Rozmowa z Andriusem Kubiliusem, byłym premierem Litwy
Dominika Ćosić: Dlaczego prezydent Litwy nie pojedzie do Moskwy na obchody zakończenia II wojny światowej?
Andrius Kubilius: Dla nas 9 maja nie jest dniem zakończenia wojny. Dla Litwy wojna tak naprawdę skończyła się dopiero w marcu 1990 r. Nie mamy powodów do świętowania 9 maja, bo w tym dniu 60 lat temu jedną okupację zastąpiła druga. W dniu zwycięstwa nad nazizmem uczcimy pamięć żydowskich, rosyjskich, polskich, litewskich ofiar na cmentarzach i w innych miejscach pamięci. Wyjazd do Moskwy byłby poważnym błędem politycznym w sytuacji, gdy Rosja coraz bardziej usiłuje nam wmówić, że o żadnej okupacji nie było mowy. Wydaje mi się, że taka nieugięta i agresywna postawa Rosji wynika stąd, że Kreml nie tylko nie chce nas przeprosić, ale przede wszystkim boi się roszczeń o odszkodowania wojenne, wysuwane przez państwa byłego ZSRR. To byłoby konsekwencją przyznania się do okupacji naszych państw.
- Z jaką reakcją spotkał się bojkot moskiewskich uroczystości na Litwie?
- Większość zgadza się z prezydentem. Znani historycy, naukowcy, artyści wysłali apel popierający odrzucenie zaproszenia. Część biznesmenów uważa, że dobre stosunki z Rosją powinny być uznane za priorytet. Także przedstawiciele mniejszości rosyjskiej przyjęli z rezerwą decyzję prezydenta Litwy.
- Jak pan skomentuje to, że prezydent Polski pojedzie do Moskwy?
- Początkowo chcieliśmy, by prezydenci Polski i wszystkich trzech republik bałtyckich zbojkotowali moskiewskie uroczystości. Z tego frontu wyłamała się Łotwa. Potrafię zrozumieć takie stanowisko: z jednej strony kwestia granicy między Rosją a Łotwą jest nie rozstrzygnięta, z drugiej - kraj zamieszkuje spora mniejszość rosyjska. Nie potrafię się jednak pogodzić z wyjazdem do Rosji prezydenta Łotwy i brakiem oporu ze strony Rygi na rosyjskie próby manipulacji. Rosja chce teraz wmówić światu, że kraje bałtyckie w ogóle nie były okupowane przez ZSRR. Owszem, w 1991 r. prezydent Borys Jelcyn przeprosił te państwa za krzywdy wyrządzone im przez Rosję, teraz jednak mamy do czynienia z powrotem do retoryki z czasów stalinowskich. Rosja chce wywrzeć silny nacisk na kraje bałtyckie. Decyzji prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego nie wypada mi komentować. Polska była w innej sytuacji niż Litwa, Łotwa i Estonia, bo po wojnie, przynajmniej teoretycznie, cieszyła się suwerennością.
- Wielu rosyjskich polityków uważa, że Rosja nie ma za co przepraszać sąsiadów.
- Problem Rosji polega na tym, że chce ona swoją historię widzieć jako pasmo sukcesów. To nie tylko kwestia dumy narodowej, lecz przede wszystkim przemyślana strategia polityczna. W ten sposób Rosja chce oddziaływać na sposób myślenia i politykę sąsiednich państw, w konsekwencji mieć wpływ na ich gospodarkę i po prostu się bogacić, rosnąć w siłę. Kontrolować Ukrainę, a także Litwę. Znani rosyjscy politycy przyznali, że w wybory prezydenckie na Litwie zainwestowali miliony dolarów, podobnie próbują działać w innych krajach. Łudziliśmy się, że kiedy zostaniemy członkami UE i NATO, skończy się dominacja Rosji na naszym terenie. Tymczasem jako członkowie unii i paktu jesteśmy dla Rosji jeszcze atrakcyjniejsi - jako zachodnia forpoczta strefy wpływów rosyjskich. Toczy się walka o tę strefę, czego dowodem jest wzmożona aktywność rosyjskich szpiegów. W podobnej sytuacji do Litwy znajduje się Polska. Dlatego jest ważne, byśmy stworzyli wspólny front. Richard Holbrooke, znany amerykański dyplomata, zapytał mnie kiedyś, jakie podejście strony amerykańskiej do Rosji mógłbym mu zasugerować. Odpowiedziałem, że kraje zachodnie powinny traktować Rosję bez taryfy ulgowej. Rosja, coraz bardziej imperialistyczna w swych dążeniach, popełnia kolejne błędy, co powinno wywołać przynajmniej dystans ze strony Zachodu. Powiedzmy wprost - Rosja będzie teraz celebrować nie tylko koniec wojny, ale i zwycięstwo Stalina, a wielu światowych przywódców przyłączy się do jego gloryfikacji.
