher, prezes National Vaccine Information Center. - Zawsze istnieje ryzyko, gdy używa się tkanek zwierzęcych do produkcji takich preparatów - podkreśla prof. Hilary Koprowski. Jego zdaniem, potrzebne są bezpieczniejsze metody produkcji szczepionek - sam pracuje nad lekami powstającymi z wykorzystaniem komórek roślinnych, które w przyszłości pomogą zwalczać m.in. wściekliznę i chorobę wrzodową żołądka.
Zarazki z małpiej nerki
W 1960 r. wykryto, że powszechnie wówczas stosowana w USA domięśniowa szczepionka, którą opracował dr Jonas Salk, jest zanieczyszczona nieznanym wirusem. Znaleziono go w pochodzących z nerek rezusów komórkach używanych do namnażania polio w laboratorium. Nowy zarazek nazwano małpim wirusem nr 40 - SV40. Niemal od razu uczeni odkryli jednak, że potrafi on zakażać nie tylko małpy (które najczęściej wskutek tego nie chorują), ale również zwierzęta laboratoryjne, na przykład chomiki. Wywoływał u nich nowotwory złośliwe, takie jak rzadko występujący u ludzi śródbłoniak opłucnej.
W trakcie produkcji szczepionki wirusy polio były zabijane za pomocą chemikaliów, więc teoretycznie powinny też ginąć inne zarazki. Technika stosowana w latach 50. okazała się jednak nieskuteczna. Badania wykonane później pokazały, że jedna trzecia szczepionek Salka zawierała SV40. Dostało je 98 mln mieszkańców USA, co oznacza, że tylko w tym kraju zainfekowanych mogło zostać nawet 30 mln osób.
Rok po odkryciu wirusa rządowa agencja US Public Health Service, unikając rozgłosu, kazała producentom szczepionek wyeliminować z nich SV40. Preparat Salka stosowano jednak do 1963 r. Gdy "The New York Times" pierwszy poinformował o istnieniu wirusa, agencja uspokajała, że zarazek jest nieszkodliwy. "Zrobiono to, by uniknąć paniki, która mogłaby zagrozić kampanii masowych szczepień" - mówił potem dr Maurice Hilleman, jeden z odkrywców SV40.
Tajny raport Białego Domu
Do dziś władze amerykańskie twierdzą, że problem dotyczył tylko szczepionki domięśniowej i został całkowicie rozwiązany. Komórki pochodzące od małp były jednak stosowane przy produkcji najpopularniejszych szczepionek doustnych, również tej opracowanej w USA przez polskiego uczonego prof. Hilarego Koprowskiego. Preparaty zawierały żywego wirusa polio, którego osłabiono tak, aby nie wywoływał choroby. Czy szczepionka Koprowskiego była skażona SV40? Jego preparat podano 7 mln polskich dzieci na przełomie lat 1959-1960. - Według mnie, doustna szczepionka wytwarzana w USA nie zawierała SV40, bo przy jej produkcji stosowano rygorystyczne testy - powiedział "Wprost" prof. Koprowski, pracujący na Thomas Jefferson University.
Nieco inną wersję wydarzeń przedstawia wydana w tym roku w USA książka "Wirus i szczepionka. Prawdziwa historia rakotwórczego małpiego wirusa, szczepionki na polio i milionów zakażonych Amerykanów". - Wkrótce po odkryciu SV40 naukowcy w Wistar Institute, kierowanym wówczas przez prof. Koprowskiego, opracowali bezpieczną metodę produkcji szczepionki. Była dostępna od 1962 r. - skorzystała z niej najpierw Jugosławia, potem inne kraje europejskie i Kanada. USA i ZSRR jednak nadal używały starej technologii, która mogła doprowadzić do skażenia - powiedziała "Wprost" autorka książki Debbie Bookchin, amerykańska dziennikarka. Jej zdaniem, rząd USA celowo zatajał informacje na ten temat, a nawet próbował zrujnować kariery naukowców badających SV40. Dopiero od 2000 r. Amerykanie zaczęli stosować nowoczesną szczepionkę sprowadzaną z Kanady.
