Piotr Bykowski znów buduje sobie piramidę finansową Drewbud, Bank Staropolski, Auto-Kredyt Polska, piramida spółek państwowych i prywatnych udzielających gwarancji dla handlujących ze Wschodem... Wyliczankę można by zastąpić nazwiskiem animatora tych przedsięwzięć Piotra Bykowskiego. I uzupełnić słupkiem liczb wskazujących, kto i ile stracił bądź mógł stracić na pomysłach Bykowskiego, znanego niegdyś dos-konale przedsiębiorcy z Poznania. Rejestr dokonań biznesmena można wzbogacić o kolejny cud "inżynierii finansowej" - Fundusz Pożyczkowy Karbona.
Spółdzielnia Pawlaka
Mimo że Piotr Bykowski jest oskarżany o przyczynienie się do upadłości Banku Staropolskiego (nie stawia się na przesłuchania, usprawiedliwiając to względami zdrowotnymi; nam powiedział, że niedługo "przejdzie operację"), zdaniem naszych informatorów, jest już jednym z "ojców" enigmatycznego dość tworu o nazwie Fundusz Pożyczkowy Karbona.
- Mam dosyć spraw na głowie, by angażować się w nowe przedsięwzięcia. Poza tym nie mogę działać na rynku finansowym, póki nie wyjaśnię sprawy Banku Staropolskiego - zarzeka się Bykowski. Ale Karbonę współtworzą m.in. byli współpracownicy Bykowskiego: Roman Wojnarowski (oficjalnie jest doradcą Związku Rzemiosła Polskiego, jednego z założycieli funduszu) i Sławomir Kempa (zasiada w radzie nadzorczej Karbony). Fundusz jest w rzeczywistości spółdzielnią, która ma kredytować małe i średnie firmy przy wykorzystaniu funduszy unijnych i rządowych (do podobnego projektu gospodarczego Bykowski w 2002 r. przekonywał ministra skarbu Wiesława Kaczmarka). Karbona będzie mogła także inwestować (zgodnie ze zgłoszonym w Krajowym Rejestrze Sądowym dokumencie o przedmiocie działalności) w akcje, obligacje i weksle. - Piotra Bykowskiego uważam za jednego z lepszych specjalistów w dziedzinie finansów. Rozmawialiśmy o podobnych projektach dwa miesiące temu - mówi Jerzy Bartnik, prezes Związku Rzemiosła Polskiego, szef rady nadzorczej Karbony.
Jako jednego z pomysłodawców Karbony Bartnik wymienia profesora Akademii Ekonomicznej w Poznaniu Eryka Wojciechowskiego, byłego członka rady nadzorczej Banku Staropolskiego (odszedł z niej 18 października 1999 r., trzy miesiące przed ogłoszeniem upadłości banku). Jak poinformował nas Bartnik, proporcje kapitału pozyskiwanego przez Karbonę wyniosą odpowiednio: 20 proc. prywatnego wkładu członków spółdzielni i 80 proc. funduszy rządowych. Państwowe dotacje mają wynieść od 5 mln zł do 50 mln zł. Fundusz chce zatrudnić około 5 tys. osób i otworzyć oddziały w każdym powiecie. - Przeszkolono już 800 przedstawicieli - informuje Bartnik. Koszt takiego szkolenia to 380 zł. Uczestnik otrzymuje certyfikat organizatora Samorządowych Funduszy Pożyczkowych i ma "zapewnione podpisanie wieloletniej umowy licencyjnej, która gwarantuje bazową kwotę wynagrodzenia". Podobnie jak w innych interesach Bykowskiego i w to przedsięwzięcie zaangażowani są politycy PSL: szefem zarządu Karbony jest były premier Waldemar Pawlak. - Pierwsze pieniądze z państwowych dotacji wpłyną na konta Karbony już za trzy miesiące - cieszy się Bartnik.
