Polscy politycy w kieszeni ukraińskich szejków Bombą, która uderzy w dużą część polskiej klasy politycznej, będzie świadek, który pojawi się przed komisją śledczą ds. Orlenu. Może on odegrać w tej sprawie taką rolę, jaką odegrał Masa w procesie "Pruszkowa". Tym świadkiem jest Jan Bobrek, prezes i współwłaściciel firmy BGM handlującej paliwem. Jest on oskarżony w tzw. aferze paliwowej (zarzucono mu oszustwa podatkowe i pranie brudnych pieniędzy na sumę 500 mln zł). Na początku kwietnia tego roku, w zamian za obietnicę nadzwyczajnego złagodzenia kary, Bobrek zaczął mówić. Zeznał w krakowskiej prokuraturze, że aby dostarczać ropę do PKN Orlen, trzeba było płacić prowizje pracownikom koncernu. Swoją działkę mieli otrzymywać również politycy. Bobrek w zeznaniach przed prokuratorem stwierdził, że widział dokument, w którym znajdował się numer konta bankowego mającego jakoby należeć do prezydenta Kwaśniewskiego. Bobrekowi pokazano ten dokument, by mu uświadomić, jak wysoko postawione osoby biorą pieniądze z prowizji, i przekonać, że nie da się uniknąć płacenia haraczu. Bobrek może oczywiście kłamać, broniąc się, ale jeśli jego rewelacje są choćby w części prawdziwe, będą one - jak w 1996 r. przy okazji sprawy Oleksego stwierdził Aleksander Kwaśniewski - "granatem wrzuconym do szamba".
Zeznania Bobreka gotów jest potwierdzić Arkadiusz Grochulski, inny oskarżony w aferze paliwowej, który uciekł za granicę. Jednak Sąd Okręgowy w Krakowie nie chce przyznać Grochulskiemu listu żelaznego, mimo że jego zeznania mogą być kluczowe dla śledztwa. Przypomnijmy, że Grochulski gościł polityków różnych opcji na swoim jachcie, a po ucieczce z kraju zapowiadał, że jest gotów opowiedzieć prokuratorom, jacy politycy brali pieniądze w zamian za osłanianie paliwowych interesów.
Sprawa ma jeszcze jeden aspekt. Prokuratorem, który przesłuchiwał Bobreka i prowadzi sprawę paliwowych przekrętów, jest Marek Wełna. W 2003 r. w tygodniku "Nie" ukazał się artykuł sugerujący, że Wełna przyjął wielką łapówkę i powinien być odsunięty od tej sprawy. Przypadek?
Fałszywe tropy
Już miesiąc temu napisaliśmy (nr 33), że za wieloletnią dominację w dostawach ropy do Polski holdingu J&S należącego do Grzegorza Jankilewicza i Sławomira Smołokowskiego odpowiadają polscy politycy. Koszty tego stanu rzeczy, które poniosły polskie rafinerie w ostatniej dekadzie, oszacowaliśmy na 800 mln USD (droższa ropa oznaczała droższą benzynę - na kierowcę przypadło prawie 300 zł!). Zeznania Bobreka układają się w logiczną całość z faktami ujawnionymi przez "Wprost". Naiwnością byłoby sądzić, że politycy, którzy ochraniali J&S, robili to bezinteresownie.
Zeznania złożone przez Bobreka w krakowskiej prokuraturze, a także inne ustalenia prokuratorów wywołały popłoch wśród polityków lewicy związanych z Pałacem Prezydenckim. 29 sierpnia w Radiu Zet były szef UOP Zbigniew Siemiątkowski (od lat bliski współpracownik prezydenta) stwierdził, że sukces w Polsce firma J&S zawdzięcza poparciu Rosjan. "Strona rosyjska, ich oligarchowie, potrzebowali sposobu na wypompowywanie pieniędzy i na uzyskiwanie prowizji (...). W związku z tym stworzony został dla celów rosyjskich specjalnie wskazany przez nich podmiot - J&S" - mówił Siemiątkowski. Jego słowa to nic innego jak próba wykopania poza granice Polski bomby, która może wysadzić dużą część polskiej klasy politycznej. Nasi informatorzy twierdzą, że Siemiątkowski powiedział to, co powiedział, na życzenie Pałacu Prezydenckiego. Siemiątkowski jako były szef Urzędu Ochrony Państwa, a potem szef Agencji Wywiadu doskonale wie, że do celów, o których mówi, Rosjanom nie była potrzebna firma J&S. Mieli przecież do tego takie firmy jak zależna od Łukoilu spółka Litasco, jak spółka-córka Jukosu - Jukos Petroval - czy zależna od TNK (obecnie TNK-BP) spółka TNK-Trade.