Niepokojące doniesienia
Uczeni z USA i Europy wykonali wiele badań epidemiologicznych, aby sprawdzić, czy osoby, którym podano zanieczyszczoną szczepionkę, częściej niż inne chorowały na raka. Większość wyników tego nie potwierdzała. Od końca lat 80. mnożą się jednak doniesienia na temat wykrycia DNA SV40 w nowotworach atakujących ludzi.
Najwięcej badań dotyczy śródbłoniaka, mięsaka kości i guzów mózgu. Są to nowotwory rzadkie, ale w ostatnich 30 latach częstotliwość ich występowania znacznie wzrosła. Pojawiły się też dowody na związek SV40 z chłoniakami nieziarniczymi (złośliwymi nowotworami wywodzącymi się z komórek limfatycznych). Materiał genetyczny wirusa wykryto w połowie guzów wyciętych pacjentom cierpiącym na tę chorobę - w Polsce zmarł na nią m.in. Czesław Niemen. Rocznie na chłoniaki choruje 287 tys. osób na świecie, średnio 60 proc. z nich udaje się wyleczyć.
Machina wojenna wirusa
Amerykańska Agencja Żywności i Leków utrzymuje, że obecność wirusa w tkankach nowotworowych nie świadczy o tym, że może on powodować raka. "Nie twierdzimy, że to jedyna przyczyna, ale najwyraźniej bierze on udział w powstawaniu śródbłoniaka" - mówi dr Antonio Giordano z Thomas Jefferson University. Jego zespół wykazał, że SV40 uszkadza wiele białek powstrzymujących zdrowe komórki przed nie kontrolowanymi podziałami. Robi to jednak tylko w niektórych tkankach, m.in. w opłucnej, z której wywodzi się śródbłoniak. - Ten wirus to machina wojenna - podkreśla dr Carbone.
Według amerykańskiego Institute of Medicine, nie można jednoznacznie stwierdzić, czy małpi wirus ma związek z nowotworami atakującymi ludzi. Wyniki badań są sprzeczne, próbki dawnych szczepionek zniszczono, a uczeni nie dysponują skutecznym testem wykrywającym wirusa we krwi. Mimo to niezależni specjaliści uznali, że na razie nie trzeba niczego zmieniać w procedurach szczepienia, gdyż współczesne szczepionki przeciw polio są bezpieczne. Zalecili jednak dalsze badania. - Trzeba zaostrzyć kontrolę nad produkcją i testowaniem szczepionek - mówi Barbara Loe Fisher, prezes National Vaccine Information Center. - Zawsze istnieje ryzyko, gdy używa się tkanek zwierzęcych do produkcji takich preparatów - podkreśla prof. Hilary Koprowski. Jego zdaniem, potrzebne są bezpieczniejsze metody produkcji szczepionek - sam pracuje nad lekami powstającymi z wykorzystaniem komórek roślinnych, które w przyszłości pomogą zwalczać m.in. wściekliznę i chorobę wrzodową żołądka.
Ofiary polio |
---|
W Polsce w latach 50. na polio chorowało kilka tysięcy osób rocznie. W najgorszym dla USA 1952 r. zachorowało 57 tys. Amerykanów - ponad 20 tys. zostało trwale sparaliżowanych, a 3 tys. zmarło. Mimo upowszechnienia szczepień polio nadal jest groźne. Rok temu akcja masowych szczepień została wstrzymana w Nigerii. Tamtejsi mułłowie twierdzą, że zachodnia szczepionka zawierała hormony zmniejszające płodność kobiet, co miałoby być częścią spisku mającego na celu ograniczenie przyrostu naturalnego w Afryce. Od tamtej pory choroba wywołała paraliż u 197 nigeryjskich dzieci i zaczęła się rozprzestrzeniać w innych krajach, m.in. w Sudanie. Szczepienia w Nigerii mają być wznowione dzięki "bezpiecznej" szczepionce sprowadzonej z Indonezji. |
Mutant z probówki |
---|
Nawet jeśli ludzie przestaną chorować na polio, szczepienia będą konieczne. Wirus potrafi długo przetrwać, na przykład w ziemi czy śmieciach. Dwa lata temu uczeni ze State University of New York wyprodukowali polio w laboratorium na podstawie komputerowego zapisu jego kodu genetycznego. Sztuczny wirus infekował i zabijał komórki ludzi oraz myszy. |
Więcej możesz przeczytać w 30/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.