Brunello od Casanovy, czyli jak kupić dobre wino w Polsce?
Francuzów ogarnie wkrótce szał winiarskich zakupów. Co roku tamtejsze supermarkety organizują foire au vin - winiarskie targi, podczas których można zaopatrzyć piwniczkę w bardzo przyzwoite butelki na kilka dobrych miesięcy, nie rujnując przy tym portfela. Przed rokiem jedna z sieci zorganizowała taką imprezę również w Polsce. Wino rozchodziło się jak ciepłe bułeczki - zwłaszcza najdroższe butelki z Bordeaux. I choć wina pijemy wciąż mało (średnio 2 l na osobę rocznie), okazuje się, że Polacy coraz częściej sięgają po uznane marki. Świadczy o tym choćby rosnąca lawinowo liczba sklepów winiarskich i firm trudniących się importem. Konkurencja wymusza też obniżanie cen. O ile więc prawdziwi winomani jeszcze rok temu nie tylko po wina wielkie, ale i te codzienne jeździli do Niemiec, Włoch czy Francji, dziś coraz częściej kupują je w kraju. "Wprost" podpowiada, jakimi winami warto się delektować.
Nieobecny burgund
W czasach gdy na polskim stole królowała niepodzielnie sofia melnik, marzyliśmy o winach francuskich, a nazwa Bordeaux wydawała się synonimem absolutu. Rozczarowanie przyszło szybko, gdy po 1989 r. półki sklepów zapełniły się tanim vin de table, o krzykliwych nazwach, w których musiały występować słowa takie, jak "chteau" czy "baron". Same wina okazywały się często niesmaczne, co nie dziwi, bo z prawdziwym winem francuskim miały jeszcze mniej wspólnego niż camembert robiony na Podlasiu z tym z Normandii. W efekcie Polacy w dużej mierze zrazili się do win z Francji.
Skutki tego widać do dziś. Mamy na rynku importerów wyspecjalizowanych w winach włoskich, niemieckich czy nawet portugalskich i słoweńskich, zaś wielkich win francuskich po prostu w Polsce brakuje. Na palcach jednej ręki można policzyć obecnych u nas wybitnych producentów z Alzacji (choć od dawna można nad Wisłą kupić rieslingi i gewurztraminery wielkiej trójki: Trimbach, Hugel i Beyer) czy Doliny Loary. Ze świecą szukać legendarnych chteauneuf-du-pape i innych win z Doliny Rodanu. Obecność takich nazwisk jak Guigal, Jaboulte Aîné i Chapoutier wiosny nie czyni.
Wielkim nieobecnym jest w Polsce słynna Burgundia. Tamtejsze pinot noir i chardonnay są drogie, ale wyszukanie wartych swej ceny butelek to nawet dla doświadczonego handlowca trudne zadanie. Jednak w krajach, gdzie tradycja picia wina idzie w setki lat, pojawienie się nowych roczników chambole-mussigny lub montrachet przyjmowane jest z wielkim zainteresowaniem. Tymczasem dobrych burgundów jest w Polsce może kilka i zazwyczaj pochodzą z wielkich domów kupieckich: Jadot, Drouhin czy Bou-chard. O nazwiskach takich jak Rousseau, de Vogźé, Mortet czy Méo-Camuzet możemy tylko pomarzyć.
Ambitne bordeaux
Nieźle wygląda w Polsce sytuacja z bordeaux. Najdroższe wina znad Żyrondy można bez trudu zamówić u importerów. Jeszcze kilka lat temu butelki taniego i niesmacznego podstawowego bordeaux marniały w supermarketach. Jednak ostatnio wielu importerów zadało sobie trud wyszukania win ambitniejszych, choć nie przesadnie drogich. W ostatnim roku oferta win z apelacji bordeaux superiéur, haut-médoc, médoc znacznie się poprawiła. Warto poszukać bordoskich butelek klasyfikowanych jako cru bourgeois, które często mają bardzo przyzwoitą relację jakości do ceny.
Na rynku szampanów dominują w Polsce wielkie wytwórnie w rodzaju Mot-Chandon i Veuve Clicquot. Dostępne są u nas zarówno legendarne wina, jak Krug i Cristal Roederera, świetne szampany Pol Roger i ekstrawaganckie Piper-Heidsieck, jak i relatywnie tańsze, porządne wina ze spółdzielni Nicolas Feuillate, a także mniejszych producentów, takich jak Duval-Leroy, Michel Lenique. Ciągle jednak zakup szampana wiąże się w Polsce z wyasygnowaniem kwoty przekraczającej grubo 100 zł za butelkę.