Wekslowanie
Bykowski o palpitację serca przyprawić może też dziś posiadaczy około 170 tys. rachunków w Invest-Banku. Zwłaszcza po tym, gdy 17 czerwca światło dzienne ujrzał weksel opiewający na 3,5 mln zł, upoważniający jego posiadacza do objęcia akcji o takiej wartości w podwyższonym kapitale Invest-Banku. Pokazało go publicznie Konsorcjum Poręczeniowo-Gwarancyjne Pro-Eksport Bykowskiego, który - przypomnijmy - kontrolował niegdyś Invest-Bank oraz upadły w lutym 2000 r. Bank Staropolski. Bykowski twierdzi, że jego konsorcjum dysponuje łącznie 20 takimi wekslami in blanco, które on sam wystawił na początku lat 90., kiedy jeszcze nadzorował Invest-Bank i był w jego władzach. Gdyby weksle były prawdziwe, Bykowski mógłby je przedstawić do realizacji i przejąć Invest-Bank, który sam w październiku 1998 r. sprzedał Zygmuntowi Solorzowi-Żakowi, właścicielowi telewizji Polsat. Invest-Bank wróciłby zatem pod kontrolę biznesmena oskarżanego przez Prokuraturę Apelacyjną w Poznaniu o współudział w narażeniu Banku Staropolskiego na stratę 560 mln zł i przyczynienie się do jego bankructwa (pochłonęło oszczędności 150 tys. osób).
- Pokazany niedawno weksel jest fałszywy. Istnienia innych nie potwierdzają żadne dokumenty Invest-Banku - uspokaja Zygmunt Solorz-Żak (on i zależne od niego firmy mają dziś 75,3 proc. głosów na walnym zgromadzeniu Invest-Banku). Zaprezentowany publicznie w Sejmie (konferencję zorganizował poseł UP Andrzej Aumiller) pierwszy z osławionych weksli Bykowskiego został wystawiony rzekomo 31 stycznia 1994 r., ale na polskim blankiecie wekslowym, który pochodzi najwcześniej z roku 1995! Zawiadomienie o sfałszowaniu środka płatniczego i próbie wprowadzenia do obiegu fałszywego weksla złożyła Komisja Nadzoru Bankowego (podpisał je prezes NBP Leszek Balcerowicz). Sprawcy całego zamieszania to nie zraża. - Czy wyobrażacie sobie, że publicznie pokazywałbym prawdziwy weksel, który do ręki brali m.in. przedstawiciele Invest-Banku, i ryzykowałbym utratę tego dokumentu lub jego uszkodzenie? - pyta w rozmowie z "Wprost" Piotr Bykowski. Twierdzi on, że na wspomnianej konferencji pokazano tylko "weksel demonstracyjny" (czytaj: nieważny). Dlaczego nie przedstawił kopii prawdziwego? Bo... wszyscy żądali, by wreszcie pokazał oryginał! Kserokopię "prawdziwego" weksla na 3,5 mln zł przysłał nam Zespół Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Zygmunta Solorza-Żaka (sic!), któremu przekazało go konsorcjum Bykowskiego. Tym razem jest to weksel wystawiony na angielskim blankiecie.
Z pustego i Solorz nie naleje
Bykowski od lat prowadzi krucjatę przeciwko Solorzowi, którego oskarża o celowe doprowadzenie do upadłości Banku Staropolskiego. Weksle to jeden z elementów tej gry. "Jeszcze nigdy jednemu człowiekowi nie udało się okraść tak wielu przy pomocy tak niewielu" - to wstęp do "Białej księgi" (wydanej w grudniu 2003 r.), która ma wyjaśniać, jak Solorz doprowadził rzekomo do bankructwa Banku Staropolskiego i okradł jego klientów. Księgę wydał jakoby wspomniany Zespół Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Zygmunta Solorza-Żaka, który podaje, że reprezentuje 1600 byłych klientów Banku Staropolskiego (około 110 tys. osób spośród 150 tys. poszkodowanych odzyskało pieniądze z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, ale tylko do wysokości 4 tys. euro).
Właściciel Polsatu pod koniec 1998 r. kupił większościowe udziały w Invest-Banku kontrolowanym wtedy przez Bykowskiego i powiązanym kapitałowo z Bankiem Staropolskim (ten ostatni miał 44 proc. akcji Invest-Banku). Wówczas też Solorz-Żak i Bykowski podpisali list intencyjny, w którym właściciel Polsatu dawał do zrozumienia, że w przyszłości dokapitalizuje i przejmie także Bank Staropolski i dokona jego fuzji z Invest-Bankiem. W BS zmieniono wówczas zarząd na rekomendowany przez Polsat. Zygmunt Solorz-Żak wycofał się jednak z tych planów, gdy okazało się, że kasa Banku Staropolskiego świeci pustkami.
