Naukowcy uważają, że nauka i technologia sterują procesem dalszej ewolucji człowieka. Pytanie tylko, czy rzeczywiście istota, jaką za ich pomocą próbujemy wykreować, będzie kimś, kim chcielibyśmy być. Ludzie są genetycznie bardzo do siebie podobni. Różnica między DNA twoim i przechodnia mijanego w dowolnym miejscu świata wynosi zaledwie 0,1 proc. "Jeżeli od dwóch goryli pobierzemy próbki mitochondrialnego DNA, a następnie porównamy je z próbkami pobranymi od Eskimosa i Australijczyka, odkryjemy coś zdumiewającego: pod względem genetycznym próbki pochodzące od ludzi są sobie bliższe niż próbki pochodzące od goryli" - piszą Christopher Stringer i Robin McKie w książce "Afrykański exodus - pochodzenie człowieka współczesnego".
Różnica między DNA dwóch małp tego gatunku (żyjących nawet w tym samym lesie) może wynosić 0,5 proc.
Koniec naturalnej selekcji
Nie ma w tym nic dziwnego - twierdzą uczeni. To ludzie i ich genetyczna jednolitość powinna nas zdumiewać. Biologiczna jednorodność wskazuje, że jesteśmy przedstawicielami bardzo młodego gatunku, który wyewoluował z jednej zwartej grupy przodków. Świadczy także o tym, że zdobycze technologiczne, rozwój kultury czy preferowany styl życia nie wpływają szybko ani w znacznym stopniu na różnicowanie się genów. Czy może to oznaczać zakończenie ewolucji człowieka? "Tak" - odpowiada krótko Steve Jones, genetyk z University College w Londynie na łamach "New Scientist". Uważa on, że kultura i technologia stały się początkiem końca naszej ewolucji, rozumianej jako naturalna selekcja genów umożliwiających lepsze dostosowanie do środowiska. W państwach rozwiniętych nastąpił ogromny spadek śmiertelności niemowląt i zmalała liczba osób w rodzinie. Mieszkańcy tych krajów mają najwyżej dwoje dzieci. Otaczają je troską, aby przeżyły i były zdolne do reprodukcji. Trudno zatem mówić o naturalnej selekcji. W przeszłości mogły przetrwać (i dalej przekazywać swoje geny) te osoby, u których doszło do mutacji chroniących przed chorobami. Teraz, kiedy działania służby zdrowia pozwalają uniknąć śmierci z powodu wielu chorób, rośnie liczba ludzi słabych i chorych, którzy zginęliby bez pomocy innych i zabiegów medycznych.
Ślad w genach
Lynn Jorde, genetyk z uniwersytetu w Utah, uważa, że nadal dochodzi do zmian, choć podlegają one innym regułom i przebiegają nie tak szybko, jak by się nam mogło wydawać. Żyjemy na zaludnionych terenach, gdzie grozi wybuch epidemii. A na dodatek nieustannie podróżujemy, i to coraz dalej. Podczas tych wypraw stykamy się z nie znanymi naszemu organizmowi drobnoustrojami. "Przed takimi wyzwaniami niemal codziennie staje nasz system immunologiczny" - stwierdza na łamach "New Scientist" Lynn Jorde. Wszystkie pozostawiają ślady w naszych genach.
Podobnego zdania jest Christopher Wills z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego. On także uważa, że choć dobór naturalny przestał odgrywać ważną rolę w różnicowaniu się naszych genów, nadal jesteśmy pod wpływem subtelnych, ale istotnych sił. Na przykład globalizacja przyczynia się do wzrostu różnorodności genetycznej. Wcześniej społeczeństwa były zbyt izolowane, aby mogło dojść do znaczącego mieszania się genów. Dziś łączymy się na wszystkie możliwe sposoby. A decyzja o tym, by nie mieć dzieci, ma - zdaniem Willsa - taki sam wpływ na ewolucję, jak dawniej utrata potomstwa na przykład z powodu choroby czy walk plemiennych. Wills podkreśla, że ludzie, którzy gorzej radzą sobie ze stresem, częściej postanawiają nie mieć dzieci. W ten sposób kolejne pokolenia przychodzące na świat są pod tym kątem coraz lepiej przystosowane.
Człowiek przyszłości
Ostatnio naukowcy z uniwersytetu w Liverpoolu stwierdzili, że młodzi ludzie korzystający z najróżniejszych nowinek technologicznych - na przykład telefonów komórkowych czy laptopów - i szczycący się swoimi umiejętnościami, przypominają niektóre ptaki, które śpiewem i upierzeniem starają się przyciągnąć partnerkę. Można więc uznać, że rozwój nowoczesnych technologii ma wpływ na łączenie się w pary, a zatem i przyszłe potomstwo. Wygrywają ci, którzy lepiej sobie radzą z tego typu nowinkami. "Wkrótce będziemy mogli świadomie oddziaływać na naszą ewolucję" - przekonuje John Campbell z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles. Podczas konferencji "Engineering the Human Germline" wielu ekspertów twierdziło, że pierwszy człowiek z wybranym zestawem genów urodzi się prawdopodobnie w ciągu najbliższych dwudziestu lat. Wtedy będziemy mogli się przekonać, czy zdobycze nauki pozwolą wyeliminować choćby choroby genetyczne i posłużą powstaniu genetycznej elity, która stopniowo stanie się odrębnym gatunkiem.
Więcej możesz przeczytać w 7/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.