Linuksowcy detronizują Microsoft Bill Gates, najbogatszy człowiek świata, zawsze powtarzał, że każdy może dokonać tego co on. Gdy jego proroctwo zdaje się spełniać, twórca Microsoftu, najpotężniejszego producenta oprogramowania na świecie, nie chce w to uwierzyć.
Kiedy Gates w połowie lat 70. tworzył wraz z Paulem Allenem pierwszy system operacyjny dla mikrokomputerów, miał 19 lat i był studentem prawa na Harvardzie (niedługo później zarzucił studia). Kolejnego przełomu dokonał, wprowadzając na rynek system z graficznym interfejsem, czyli Windows. Od tego czasu Microsoft zdominował życie użytkowników ponad miliarda komputerów działających na całym świecie, a Gatesowi przyniósł bajeczną fortunę (według "Forbesa" - 46 mld USD). Teraz podstawom imperium Billa Gatesa zagraża Linus Torvalds, który jako 21-letni student uniwersytetu w Helsinkach stworzył własny system operacyjny Linux (jego symbolem jest pingwin). Fin jest alter ego Gatesa. Napisał system równie dobry jak Windows, tyle że nie chce za niego pieniędzy; każdemu dał wgląd do kodu źródłowego programu, który można przerabiać do woli.
Już około 60 proc. serwerów internetowych na świecie wykorzystuje tzw. otwarte oprogramowanie (open source). Według innych szacunków, korzysta z niego ponad połowa serwerów akademickich i do 30 proc. serwerów firmowych. Linuksa używają dziś Boeing, amerykańska poczta federalna, testują go administracje w USA i Wielkiej Brytanii, rząd Słowenii. W Monachium urzędy komunalne wymieniają komercyjne systemy operacyjne na Linuksa w 13 tys. komputerów osobistych (PC) i laptopów. Polscy posłowie i senatorowie głosują dzięki systemowi informatycznemu opartemu na Linuksie. Open Source Development Labs (OSDL) z siedzibą w Beaverton w Oregonie, czyli think-tank, który ma koordynować globalne prace nad kodem Linuksa i rozwijać darmowe oprogramowanie (pracuje tam obecnie Torvalds), utworzyły lub sponsorują takie tuzy nowych technologii, jak IBM, Dell, Novell, Hewlett-Packard, Cisco, Sun Microsystems, Nokia czy Ericsson. Firmy, które do niedawna strzegły kodów swoich programów, teraz ujawniają je i tworzą coraz więcej taniego albo wręcz darmowego software'u. Zarabiają, oferując coś ponad podstawowy program, na przykład dodatkowe aplikacje. To tak, jakby koncerny farmaceutyczne nagle zdecydowały się za darmo udostępnić pilnie strzeżone receptury swoich leków każdemu, kto chciałby je wytwarzać lub modyfikować. Niemożliwe? Owszem, ale to właśnie dzieje się w branży informatycznej!
To żyje!
"Jest rok 50 p.n.e. Cała Galia jest podbita przez Rzymian. Cała? Nie! Jest taka osada, gdzie nieugięci Galowie wciąż stawiają opór najeźdźcy, a legioniści z rzymskich garnizonów (...) nie mają lekkiego życia" - tak rozpoczynał się pierwszy z serii słynnych komiksów o przygodach Gala Asteriksa. Dziś René Goscinny i Albert Uderzo stworzyliby zapewne komiks o przygodach Fina Linusa. Początek gotowy: cały świat podbity przez imperium Billa Gatesa, lecz mała osada zwolenników wolnego oprogramowania stawia opór, a handlowcy Microsoftu nie mają łatwego życia. Ba, plemię Linux kontratakuje!