- Próbowałem pomóc, ale z pustego i Salomon nie naleje. Z tego banku najzwyczajniej wyprowadzono 150 mln USD - mówi "Wprost" Solorz-Żak. Według prokuratury, pieniądze te wyprowadzili właśnie Bykowski i jego ludzie ze starego zarządu banku (miały trafić do kontrolowanych przez Bykowskiego banków na Ukrainie i w Mołdawii; zagraniczne banki wykorzystały je na kredyty dla innych jeszcze spółek Bykowskiego, a te nigdy ich nie spłaciły).
Staropolski know-how
Tymczasem z "Białej księgi" dowiadujemy się, że Bank Staropolski upadł, bo nowy - związany z Solorzem-Żakiem - zarząd zafałszował bilans banku, nie uwzględniając w nim ponad 1,1 mld zł. Nie uwzględniono rzekomo na przykład "know-how Systemu Invest-Kredyt Ukraina" (system ratalnej sprzedaży), wycenianego przez Bykowskiego na ponad 582 mln zł! - Ogłoszono upadłość banku, który miał pieniądze. Być może to największa afera finansowa III RP - uważa prof. Andrzej Szwarc, emerytowany wykładowca kryminalistyki na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, szef Zespołu Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Zygmunta Solorza-Żaka.
Autorzy "Białej księgi" chętnie powołują się na różne ekspertyzy, m.in. prof. Alfreda Janca i prof. Tomasza Rynarzewskiego z poznańskiej Akademii Ekonomicznej, prof. Macieja S. Wiatra z warszawskiej SGH. W "Białej księdze" czytamy na przykład, że "analizą ryzyk podatkowych" w systemie Auto-Kredyt Polska (zaangażowane były w niego banki należące do Bykowskiego) zajmowali się znani prawnicy: profesorowie Stanisław Sołtysiński, Zbigniew Radwański, Witold Modzelewski. Dowiadujemy się, że "wydali opinię dotyczącą odpowiednich regulacji". I tyle. Sam Bykowski jest mistrzem manipulacji. Od kiedy w jednym z postępowań dotyczących Banku Staropolskiego prokuratura oświadczyła, że "na obecnym etapie" nie można potwierdzić wyprowadzania z banku pieniędzy na osobiste konta, biznesmen utrzymuje, że prokuratorzy stwierdzili, iż pieniędzy z banku nie transferował.
Fałszywka bezpieczeństwa
Gdyby weksle, które Piotr Bykowski miał wystawić w styczniu 1994 r. w imieniu Invest-Banku, rzeczywiście istniały, mógłby on teraz odzyskać ten bank. By zrealizować weksle, czyli wydać okazicielowi (Konsorcjum Poręczeniowo-Gwarancyjnemu Pro-Eksport Bykowskiego) odpowiednią liczbę akcji Invest-Banku, Solorz-Żak musiałby bowiem podwyższyć kapitał banku (wszystkie weksle mają jakoby opiewać nawet na 500 mln zł, a fundusze własne Invest-Banku wynosiły w 2003 r. 254 mln zł).
