Kontrwywiad kierowany przez gen. Macieja Hunię (jeszcze w 1997 r. był porucznikiem) stoi za prowokacjami wymierzonymi w komisję śledczą
WSZYSCY LUDZIE J&S
Kontrwywiad kierowany przez gen. Macieja Hunię (jeszcze w 1997 r. był porucznikiem) stoi za prowokacjami wymierzonymi w komisję śledczą - wynika z naszego dziennikarskiego śledztwa. To kontrwywiad z Marcina Tylickiego, byłego asystenta posła Józefa Gruszki, zrobił Jamesa Bonda. Podsłuch studentowi założono już po tym, jak wydalono z kraju jego rosyjskiego "oficera prowadzącego". Polecenie zatrzymania Tylickiego wydał zastępca prokuratora okręgowego w Warszawie Zbigniew Ordanik. To on sfałszował dokumenty na korzyść spółki J&S. 6 marca 2002 r. prokuratura okręgowa otrzymała z UOP materiały dotyczące kontraktu z J&S, który chciał podpisać ówczesny prezes Orlenu Andrzej Modrzejewski. Aby umorzyć sprawę przeciwko J&S, Ordanik poinformował prokuraturę apelacyjną, że nie ma nowych dowodów, a dokumenty z UOP wpisał do ewidencji jako otrzymane 7 marca.
Bronisław Blamowski, właściciel warszawskiej firmy Trade-Prod, zeznał przed komisją śledczą ds. Orlenu, że szefów polskich tajnych służb nie interesowały próby ustalenia, w jaki sposób firma J&S Service & Investment Ltd zmonopolizowała od połowy lat 90. import rosyjskiej ropy do Polski. Tajne służby mają za to wkład w oczyszczeniu polskiego rynku naftowego z konkurentów cypryjskiej spółki. Zdzisławowi Montkiewiczowi, prezesowi Ciech w latach 1994-1997, groziły osoby podające się za funkcjonariuszy UOP, gdy starał się, aby Ciech dostarczał znów ropę do polskich rafinerii. Montkiewicz zauważył, że im bardziej starał się dostarczać ropę, tym bardziej atakowała go "Gazeta Wyborcza". Za teksty oskarżające Montkiewicza w 1994 r. o domaganie się łapówki "GW" musiała pięć lat później przeprosić. Ich autorem był Maciej Gorzeliński, dziś pracownik firmy MDI, która zajmuje się ochroną medialną J&S.
Oficerowie tajnych służb opowiedzieli dziennikarzom "Wprost", że w latach 2002-2004 kontrwywiad UOP nie pozwolił Zarządowi IIA UOP (a później ABW), zajmującemu się ochroną gospodarczych interesów państwa, na działania operacyjne wobec właścicieli J&S. Kontrwywiad sam również nie chciał prowadzić takich działań i przekazywać innym komórkom materiałów. Do kontrwywiadu sprawa J&S trafiła, gdy szefem UOP (w latach 1998-2001) był płk Zbigniew Nowek. Nowek (ekspert komisji śledczej) przyznał "Wprost", że informacje zdobyte przez podległe mu służby wskazywały, iż pracownicy działu zakupów ropy Petrochemii Płockiej (obecnie PKN Orlen) byli skorumpowani. Do dziś jednak kontrwywiad w sprawie J&S i dostaw ropy rosyjskiej nie zrobił de facto nic.
Uzyskaliśmy informacje mogące ułatwić komisji udowodnienie korupcji przy dostawach ropy. 12 sierpnia 1998 r. Adam Dyląg, ówczesny członek zarządu Petrochemii Płockiej, wydał firmie J&S Service & Investment Ltd pełnomocnictwo, które czyniło z niej - według słów Romana Giertycha - "wyłącznego przedstawiciela handlowego PKN Orlen w Rosji". Dziwnym zbiegiem okoliczności również 12 sierpnia 1998 r. w Warszawie Sławomir Smołokowski i Grzegorz Jankilewicz założyli spółkę SamSmak Foods (zakład produkcyjny wybudowano w Małkini Górnej). SamSmak w ciągu trzech pierwszych lat (później udziałowcy firmę sprzedali) wygenerował 37,8 mln zł strat. Na starcie firma wydała 3,3 mln zł na reklamę. - Utrzymywanie takiej spółki nie ma żadnego uzasadnienia ekonomicznego. Chyba że chodziło o to, aby móc wydawać pieniądze, np. na reklamy - mówi nam były oficer UOP.