W pierwszym wpisie Torvaldsa na forum dyskusyjnym Usenet (z 1 stycznia 1991 r.), w którym wspomniał o swoim programie, można przeczytać: "Pracuję nad nowym, otwartym systemem (...). Nie będzie zbyt wielki i profesjonalny. Jeśli będziecie mieli pomysł, jak go ulepszyć, droga wolna. Prześlijcie mi tylko poprawki, a ja zadbam, by wszyscy mieli do nich dostęp". Czasami żartuje, że 13 lat temu jego Linuksa używało dziesięć osób na świecie - koledzy ze studiów. Dziś, według jednego z internetowych liczników linuksowców (www.counter.li.org), systemu operacyjnego stworzonego przez Fina używa około 18 mln osób. Tylko na wspomnianej stronie licznika - jednego z wielu podobnych w Internecie - 25 marca było zarejestrowanych 140,5 tys. użytkowników Linuksa, w tym 7747 Polaków (wśród osób z ponad 190 państw więcej wpisów było tylko z USA, Niemiec i Brazylii!). Ilu jest ich naprawdę, nie wie nikt.
W segmencie prywatnych pecetów pingwin na razie tylko podgryza olbrzyma z Redmond (siedziba Microsoftu w Wirginii). Jeszcze dwa, trzy lata temu grono miłośników i użytkowników Linuksa tworzyli głównie programiści zapaleńcy, studenci, pracownicy firm informatycznych, a system był trudno przyswajalny dla laików. Windows dominuje na rynku od 20 lat i na tyle się od niego uzależniliśmy, że stykając się z zupełnie innym programem, jesteśmy zagubieni. Wynalazek Torvaldsa coraz częściej trafia jednak "pod strzechy". Takie firmy, jak Red Hat, SuSE (kupiona przez Novell), Mandrake, Debian czy polska Aurox, sprzedają tanio całe zestawy instalacyjne Linuksa (tzw. dystrybucje), zwykle z instrukcją, gwarancją pomocy technicznej i darmowego uaktualniania oraz dodatkowymi programami użytkowymi. Oczywiście, każdy może ściągnąć mniej obudowane wersje Linuksa z Internetu za darmo. Liczba uzależnionych od Microsoftu, którzy decydują się na kurację odwykową, stale rośnie.
Linux atakuje
Domowe komputery osobiste i laptopy długo pozostaną królestwem Billa Gatesa. Szacuje się, że różne wersje jego systemu Windows są dziś zainstalowane w 94 proc. komputerów na świecie (zwykle jako jedyny system operacyjny)! O ból głowy szefa Microsoftu może przyprawić za to oszałamiająca kariera Linuksa w firmach i instytucjach publicznych, które składają przecież największe zamówienia. W 2006 r. wszyscy pracownicy IBM (350 tys. osób na świecie) będą już pracowali na Linuksie. Na Linuksa przestawiają się Novell, Dell, nawet potentat w produkcji procesorów Intel, uważany dotychczas za sojusznika Microsoftu. Hewlett-Packard zapowiedział wprowadzenie do sprzedaży pecetów z systemem Linux w dwunastu krajach Azji (w 2003 r. sprzedaż oprogramowania opartego na nim przyniosła HP 2,5 mld USD zysku). Firmy IT nie tylko same przechodzą na otwarte oprogramowanie, ale też opierają na nim produkty dla swoich klientów.
Powód jest prosty. W USA wyliczono, że tylko w pierwszych trzech latach użytkowania kompletnego systemu informatycznego opartego na Linuksie duża firma może zaoszczędzić nawet 120 tys. USD w porównaniu z oprogramowaniem Microsoftu! W Polsce na przykład za jedną kopię popularnego pakietu biurowego Microsoft Office (w nowej wersji Standard 2003) trzeba zapłacić ponad 1100 zł. Najnowszy, porównywalny z nim pakiet biurowy Open Office można ściągnąć z Internetu za darmo. W lipcu 2004 r. w sprzedaży powinna się pojawić polska wersja najnowszego Linuksa 9.1 opracowana przez SuSE/Novell. Wersja dla mniej zaawansowanych będzie trzykrotnie tańsza, a dla profesjonalistów dwukrotnie tańsza niż odpowiadające im wersje Windows XP. Wszystkie popularne programy Microsoftu mają swoje darmowe albo tańsze odpowiedniki open source (XXMS do odtwarzania muzyki, edytor Bluefish, przeglądarka internetowa Mozilla, bazy danych MySQL itd.).