Bykowski o wekslach mówił od lat, ale do niedawna nikt ich nie widział. W końcu biznesmen postanowił objawić się jako zbawca poszkodowanych klientów Banku Staropolskiego i przekazać im część z owych 20 weksli Invest-Banku - w ramach rekompensaty ich strat. Wydawało się, że Bykowski skompromitował się ostatecznie, gdy weksel pokazany 17 czerwca i przekazany Zespołowi Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Zygmunta Solorza-Żaka okazał się fałszywką. Teraz jednak twierdzi, że prawdziwy i ważny weksel przekazał stowarzyszeniu kilka dni później, już poza światłem jupiterów. Sekretarz stowarzyszenia Jacek Pisarski potwierdził na piśmie, że poszkodowani otrzymali oryginał na angielskim blankiecie, datowany 31 stycznia 1994 r. i wypełniony 17 czerwca 2004 r. Co ciekawe, Zespół Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Zygmunta Solorza-Żaka przyznał także, że wiedział zawczasu od Bykowskiego o szopce zorganizowanej w Sejmie i zgodził się na nią (Bykowski miał w liście z 9 czerwca zaproponować prof. Andrzejowi Szwarcowi, że na konferencji wyda mu - ze względów bezpieczeństwa - "weksel zamienny Invest-Banku z wadą formalną uniemożliwiającą jego wykorzystanie", a oryginał przekaże później dyskretnie). Jak się dowiedzieliśmy, rzekomy oryginał weksla na wniosek Prokuratury Okręgowej w Warszawie zabezpieczyła ABW w poznańskiej siedzibie stowarzyszenia. - Następny weksel mogę wypisać na przykład na całą kwotę pozostałych jeszcze roszczeń klientów, czyli ponad 150 mln zł, i również przekazać go stowarzyszeniu - zapowiada Bykowski. Pozostałych weksli będzie zapewne próbował użyć, by odzyskać kontrolę nad Invest-Bankiem. Jeśli ktokolwiek uzna je za prawdziwe i ważne.
Solorz-Żak i Invest-Bank od dawna wskazują, że w żadnych dokumentach banku (nie tylko w bilansie) nie ma śladu potwierdzającego, że wspomniane weksle kiedykolwiek wystawiono w imieniu banku. Nie wspominali o nich audytorzy Invest-Banku ani nadzór bankowy, który dokładnie badał sprawę upadłości Banku Staropolskiego i powiązane z nim firmy.
Mimo że Piotr Bykowski jest oskarżany o przyczynienie się do upadłości Banku Staropolskiego (nie stawia się na przesłuchania, usprawiedliwiając to względami zdrowotnymi; nam powiedział, że niedługo "przejdzie operację"), zdaniem naszych informatorów, jest już jednym z "ojców" enigmatycznego dość tworu o nazwie Fundusz Pożyczkowy Karbona.
- Mam dosyć spraw na głowie, by angażować się w nowe przedsięwzięcia. Poza tym nie mogę działać na rynku finansowym, póki nie wyjaśnię sprawy Banku Staropolskiego - zarzeka się Bykowski. Ale Karbonę współtworzą m.in. byli współpracownicy Bykowskiego: Roman Wojnarowski (oficjalnie jest doradcą Związku Rzemiosła Polskiego, jednego z założycieli funduszu) i Sławomir Kempa (zasiada w radzie nadzorczej Karbony). Fundusz jest w rzeczywistości spółdzielnią, która ma kredytować małe i średnie firmy przy wykorzystaniu funduszy unijnych i rządowych (do podobnego projektu gospodarczego Bykowski w 2002 r. przekonywał ministra skarbu Wiesława Kaczmarka). Karbona będzie mogła także inwestować (zgodnie ze zgłoszonym w Krajowym Rejestrze Sądowym dokumencie o przedmiocie działalności) w akcje, obligacje i weksle. - Piotra Bykowskiego uważam za jednego z lepszych specjalistów w dziedzinie finansów. Rozmawialiśmy o podobnych projektach dwa miesiące temu - mówi Jerzy Bartnik, prezes Związku Rzemiosła Polskiego, szef rady nadzorczej Karbony.
Jako jednego z pomysłodawców Karbony Bartnik wymienia profesora Akademii Ekonomicznej w Poznaniu Eryka Wojciechowskiego, byłego członka rady nadzorczej Banku Staropolskiego (odszedł z niej 18 października 1999 r., trzy miesiące przed ogłoszeniem upadłości banku). Jak poinformował nas Bartnik, proporcje kapitału pozyskiwanego przez Karbonę wyniosą odpowiednio: 20 proc. prywatnego wkładu członków spółdzielni i 80 proc. funduszy rządowych. Państwowe dotacje mają wynieść od 5 mln zł do 50 mln zł. Fundusz chce zatrudnić około 5 tys. osób i otworzyć oddziały w każdym powiecie. - Przeszkolono już 800 przedstawicieli - informuje Bartnik. Koszt takiego szkolenia to 380 zł. Uczestnik otrzymuje certyfikat organizatora Samorządowych Funduszy Pożyczkowych i ma "zapewnione podpisanie wieloletniej umowy licencyjnej, która gwarantuje bazową kwotę wynagrodzenia". Podobnie jak w innych interesach Bykowskiego i w to przedsięwzięcie zaangażowani są politycy PSL: szefem zarządu Karbony jest były premier Waldemar Pawlak. - Pierwsze pieniądze z państwowych dotacji wpłyną na konta Karbony już za trzy miesiące - cieszy się Bartnik.