Toskańska liga mistrzów
Zupełnie inaczej przedstawia się oferta win włoskich: co najmniej kilku wyspecjalizowanych importerów wina ze wszystkich niemal regionów i apelacji, zdrowa konkurencja cenowa i wielkie nazwiska. Skupmy się na dwóch regionach, konkurujących od dawna o prymat w winiarskiej Italii: Piemoncie i Toskanii. Na polskich półkach zdecydowanie ciekawiej prezentuje się ta druga. Czasy, gdy sprowadzano nad Wisłę skrzynki tanich i poślednich chianti, na szczęście minęły. Dziś można wybierać pośród wybitnych win Felsiny, Ricasoli, Fonterutoli, Volpaia i Dievole. Na półkach specjalistycznych sklepów nie brakuje dobrych chianti od mniej renomowanych producentów. Jednak podejrzanie tanie chianti dobre zwykle nie jest, bo region ten w ostatnich latach podniósł nie tylko jakość, ale i ceny. Strzeżmy się więc zbyt optymistycznie wyglądających okazji.
Nie brak win z toskańskiej ligi mistrzów - znakomitych brunello di montalcino, od takich tuzów, jak Casanova di Neri, Siro Pacenti, Poggio Antico, Talenti, La Gerla. Są wina wielkich toskańskich rodzin Frescobaldi (Castelgiocondo) i Antinori (Pian delle Vigne), czy słynnej amerykańskiej posiadłości Castello Banfi. Mamy zatem wielkich i małych - zazwyczaj jednak świetnych. To samo dotyczy supertoskanów, czyli nowoczesnych win, robionych w Toskanii metodami sprzecznymi ze skostniałymi przepisami albo z odmian winogron, które nie są oficjalnie dozwolone w apelacjach DOC i DOCG. Możemy wybierać między drogimi Sassicaią, Ornellaią, Tignalello lub Ceparello a skromniejszym, ale kosztującym jedynie 50 zł Dogajolo od Carpineto.
Piemont wypada tu nieco skromniej. Handlowcy skupili się głównie na drogich winach z dwóch najsłynniejszych apelacji DOCG Barolo i Barbaresco. Są więc dostępne butelki z winiarni Angelo Gaji i nieco "tańsze" wina Domenico Clerico, Conterno Fantino, Elvio Cogno, Ellio Grasso, Paolo Scavino, Voerzio. Chciałoby się więcej dobrych codziennych win z odmian barbera i dolcetto, czy przyjemnego białego arneis. Wybrzydzanie byłoby tu jednak nie fair.
Szlachetna rioja
Jeszcze kilka lat temu na hiszpańską ofertę w Polsce składało się kilka win typu rioja, niższa półka katalońskiego tuza Miguela Torresa z Peneds i dziesiątki nie wartych degustowania win stołowych za parę złotych. Hiszpania jednak stała się oczkiem w głowie kilku importerów, którzy zauważyli, że kraj ten jest źródłem znakomitych win dla prawdziwych znawców oraz setek kapitalnych butelek za parę euro.
Anonimowe tanie riojy zastępowane są przez wina z tak uznanych piwnic, jak Roda, El Coto, Muga, Martinez Bujanda i Lan. Także konkurująca z regionem La Rioja kastylijska Ribera del Duero doczekała się na polskim rynku reprezentacji. Oprócz bardzo drogich win Vega Sicilia, mamy też Carmelo Rodero, Avelino Vegas, Quinta de Tarsu, co dowodzi,że hiszpańskie wino z uznanej apelacji nie musi rujnować kieszeni.
Katalonia objawiła się winami ze znakomitych apelacji DO Priorat (Clos Mogador, Vall Llach, Clos Martinet, Cims de Porera, Laurona) i Montsant (Celler de Capanes). Z Peneds mamy przyzwoite codzienne wina Rene Barbier i ekstrawaganckie butelki z Parés Balt. Nie wolno zapomnieć o cavie, czyli hiszpańskiej odpowiedzi na szampan. Już sama obecność niewielkiej, za to prestiżowej bodegi Agust' Torelló Mata świadczy, że najgorzej nie jest.