Jan Piński
Krzysztof Trębski
Przyjaciel Polski
Zmarł Richard T. Davies, w latach 1973-1978 ambasador USA w Warszawie. Podczas pobytu w Polsce często kontaktował się z Karolem Wojtyłą. To dzięki jego raportom późniejszy papież był osobą dobrze znaną w Waszyngtonie. Davies doprowadził również do przyjazdu do Polski dwóch kolejnych prezydentów USA - Geralda Forda i Jimmy'ego Cartera - którzy między innymi spotkali się z ówczesnym prymasem kard. Stefanem Wyszyńskim. Po zakończeniu misji konsularnej w Polsce i przejściu na emeryturę w 1980 r. Richard Davies został szefem Fundacji Solidarności, która pomagała niezależnym związkom zawodowym. W latach 1990-1998 Davies działał w organizacji Partners for Democratic Change, której głównym zadaniem było wspieranie struktur demokratycznych w naszym regionie. (prus)
Dariusz Tytus Nieuchwytny
Dariusz Przywieczerski, mózg afery FOZZ skazany niedawno na 3,5 roku więzienia, uciekł za granicę wskutek niefrasobliwości polskiego wymiaru sprawiedliwości. Wcześniej zdążył przepisać majątek na rodzinę i zagraniczne firmy, które kontroluje za pośrednictwem spółek z rajów podatkowych. Mimo że 4 kwietnia 2004 r. sędzia Andrzej Kryże zakazał Przywieczerskiemu opuszczania kraju i odebrał mu paszport, oskarżony odwołał się do Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który uchylił postanowienie sędziego Kryżego. Sędzia Grzegorz Salamon uznał, że zatrzymanie paszportu "musi być uzasadnione obawą ucieczki z kraju", tymczasem w wypadku Przywieczerskiego nie ma takiego niebezpieczeństwa.
Co może robić Przywieczerski i gdzie obecnie przebywa?
W cypryjskiej spółce Aspello Imports - Exports Limited z Nikozji oficjalnie jest tylko dyrektorem. Z kolei jego firma Harsley Dean Limited to spółka widmo, która raz występuje jako firma z wyspy Man na Morzu Irlandzkim, to znów podaje adres swej siedziby na wyspie Guernsey w kanale La Manche lub w angielskim hrabstwie Surrey. Według rejestru handlowego z 3 marca 2005 r., dyrektorami tej spółki są Dariusz Przywieczerski, jego córka Anna i były pracownik FOZZ Radosław Musiał. W cypryjskiej spółce Cyfon Import-Export Limited Przywieczerski również jest tylko dyrektorem. Podobnie jak w Aspello część kapitału Cyfonu należy do anonimowych właścicieli.
Większość zagranicznych spółek Przywieczerskiego sprawia wrażenie martwych od lat, na przykład Hakabe ze szwajcarskiego Zugu. Niektóre firmy kontrolowane przez niego prowadzą jednak operacje finansowe, a niektóre nawet działalność handlową, na przykład BSTC Group ze stanu New Jersey. W korespondencji BSTC Przywieczerski jest tytułowany jako Company Chairman, czyli osoba numer jeden.
Ustaliliśmy, że Przywieczerski może się ukrywać w mieście Guildford w hrabstwie Surrey bądź w Hillingdon w hrabstwie Middlesex w Wielkiej Brytanii.
Jarosław Jakimczyk
MILIONOWY HARACZ
Prawie milion złotych dla każdego, kto dobrowolnie zrezygnuje z pracy w Hucie Częstochowa, i dwa razy tyle dla tych, którzy zostaną zwolnieni, żądają związkowcy od Mittal Steel. Tak wysokich gwarancji nie żądał w Polsce jeszcze nikt. Gdy w lutym 2005 r. komisja przetargowa uznała, że oferta Mittal Steel jest lepsza od konkurencyjnej oferty ukraińskiego Donbasu, wydawało się, że sprawa przejęcia huty jest rozstrzygnięta. Mittal przebił ofertę konkurującego z nim ukraińskiego Donbasu o 250 mln zł: zaoferował 1,5 mld zł przy 1,25 mld zł Donbasu. Okazało się jednak, że nic nie jest pewne, zwłaszcza że w sprawę zaangażował się premier Marek Belka. Podczas marcowej wizyty na Ukrainie premier zaskoczył wszystkich, zapewniając Julię Tymoszenko, że Huta Częstochowa to temat otwarty. W sprawę zaangażował się też wiceminister skarbu Stanisław Szpecik, który nieoczekiwanie zapowiedział, że huta może zostać sprzedana Mittal Steel, ale tylko pod warunkiem podpisania pakietu socjalnego. Premier i minister najwyraźniej dali związkowcom zielone światło do absurdalnych żądań.
