Polak Marian Schmidt to najwybitniejszy obok Henri Cartiera-Bressona mistrz kompozycji fotograficznej Jest uczniem Johna Nasha, matematyka, laureata Nagrody Nobla, znanego z nagrodzonego czterema Oscarami filmu "Piękny umysł". Marian Schmidt (mówi o sobie, że jest Polakiem żydowskiego pochodzenia) był profesorem na amerykańskim Uniwersytecie Brandeis, ale bardziej niż z matematycznych osiągnięć jest znany jako fotografik. Krytycy uważają Schmidta za jednego z dwóch - obok Henri Cartiera-Bressona - najwybitniejszych mistrzów kompozycji w fotografii. Schmidt miał 20 lat, gdy ukończył studia matematyczne w Berkeley, obronił pracę dyplomową i zyskał opinię wschodzącej gwiazdy matematyki. Któregoś wieczoru zapukał do pracowni Nasha i przedstawił mu swoje rozwiązanie problemu z algebry. Nash wykrzyknął: "To genialne! Nie mogę uwierzyć, że sam na to nie wpadłem". - Dzięki Nashowi zrobiłem doktorat, mając 24 lata - mówi "Wprost" Schmidt. Widział Nasha po raz ostatni na ulicy w Bostonie: profesor miał obłęd w oczach i uciekł przed swoim byłym studentem. Schmidt, który po latach wrócił do Polski, w warszawskim teatrze Roma pokazuje 80 swoich fotografii.
Matematyk z lejką
Richard Palais, profesor Uniwersytetu Brandeis, zaproponował Schmidtowi pracę na Harvardzie lub w Princeton (w Institute for Advanced Technologies). Młody matematyk zrezygnował jednak z kariery naukowej i zajął się fotografią. Dziś jest uważany za jednego z najwybitniejszych żyjących fotografów świata. Kiedy inny wybitny fotograf Andre Kertesz wybierał zdjęcia członków stowarzyszenia fotografów (ASMP) na amerykańską wystawę w Diana Gallery, tylko Schmidt mógł pokazać dwie prace (reszta mogła wystawić po jednym zdjęciu).
Schmidt pracował dla prestiżowych agencji fotograficznych Black Star i Rapho. - Wyjechałem na kontrakt do Rijadu, ale jedynym pożytkiem z tego pobytu było to, że zarobiłem dużo pieniędzy. Niestety, trudno tam było fotografować ludzi, którzy przeganiali mnie na ulicach i nie pozwalali na robienie zdjęć. A fotografia humanistyczna była dla mnie największą pasją - mówi Schmidt.
Kiedyś reżyser Michelangelo Antonioni zaprosił Schmidta do swojego domu w Rzymie. W ogromnym korytarzu stał stół do ping-ponga, a w salonie pod ścianami ustawione były kanapy i krzesła, na których stały dzieła współczesnych malarzy, grafików i fotografów. Antonioni wyjaśnił, że nie lubi cały czas patrzeć na to samo, więc nawet kilka razy dziennie wymienia obrazy, toteż nie ma sensu ich wieszać na ścianach.
Nobliści Schmidta
Przez ośmioma laty w Paryżu Schmidt realizował projekt "Hommes de science". Był to album z portretami ludzi świata nauki i wywiadami z nimi. Uczeni, raczej niechętnie mówiący o swojej pracy, zgodzili się na rozmowy ze Schmidtem. - To dzięki rekomendacji sławnych matematyków otworzyły się przede mną drzwi do wielkich uczonych - opowiada fotograf. Trzech jego rozmówców zostało potem laureatami Nagrody Nobla.
Znany fotograf Robert Doisneau zauważył, że na zdjęciach Schmidta widać, iż uczeni otworzyli się przed Polakiem jak przed psychoterapeutą. Fragmenty wywiadów Schmidta z tego albumu są cytowane w pracach poświęconych historii nauki. Wystawę portretów pokazano w Ministerstwie Badań Naukowych i Technologii w Paryżu. Obejrzało ją 70 tys. osób. Cartier-Bresson napisał do Schmidta list, w którym stwierdził, że jest zachwycony jego fotografiami.
Jego twórczość trafnie ocenił Philippe Marer w piśmie "La Vie": "Marian Schmidt delektuje się momentem i światłem uchwyconym w tym momencie. Nie aranżuje niczego, po prostu zjawia się w odpowiedniej chwili i fotografuje. Jest łaciński przez swą spontaniczność i nordycki przez zamiłowanie do ascetyzmu".
Richard Palais, profesor Uniwersytetu Brandeis, zaproponował Schmidtowi pracę na Harvardzie lub w Princeton (w Institute for Advanced Technologies). Młody matematyk zrezygnował jednak z kariery naukowej i zajął się fotografią. Dziś jest uważany za jednego z najwybitniejszych żyjących fotografów świata. Kiedy inny wybitny fotograf Andre Kertesz wybierał zdjęcia członków stowarzyszenia fotografów (ASMP) na amerykańską wystawę w Diana Gallery, tylko Schmidt mógł pokazać dwie prace (reszta mogła wystawić po jednym zdjęciu).
Schmidt pracował dla prestiżowych agencji fotograficznych Black Star i Rapho. - Wyjechałem na kontrakt do Rijadu, ale jedynym pożytkiem z tego pobytu było to, że zarobiłem dużo pieniędzy. Niestety, trudno tam było fotografować ludzi, którzy przeganiali mnie na ulicach i nie pozwalali na robienie zdjęć. A fotografia humanistyczna była dla mnie największą pasją - mówi Schmidt.
Kiedyś reżyser Michelangelo Antonioni zaprosił Schmidta do swojego domu w Rzymie. W ogromnym korytarzu stał stół do ping-ponga, a w salonie pod ścianami ustawione były kanapy i krzesła, na których stały dzieła współczesnych malarzy, grafików i fotografów. Antonioni wyjaśnił, że nie lubi cały czas patrzeć na to samo, więc nawet kilka razy dziennie wymienia obrazy, toteż nie ma sensu ich wieszać na ścianach.
Nobliści Schmidta
Przez ośmioma laty w Paryżu Schmidt realizował projekt "Hommes de science". Był to album z portretami ludzi świata nauki i wywiadami z nimi. Uczeni, raczej niechętnie mówiący o swojej pracy, zgodzili się na rozmowy ze Schmidtem. - To dzięki rekomendacji sławnych matematyków otworzyły się przede mną drzwi do wielkich uczonych - opowiada fotograf. Trzech jego rozmówców zostało potem laureatami Nagrody Nobla.
Znany fotograf Robert Doisneau zauważył, że na zdjęciach Schmidta widać, iż uczeni otworzyli się przed Polakiem jak przed psychoterapeutą. Fragmenty wywiadów Schmidta z tego albumu są cytowane w pracach poświęconych historii nauki. Wystawę portretów pokazano w Ministerstwie Badań Naukowych i Technologii w Paryżu. Obejrzało ją 70 tys. osób. Cartier-Bresson napisał do Schmidta list, w którym stwierdził, że jest zachwycony jego fotografiami.
Jego twórczość trafnie ocenił Philippe Marer w piśmie "La Vie": "Marian Schmidt delektuje się momentem i światłem uchwyconym w tym momencie. Nie aranżuje niczego, po prostu zjawia się w odpowiedniej chwili i fotografuje. Jest łaciński przez swą spontaniczność i nordycki przez zamiłowanie do ascetyzmu".
Więcej możesz przeczytać w 42/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.