Merlot dla Kaczyńskiego
Wina z Nowego Świata wtargnęły na polski rynek szeroką falą. Importerzy szukają jednak poza Europą raczej atrakcyjnych, lecz niedrogich butelek dnia codziennego. Być może na prawdziwe perły jest ciągle za wcześnie, chociaż widząc, jakim zainteresowaniem cieszą się potężne cabernety z Kalifornii można mieć wątpliwości.
Patrząc na rekordy sprzedaży, jakie bije w naszym kraju wino Carlo Rossi, wypadałoby ogłosić absolutną dominację Kalifornii w Polsce. Są jednak winomani, którzy produktu tego winem by nie nazwali. Jeśli poszukać pierwszoplanowych kalifornijskich winiarni, okaże się, że poza Robertem Mondavim, Sequoia Grove, Cakebread i Marimar Torres gwiazd raczej nie widać. Nie pomogła skrzynka świetnych win amerykańskich, jaką podarował prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu George Bush (wśród tuzina butelek był tam znakomity merlot z winiarni nomen omen Duckhorn).
Winna inwazja Nowego Świata
W ostatnich trzech latach nastąpiła w Polsce prawdziwa inwazja win z Argentyny, m.in. z tak renomowanych winiarni, jak Finca Flichman, Salentin, Trapicie. Znalazło się miejsce dla okrzykniętego najmodniejszym winem argetyńskim Clos de los Sieje.
Mocną średnią półkę ma u nas Chile. Pojawiły się solidne wina od Via La Rosa, Undurraga, Casas del Bosque, Leyda. Nie brakuje tuzów w rodzaju Casa Lapostolle, Via Montes albo Concha y Toro, produkującego zarówno proste wina codzienne, jak i słynne Don Melchor.
Powoli wkracza do Polski Australia, choć nie licząc gigantów w rodzaju Penfoldsa, Rosemounta i Lindemansa oraz kilku ambitnych win Petera Lehmanna z Barossy i d'Arenberga z McLaren Vale, trudno znaleźć w naszych sklepach największe gwiazdy z antypodów.
Fot: Z. Furman, M. Stelmach
Nieobecny burgund
W czasach gdy na polskim stole królowała niepodzielnie sofia melnik, marzyliśmy o winach francuskich, a nazwa Bordeaux wydawała się synonimem absolutu. Rozczarowanie przyszło szybko, gdy po 1989 r. półki sklepów zapełniły się tanim vin de table, o krzykliwych nazwach, w których musiały występować słowa takie, jak "chteau" czy "baron". Same wina okazywały się często niesmaczne, co nie dziwi, bo z prawdziwym winem francuskim miały jeszcze mniej wspólnego niż camembert robiony na Podlasiu z tym z Normandii. W efekcie Polacy w dużej mierze zrazili się do win z Francji.
Skutki tego widać do dziś. Mamy na rynku importerów wyspecjalizowanych w winach włoskich, niemieckich czy nawet portugalskich i słoweńskich, zaś wielkich win francuskich po prostu w Polsce brakuje. Na palcach jednej ręki można policzyć obecnych u nas wybitnych producentów z Alzacji (choć od dawna można nad Wisłą kupić rieslingi i gewurztraminery wielkiej trójki: Trimbach, Hugel i Beyer) czy Doliny Loary. Ze świecą szukać legendarnych chteauneuf-du-pape i innych win z Doliny Rodanu. Obecność takich nazwisk jak Guigal, Jaboulte Aîné i Chapoutier wiosny nie czyni.
Wielkim nieobecnym jest w Polsce słynna Burgundia. Tamtejsze pinot noir i chardonnay są drogie, ale wyszukanie wartych swej ceny butelek to nawet dla doświadczonego handlowca trudne zadanie. Jednak w krajach, gdzie tradycja picia wina idzie w setki lat, pojawienie się nowych roczników chambole-mussigny lub montrachet przyjmowane jest z wielkim zainteresowaniem. Tymczasem dobrych burgundów jest w Polsce może kilka i zazwyczaj pochodzą z wielkich domów kupieckich: Jadot, Drouhin czy Bou-chard. O nazwiskach takich jak Rousseau, de Vogźé, Mortet czy Méo-Camuzet możemy tylko pomarzyć.