Linux potrzebuje mniej pamięci niż Windows i jest bardziej od niego stabilny. Jest też bardziej wszechstronny, może też działać na niemal każdym sprzęcie i w każdej konfiguracji. IBM w 2000 r. skonstruował zegarek elektroniczny, którego działanie oparte jest na systemie Linux; używają go dziś dwunożne roboty Sony i Fujitsu, stosowany jest nawet w automatach do kawy czy napojów gazowanych. Nawet 80 proc. wszystkich stron w Internecie jest już publikowanych za pośrednictwem serwerów opartych na Linuksie!
Podczas gdy Microsoft zmaga się non stop z atakami hakerów (choćby z wirusami Love Letter, Blaster, MyDoom), ataki na serwery linuksowe należą do rzadkości. Każdą lukę w systemie użytkownicy Linuksa usuwają zaś kilkakrotnie szybciej niż Microsoft.
Najważniejszą zaletą Linuksa, która sprawia, że coraz częściej wybierają go m. in. urzędy publiczne, jest jego otwartość. Microsoft zawsze trzymał kody swoich programów w tajemnicy, więc każdy ich nabywca w razie problemów musi się zdać na drogi serwis giganta.
SCO, czyli Gates?
Największy fenomen Linuksa to armia ochotników stale ulepszających system. Sam Torvalds, wśród linuksowców uchodzący niemal za proroka, na swoim systemie nie zarobił bezpośrednio nic. Dzięki sławie stał się natomiast jednym z lepiej opłacanych informatyków świata. Hobbyści udoskonalający Linuksa i opracowujący coraz nowsze jego wersje nie biorą za to ani centa. Każdy, kto dokona zmian w kodzie Linuksa (tzw. jądrze), ma obowiązek - na podstawie publicznej licencji GNU GPL - udostępnić je innym. We współtworzeniu wolnego oprogramowania aktywnie bierze udział nawet 50-100 tys. osób na całym globie. Pierwotne dzieło Torvaldsa stanowi 2 proc. całego obecnego jądra Linuksa!
Dla Billa Gatesa Linux to wciąż mikrus, lecz groźny. Samo jego istnienie podważa całą filozofię biznesową Microsoftu. Linuksa nie da się wykupić, ale być może Gates znalazł na niego inny sposób. W marcu 2003 r. mała amerykańska firma SCO Group z Utah wprawiła w osłupienie linuksowców, stwierdzając, że ma prawa do fragmentów kodu tego systemu i domaga się opłat od wszystkich użytkowników i dystrybutorów Linuksa. Torvalds miał jakoby użyć w napisanym przez siebie kodzie fragmentów systemu Unix, na którego prostszej wersji (Minix) się opierał. Fin oświadczył, że przejrzał pierwotny kod z 1991 r. i nie ma w nim żadnych zapożyczeń z Uniksa. SCO zdążyła już jednak pozwać m. in. IBM, Novella, DaimlerChryslera, zagroziła ponad 1500 innym firmom, a nawet prywatnym użytkownikom. Ogromna większość zignorowała te żądania, ale Microsoft demonstracyjnie wykupił ową "licencję" na Linuksa, dając do zrozumienia, że popiera roszczenia. W Internecie zaczął zaś krążyć mail wiceprezesa SCO, z którego wynika, że poprzez firmę trzecią Microsoft obiecał dofinansować SCO kwotą ponad 50 mln USD. Zadłużona firma z Utah bez tych pieniędzy nie mogłaby pokryć kosztów sądowych. SCO potwierdziło, że e-mail był prawdziwy, lecz reszta to wynik "mylnej interpretacji faktów przez zewnętrznego konsultanta". Konsorcjum pod wodzą IBM i Intela tworzy już fundusz do finansowania pomocy prawnej dla użytkowników Linuksa, OSDL oraz samego Torvaldsa na wypadek, gdyby ich pozwano (fundusz liczy 10 mln USD). Novell obiecał nawet, że każdemu pozwanemu posiadaczowi jego dystrybucji Linuksa zwróci 125 proc. kosztów ewentualnego procesu!
Jeśli SCO poniesie porażkę, ucierpi na tym też prestiż Microsoftu, bo mało kto wierzy w jego neutralność w tym sporze. Linuksowcy są zaś przekonani, że głośny proces i ich spektakularne zwycięstwo przyspieszą ekspansję open source. Po co wchodzić oknem, skoro można drzwiami - ironizują miłośnicy Linuksa, nawiązując do marki i logo sztandarowego produktu Microsoftu (z ang. windows - okna).
