Dowody pogromu kieleckiego niszczono jeszcze w latach 80.
Bożena Szaynok
Do 1989 r. jedną z białych plam w powojennej historii stosunków polsko-żydowskich był pogrom Żydów w Kielcach. Trwające od 1947 r. milczenie na temat wydarzeń z 4 lipca 1946 r. zostało na krótko przerwane w grudniu 1981 r. tekstem profesor Krystyny Kersten w "Tygodniku Solidarność". Wprowadzenie stanu wojennego ograniczyło badania, bo kluczowe dokumenty na temat kieleckiego pogromu znajdowały się w archiwum ówczesnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. A władze MSW, z gen. Czesławem Kiszczakiem na czele, nie były zainteresowane ich udostępnianiem.
Po 1989 r. możliwe stało się poznanie materiałów z archiwum MSW. Były to m.in. akta procesowe osób oskarżonych o udział w pogromie, w tym materiały z pierwszego procesu kieleckiego, w którym zapadło dziewięć wyroków śmierci. Duże znaczenie miały materiały z procesu kierownictwa kieleckiej MO oraz szefa tamtejszego Urzędu Bezpieczeństwa - Władysława Sobczyńskiego. Obok wspomnianych dokumentów w osobnej teczce zebrane zostały m.in. raporty, telefonogramy i sprawozdania WUBP w Kielcach kierowane do centrali w Warszawie. Nawet tak pobieżny opis zawartości tego, co na temat Kielc znajdowało się w archiwum MSW, pokazuje, że niemożliwa była jakakolwiek próba opisu pogromu bez znajomości tych akt. Obecnie dzięki dokumentom z archiwum Instytutu Pamięci Narodowej możemy poznać także kulisy podejmowania przez funkcjonariuszy MSW decyzji o nieudostępnianiu akt związanych z kielecką tragedią.
Tajemnica stanu
Tematyka kielecka pojawiła się w materiałach MSW w latach 80. Nieznane są przyczyny, dla których w czerwcu 1985 r. wydział II Biura "C" MSW, odpowiedzialny za "składnicę akt i materiałów oraz ich opracowywanie", przygotował notatkę dotyczącą przebiegu wypadków kieleckich z 4 lipca 1946 r. Pisano w niej, że podstawę analizy stanowią "fragmentaryczne dokumenty" z Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kielcach kierowane do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego oraz akta sądowe osób oskarżanych w związku z wydarzeniami w Kielcach. Wizja przekazana w raporcie powtarzała za dokumentami z lat 40., że odpowiedzialność za pogrom ponoszą siły wsteczne, które dążą do anarchii i walki bratobójczej w Polsce. Przyjęcie takiej interpretacji oznaczało przypisanie odpowiedzialności szeroko rozumianej opozycji antykomunistycznej. Analiza MSW nie pozostawiała zresztą wątpliwości, kto był najważniejszą ofiarą wydarzeń z lipca 1946 r.: "Pogrom ludności żydowskiej w Kielcach stanowił ogniwo w całym łańcuchu zbrodni kierowanych przeciwko działaczom demokratycznym i przeciwko ludowemu państwu". Notatka została przygotowana 12 czerwca 1985 r., dzień później dyrektor generalny MSW gen. bryg. Stefan Stochaj przekazywał informacje o niej w piśmie do ministra spraw wewnętrznych gen. Czesława Kiszczaka. Sporządzony w dwóch egzemplarzach z klauzulą tajności list informował przede wszystkim o "negatywnej ocenie działań prowadzonych przez siły porządkowe" w czasie wydarzeń kieleckich. Stochaj wspominał o "braku jednolitego dowództwa nad całością akcji przeciwdziałania wypadkom", braku koordynacji działań, co w rezultacie spowodowało "nieskuteczność przedsięwzięć zmierzających do likwidacji ekscesów skierowanych przeciwko osobom narodowości żydowskiej". Gen. Stochaj informował ministra spraw wewnętrznych, że wśród skazanych na karę śmierci znaleźli się funkcjonariusze MO. Konkluzję listu stanowiło stwierdzenie, że z powyższych powodów materiałów nie powinno się udostępniać. Gen. Kiszczak w odręcznej notatce uczynionej na dokumencie wyrażał podziękowanie oraz informował o przekazaniu listu towarzyszowi Jaruzelskiemu.
Kto pyta?