Siemiątkowski podrzucił również inny fałszywy trop: powiązania J&S z firmą Bagbud, której właścicielem był wydalony z Polski - na wniosek tajnych służb - Siergiej Gawriłow. J&S miał jakoby zająć miejsce Bagbudu. Trop jest pozbawiony sensu. J&S zaczął dostarczać do polskich rafinerii ropę rurociągiem Przyjaźń już w 1993 r., podczas gdy Bagbud dostarczał niewielkie ilości ropy koleją w latach 1995--1996. I nie do Orlenu (wtedy Petrochemii Płock), lecz do południowych rafinerii, m.in. Jasła, Trzebini, Glimaru.
Ojcowie chrzestni
O tym, że za sukcesami J&S od początku stoją Polacy, a nie Rosjanie, świadczy m.in. sposób, w jaki Grzegorz Jankilewicz i Sławomir Smołokowski stali się polskimi obywatelami. Pierwszy otrzymał polskie obywatelstwo 31 stycznia 1992 r. na mocy postanowienia prezydenta RP (po czterech miesiącach od złożenia wniosku), drugiego uznano za obywatela Polski decyzją wojewody mazowieckiego z 10 maja 1993 r. (po trzech miesiącach od złożenia wniosku). Tak ekspresowych terminów nie miał wcześniej nikt w Polsce! Szefem kontrwywiadu, który odpowiadał za sprawdzenia ubiegających się o polskie obywatelstwo osób, był wówczas Konstanty Miodowicz (dziś reprezentuje on Platformę Obywatelską w komisji śledczej ds. Orlenu). Były oficer UOP, z którym rozmawialiśmy na ten temat, twierdzi, że Miodowicz zabronił sprawdzania Jankilewicza i Smołokowskiego. - Ten, kto tak twierdzi, jest kłamcą - mówi "Wprost" Miodowicz. - UOP musiał wystawić opinię tylko w wypadku jednego z tych dwu panów. I była ona pozytywna - dodaje Miodowicz.
Po dojściu do władzy AWS w 1997 r. szefem UOP został pułkownik Zbigniew Nowek. Odebrał on sprawę J&S wydziałowi 2a (ten wydział zajmował się nią przez kilka lat) i skierował do kontrwywiadu. Nasi informatorzy twierdzą, że chodziło o wyciszenie sprawy. W sierpniu tego roku Nowek został ekspertem komisji śledczej ds. informacji niejawnych. W ten sposób będzie mógł w jakimś stopniu kontrolować dostarczane komisji dokumenty objęte klauzulą tajności, czyli na przykład opinię w sprawie przyznania obywatelstwa właścicielom J&S. - Jako jeden z nielicznych zwracałem uwagę na sprawę zakupów ropy przez PKN Orlen. Swoimi wątpliwościami podzieliłem się z pułkownikiem Nowkiem mniej więcej w roku 2000. Nie było żadnej reakcji. Za czasów AWS J&S miało zapewnioną ochronę polityczną. Po dojściu do władzy SLD nic się nie zmieniło - mówi "Wprost" Gromosław Czempiński, były szef UOP.
Zeznający w ubiegłym tygodniu przed komisją Andrzej Modrzejewski, były prezes Orlenu, z uśmiechem opowiadał, jak to kierowany przez niego zarząd PKN Orlen chciał kupować ropę od rosyjskich firm, ale te nie chciały mu sprzedawać. - Z mojego przypadkowego spotkania z Andrzejem Modrzejewskim, a także z kilku spotkań z Krzysztofem Cetnarem i Andrzejem Praxmajerem, odnieśliśmy wrażenie, że nie chcą oni kupować ropy bezpośrednio od Łukoilu - zapewnia "Wprost" Nikołaj Iwczikow, dyrektor Łukoil Polska.
Krzysztof Cetnar był zaufanym człowiekiem Modrzejewskiego - w zarządzie odpowiadał za zakupy ropy, Andrzej Praxmajer był zaś wieloletnim szem działu zakupów ropy w Orlenie. To właśnie on uznawany jest za osobę, która przyczyniła się do zbudowania potęgi J&S. Dowodami na to, że Łukoil nie chciał sprzedawać Orlenowi ropy, są odręczne notatki Praxmajera ze spotkań. Na przykład w notatce ze spotkania z 1 lipca 1997 r. Praxmajer zapisał, że Iwczików powiedział: "Nie jestem zainteresowany bezpośrednimi dostawami, bo Łuk-oil jest zadowolony z obecnego systemu (po co go burzyć)". Pytany o to spotkanie Iwczikow nazwał zapiski Praxmajera kłamstwem. - Łukoil był i jest zainteresowany bezpośrednimi dostawami ropy do Polski - mówi "Wprost" Iwczikow.