Związkowcy nie uwzględnili tego, że jeżeli do 29 kwietnia (dzień, w którym upływa wyznaczony przez Ministerstwo Skarbu termin na osiągnięcie porozumienia) nie dojdzie do kompromisu, na placu boju pozostanie tylko ukraiński Donbas. Mając negocjacyjną wyłączność, Donbas może postawić związkowców przed wyborem: albo my, albo syndyk masy upadłościowej. Kolejnego przetargu nie będzie, bo 6 sierpnia mija termin ugody z wierzycielami, którym huta jest winna 1,2 mld zł. (WS)
Poznamy morderców Jaroszewiczów?
Zatrzymane przed laty osoby oskarżone o zabójstwo byłego premiera PRL Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji Solskiej prawdopodobnie są sprawcami tej zbrodni. Sąd je uniewinnił, bo nie było rozstrzygających dowodów. Policja dysponowała tylko fragmentem odcisku palca na broni, z której zabito żonę Piotra Jaroszewicza, zatartym śladem linii papilarnych na fińskim nożu znalezionym u jednego z podejrzanych oraz plamą z krwi postrzelonego napastnika - zbyt małą, by wyodrębnić z niej kod genetyczny. Obecnie dzięki najnowszym metodom analizy kryminalistycznej najprawdopodobniej uda się zidentyfikować zbrodniarzy.
Skuteczną bronią w rękach policji okazał się uruchomiony w maju 2000 r. system automatycznej identyfikacji daktyloskopijnej (AFIS). Pozwala on porównać w kilka minut ślad linii papilarnych przestępcy z odciskami wprowadzonymi do bazy. W ciągu pięciu lat policja zgromadziła w nim 2,5 mln kart daktyloskopijnych pobranych od osób podejrzanych o przestępstwa oraz kilkadziesiąt tysięcy śladów z miejsc zbrodni. Przed laty nie można było wyodrębnić z małego śladu krwi jednego ze sprawców zbrodni kodu genetycznego, teraz do identyfikacji wystarczy nawet niewidoczny gołym okiem ślad. W ubiegłym roku policja uzyskała prawo do pobierania wymazów śliny od podejrzanych o przestępstwa i archiwizowania ich profilów genetycznych. Do komputera w Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym Komendy Głównej Policji rocznie trafiać będzie około 300 tys. kodów genetycznych.
Ewa Ornacka
Złote Nosy "Pani"
Miesięcznik "Pani" przyznał nagrody Złoty Nos perfumom, które brały udział w konkursie organizowanym na łamach miesięcznika. - Postanowiliśmy uczcić coś, co towarzyszy nam przez całe życie. Co sprawia, że zwracamy się w konkretną stronę. To przecież z powodu zapachu ludzie się kochają, ale też rozstają - mówi o genezie konkursu Małgorzata Domagalik, redaktor naczelna "Pani". Złote Nosy otrzymało siedem zapachów wybranych przez jury i jeden wyłoniony przez czytelników pisma. Zapachem kobiecym numer jeden wybranym przez jury kobiece okazał się "Esencia Femme" firmy Loewe, a męskie jury wybrało "Armani Manię" Giorgia Armaniego oraz "Cinema" YvesŐa Saint Laurenta. Dla mężczyzn - według jury kobiecego - najlepszy jest zapach "Cerrutisi", a według męskiego - "Chic for Man" Caroliny Herrery. Przyznano również nagrodę za flakon roku - w kategorii perfum damskich otrzymał ją zapach "Crystal Noir" Versacego, a męskich "Au Masculin Fraicheur" Lolity Lempickiej. Czytelnicy uznali, że najlepszym zapachem był "Gucci II". (prus)
SZEŚĆDZIESIĄTKA "PRZEKROJU"
Chcemy być tygodnikiem trafnych opinii - mówi "Wprost" Piotr Najsztub, ósmy redaktor naczelny "Przekroju". Tygodnik obchodził w ubiegłym tygodniu swoje 60-lecie. Pierwszy numer "Przekroju" ukazał się w Krakowie 15 kwietnia 1945 r. Twórcą i pierwszym szefem pisma był Marian Eile. Dla "Przekroju" pisywali m.in. Jarosław Iwaszkiewicz, Jan Brzechwa, Konstanty Ildefons Gałczyński, Zofia Nałkowska, Stanisław Lem, Sławomir Mrożek, Stefan Kisielewski, Jerzy Waldorff i Lucjan Kydryński. Przez wiele lat "Przekrój" kojarzył się również z wierszami Ludwika Jerzego Kerna, przygodami psa Fafika autorstwa Zbigniewa Lengrena i dowcipami "O Wacusiu". Trzy lata temu redakcja przeniosła się z Krakowa do Warszawy. Warszawski "Przekrój" prawie w niczym nie przypomina krakowskiego. - Stabilizacja jest zabójcza. Będziemy nadal wyostrzać zmysł widzenia groteski, bo jest jej wokół nas coraz więcej - mówi Piotr Najsztub.