Pół roku później tematyka kielecka ponownie pojawiła się w korespondencji funkcjonariuszy MSW. Tym razem za sprawą prośby jednego z dziennikarzy o udostępnienie materiałów dotyczących wydarzeń w Kielcach. Konsultacje w tej sprawie nie mogły oczywiście ominąć Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Kielcach. W lutym 1986 r. zastępca szefa WUSW ds. Służby Bezpieczeństwa w Kielcach płk Kazimierz Sawin informował dyrektora Biura "C' MSW w Warszawie płk. K. Piotrowskiego o "dokonanym rozpoznaniu w Archiwum Państwowym" dotyczącym udostępniania materiałów kieleckich oraz stwierdzał, że w aktualnej sytuacji nie jest to wskazane. Podobną sugestię przekazywali Piotrowskiemu także inni decydenci z MSW. Taka też decyzja została przekazana przez dyrektora Biura "C" rzecznikowi prasowemu MSW ppłk. Januszowi Olkiewiczowi w lutym 1986 r.: "Umożliwienie wglądu do materiałów archiwalnych dotyczących 'pogromu kieleckiego' uważamy za niewskazane". A on przekazał ją starającemu się o wgląd do akt dziennikarzowi. Ten nie dał jednak za wygraną i odwołał się od decyzji. W lutym 1988 r. skierował do MSW pismo, które na nowo wywołało temat Kielc w korespondencji resortu. Tym razem zastępca dyrektora Departamentu III płk Leszek Budzikowski w marcu 1988 r. uznał za niewskazane udostępnianie materiałów "dot. tzw. pogromu kieleckiego". Warto w tym miejscu wspomnieć, że Departament III zajmował się walką z opozycją, a w listopadzie 1983 r. w zakres jego działalności włączono także "problematykę ochrony operacyjnej środowiska dziennikarskiego i masowego przekazu". Nowym elementem opisywanej sytuacji było zainteresowanie resortu dziennikarzem starającym się o skorzystanie z zasobów archiwum MSW. W marcu 1988 r. w materiałach pojawia się notatka dotycząca jego osoby oraz prowadzonej przez niego działalności, m.in. kompletowania archiwum z okresu "Solidarności" i stanu wojennego. W esbeckiej notatce nie zabrakło także poufnych informacji dotyczących sytuacji rodzinnej dziennikarza.
Nie udostępniać
Korespondencja w sprawie Kielc krążyła po resorcie, uzyskując w kwietniu 1988 r. formę oficjalnej odpowiedzi udzielonej dziennikarzowi przez dyrektora centralnego archiwum MSW, który odmowę udostępnienia akt uzasadniał "polityczno-społecznym dobrem". Jak łatwo zgadnąć, dziennikarz nie zgodził się z tym postanowieniem i w styczniu 1989 r. skierował pismo do gen. Kiszczaka. Odwołanie na nowo rozpoczęło procedurę pisania listów na temat Kielc w budynku przy Rakowieckiej. Tym razem udział w niej wzięli zastępca dyrektora Biura "C", dyrektor Departamentu III płk K. Majchrowski, dyrektor gabinetu ministra spraw wewnętrznych Czesław Żmuda oraz zastępca szefa służby zabezpieczenia operacyjnego w MSW płk Zbigniew Pocheć. W tym wypadku udzielenie negatywnej odpowiedzi uzasadniano tym, że materiały udostępnia się po 30 latach od ich wytworzenia, jeśli nie narusza to prawnie chronionych interesów państwa i obywateli. W 1989 r. minęło znacznie więcej niż 30 lat od tragicznych wydarzeń w Kielcach, w takim kontekście niezgoda na udostępnienie materiałów oznaczała więc ochronę interesów PRL. W lutym 1989 r. dyrektor gabinetu MSW poinformował wspomnianego dziennikarza, że negatywna decyzja w sprawie udostępniania akt była słuszna. Jak się okazało, słuszność wygasła miesiąc później - 6 marca 1989 r. naczelnik wydziału skarg i wniosków F. Armatys informował o zgodzie na udostępnienie materiałów. Trwające trzy lata starania o wgląd do akt MSW zakończyły się sukcesem.
Warto pamiętać, że podobne "boje" o udostępnienie dokumentów związanych z pogromem w Kielcach dotyczyły także innych archiwów, w tym Archiwum Państwowego w Kielcach. Wyraźna zmiana nastąpiła dopiero w czasie obrad "okrągłego stołu". Możliwe stało się wówczas skorzystanie z zasobów tego archiwum. Część materiałów została jednak zniszczona. Jak podawał kielecki historyk Zenon Wrona, w 1989 r. zostały spalone archiwalia dotyczące Informacji Wojskowej przy 2. Warszawskiej Dywizji Piechoty oraz akta procesowe żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Także w archiwum Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Kielcach pod koniec sierpnia 1988 r. w czasie pożaru spłonęła dokumentacja dotycząca okresu powojennego. Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w lipcu 1996 r. w raporcie ze śledztwa potwierdziła zniszczenie dokumentów związanych z problematyką kielecką. Tym samym niemożliwa stała się pełna rekonstrukcja przyczyn pogromu w Kielcach.