Ambitne bordeaux
Nieźle wygląda w Polsce sytuacja z bordeaux. Najdroższe wina znad Żyrondy można bez trudu zamówić u importerów. Jeszcze kilka lat temu butelki taniego i niesmacznego podstawowego bordeaux marniały w supermarketach. Jednak ostatnio wielu importerów zadało sobie trud wyszukania win ambitniejszych, choć nie przesadnie drogich. W ostatnim roku oferta win z apelacji bordeaux superiéur, haut-médoc, médoc znacznie się poprawiła. Warto poszukać bordoskich butelek klasyfikowanych jako cru bourgeois, które często mają bardzo przyzwoitą relację jakości do ceny.
Na rynku szampanów dominują w Polsce wielkie wytwórnie w rodzaju Mot-Chandon i Veuve Clicquot. Dostępne są u nas zarówno legendarne wina, jak Krug i Cristal Roederera, świetne szampany Pol Roger i ekstrawaganckie Piper-Heidsieck, jak i relatywnie tańsze, porządne wina ze spółdzielni Nicolas Feuillate, a także mniejszych producentów, takich jak Duval-Leroy, Michel Lenique. Ciągle jednak zakup szampana wiąże się w Polsce z wyasygnowaniem kwoty przekraczającej grubo 100 zł za butelkę.
Toskańska liga mistrzów
Zupełnie inaczej przedstawia się oferta win włoskich: co najmniej kilku wyspecjalizowanych importerów wina ze wszystkich niemal regionów i apelacji, zdrowa konkurencja cenowa i wielkie nazwiska. Skupmy się na dwóch regionach, konkurujących od dawna o prymat w winiarskiej Italii: Piemoncie i Toskanii. Na polskich półkach zdecydowanie ciekawiej prezentuje się ta druga. Czasy, gdy sprowadzano nad Wisłę skrzynki tanich i poślednich chianti, na szczęście minęły. Dziś można wybierać pośród wybitnych win Felsiny, Ricasoli, Fonterutoli, Volpaia i Dievole. Na półkach specjalistycznych sklepów nie brakuje dobrych chianti od mniej renomowanych producentów. Jednak podejrzanie tanie chianti dobre zwykle nie jest, bo region ten w ostatnich latach podniósł nie tylko jakość, ale i ceny. Strzeżmy się więc zbyt optymistycznie wyglądających okazji.
Nie brak win z toskańskiej ligi mistrzów - znakomitych brunello di montalcino, od takich tuzów, jak Casanova di Neri, Siro Pacenti, Poggio Antico, Talenti, La Gerla. Są wina wielkich toskańskich rodzin Frescobaldi (Castelgiocondo) i Antinori (Pian delle Vigne), czy słynnej amerykańskiej posiadłości Castello Banfi. Mamy zatem wielkich i małych - zazwyczaj jednak świetnych. To samo dotyczy supertoskanów, czyli nowoczesnych win, robionych w Toskanii metodami sprzecznymi ze skostniałymi przepisami albo z odmian winogron, które nie są oficjalnie dozwolone w apelacjach DOC i DOCG. Możemy wybierać między drogimi Sassicaią, Ornellaią, Tignalello lub Ceparello a skromniejszym, ale kosztującym jedynie 50 zł Dogajolo od Carpineto.
Piemont wypada tu nieco skromniej. Handlowcy skupili się głównie na drogich winach z dwóch najsłynniejszych apelacji DOCG Barolo i Barbaresco. Są więc dostępne butelki z winiarni Angelo Gaji i nieco "tańsze" wina Domenico Clerico, Conterno Fantino, Elvio Cogno, Ellio Grasso, Paolo Scavino, Voerzio. Chciałoby się więcej dobrych codziennych win z odmian barbera i dolcetto, czy przyjemnego białego arneis. Wybrzydzanie byłoby tu jednak nie fair.
Szlachetna rioja
Jeszcze kilka lat temu na hiszpańską ofertę w Polsce składało się kilka win typu rioja, niższa półka katalońskiego tuza Miguela Torresa z Peneds i dziesiątki nie wartych degustowania win stołowych za parę złotych. Hiszpania jednak stała się oczkiem w głowie kilku importerów, którzy zauważyli, że kraj ten jest źródłem znakomitych win dla prawdziwych znawców oraz setek kapitalnych butelek za parę euro.