W tym roku po raz pierwszy tygodnik przyznał tytuły Fenomenów osobom robiącym w swoich dziedzinach rzeczy niezwykłe. Tegorocznymi laureatami zostali arcybiskup Józef Życiński, biolog prof. Magdalena Fikus, Bartek, Piotr i Wojciech Waglewscy, muzycy Tworzywa Sztucznego i Voo Voo, niepełnosprawny zdobywca obu biegunów Jaś Mela oraz dramatopisarz, prozaik i satyryk Sławomir Mrożek. Jubileusz obchodzony w stołecznym Teatrze Polskim okraszono muzyką filmową Jana A.P. Kaczmarka, zdobywcy Oscara. W obecności kompozytora Polska Orkiestra Radiowa pod dyrekcją Wojciecha Rajskiego zagrała muzykę z trzech filmów: "Niewierna", "Quo vadis" i "Marzyciel". Sam Kaczmarek zagrał etiudę skomponowaną specjalnie na urodziny "Przekroju". (AB)
Skazani na pokój
Aby zakończyć wojnę na Bliskim Wschodzie, potrzebne są radykalne działania. Ewolucyjne procesy nie zdały egzaminu - mówił Szewach Weiss, były ambasador Izraela w Polsce, podczas kolejnej debaty z cyklu Konfrontacje "Wprost". Uczestnicy spotkania, które tym razem odbyło się w Collegium Civitas w Warszawie, wysłuchali wykładu o historii stosunków między Izraelem a Palestyną. Prof. Weiss dowodził, że pokój żydowsko-arabski nie jest możliwy bez porozumienia z Palestyńczykami. Wyraził obawę, czy uda się utrzymać stabilizację w regionie, w którym ludzie od wielu lat żyją wojną i z wojny. Mimo wszystko Szewach Weiss patrzy w przyszłość z optymizmem. Choć przeżył wiele nieudanych prób uregulowania konfliktu, jest przekonany, że właśnie teraz nadarza się wyjątkowa okazja na doprowadzenie do pokoju. Oba narody są już zmęczone, a premier Izraela Ariel Szaron gotowy na kompromis. (AB)
Superdrewniak
Pinokio, zaczarowany ołówek, lunch kornika, woodenboy, laskonogi, sztywny pal Azji, chodak, kołek - to tylko niewielka część długiej listy określeń przypisywanych w Internecie rezerwowemu piłkarzowi reprezentacji Polski Grzegorzowi Rasiakowi. Od wielu miesięcy robi on furorę w sieci. Polscy internauci tworzą poświęcone mu strony, powieści, wiersze, dowcipy i konkursy na najlepszy pseudonim. Pod większością informacji w Onecie, także nie mających nic wspólnego z piłkarzem i sportem, pojawiają się komentarze "myślałem, że chodzi o Rasiaka". Zawodnika angielskiego Derby County zazwyczaj porównuje się do wszystkiego, co się kojarzy z drewnem. Ma to być aluzja do niewielkich umiejętności technicznych piłkarza. Stworzono również zestaw zagranicznych tłumaczeń nazwiska Rasiaka. W wersji amerykańskiej - Gregory W. Busz, ukraińskiej - Grigorij Drewienko, greckiej - Gregoriadis Drewnopulos, czeskiej - Havranek Jablonka, szkockiej - Gregory McDrew, holenderskiej - Gregor van der Drwal albo Gregor van der Tartak, portugalskiej - Val go Desko, włoskiej - Pierluigi Dombbi czy węgierskiej - Ferenc Wierzbas. Pojawiają się również porównania z brazylijskimi gwiazdami piłkarskimi: Drewinho, Boazerio, Rasialdo, Rasialdinho.