Praxmajer pełni obecnie w Orlenie funkcję doradcy prezesa (zatrudnił go poprzedni szef firmy Zbigniew Wróbel). Właśnie Praxmajera w swoich zeznaniach wymienia Bobrek jako tego, który stworzył w PKN Orlen system prowizji za kontrakty.
Jest zaskakujące, że Modrzejewski znalazł wsparcie u takich osób jak członek komisji Andrzej Celiński z SDPL. Jedno z pytań Celiński zaczął od słów: "Panie prezesie, wiadomo od samego początku kontraktu J&S, że jest to ropa zawsze najtańsza". Skąd wiadomo? Dlaczego J&S jest z definicji najlepszym partnerem? Czyżby stąd, że jak głosi maksyma sformułowana w powieści "Paragraf 22" (przez Milo Minderbindera), są interesy, na których wszyscy zarabiają? Czy w wypadku Orlenu były to interesy ponadpartyjne, skoro tak różni ludzie bronią spółki J&S?
Świadek koronny
Kluczową rolę w ujawnieniu prawdy mógłby odegrać Zbigniew Siemiątkowski. Nigdy nie wspierał J&S, a nawet próbował przeciwdziałać zmowie milczenia, która panowała wokół monopolu na dostawy ropy ustanowionego dla tej firmy. Jak ustaliliśmy, we wrześniu 1998 r. Siemiątkowski otrzymał od Bronisława Blamowskiego, szefa Trade-Prod - firmy, która próbowała dostarczać ropę do polskich rafinerii, informacje świadczące o tym, że to Polacy zapewniają spółce J&S monopol. Siemiątkowski chciał wyjaśnić sprawę przed komisją ds. służb specjalnych, której był członkiem. Bezskutecznie. - Siemiątkowski powiedział wówczas, że dopóki jest w opozycji, nie może nic zrobić, ale wróci do sprawy, gdy zmieni się rząd - wspomina Blamowski. I rzeczywiście, jesienią 2001 r. Siemiątkowski jako szef UOP domagał się rezygnacji ze współpracy z J&S. - Wiele osób sugerowało mi wtedy, bym przestał się zajmować J&S i dostawami ropy do Polski. Dziś, kiedy J&S ma kolejny kontrakt, a ja mam kłopoty, widzę, że te osoby miały rację - mówi "Wprost" Siemiątkowski.
Dziś problemem jest to, czy Siemiątkowski ujawni przed komisją śledczą, kto go prosił o pozostawienie w spokoju spółki J&S, czy też w imię lojalności będzie - tak jak w Radiu Zet - kierował śledztwo na fałszywe tropy. Bo ci, którzy naciskali, by siedział cicho, sami zapewne brali te prowizje. Informacje posiadane przez Siemiątkowskiego i Bobreka są kluczem do rozszyfrowania sprawy Orlenu.
Sprawa ma jeszcze jeden aspekt. Prokuratorem, który przesłuchiwał Bobreka i prowadzi sprawę paliwowych przekrętów, jest Marek Wełna. W 2003 r. w tygodniku "Nie" ukazał się artykuł sugerujący, że Wełna przyjął wielką łapówkę i powinien być odsunięty od tej sprawy. Przypadek?
Fałszywe tropy
Już miesiąc temu napisaliśmy (nr 33), że za wieloletnią dominację w dostawach ropy do Polski holdingu J&S należącego do Grzegorza Jankilewicza i Sławomira Smołokowskiego odpowiadają polscy politycy. Koszty tego stanu rzeczy, które poniosły polskie rafinerie w ostatniej dekadzie, oszacowaliśmy na 800 mln USD (droższa ropa oznaczała droższą benzynę - na kierowcę przypadło prawie 300 zł!). Zeznania Bobreka układają się w logiczną całość z faktami ujawnionymi przez "Wprost". Naiwnością byłoby sądzić, że politycy, którzy ochraniali J&S, robili to bezinteresownie.
