Fikcja literacka i prawda historyczna rządzą się zupełnie innymi prawami
Telewizja po raz kolejny wznowiła serial "Czterej pancerni i pies". Bardzo zdecydowanie zaprotestowali przeciwko temu kombatanci, oburzeni przekłamaniami filmu. Rzeczywiście, jego kanwa historyczna utkana została z zafałszowań i niedopowiedzeń. Nikt o zdrowych zmysłach nawet nie będzie próbował bronić prawdziwości tego obrazu, bo fałsz od niego bijący razi z bardzo daleka.
Ta krytyczna ocena nie oznacza jednak poparcia dla kombatanckiego wniosku o zakaz wyświetlania serialu. Autorzy owego kategorycznego żądania zapominają, że fikcja literacka i prawda historyczna rządzą się zupełnie innymi prawami. Jest wręcz regułą, że w dziełach literackich i filmowych, nawet bardzo wybitnych, prawda dziejowa bywa nagminnie nadużywana. Pałę z historii stosunków polsko-ukraińskich dostałby ten, kto chciałby się ich uczyć z kart Sienkiewiczowskiego "Ogniem i mieczem". Podobnie zafałszowany jest wizerunek zakonu w "Krzyżakach", napisanych z myślą o przeciwstawieniu się polakożerczej polityce Bismarckowskiej II Rzeszy.
Gdyby zabronić lektury powieści i wyświetlania filmów zniekształcających prawdę o przeszłości, indeks "dzieł zakazanych" liczyłby wiele pozycji, w tym niemało utworów powszechnie dziś szanowanych. W wypadku propagandowej twórczości PRL, której "Czterej pancerni i pies" są prawdziwym majstersztykiem, ów zabieg miałby również ten mankament, że sankcjonowałby swoistą amnezję. W imię odkłamania historii lepiej takich dzieł nie zakazywać, lecz podjąć z nimi merytoryczną dyskusję. Zamiast skazywać na banicję kochanych przez kolejne roczniki dzieci: Janka, Gustlika i Szarika, lepiej jedną czy drugą lekcję historii poświęcić objaśnieniu historycznych pułapek i sideł serialu. Bardziej to uświadomi uczniom dramatyzm polskich losów w czasie II wojny niż abstrakcyjne wkuwanie kolejnych wydarzeń i bitew.
Nie ma się też co łudzić, że możliwe jest odrobienie spustoszeń PRL-owskiej propagandy poprzez skopiowanie jej metod. Dziś nie da się zakazać rzeczy niewygodnej, a taką jest utkany z przekłamań historycznych, lecz świetnie zagrany i dlatego wciąż popularny serial. Wtedy bowiem można uruchomić najgorszy scenariusz, jakim byłoby nadanie propagandzie minionej epoki smaku owocu zakazanego, a tym samym najbardziej pożądanego.
Ta krytyczna ocena nie oznacza jednak poparcia dla kombatanckiego wniosku o zakaz wyświetlania serialu. Autorzy owego kategorycznego żądania zapominają, że fikcja literacka i prawda historyczna rządzą się zupełnie innymi prawami. Jest wręcz regułą, że w dziełach literackich i filmowych, nawet bardzo wybitnych, prawda dziejowa bywa nagminnie nadużywana. Pałę z historii stosunków polsko-ukraińskich dostałby ten, kto chciałby się ich uczyć z kart Sienkiewiczowskiego "Ogniem i mieczem". Podobnie zafałszowany jest wizerunek zakonu w "Krzyżakach", napisanych z myślą o przeciwstawieniu się polakożerczej polityce Bismarckowskiej II Rzeszy.
Gdyby zabronić lektury powieści i wyświetlania filmów zniekształcających prawdę o przeszłości, indeks "dzieł zakazanych" liczyłby wiele pozycji, w tym niemało utworów powszechnie dziś szanowanych. W wypadku propagandowej twórczości PRL, której "Czterej pancerni i pies" są prawdziwym majstersztykiem, ów zabieg miałby również ten mankament, że sankcjonowałby swoistą amnezję. W imię odkłamania historii lepiej takich dzieł nie zakazywać, lecz podjąć z nimi merytoryczną dyskusję. Zamiast skazywać na banicję kochanych przez kolejne roczniki dzieci: Janka, Gustlika i Szarika, lepiej jedną czy drugą lekcję historii poświęcić objaśnieniu historycznych pułapek i sideł serialu. Bardziej to uświadomi uczniom dramatyzm polskich losów w czasie II wojny niż abstrakcyjne wkuwanie kolejnych wydarzeń i bitew.
Nie ma się też co łudzić, że możliwe jest odrobienie spustoszeń PRL-owskiej propagandy poprzez skopiowanie jej metod. Dziś nie da się zakazać rzeczy niewygodnej, a taką jest utkany z przekłamań historycznych, lecz świetnie zagrany i dlatego wciąż popularny serial. Wtedy bowiem można uruchomić najgorszy scenariusz, jakim byłoby nadanie propagandzie minionej epoki smaku owocu zakazanego, a tym samym najbardziej pożądanego.
Więcej możesz przeczytać w 7/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.