Wekslowanie
Bykowski o palpitację serca przyprawić może też dziś posiadaczy około 170 tys. rachunków w Invest-Banku. Zwłaszcza po tym, gdy 17 czerwca światło dzienne ujrzał weksel opiewający na 3,5 mln zł, upoważniający jego posiadacza do objęcia akcji o takiej wartości w podwyższonym kapitale Invest-Banku. Pokazało go publicznie Konsorcjum Poręczeniowo-Gwarancyjne Pro-Eksport Bykowskiego, który - przypomnijmy - kontrolował niegdyś Invest-Bank oraz upadły w lutym 2000 r. Bank Staropolski. Bykowski twierdzi, że jego konsorcjum dysponuje łącznie 20 takimi wekslami in blanco, które on sam wystawił na początku lat 90., kiedy jeszcze nadzorował Invest-Bank i był w jego władzach. Gdyby weksle były prawdziwe, Bykowski mógłby je przedstawić do realizacji i przejąć Invest-Bank, który sam w październiku 1998 r. sprzedał Zygmuntowi Solorzowi-Żakowi, właścicielowi telewizji Polsat. Invest-Bank wróciłby zatem pod kontrolę biznesmena oskarżanego przez Prokuraturę Apelacyjną w Poznaniu o współudział w narażeniu Banku Staropolskiego na stratę 560 mln zł i przyczynienie się do jego bankructwa (pochłonęło oszczędności 150 tys. osób).
- Pokazany niedawno weksel jest fałszywy. Istnienia innych nie potwierdzają żadne dokumenty Invest-Banku - uspokaja Zygmunt Solorz-Żak (on i zależne od niego firmy mają dziś 75,3 proc. głosów na walnym zgromadzeniu Invest-Banku). Zaprezentowany publicznie w Sejmie (konferencję zorganizował poseł UP Andrzej Aumiller) pierwszy z osławionych weksli Bykowskiego został wystawiony rzekomo 31 stycznia 1994 r., ale na polskim blankiecie wekslowym, który pochodzi najwcześniej z roku 1995! Zawiadomienie o sfałszowaniu środka płatniczego i próbie wprowadzenia do obiegu fałszywego weksla złożyła Komisja Nadzoru Bankowego (podpisał je prezes NBP Leszek Balcerowicz). Sprawcy całego zamieszania to nie zraża. - Czy wyobrażacie sobie, że publicznie pokazywałbym prawdziwy weksel, który do ręki brali m.in. przedstawiciele Invest-Banku, i ryzykowałbym utratę tego dokumentu lub jego uszkodzenie? - pyta w rozmowie z "Wprost" Piotr Bykowski. Twierdzi on, że na wspomnianej konferencji pokazano tylko "weksel demonstracyjny" (czytaj: nieważny). Dlaczego nie przedstawił kopii prawdziwego? Bo... wszyscy żądali, by wreszcie pokazał oryginał! Kserokopię "prawdziwego" weksla na 3,5 mln zł przysłał nam Zespół Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Zygmunta Solorza-Żaka (sic!), któremu przekazało go konsorcjum Bykowskiego. Tym razem jest to weksel wystawiony na angielskim blankiecie.