Kontrwywiad kierowany przez gen. Macieja Hunię (jeszcze w 1997 r. był porucznikiem) stoi za prowokacjami wymierzonymi w komisję śledczą - wynika z naszego dziennikarskiego śledztwa. To kontrwywiad z Marcina Tylickiego, byłego asystenta posła Józefa Gruszki, zrobił Jamesa Bonda. Podsłuch studentowi założono już po tym, jak wydalono z kraju jego rosyjskiego "oficera prowadzącego". Polecenie zatrzymania Tylickiego wydał zastępca prokuratora okręgowego w Warszawie Zbigniew Ordanik. To on sfałszował dokumenty na korzyść spółki J&S. 6 marca 2002 r. prokuratura okręgowa otrzymała z UOP materiały dotyczące kontraktu z J&S, który chciał podpisać ówczesny prezes Orlenu Andrzej Modrzejewski. Aby umorzyć sprawę przeciwko J&S, Ordanik poinformował prokuraturę apelacyjną, że nie ma nowych dowodów, a dokumenty z UOP wpisał do ewidencji jako otrzymane 7 marca.
Bronisław Blamowski, właściciel warszawskiej firmy Trade-Prod, zeznał przed komisją śledczą ds. Orlenu, że szefów polskich tajnych służb nie interesowały próby ustalenia, w jaki sposób firma J&S Service & Investment Ltd zmonopolizowała od połowy lat 90. import rosyjskiej ropy do Polski. Tajne służby mają za to wkład w oczyszczeniu polskiego rynku naftowego z konkurentów cypryjskiej spółki. Zdzisławowi Montkiewiczowi, prezesowi Ciech w latach 1994-1997, groziły osoby podające się za funkcjonariuszy UOP, gdy starał się, aby Ciech dostarczał znów ropę do polskich rafinerii. Montkiewicz zauważył, że im bardziej starał się dostarczać ropę, tym bardziej atakowała go "Gazeta Wyborcza". Za teksty oskarżające Montkiewicza w 1994 r. o domaganie się łapówki "GW" musiała pięć lat później przeprosić. Ich autorem był Maciej Gorzeliński, dziś pracownik firmy MDI, która zajmuje się ochroną medialną J&S.
Oficerowie tajnych służb opowiedzieli dziennikarzom "Wprost", że w latach 2002-2004 kontrwywiad UOP nie pozwolił Zarządowi IIA UOP (a później ABW), zajmującemu się ochroną gospodarczych interesów państwa, na działania operacyjne wobec właścicieli J&S. Kontrwywiad sam również nie chciał prowadzić takich działań i przekazywać innym komórkom materiałów. Do kontrwywiadu sprawa J&S trafiła, gdy szefem UOP (w latach 1998-2001) był płk Zbigniew Nowek. Nowek (ekspert komisji śledczej) przyznał "Wprost", że informacje zdobyte przez podległe mu służby wskazywały, iż pracownicy działu zakupów ropy Petrochemii Płockiej (obecnie PKN Orlen) byli skorumpowani. Do dziś jednak kontrwywiad w sprawie J&S i dostaw ropy rosyjskiej nie zrobił de facto nic.
Uzyskaliśmy informacje mogące ułatwić komisji udowodnienie korupcji przy dostawach ropy. 12 sierpnia 1998 r. Adam Dyląg, ówczesny członek zarządu Petrochemii Płockiej, wydał firmie J&S Service & Investment Ltd pełnomocnictwo, które czyniło z niej - według słów Romana Giertycha - "wyłącznego przedstawiciela handlowego PKN Orlen w Rosji". Dziwnym zbiegiem okoliczności również 12 sierpnia 1998 r. w Warszawie Sławomir Smołokowski i Grzegorz Jankilewicz założyli spółkę SamSmak Foods (zakład produkcyjny wybudowano w Małkini Górnej). SamSmak w ciągu trzech pierwszych lat (później udziałowcy firmę sprzedali) wygenerował 37,8 mln zł strat. Na starcie firma wydała 3,3 mln zł na reklamę. - Utrzymywanie takiej spółki nie ma żadnego uzasadnienia ekonomicznego. Chyba że chodziło o to, aby móc wydawać pieniądze, np. na reklamy - mówi nam były oficer UOP.