Już około 60 proc. serwerów internetowych na świecie wykorzystuje tzw. otwarte oprogramowanie (open source). Według innych szacunków, korzysta z niego ponad połowa serwerów akademickich i do 30 proc. serwerów firmowych. Linuksa używają dziś Boeing, amerykańska poczta federalna, testują go administracje w USA i Wielkiej Brytanii, rząd Słowenii. W Monachium urzędy komunalne wymieniają komercyjne systemy operacyjne na Linuksa w 13 tys. komputerów osobistych (PC) i laptopów. Polscy posłowie i senatorowie głosują dzięki systemowi informatycznemu opartemu na Linuksie. Open Source Development Labs (OSDL) z siedzibą w Beaverton w Oregonie, czyli think-tank, który ma koordynować globalne prace nad kodem Linuksa i rozwijać darmowe oprogramowanie (pracuje tam obecnie Torvalds), utworzyły lub sponsorują takie tuzy nowych technologii, jak IBM, Dell, Novell, Hewlett-Packard, Cisco, Sun Microsystems, Nokia czy Ericsson. Firmy, które do niedawna strzegły kodów swoich programów, teraz ujawniają je i tworzą coraz więcej taniego albo wręcz darmowego software'u. Zarabiają, oferując coś ponad podstawowy program, na przykład dodatkowe aplikacje. To tak, jakby koncerny farmaceutyczne nagle zdecydowały się za darmo udostępnić pilnie strzeżone receptury swoich leków każdemu, kto chciałby je wytwarzać lub modyfikować. Niemożliwe? Owszem, ale to właśnie dzieje się w branży informatycznej!
To żyje!
"Jest rok 50 p.n.e. Cała Galia jest podbita przez Rzymian. Cała? Nie! Jest taka osada, gdzie nieugięci Galowie wciąż stawiają opór najeźdźcy, a legioniści z rzymskich garnizonów (...) nie mają lekkiego życia" - tak rozpoczynał się pierwszy z serii słynnych komiksów o przygodach Gala Asteriksa. Dziś René Goscinny i Albert Uderzo stworzyliby zapewne komiks o przygodach Fina Linusa. Początek gotowy: cały świat podbity przez imperium Billa Gatesa, lecz mała osada zwolenników wolnego oprogramowania stawia opór, a handlowcy Microsoftu nie mają łatwego życia. Ba, plemię Linux kontratakuje!
W pierwszym wpisie Torvaldsa na forum dyskusyjnym Usenet (z 1 stycznia 1991 r.), w którym wspomniał o swoim programie, można przeczytać: "Pracuję nad nowym, otwartym systemem (...). Nie będzie zbyt wielki i profesjonalny. Jeśli będziecie mieli pomysł, jak go ulepszyć, droga wolna. Prześlijcie mi tylko poprawki, a ja zadbam, by wszyscy mieli do nich dostęp". Czasami żartuje, że 13 lat temu jego Linuksa używało dziesięć osób na świecie - koledzy ze studiów. Dziś, według jednego z internetowych liczników linuksowców (www.counter.li.org), systemu operacyjnego stworzonego przez Fina używa około 18 mln osób. Tylko na wspomnianej stronie licznika - jednego z wielu podobnych w Internecie - 25 marca było zarejestrowanych 140,5 tys. użytkowników Linuksa, w tym 7747 Polaków (wśród osób z ponad 190 państw więcej wpisów było tylko z USA, Niemiec i Brazylii!). Ilu jest ich naprawdę, nie wie nikt.