Bożena Szaynok
Do 1989 r. jedną z białych plam w powojennej historii stosunków polsko-żydowskich był pogrom Żydów w Kielcach. Trwające od 1947 r. milczenie na temat wydarzeń z 4 lipca 1946 r. zostało na krótko przerwane w grudniu 1981 r. tekstem profesor Krystyny Kersten w "Tygodniku Solidarność". Wprowadzenie stanu wojennego ograniczyło badania, bo kluczowe dokumenty na temat kieleckiego pogromu znajdowały się w archiwum ówczesnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. A władze MSW, z gen. Czesławem Kiszczakiem na czele, nie były zainteresowane ich udostępnianiem.
Po 1989 r. możliwe stało się poznanie materiałów z archiwum MSW. Były to m.in. akta procesowe osób oskarżonych o udział w pogromie, w tym materiały z pierwszego procesu kieleckiego, w którym zapadło dziewięć wyroków śmierci. Duże znaczenie miały materiały z procesu kierownictwa kieleckiej MO oraz szefa tamtejszego Urzędu Bezpieczeństwa - Władysława Sobczyńskiego. Obok wspomnianych dokumentów w osobnej teczce zebrane zostały m.in. raporty, telefonogramy i sprawozdania WUBP w Kielcach kierowane do centrali w Warszawie. Nawet tak pobieżny opis zawartości tego, co na temat Kielc znajdowało się w archiwum MSW, pokazuje, że niemożliwa była jakakolwiek próba opisu pogromu bez znajomości tych akt. Obecnie dzięki dokumentom z archiwum Instytutu Pamięci Narodowej możemy poznać także kulisy podejmowania przez funkcjonariuszy MSW decyzji o nieudostępnianiu akt związanych z kielecką tragedią.
Tajemnica stanu
Tematyka kielecka pojawiła się w materiałach MSW w latach 80. Nieznane są przyczyny, dla których w czerwcu 1985 r. wydział II Biura "C" MSW, odpowiedzialny za "składnicę akt i materiałów oraz ich opracowywanie", przygotował notatkę dotyczącą przebiegu wypadków kieleckich z 4 lipca 1946 r. Pisano w niej, że podstawę analizy stanowią "fragmentaryczne dokumenty" z Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kielcach kierowane do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego oraz akta sądowe osób oskarżanych w związku z wydarzeniami w Kielcach. Wizja przekazana w raporcie powtarzała za dokumentami z lat 40., że odpowiedzialność za pogrom ponoszą siły wsteczne, które dążą do anarchii i walki bratobójczej w Polsce. Przyjęcie takiej interpretacji oznaczało przypisanie odpowiedzialności szeroko rozumianej opozycji antykomunistycznej. Analiza MSW nie pozostawiała zresztą wątpliwości, kto był najważniejszą ofiarą wydarzeń z lipca 1946 r.: "Pogrom ludności żydowskiej w Kielcach stanowił ogniwo w całym łańcuchu zbrodni kierowanych przeciwko działaczom demokratycznym i przeciwko ludowemu państwu". Notatka została przygotowana 12 czerwca 1985 r., dzień później dyrektor generalny MSW gen. bryg. Stefan Stochaj przekazywał informacje o niej w piśmie do ministra spraw wewnętrznych gen. Czesława Kiszczaka. Sporządzony w dwóch egzemplarzach z klauzulą tajności list informował przede wszystkim o "negatywnej ocenie działań prowadzonych przez siły porządkowe" w czasie wydarzeń kieleckich. Stochaj wspominał o "braku jednolitego dowództwa nad całością akcji przeciwdziałania wypadkom", braku koordynacji działań, co w rezultacie spowodowało "nieskuteczność przedsięwzięć zmierzających do likwidacji ekscesów skierowanych przeciwko osobom narodowości żydowskiej". Gen. Stochaj informował ministra spraw wewnętrznych, że wśród skazanych na karę śmierci znaleźli się funkcjonariusze MO. Konkluzję listu stanowiło stwierdzenie, że z powyższych powodów materiałów nie powinno się udostępniać. Gen. Kiszczak w odręcznej notatce uczynionej na dokumencie wyrażał podziękowanie oraz informował o przekazaniu listu towarzyszowi Jaruzelskiemu.
Kto pyta?