Jan Piński
Krzysztof Trębski
Przyjaciel Polski
Zmarł Richard T. Davies, w latach 1973-1978 ambasador USA w Warszawie. Podczas pobytu w Polsce często kontaktował się z Karolem Wojtyłą. To dzięki jego raportom późniejszy papież był osobą dobrze znaną w Waszyngtonie. Davies doprowadził również do przyjazdu do Polski dwóch kolejnych prezydentów USA - Geralda Forda i Jimmy'ego Cartera - którzy między innymi spotkali się z ówczesnym prymasem kard. Stefanem Wyszyńskim. Po zakończeniu misji konsularnej w Polsce i przejściu na emeryturę w 1980 r. Richard Davies został szefem Fundacji Solidarności, która pomagała niezależnym związkom zawodowym. W latach 1990-1998 Davies działał w organizacji Partners for Democratic Change, której głównym zadaniem było wspieranie struktur demokratycznych w naszym regionie. (prus)
Dariusz Tytus Nieuchwytny
Dariusz Przywieczerski, mózg afery FOZZ skazany niedawno na 3,5 roku więzienia, uciekł za granicę wskutek niefrasobliwości polskiego wymiaru sprawiedliwości. Wcześniej zdążył przepisać majątek na rodzinę i zagraniczne firmy, które kontroluje za pośrednictwem spółek z rajów podatkowych. Mimo że 4 kwietnia 2004 r. sędzia Andrzej Kryże zakazał Przywieczerskiemu opuszczania kraju i odebrał mu paszport, oskarżony odwołał się do Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który uchylił postanowienie sędziego Kryżego. Sędzia Grzegorz Salamon uznał, że zatrzymanie paszportu "musi być uzasadnione obawą ucieczki z kraju", tymczasem w wypadku Przywieczerskiego nie ma takiego niebezpieczeństwa.
Co może robić Przywieczerski i gdzie obecnie przebywa?
W cypryjskiej spółce Aspello Imports - Exports Limited z Nikozji oficjalnie jest tylko dyrektorem. Z kolei jego firma Harsley Dean Limited to spółka widmo, która raz występuje jako firma z wyspy Man na Morzu Irlandzkim, to znów podaje adres swej siedziby na wyspie Guernsey w kanale La Manche lub w angielskim hrabstwie Surrey. Według rejestru handlowego z 3 marca 2005 r., dyrektorami tej spółki są Dariusz Przywieczerski, jego córka Anna i były pracownik FOZZ Radosław Musiał. W cypryjskiej spółce Cyfon Import-Export Limited Przywieczerski również jest tylko dyrektorem. Podobnie jak w Aspello część kapitału Cyfonu należy do anonimowych właścicieli.
Większość zagranicznych spółek Przywieczerskiego sprawia wrażenie martwych od lat, na przykład Hakabe ze szwajcarskiego Zugu. Niektóre firmy kontrolowane przez niego prowadzą jednak operacje finansowe, a niektóre nawet działalność handlową, na przykład BSTC Group ze stanu New Jersey. W korespondencji BSTC Przywieczerski jest tytułowany jako Company Chairman, czyli osoba numer jeden.
Ustaliliśmy, że Przywieczerski może się ukrywać w mieście Guildford w hrabstwie Surrey bądź w Hillingdon w hrabstwie Middlesex w Wielkiej Brytanii.
Jarosław Jakimczyk
MILIONOWY HARACZ
Prawie milion złotych dla każdego, kto dobrowolnie zrezygnuje z pracy w Hucie Częstochowa, i dwa razy tyle dla tych, którzy zostaną zwolnieni, żądają związkowcy od Mittal Steel. Tak wysokich gwarancji nie żądał w Polsce jeszcze nikt. Gdy w lutym 2005 r. komisja przetargowa uznała, że oferta Mittal Steel jest lepsza od konkurencyjnej oferty ukraińskiego Donbasu, wydawało się, że sprawa przejęcia huty jest rozstrzygnięta. Mittal przebił ofertę konkurującego z nim ukraińskiego Donbasu o 250 mln zł: zaoferował 1,5 mld zł przy 1,25 mld zł Donbasu. Okazało się jednak, że nic nie jest pewne, zwłaszcza że w sprawę zaangażował się premier Marek Belka. Podczas marcowej wizyty na Ukrainie premier zaskoczył wszystkich, zapewniając Julię Tymoszenko, że Huta Częstochowa to temat otwarty. W sprawę zaangażował się też wiceminister skarbu Stanisław Szpecik, który nieoczekiwanie zapowiedział, że huta może zostać sprzedana Mittal Steel, ale tylko pod warunkiem podpisania pakietu socjalnego. Premier i minister najwyraźniej dali związkowcom zielone światło do absurdalnych żądań.
Związkowcy nie uwzględnili tego, że jeżeli do 29 kwietnia (dzień, w którym upływa wyznaczony przez Ministerstwo Skarbu termin na osiągnięcie porozumienia) nie dojdzie do kompromisu, na placu boju pozostanie tylko ukraiński Donbas. Mając negocjacyjną wyłączność, Donbas może postawić związkowców przed wyborem: albo my, albo syndyk masy upadłościowej. Kolejnego przetargu nie będzie, bo 6 sierpnia mija termin ugody z wierzycielami, którym huta jest winna 1,2 mld zł. (WS)
Poznamy morderców Jaroszewiczów?
