Wielkie logo Coca-Coli na orbicie już za kilka lat może zasłonić Księżyc Wielki Wóz przyozdobiony złotymi łukami McDonald`s? Wielka Niedźwiedzica przesłonięta przez logo Coca-Coli? Księżyc zakryty znakiem Nike? Już za kilka lat tak może wyglądać niebo nad nami. W obawie przed kosmicznymi reklamami amerykański Federalny Urząd ds. Lotnictwa (FAA) zgłosił niedawno projekt zakazujący umieszczania reklam na orbicie. Tyle że żadne państwo nie jest władne wydać takiego zakazu. Wysłanie na orbitę reklam jest możliwe, ale bardzo drogie. Jak ocenia prof. Zbigniew Kłos, dyrektor Centrum Badań Kosmicznych przy PAN, by umieścić logo reklamowe na orbicie, należałoby wysłać kilka obiektów wielkości międzynarodowej stacji kosmicznej (jak jumbo jet). Dostarczenie każdego z nich na orbitę to wydatek rzędu kilkuset milionów dolarów.
Spakowane logo Coca-Coli
Inżynierowie z Instytutu im. Babakina w Moskwie pracują nad technologią nadmuchiwanych elementów nośnych, które byłyby wynoszone na orbitę w paczkach i tam wypełniane gazem. Ta technologia jest już testowana (w jednym z testów brali udział Polacy z Centrum Badań Kosmicznych). Na orbitę wysłano 30-metrowy nadmuchiwany obwarzanek (zwinął się i kształtem przypominał ósemkę). Ekspediowanie w ten sposób spakowanych obiektów co najmniej dziesięciokrotnie obniżyłoby koszty takiego przedsięwzięcia. Coca-Cola czy Nike, które na reklamę wydają miliardy dolarów rocznie, byłyby w stanie sfinansować wyniesienie na orbitę spakowanych reklam. Koszty kampanii szacuje się m.in. za pomocą wskaźnika CPT (Cost Per Thousand), czyli kosztu dotarcia do 1000 osób. Reklama umieszczona na orbicie docierałaby do kilkuset milionów osób, co oznacza, że byłaby tańsza od globalnej kampanii telewizyjnej. W dodatku kosmiczny billboard mógłby pozostawać na orbicie nawet kilkanaście lat.
Przeciwko reklamom w kosmosie protestują przede wszystkim astronomowie: utrudniłyby one obserwację wszechświata (zarówno wskutek dużych rozmiarów, jak i emitowanego przez nie światła). Tym bardziej że wokół Ziemi już krąży wiele kosmicznego złomu. - Otoczenie Ziemi zaczyna przypominać sąsiedztwo Saturna: tworzą się pierścienie z resztek tego, co przez lata wysyłano na orbitę - mówi prof. Kłos. I proponuje, by ONZ wprowadziła regulacje nakazujące usuwanie z orbity umieszczonych tam obiektów, które przestały funkcjonować.
Kto pierwszy, ten lepszy
Kilka dni przed ukazaniem się sprawozdania FAA, która protestuje przeciwko umieszczaniu reklam na orbicie, "The New York Times" ujawnił, że siły powietrzne USA lobbują u prezydenta Busha, by zwiększył środki na stworzenie "gwiezdnej broni". - Projekt sił powietrznych dotyczy nie tyle umieszczenia broni w kosmosie, ile warunków dostępu do przestrzeni kosmicznej - mówi mjr Karen Finn, rzecznik Sił Powietrznych USA. Przedstawiciele amerykańskiego lotnictwa woleliby, by orbita nie była wykorzystywana do umieszczania tam reklam.
Ten, kto pierwszy wyekspediuje swoje logo na orbitę, nie tylko uzyska przewagę nad konkurentami, ale też przejdzie do historii, co tylko wzmocni rozpoznawalność marki.
Inżynierowie z Instytutu im. Babakina w Moskwie pracują nad technologią nadmuchiwanych elementów nośnych, które byłyby wynoszone na orbitę w paczkach i tam wypełniane gazem. Ta technologia jest już testowana (w jednym z testów brali udział Polacy z Centrum Badań Kosmicznych). Na orbitę wysłano 30-metrowy nadmuchiwany obwarzanek (zwinął się i kształtem przypominał ósemkę). Ekspediowanie w ten sposób spakowanych obiektów co najmniej dziesięciokrotnie obniżyłoby koszty takiego przedsięwzięcia. Coca-Cola czy Nike, które na reklamę wydają miliardy dolarów rocznie, byłyby w stanie sfinansować wyniesienie na orbitę spakowanych reklam. Koszty kampanii szacuje się m.in. za pomocą wskaźnika CPT (Cost Per Thousand), czyli kosztu dotarcia do 1000 osób. Reklama umieszczona na orbicie docierałaby do kilkuset milionów osób, co oznacza, że byłaby tańsza od globalnej kampanii telewizyjnej. W dodatku kosmiczny billboard mógłby pozostawać na orbicie nawet kilkanaście lat.
Przeciwko reklamom w kosmosie protestują przede wszystkim astronomowie: utrudniłyby one obserwację wszechświata (zarówno wskutek dużych rozmiarów, jak i emitowanego przez nie światła). Tym bardziej że wokół Ziemi już krąży wiele kosmicznego złomu. - Otoczenie Ziemi zaczyna przypominać sąsiedztwo Saturna: tworzą się pierścienie z resztek tego, co przez lata wysyłano na orbitę - mówi prof. Kłos. I proponuje, by ONZ wprowadziła regulacje nakazujące usuwanie z orbity umieszczonych tam obiektów, które przestały funkcjonować.
Kto pierwszy, ten lepszy
Kilka dni przed ukazaniem się sprawozdania FAA, która protestuje przeciwko umieszczaniu reklam na orbicie, "The New York Times" ujawnił, że siły powietrzne USA lobbują u prezydenta Busha, by zwiększył środki na stworzenie "gwiezdnej broni". - Projekt sił powietrznych dotyczy nie tyle umieszczenia broni w kosmosie, ile warunków dostępu do przestrzeni kosmicznej - mówi mjr Karen Finn, rzecznik Sił Powietrznych USA. Przedstawiciele amerykańskiego lotnictwa woleliby, by orbita nie była wykorzystywana do umieszczania tam reklam.
Ten, kto pierwszy wyekspediuje swoje logo na orbitę, nie tylko uzyska przewagę nad konkurentami, ale też przejdzie do historii, co tylko wzmocni rozpoznawalność marki.
Więcej możesz przeczytać w 33/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.