Anonimowe tanie riojy zastępowane są przez wina z tak uznanych piwnic, jak Roda, El Coto, Muga, Martinez Bujanda i Lan. Także konkurująca z regionem La Rioja kastylijska Ribera del Duero doczekała się na polskim rynku reprezentacji. Oprócz bardzo drogich win Vega Sicilia, mamy też Carmelo Rodero, Avelino Vegas, Quinta de Tarsu, co dowodzi,że hiszpańskie wino z uznanej apelacji nie musi rujnować kieszeni.
Katalonia objawiła się winami ze znakomitych apelacji DO Priorat (Clos Mogador, Vall Llach, Clos Martinet, Cims de Porera, Laurona) i Montsant (Celler de Capanes). Z Peneds mamy przyzwoite codzienne wina Rene Barbier i ekstrawaganckie butelki z Parés Balt. Nie wolno zapomnieć o cavie, czyli hiszpańskiej odpowiedzi na szampan. Już sama obecność niewielkiej, za to prestiżowej bodegi Agust' Torelló Mata świadczy, że najgorzej nie jest.
Merlot dla Kaczyńskiego
Wina z Nowego Świata wtargnęły na polski rynek szeroką falą. Importerzy szukają jednak poza Europą raczej atrakcyjnych, lecz niedrogich butelek dnia codziennego. Być może na prawdziwe perły jest ciągle za wcześnie, chociaż widząc, jakim zainteresowaniem cieszą się potężne cabernety z Kalifornii można mieć wątpliwości.
Patrząc na rekordy sprzedaży, jakie bije w naszym kraju wino Carlo Rossi, wypadałoby ogłosić absolutną dominację Kalifornii w Polsce. Są jednak winomani, którzy produktu tego winem by nie nazwali. Jeśli poszukać pierwszoplanowych kalifornijskich winiarni, okaże się, że poza Robertem Mondavim, Sequoia Grove, Cakebread i Marimar Torres gwiazd raczej nie widać. Nie pomogła skrzynka świetnych win amerykańskich, jaką podarował prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu George Bush (wśród tuzina butelek był tam znakomity merlot z winiarni nomen omen Duckhorn).
Winna inwazja Nowego Świata
W ostatnich trzech latach nastąpiła w Polsce prawdziwa inwazja win z Argentyny, m.in. z tak renomowanych winiarni, jak Finca Flichman, Salentin, Trapicie. Znalazło się miejsce dla okrzykniętego najmodniejszym winem argetyńskim Clos de los Sieje.
Mocną średnią półkę ma u nas Chile. Pojawiły się solidne wina od Via La Rosa, Undurraga, Casas del Bosque, Leyda. Nie brakuje tuzów w rodzaju Casa Lapostolle, Via Montes albo Concha y Toro, produkującego zarówno proste wina codzienne, jak i słynne Don Melchor.
Powoli wkracza do Polski Australia, choć nie licząc gigantów w rodzaju Penfoldsa, Rosemounta i Lindemansa oraz kilku ambitnych win Petera Lehmanna z Barossy i d'Arenberga z McLaren Vale, trudno znaleźć w naszych sklepach największe gwiazdy z antypodów.
SKRZYNKA KONSERWATYSTY Wina z uznanych regionów, od godnych zaufania producentów |
---|
Château Les Ormes de Pez 1999, AOC Saint Estèphe Importer: Winexpress Cena: 132 zł Brut, AOC Champagne, Michel Lenique Importer: Vinarius Cena: 138 zł Châteauneuf-du-Pape AOC 2001, E. Guigal Importer: Sommelier Cena: 263 zł Puligny-Montrachet AOC 2004, Jean Chartron Importer: Mielżyński Wina Cena: 147 zł Ginestra Vigna Casa Mate 2000, DOCG Barolo, Elio Grasso Importer: Holding Liwa Cena: 229 zł Brunello di Montalcino DOCG 2000, Casanova di Neri Importer: Wina.pl Cena: 155 zł Ygay Reserva 2000, DOCa Rioja, Marques de Murrieta Importer: wine 4 you Cena: 130 zł Crianza 2000, DO Ribera del Duero, Carmelo Rodero Importer: Dom Wina Cena: 114 zł Cabernet Sauvignon 2001, Napa Valley, Sequoia Grove Importer: La Passion du Vin Cena: 170 zł Clos de los Siete 2003, Mendoza Importer: PWW Cena: 116 zł Shiraz 2003, Barossa, Peter Lehmann Importer: Bodega Marques Cena: 77 zł |
Fot: Z. Furman, M. Stelmach
Więcej możesz przeczytać w 35/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.