Z pustego i Solorz nie naleje
Bykowski od lat prowadzi krucjatę przeciwko Solorzowi, którego oskarża o celowe doprowadzenie do upadłości Banku Staropolskiego. Weksle to jeden z elementów tej gry. "Jeszcze nigdy jednemu człowiekowi nie udało się okraść tak wielu przy pomocy tak niewielu" - to wstęp do "Białej księgi" (wydanej w grudniu 2003 r.), która ma wyjaśniać, jak Solorz doprowadził rzekomo do bankructwa Banku Staropolskiego i okradł jego klientów. Księgę wydał jakoby wspomniany Zespół Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Zygmunta Solorza-Żaka, który podaje, że reprezentuje 1600 byłych klientów Banku Staropolskiego (około 110 tys. osób spośród 150 tys. poszkodowanych odzyskało pieniądze z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, ale tylko do wysokości 4 tys. euro).
Właściciel Polsatu pod koniec 1998 r. kupił większościowe udziały w Invest-Banku kontrolowanym wtedy przez Bykowskiego i powiązanym kapitałowo z Bankiem Staropolskim (ten ostatni miał 44 proc. akcji Invest-Banku). Wówczas też Solorz-Żak i Bykowski podpisali list intencyjny, w którym właściciel Polsatu dawał do zrozumienia, że w przyszłości dokapitalizuje i przejmie także Bank Staropolski i dokona jego fuzji z Invest-Bankiem. W BS zmieniono wówczas zarząd na rekomendowany przez Polsat. Zygmunt Solorz-Żak wycofał się jednak z tych planów, gdy okazało się, że kasa Banku Staropolskiego świeci pustkami.
- Próbowałem pomóc, ale z pustego i Salomon nie naleje. Z tego banku najzwyczajniej wyprowadzono 150 mln USD - mówi "Wprost" Solorz-Żak. Według prokuratury, pieniądze te wyprowadzili właśnie Bykowski i jego ludzie ze starego zarządu banku (miały trafić do kontrolowanych przez Bykowskiego banków na Ukrainie i w Mołdawii; zagraniczne banki wykorzystały je na kredyty dla innych jeszcze spółek Bykowskiego, a te nigdy ich nie spłaciły).
Staropolski know-how
Tymczasem z "Białej księgi" dowiadujemy się, że Bank Staropolski upadł, bo nowy - związany z Solorzem-Żakiem - zarząd zafałszował bilans banku, nie uwzględniając w nim ponad 1,1 mld zł. Nie uwzględniono rzekomo na przykład "know-how Systemu Invest-Kredyt Ukraina" (system ratalnej sprzedaży), wycenianego przez Bykowskiego na ponad 582 mln zł! - Ogłoszono upadłość banku, który miał pieniądze. Być może to największa afera finansowa III RP - uważa prof. Andrzej Szwarc, emerytowany wykładowca kryminalistyki na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, szef Zespołu Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Zygmunta Solorza-Żaka.
Autorzy "Białej księgi" chętnie powołują się na różne ekspertyzy, m.in. prof. Alfreda Janca i prof. Tomasza Rynarzewskiego z poznańskiej Akademii Ekonomicznej, prof. Macieja S. Wiatra z warszawskiej SGH. W "Białej księdze" czytamy na przykład, że "analizą ryzyk podatkowych" w systemie Auto-Kredyt Polska (zaangażowane były w niego banki należące do Bykowskiego) zajmowali się znani prawnicy: profesorowie Stanisław Sołtysiński, Zbigniew Radwański, Witold Modzelewski. Dowiadujemy się, że "wydali opinię dotyczącą odpowiednich regulacji". I tyle. Sam Bykowski jest mistrzem manipulacji. Od kiedy w jednym z postępowań dotyczących Banku Staropolskiego prokuratura oświadczyła, że "na obecnym etapie" nie można potwierdzić wyprowadzania z banku pieniędzy na osobiste konta, biznesmen utrzymuje, że prokuratorzy stwierdzili, iż pieniędzy z banku nie transferował.
Fałszywka bezpieczeństwa
Gdyby weksle, które Piotr Bykowski miał wystawić w styczniu 1994 r. w imieniu Invest-Banku, rzeczywiście istniały, mógłby on teraz odzyskać ten bank. By zrealizować weksle, czyli wydać okazicielowi (Konsorcjum Poręczeniowo-Gwarancyjnemu Pro-Eksport Bykowskiego) odpowiednią liczbę akcji Invest-Banku, Solorz-Żak musiałby bowiem podwyższyć kapitał banku (wszystkie weksle mają jakoby opiewać nawet na 500 mln zł, a fundusze własne Invest-Banku wynosiły w 2003 r. 254 mln zł).