Zatrzymane przed laty osoby oskarżone o zabójstwo byłego premiera PRL Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji Solskiej prawdopodobnie są sprawcami tej zbrodni. Sąd je uniewinnił, bo nie było rozstrzygających dowodów. Policja dysponowała tylko fragmentem odcisku palca na broni, z której zabito żonę Piotra Jaroszewicza, zatartym śladem linii papilarnych na fińskim nożu znalezionym u jednego z podejrzanych oraz plamą z krwi postrzelonego napastnika - zbyt małą, by wyodrębnić z niej kod genetyczny. Obecnie dzięki najnowszym metodom analizy kryminalistycznej najprawdopodobniej uda się zidentyfikować zbrodniarzy.
Skuteczną bronią w rękach policji okazał się uruchomiony w maju 2000 r. system automatycznej identyfikacji daktyloskopijnej (AFIS). Pozwala on porównać w kilka minut ślad linii papilarnych przestępcy z odciskami wprowadzonymi do bazy. W ciągu pięciu lat policja zgromadziła w nim 2,5 mln kart daktyloskopijnych pobranych od osób podejrzanych o przestępstwa oraz kilkadziesiąt tysięcy śladów z miejsc zbrodni. Przed laty nie można było wyodrębnić z małego śladu krwi jednego ze sprawców zbrodni kodu genetycznego, teraz do identyfikacji wystarczy nawet niewidoczny gołym okiem ślad. W ubiegłym roku policja uzyskała prawo do pobierania wymazów śliny od podejrzanych o przestępstwa i archiwizowania ich profilów genetycznych. Do komputera w Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym Komendy Głównej Policji rocznie trafiać będzie około 300 tys. kodów genetycznych.
Ewa Ornacka
Licznik |
---|
1. raz uczniowie liceów ogólnokształcących i liceów profilowanych zdają ogólnopolską maturę według nowych zasad 3 nauczycieli (co najmniej) musi wchodzić w skład zespołu nadzorującego przebieg egzaminu w każdej sali 4 maturzystów chce zdawać egzamin z języka greckiego i kultury antycznej 5 obowiązkowych egzaminów muszą zdać maturzyści (ustny z języka polskiego i obcego; pisemny z języka polskiego, obcego i wybranego przedmiotu) 8 osób przystąpi do egzaminu z języka portugalskiego 30 proc. punktów możliwych do uzyskania z każdego ze zdawanych przedmiotów obowiązkowych to niezbędny warunek zdania matury 77 proc. uczniów będzie zdawało egzamin maturalny z języka angielskiego 180 minut to maksymalny czas trwania egzaminu dojrzałości w części pisemnej 300 zł na ucznia kosztuje przeprowadzenie nowej matury 3910 szkół będzie przeprowadzało w tym roku egzamin maturalny 317 tys. uczniów przystąpi w tym roku do matury 1 072 295 egzaminów maturalnych zostanie przeprowadzonych w tym roku |
Złote Nosy "Pani"
Miesięcznik "Pani" przyznał nagrody Złoty Nos perfumom, które brały udział w konkursie organizowanym na łamach miesięcznika. - Postanowiliśmy uczcić coś, co towarzyszy nam przez całe życie. Co sprawia, że zwracamy się w konkretną stronę. To przecież z powodu zapachu ludzie się kochają, ale też rozstają - mówi o genezie konkursu Małgorzata Domagalik, redaktor naczelna "Pani". Złote Nosy otrzymało siedem zapachów wybranych przez jury i jeden wyłoniony przez czytelników pisma. Zapachem kobiecym numer jeden wybranym przez jury kobiece okazał się "Esencia Femme" firmy Loewe, a męskie jury wybrało "Armani Manię" Giorgia Armaniego oraz "Cinema" YvesŐa Saint Laurenta. Dla mężczyzn - według jury kobiecego - najlepszy jest zapach "Cerrutisi", a według męskiego - "Chic for Man" Caroliny Herrery. Przyznano również nagrodę za flakon roku - w kategorii perfum damskich otrzymał ją zapach "Crystal Noir" Versacego, a męskich "Au Masculin Fraicheur" Lolity Lempickiej. Czytelnicy uznali, że najlepszym zapachem był "Gucci II". (prus)
SZEŚĆDZIESIĄTKA "PRZEKROJU"
Chcemy być tygodnikiem trafnych opinii - mówi "Wprost" Piotr Najsztub, ósmy redaktor naczelny "Przekroju". Tygodnik obchodził w ubiegłym tygodniu swoje 60-lecie. Pierwszy numer "Przekroju" ukazał się w Krakowie 15 kwietnia 1945 r. Twórcą i pierwszym szefem pisma był Marian Eile. Dla "Przekroju" pisywali m.in. Jarosław Iwaszkiewicz, Jan Brzechwa, Konstanty Ildefons Gałczyński, Zofia Nałkowska, Stanisław Lem, Sławomir Mrożek, Stefan Kisielewski, Jerzy Waldorff i Lucjan Kydryński. Przez wiele lat "Przekrój" kojarzył się również z wierszami Ludwika Jerzego Kerna, przygodami psa Fafika autorstwa Zbigniewa Lengrena i dowcipami "O Wacusiu". Trzy lata temu redakcja przeniosła się z Krakowa do Warszawy. Warszawski "Przekrój" prawie w niczym nie przypomina krakowskiego. - Stabilizacja jest zabójcza. Będziemy nadal wyostrzać zmysł widzenia groteski, bo jest jej wokół nas coraz więcej - mówi Piotr Najsztub.