Zeznania złożone przez Bobreka w krakowskiej prokuraturze, a także inne ustalenia prokuratorów wywołały popłoch wśród polityków lewicy związanych z Pałacem Prezydenckim. 29 sierpnia w Radiu Zet były szef UOP Zbigniew Siemiątkowski (od lat bliski współpracownik prezydenta) stwierdził, że sukces w Polsce firma J&S zawdzięcza poparciu Rosjan. "Strona rosyjska, ich oligarchowie, potrzebowali sposobu na wypompowywanie pieniędzy i na uzyskiwanie prowizji (...). W związku z tym stworzony został dla celów rosyjskich specjalnie wskazany przez nich podmiot - J&S" - mówił Siemiątkowski. Jego słowa to nic innego jak próba wykopania poza granice Polski bomby, która może wysadzić dużą część polskiej klasy politycznej. Nasi informatorzy twierdzą, że Siemiątkowski powiedział to, co powiedział, na życzenie Pałacu Prezydenckiego. Siemiątkowski jako były szef Urzędu Ochrony Państwa, a potem szef Agencji Wywiadu doskonale wie, że do celów, o których mówi, Rosjanom nie była potrzebna firma J&S. Mieli przecież do tego takie firmy jak zależna od Łukoilu spółka Litasco, jak spółka-córka Jukosu - Jukos Petroval - czy zależna od TNK (obecnie TNK-BP) spółka TNK-Trade.
Siemiątkowski podrzucił również inny fałszywy trop: powiązania J&S z firmą Bagbud, której właścicielem był wydalony z Polski - na wniosek tajnych służb - Siergiej Gawriłow. J&S miał jakoby zająć miejsce Bagbudu. Trop jest pozbawiony sensu. J&S zaczął dostarczać do polskich rafinerii ropę rurociągiem Przyjaźń już w 1993 r., podczas gdy Bagbud dostarczał niewielkie ilości ropy koleją w latach 1995--1996. I nie do Orlenu (wtedy Petrochemii Płock), lecz do południowych rafinerii, m.in. Jasła, Trzebini, Glimaru.
Ojcowie chrzestni
O tym, że za sukcesami J&S od początku stoją Polacy, a nie Rosjanie, świadczy m.in. sposób, w jaki Grzegorz Jankilewicz i Sławomir Smołokowski stali się polskimi obywatelami. Pierwszy otrzymał polskie obywatelstwo 31 stycznia 1992 r. na mocy postanowienia prezydenta RP (po czterech miesiącach od złożenia wniosku), drugiego uznano za obywatela Polski decyzją wojewody mazowieckiego z 10 maja 1993 r. (po trzech miesiącach od złożenia wniosku). Tak ekspresowych terminów nie miał wcześniej nikt w Polsce! Szefem kontrwywiadu, który odpowiadał za sprawdzenia ubiegających się o polskie obywatelstwo osób, był wówczas Konstanty Miodowicz (dziś reprezentuje on Platformę Obywatelską w komisji śledczej ds. Orlenu). Były oficer UOP, z którym rozmawialiśmy na ten temat, twierdzi, że Miodowicz zabronił sprawdzania Jankilewicza i Smołokowskiego. - Ten, kto tak twierdzi, jest kłamcą - mówi "Wprost" Miodowicz. - UOP musiał wystawić opinię tylko w wypadku jednego z tych dwu panów. I była ona pozytywna - dodaje Miodowicz.
Po dojściu do władzy AWS w 1997 r. szefem UOP został pułkownik Zbigniew Nowek. Odebrał on sprawę J&S wydziałowi 2a (ten wydział zajmował się nią przez kilka lat) i skierował do kontrwywiadu. Nasi informatorzy twierdzą, że chodziło o wyciszenie sprawy. W sierpniu tego roku Nowek został ekspertem komisji śledczej ds. informacji niejawnych. W ten sposób będzie mógł w jakimś stopniu kontrolować dostarczane komisji dokumenty objęte klauzulą tajności, czyli na przykład opinię w sprawie przyznania obywatelstwa właścicielom J&S. - Jako jeden z nielicznych zwracałem uwagę na sprawę zakupów ropy przez PKN Orlen. Swoimi wątpliwościami podzieliłem się z pułkownikiem Nowkiem mniej więcej w roku 2000. Nie było żadnej reakcji. Za czasów AWS J&S miało zapewnioną ochronę polityczną. Po dojściu do władzy SLD nic się nie zmieniło - mówi "Wprost" Gromosław Czempiński, były szef UOP.