Bykowski o wekslach mówił od lat, ale do niedawna nikt ich nie widział. W końcu biznesmen postanowił objawić się jako zbawca poszkodowanych klientów Banku Staropolskiego i przekazać im część z owych 20 weksli Invest-Banku - w ramach rekompensaty ich strat. Wydawało się, że Bykowski skompromitował się ostatecznie, gdy weksel pokazany 17 czerwca i przekazany Zespołowi Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Zygmunta Solorza-Żaka okazał się fałszywką. Teraz jednak twierdzi, że prawdziwy i ważny weksel przekazał stowarzyszeniu kilka dni później, już poza światłem jupiterów. Sekretarz stowarzyszenia Jacek Pisarski potwierdził na piśmie, że poszkodowani otrzymali oryginał na angielskim blankiecie, datowany 31 stycznia 1994 r. i wypełniony 17 czerwca 2004 r. Co ciekawe, Zespół Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Zygmunta Solorza-Żaka przyznał także, że wiedział zawczasu od Bykowskiego o szopce zorganizowanej w Sejmie i zgodził się na nią (Bykowski miał w liście z 9 czerwca zaproponować prof. Andrzejowi Szwarcowi, że na konferencji wyda mu - ze względów bezpieczeństwa - "weksel zamienny Invest-Banku z wadą formalną uniemożliwiającą jego wykorzystanie", a oryginał przekaże później dyskretnie). Jak się dowiedzieliśmy, rzekomy oryginał weksla na wniosek Prokuratury Okręgowej w Warszawie zabezpieczyła ABW w poznańskiej siedzibie stowarzyszenia. - Następny weksel mogę wypisać na przykład na całą kwotę pozostałych jeszcze roszczeń klientów, czyli ponad 150 mln zł, i również przekazać go stowarzyszeniu - zapowiada Bykowski. Pozostałych weksli będzie zapewne próbował użyć, by odzyskać kontrolę nad Invest-Bankiem. Jeśli ktokolwiek uzna je za prawdziwe i ważne.
Solorz-Żak i Invest-Bank od dawna wskazują, że w żadnych dokumentach banku (nie tylko w bilansie) nie ma śladu potwierdzającego, że wspomniane weksle kiedykolwiek wystawiono w imieniu banku. Nie wspominali o nich audytorzy Invest-Banku ani nadzór bankowy, który dokładnie badał sprawę upadłości Banku Staropolskiego i powiązane z nim firmy.
Skąd się wzięły weksle? |
---|
Weksle, które Bykowski rzekomo wystawił w 1994 r. w imieniu Invest-Banku, to część z 76 weksli na blankietach angielskich (1), wystawionych i przekazanych wówczas Konsorcjum Emisyjno-Kapitałowemu Invest-Capital. Miały one stanowić zabezpieczenie Auto-Kredyt Polska, systemu sprzedaży samochodów, w którym uczestniczyły firmy wystawiające te weksle, m.in. PBB Invest-Bank. Pokazany publicznie weksel (2) został wypisany na blankiecie polskim z datą 31 stycznia 1994 r. Taki wzór blankietów ustalono dopiero w rozporządzeniu ministra finansów z 21 listopada 1994 r. Nowy wzór (3) był potrzebny, gdyż 1 stycznia 1995 r. miała nastąpić denominacja złotówki. Inny wzór graficzny na starych i nowych wekslach ma na przykład znaczek opłaty skarbowej; co więcej, na wekslu przedstawionym przez Bykowskiego widnieje opłata w wysokości 40 gr (po denominacji), tymczasem na wekslach obowiązujących w styczniu 1994 r. opłata opiewała na 2000 zł (przed denominacją). Bykowski zatem antydatował weksel. Zrobił tak, bo tylko przez miesiąc, dokładnie w styczniu 1994 r., był prokurentem Invest-Banku i samodzielnie mógł wystawiać weksle. |
Więcej możesz przeczytać w 28/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.