Pół roku później tematyka kielecka ponownie pojawiła się w korespondencji funkcjonariuszy MSW. Tym razem za sprawą prośby jednego z dziennikarzy o udostępnienie materiałów dotyczących wydarzeń w Kielcach. Konsultacje w tej sprawie nie mogły oczywiście ominąć Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Kielcach. W lutym 1986 r. zastępca szefa WUSW ds. Służby Bezpieczeństwa w Kielcach płk Kazimierz Sawin informował dyrektora Biura "C' MSW w Warszawie płk. K. Piotrowskiego o "dokonanym rozpoznaniu w Archiwum Państwowym" dotyczącym udostępniania materiałów kieleckich oraz stwierdzał, że w aktualnej sytuacji nie jest to wskazane. Podobną sugestię przekazywali Piotrowskiemu także inni decydenci z MSW. Taka też decyzja została przekazana przez dyrektora Biura "C" rzecznikowi prasowemu MSW ppłk. Januszowi Olkiewiczowi w lutym 1986 r.: "Umożliwienie wglądu do materiałów archiwalnych dotyczących 'pogromu kieleckiego' uważamy za niewskazane". A on przekazał ją starającemu się o wgląd do akt dziennikarzowi. Ten nie dał jednak za wygraną i odwołał się od decyzji. W lutym 1988 r. skierował do MSW pismo, które na nowo wywołało temat Kielc w korespondencji resortu. Tym razem zastępca dyrektora Departamentu III płk Leszek Budzikowski w marcu 1988 r. uznał za niewskazane udostępnianie materiałów "dot. tzw. pogromu kieleckiego". Warto w tym miejscu wspomnieć, że Departament III zajmował się walką z opozycją, a w listopadzie 1983 r. w zakres jego działalności włączono także "problematykę ochrony operacyjnej środowiska dziennikarskiego i masowego przekazu". Nowym elementem opisywanej sytuacji było zainteresowanie resortu dziennikarzem starającym się o skorzystanie z zasobów archiwum MSW. W marcu 1988 r. w materiałach pojawia się notatka dotycząca jego osoby oraz prowadzonej przez niego działalności, m.in. kompletowania archiwum z okresu "Solidarności" i stanu wojennego. W esbeckiej notatce nie zabrakło także poufnych informacji dotyczących sytuacji rodzinnej dziennikarza.
Nie udostępniać
Korespondencja w sprawie Kielc krążyła po resorcie, uzyskując w kwietniu 1988 r. formę oficjalnej odpowiedzi udzielonej dziennikarzowi przez dyrektora centralnego archiwum MSW, który odmowę udostępnienia akt uzasadniał "polityczno-społecznym dobrem". Jak łatwo zgadnąć, dziennikarz nie zgodził się z tym postanowieniem i w styczniu 1989 r. skierował pismo do gen. Kiszczaka. Odwołanie na nowo rozpoczęło procedurę pisania listów na temat Kielc w budynku przy Rakowieckiej. Tym razem udział w niej wzięli zastępca dyrektora Biura "C", dyrektor Departamentu III płk K. Majchrowski, dyrektor gabinetu ministra spraw wewnętrznych Czesław Żmuda oraz zastępca szefa służby zabezpieczenia operacyjnego w MSW płk Zbigniew Pocheć. W tym wypadku udzielenie negatywnej odpowiedzi uzasadniano tym, że materiały udostępnia się po 30 latach od ich wytworzenia, jeśli nie narusza to prawnie chronionych interesów państwa i obywateli. W 1989 r. minęło znacznie więcej niż 30 lat od tragicznych wydarzeń w Kielcach, w takim kontekście niezgoda na udostępnienie materiałów oznaczała więc ochronę interesów PRL. W lutym 1989 r. dyrektor gabinetu MSW poinformował wspomnianego dziennikarza, że negatywna decyzja w sprawie udostępniania akt była słuszna. Jak się okazało, słuszność wygasła miesiąc później - 6 marca 1989 r. naczelnik wydziału skarg i wniosków F. Armatys informował o zgodzie na udostępnienie materiałów. Trwające trzy lata starania o wgląd do akt MSW zakończyły się sukcesem.
Warto pamiętać, że podobne "boje" o udostępnienie dokumentów związanych z pogromem w Kielcach dotyczyły także innych archiwów, w tym Archiwum Państwowego w Kielcach. Wyraźna zmiana nastąpiła dopiero w czasie obrad "okrągłego stołu". Możliwe stało się wówczas skorzystanie z zasobów tego archiwum. Część materiałów została jednak zniszczona. Jak podawał kielecki historyk Zenon Wrona, w 1989 r. zostały spalone archiwalia dotyczące Informacji Wojskowej przy 2. Warszawskiej Dywizji Piechoty oraz akta procesowe żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Także w archiwum Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Kielcach pod koniec sierpnia 1988 r. w czasie pożaru spłonęła dokumentacja dotycząca okresu powojennego. Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w lipcu 1996 r. w raporcie ze śledztwa potwierdziła zniszczenie dokumentów związanych z problematyką kielecką. Tym samym niemożliwa stała się pełna rekonstrukcja przyczyn pogromu w Kielcach.
Więcej możesz przeczytać w 27/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.