Zeznający w ubiegłym tygodniu przed komisją Andrzej Modrzejewski, były prezes Orlenu, z uśmiechem opowiadał, jak to kierowany przez niego zarząd PKN Orlen chciał kupować ropę od rosyjskich firm, ale te nie chciały mu sprzedawać. - Z mojego przypadkowego spotkania z Andrzejem Modrzejewskim, a także z kilku spotkań z Krzysztofem Cetnarem i Andrzejem Praxmajerem, odnieśliśmy wrażenie, że nie chcą oni kupować ropy bezpośrednio od Łukoilu - zapewnia "Wprost" Nikołaj Iwczikow, dyrektor Łukoil Polska.
Krzysztof Cetnar był zaufanym człowiekiem Modrzejewskiego - w zarządzie odpowiadał za zakupy ropy, Andrzej Praxmajer był zaś wieloletnim szem działu zakupów ropy w Orlenie. To właśnie on uznawany jest za osobę, która przyczyniła się do zbudowania potęgi J&S. Dowodami na to, że Łukoil nie chciał sprzedawać Orlenowi ropy, są odręczne notatki Praxmajera ze spotkań. Na przykład w notatce ze spotkania z 1 lipca 1997 r. Praxmajer zapisał, że Iwczików powiedział: "Nie jestem zainteresowany bezpośrednimi dostawami, bo Łuk-oil jest zadowolony z obecnego systemu (po co go burzyć)". Pytany o to spotkanie Iwczikow nazwał zapiski Praxmajera kłamstwem. - Łukoil był i jest zainteresowany bezpośrednimi dostawami ropy do Polski - mówi "Wprost" Iwczikow.
Praxmajer pełni obecnie w Orlenie funkcję doradcy prezesa (zatrudnił go poprzedni szef firmy Zbigniew Wróbel). Właśnie Praxmajera w swoich zeznaniach wymienia Bobrek jako tego, który stworzył w PKN Orlen system prowizji za kontrakty.
Jest zaskakujące, że Modrzejewski znalazł wsparcie u takich osób jak członek komisji Andrzej Celiński z SDPL. Jedno z pytań Celiński zaczął od słów: "Panie prezesie, wiadomo od samego początku kontraktu J&S, że jest to ropa zawsze najtańsza". Skąd wiadomo? Dlaczego J&S jest z definicji najlepszym partnerem? Czyżby stąd, że jak głosi maksyma sformułowana w powieści "Paragraf 22" (przez Milo Minderbindera), są interesy, na których wszyscy zarabiają? Czy w wypadku Orlenu były to interesy ponadpartyjne, skoro tak różni ludzie bronią spółki J&S?
Świadek koronny
Kluczową rolę w ujawnieniu prawdy mógłby odegrać Zbigniew Siemiątkowski. Nigdy nie wspierał J&S, a nawet próbował przeciwdziałać zmowie milczenia, która panowała wokół monopolu na dostawy ropy ustanowionego dla tej firmy. Jak ustaliliśmy, we wrześniu 1998 r. Siemiątkowski otrzymał od Bronisława Blamowskiego, szefa Trade-Prod - firmy, która próbowała dostarczać ropę do polskich rafinerii, informacje świadczące o tym, że to Polacy zapewniają spółce J&S monopol. Siemiątkowski chciał wyjaśnić sprawę przed komisją ds. służb specjalnych, której był członkiem. Bezskutecznie. - Siemiątkowski powiedział wówczas, że dopóki jest w opozycji, nie może nic zrobić, ale wróci do sprawy, gdy zmieni się rząd - wspomina Blamowski. I rzeczywiście, jesienią 2001 r. Siemiątkowski jako szef UOP domagał się rezygnacji ze współpracy z J&S. - Wiele osób sugerowało mi wtedy, bym przestał się zajmować J&S i dostawami ropy do Polski. Dziś, kiedy J&S ma kolejny kontrakt, a ja mam kłopoty, widzę, że te osoby miały rację - mówi "Wprost" Siemiątkowski.
Dziś problemem jest to, czy Siemiątkowski ujawni przed komisją śledczą, kto go prosił o pozostawienie w spokoju spółki J&S, czy też w imię lojalności będzie - tak jak w Radiu Zet - kierował śledztwo na fałszywe tropy. Bo ci, którzy naciskali, by siedział cicho, sami zapewne brali te prowizje. Informacje posiadane przez Siemiątkowskiego i Bobreka są kluczem do rozszyfrowania sprawy Orlenu.
Więcej możesz przeczytać w 37/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.