W segmencie prywatnych pecetów pingwin na razie tylko podgryza olbrzyma z Redmond (siedziba Microsoftu w Wirginii). Jeszcze dwa, trzy lata temu grono miłośników i użytkowników Linuksa tworzyli głównie programiści zapaleńcy, studenci, pracownicy firm informatycznych, a system był trudno przyswajalny dla laików. Windows dominuje na rynku od 20 lat i na tyle się od niego uzależniliśmy, że stykając się z zupełnie innym programem, jesteśmy zagubieni. Wynalazek Torvaldsa coraz częściej trafia jednak "pod strzechy". Takie firmy, jak Red Hat, SuSE (kupiona przez Novell), Mandrake, Debian czy polska Aurox, sprzedają tanio całe zestawy instalacyjne Linuksa (tzw. dystrybucje), zwykle z instrukcją, gwarancją pomocy technicznej i darmowego uaktualniania oraz dodatkowymi programami użytkowymi. Oczywiście, każdy może ściągnąć mniej obudowane wersje Linuksa z Internetu za darmo. Liczba uzależnionych od Microsoftu, którzy decydują się na kurację odwykową, stale rośnie.
Linux atakuje
Domowe komputery osobiste i laptopy długo pozostaną królestwem Billa Gatesa. Szacuje się, że różne wersje jego systemu Windows są dziś zainstalowane w 94 proc. komputerów na świecie (zwykle jako jedyny system operacyjny)! O ból głowy szefa Microsoftu może przyprawić za to oszałamiająca kariera Linuksa w firmach i instytucjach publicznych, które składają przecież największe zamówienia. W 2006 r. wszyscy pracownicy IBM (350 tys. osób na świecie) będą już pracowali na Linuksie. Na Linuksa przestawiają się Novell, Dell, nawet potentat w produkcji procesorów Intel, uważany dotychczas za sojusznika Microsoftu. Hewlett-Packard zapowiedział wprowadzenie do sprzedaży pecetów z systemem Linux w dwunastu krajach Azji (w 2003 r. sprzedaż oprogramowania opartego na nim przyniosła HP 2,5 mld USD zysku). Firmy IT nie tylko same przechodzą na otwarte oprogramowanie, ale też opierają na nim produkty dla swoich klientów.
Powód jest prosty. W USA wyliczono, że tylko w pierwszych trzech latach użytkowania kompletnego systemu informatycznego opartego na Linuksie duża firma może zaoszczędzić nawet 120 tys. USD w porównaniu z oprogramowaniem Microsoftu! W Polsce na przykład za jedną kopię popularnego pakietu biurowego Microsoft Office (w nowej wersji Standard 2003) trzeba zapłacić ponad 1100 zł. Najnowszy, porównywalny z nim pakiet biurowy Open Office można ściągnąć z Internetu za darmo. W lipcu 2004 r. w sprzedaży powinna się pojawić polska wersja najnowszego Linuksa 9.1 opracowana przez SuSE/Novell. Wersja dla mniej zaawansowanych będzie trzykrotnie tańsza, a dla profesjonalistów dwukrotnie tańsza niż odpowiadające im wersje Windows XP. Wszystkie popularne programy Microsoftu mają swoje darmowe albo tańsze odpowiedniki open source (XXMS do odtwarzania muzyki, edytor Bluefish, przeglądarka internetowa Mozilla, bazy danych MySQL itd.).
Linux potrzebuje mniej pamięci niż Windows i jest bardziej od niego stabilny. Jest też bardziej wszechstronny, może też działać na niemal każdym sprzęcie i w każdej konfiguracji. IBM w 2000 r. skonstruował zegarek elektroniczny, którego działanie oparte jest na systemie Linux; używają go dziś dwunożne roboty Sony i Fujitsu, stosowany jest nawet w automatach do kawy czy napojów gazowanych. Nawet 80 proc. wszystkich stron w Internecie jest już publikowanych za pośrednictwem serwerów opartych na Linuksie!
Podczas gdy Microsoft zmaga się non stop z atakami hakerów (choćby z wirusami Love Letter, Blaster, MyDoom), ataki na serwery linuksowe należą do rzadkości. Każdą lukę w systemie użytkownicy Linuksa usuwają zaś kilkakrotnie szybciej niż Microsoft.
Najważniejszą zaletą Linuksa, która sprawia, że coraz częściej wybierają go m. in. urzędy publiczne, jest jego otwartość. Microsoft zawsze trzymał kody swoich programów w tajemnicy, więc każdy ich nabywca w razie problemów musi się zdać na drogi serwis giganta.
SCO, czyli Gates?