W tym roku po raz pierwszy tygodnik przyznał tytuły Fenomenów osobom robiącym w swoich dziedzinach rzeczy niezwykłe. Tegorocznymi laureatami zostali arcybiskup Józef Życiński, biolog prof. Magdalena Fikus, Bartek, Piotr i Wojciech Waglewscy, muzycy Tworzywa Sztucznego i Voo Voo, niepełnosprawny zdobywca obu biegunów Jaś Mela oraz dramatopisarz, prozaik i satyryk Sławomir Mrożek. Jubileusz obchodzony w stołecznym Teatrze Polskim okraszono muzyką filmową Jana A.P. Kaczmarka, zdobywcy Oscara. W obecności kompozytora Polska Orkiestra Radiowa pod dyrekcją Wojciecha Rajskiego zagrała muzykę z trzech filmów: "Niewierna", "Quo vadis" i "Marzyciel". Sam Kaczmarek zagrał etiudę skomponowaną specjalnie na urodziny "Przekroju". (AB)
Skazani na pokój
Aby zakończyć wojnę na Bliskim Wschodzie, potrzebne są radykalne działania. Ewolucyjne procesy nie zdały egzaminu - mówił Szewach Weiss, były ambasador Izraela w Polsce, podczas kolejnej debaty z cyklu Konfrontacje "Wprost". Uczestnicy spotkania, które tym razem odbyło się w Collegium Civitas w Warszawie, wysłuchali wykładu o historii stosunków między Izraelem a Palestyną. Prof. Weiss dowodził, że pokój żydowsko-arabski nie jest możliwy bez porozumienia z Palestyńczykami. Wyraził obawę, czy uda się utrzymać stabilizację w regionie, w którym ludzie od wielu lat żyją wojną i z wojny. Mimo wszystko Szewach Weiss patrzy w przyszłość z optymizmem. Choć przeżył wiele nieudanych prób uregulowania konfliktu, jest przekonany, że właśnie teraz nadarza się wyjątkowa okazja na doprowadzenie do pokoju. Oba narody są już zmęczone, a premier Izraela Ariel Szaron gotowy na kompromis. (AB)
Superdrewniak
Pinokio, zaczarowany ołówek, lunch kornika, woodenboy, laskonogi, sztywny pal Azji, chodak, kołek - to tylko niewielka część długiej listy określeń przypisywanych w Internecie rezerwowemu piłkarzowi reprezentacji Polski Grzegorzowi Rasiakowi. Od wielu miesięcy robi on furorę w sieci. Polscy internauci tworzą poświęcone mu strony, powieści, wiersze, dowcipy i konkursy na najlepszy pseudonim. Pod większością informacji w Onecie, także nie mających nic wspólnego z piłkarzem i sportem, pojawiają się komentarze "myślałem, że chodzi o Rasiaka". Zawodnika angielskiego Derby County zazwyczaj porównuje się do wszystkiego, co się kojarzy z drewnem. Ma to być aluzja do niewielkich umiejętności technicznych piłkarza. Stworzono również zestaw zagranicznych tłumaczeń nazwiska Rasiaka. W wersji amerykańskiej - Gregory W. Busz, ukraińskiej - Grigorij Drewienko, greckiej - Gregoriadis Drewnopulos, czeskiej - Havranek Jablonka, szkockiej - Gregory McDrew, holenderskiej - Gregor van der Drwal albo Gregor van der Tartak, portugalskiej - Val go Desko, włoskiej - Pierluigi Dombbi czy węgierskiej - Ferenc Wierzbas. Pojawiają się również porównania z brazylijskimi gwiazdami piłkarskimi: Drewinho, Boazerio, Rasialdo, Rasialdinho.
Więcej możesz przeczytać w 16/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.