Największy fenomen Linuksa to armia ochotników stale ulepszających system. Sam Torvalds, wśród linuksowców uchodzący niemal za proroka, na swoim systemie nie zarobił bezpośrednio nic. Dzięki sławie stał się natomiast jednym z lepiej opłacanych informatyków świata. Hobbyści udoskonalający Linuksa i opracowujący coraz nowsze jego wersje nie biorą za to ani centa. Każdy, kto dokona zmian w kodzie Linuksa (tzw. jądrze), ma obowiązek - na podstawie publicznej licencji GNU GPL - udostępnić je innym. We współtworzeniu wolnego oprogramowania aktywnie bierze udział nawet 50-100 tys. osób na całym globie. Pierwotne dzieło Torvaldsa stanowi 2 proc. całego obecnego jądra Linuksa!
Dla Billa Gatesa Linux to wciąż mikrus, lecz groźny. Samo jego istnienie podważa całą filozofię biznesową Microsoftu. Linuksa nie da się wykupić, ale być może Gates znalazł na niego inny sposób. W marcu 2003 r. mała amerykańska firma SCO Group z Utah wprawiła w osłupienie linuksowców, stwierdzając, że ma prawa do fragmentów kodu tego systemu i domaga się opłat od wszystkich użytkowników i dystrybutorów Linuksa. Torvalds miał jakoby użyć w napisanym przez siebie kodzie fragmentów systemu Unix, na którego prostszej wersji (Minix) się opierał. Fin oświadczył, że przejrzał pierwotny kod z 1991 r. i nie ma w nim żadnych zapożyczeń z Uniksa. SCO zdążyła już jednak pozwać m. in. IBM, Novella, DaimlerChryslera, zagroziła ponad 1500 innym firmom, a nawet prywatnym użytkownikom. Ogromna większość zignorowała te żądania, ale Microsoft demonstracyjnie wykupił ową "licencję" na Linuksa, dając do zrozumienia, że popiera roszczenia. W Internecie zaczął zaś krążyć mail wiceprezesa SCO, z którego wynika, że poprzez firmę trzecią Microsoft obiecał dofinansować SCO kwotą ponad 50 mln USD. Zadłużona firma z Utah bez tych pieniędzy nie mogłaby pokryć kosztów sądowych. SCO potwierdziło, że e-mail był prawdziwy, lecz reszta to wynik "mylnej interpretacji faktów przez zewnętrznego konsultanta". Konsorcjum pod wodzą IBM i Intela tworzy już fundusz do finansowania pomocy prawnej dla użytkowników Linuksa, OSDL oraz samego Torvaldsa na wypadek, gdyby ich pozwano (fundusz liczy 10 mln USD). Novell obiecał nawet, że każdemu pozwanemu posiadaczowi jego dystrybucji Linuksa zwróci 125 proc. kosztów ewentualnego procesu!
Jeśli SCO poniesie porażkę, ucierpi na tym też prestiż Microsoftu, bo mało kto wierzy w jego neutralność w tym sporze. Linuksowcy są zaś przekonani, że głośny proces i ich spektakularne zwycięstwo przyspieszą ekspansję open source. Po co wchodzić oknem, skoro można drzwiami - ironizują miłośnicy Linuksa, nawiązując do marki i logo sztandarowego produktu Microsoftu (z ang. windows - okna).
Gates ukarany |
---|
Prawie pół miliarda euro (dokładnie 497,2 mln euro) grzywny nałożyła 24 marca na Microsoft Komisja Europejska. W orzeczeniu stwierdziła, że amerykański koncern nadużywa swej dominującej pozycji na europejskim rynku. Jest to najwyższa kara finansowa dla prywatnej firmy w historii unii. Microsoft ma w ciągu 90 dni zaprzestać narzucania użytkownikom korzystania z odtwarzacza multimedialnego, który dołącza standardowo do Windows, oraz ujawnić informacje, które pozwolą innym producentom serwerów sieciowych dopasować ich produkty tak, by mogły współpracować z komputerami i serwerami działającymi w systemie Windows. Koncern Gatesa zapowiedział, że odwoła się od decyzji (postępowanie w sprawie Microsoftu w Europie trwa już pięć lat). |
Więcej możesz przeczytać w 14/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.