W wydanej kilka lat temu "Geopolityce Rosji" Aleksander Dugin zawarł kilka ciekawych tez na temat stosunków między Rosją a unią. Rosja może przywrócić swoje wpływy w krajach europejskich, osłabiając wpływy amerykańskie, do czego są niezbędni sojusznicy wewnątrz unii. Podstawowe pytanie brzmiało więc, jak przywrócić przyjaźń z Berlinem, odświeżyć tradycje relacji między Mołotowem a Ribbentropem. Mały prezent umacnia wielką przyjaźń. Tym małym prezentem ze strony Rosji ma być Kaliningrad. Wtedy ta publikacja wywołała nasze rozbawienie. Teraz niepokoi, bo coś, co było tylko treścią książki, staje się wcielaną w życie strategią polityczną. Putin wrócił do tradycji imprerialistycznych.
Andrius Kubilius: Dla nas 9 maja nie jest dniem zakończenia wojny. Dla Litwy wojna tak naprawdę skończyła się dopiero w marcu 1990 r. Nie mamy powodów do świętowania 9 maja, bo w tym dniu 60 lat temu jedną okupację zastąpiła druga. W dniu zwycięstwa nad nazizmem uczcimy pamięć żydowskich, rosyjskich, polskich, litewskich ofiar na cmentarzach i w innych miejscach pamięci. Wyjazd do Moskwy byłby poważnym błędem politycznym w sytuacji, gdy Rosja coraz bardziej usiłuje nam wmówić, że o żadnej okupacji nie było mowy. Wydaje mi się, że taka nieugięta i agresywna postawa Rosji wynika stąd, że Kreml nie tylko nie chce nas przeprosić, ale przede wszystkim boi się roszczeń o odszkodowania wojenne, wysuwane przez państwa byłego ZSRR. To byłoby konsekwencją przyznania się do okupacji naszych państw.
- Z jaką reakcją spotkał się bojkot moskiewskich uroczystości na Litwie?
- Większość zgadza się z prezydentem. Znani historycy, naukowcy, artyści wysłali apel popierający odrzucenie zaproszenia. Część biznesmenów uważa, że dobre stosunki z Rosją powinny być uznane za priorytet. Także przedstawiciele mniejszości rosyjskiej przyjęli z rezerwą decyzję prezydenta Litwy.
- Jak pan skomentuje to, że prezydent Polski pojedzie do Moskwy?
- Początkowo chcieliśmy, by prezydenci Polski i wszystkich trzech republik bałtyckich zbojkotowali moskiewskie uroczystości. Z tego frontu wyłamała się Łotwa. Potrafię zrozumieć takie stanowisko: z jednej strony kwestia granicy między Rosją a Łotwą jest nie rozstrzygnięta, z drugiej - kraj zamieszkuje spora mniejszość rosyjska. Nie potrafię się jednak pogodzić z wyjazdem do Rosji prezydenta Łotwy i brakiem oporu ze strony Rygi na rosyjskie próby manipulacji. Rosja chce teraz wmówić światu, że kraje bałtyckie w ogóle nie były okupowane przez ZSRR. Owszem, w 1991 r. prezydent Borys Jelcyn przeprosił te państwa za krzywdy wyrządzone im przez Rosję, teraz jednak mamy do czynienia z powrotem do retoryki z czasów stalinowskich. Rosja chce wywrzeć silny nacisk na kraje bałtyckie. Decyzji prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego nie wypada mi komentować. Polska była w innej sytuacji niż Litwa, Łotwa i Estonia, bo po wojnie, przynajmniej teoretycznie, cieszyła się suwerennością.
- Wielu rosyjskich polityków uważa, że Rosja nie ma za co przepraszać sąsiadów.
- Problem Rosji polega na tym, że chce ona swoją historię widzieć jako pasmo sukcesów. To nie tylko kwestia dumy narodowej, lecz przede wszystkim przemyślana strategia polityczna. W ten sposób Rosja chce oddziaływać na sposób myślenia i politykę sąsiednich państw, w konsekwencji mieć wpływ na ich gospodarkę i po prostu się bogacić, rosnąć w siłę. Kontrolować Ukrainę, a także Litwę. Znani rosyjscy politycy przyznali, że w wybory prezydenckie na Litwie zainwestowali miliony dolarów, podobnie próbują działać w innych krajach. Łudziliśmy się, że kiedy zostaniemy członkami UE i NATO, skończy się dominacja Rosji na naszym terenie. Tymczasem jako członkowie unii i paktu jesteśmy dla Rosji jeszcze atrakcyjniejsi - jako zachodnia forpoczta strefy wpływów rosyjskich. Toczy się walka o tę strefę, czego dowodem jest wzmożona aktywność rosyjskich szpiegów. W podobnej sytuacji do Litwy znajduje się Polska. Dlatego jest ważne, byśmy stworzyli wspólny front. Richard Holbrooke, znany amerykański dyplomata, zapytał mnie kiedyś, jakie podejście strony amerykańskiej do Rosji mógłbym mu zasugerować. Odpowiedziałem, że kraje zachodnie powinny traktować Rosję bez taryfy ulgowej. Rosja, coraz bardziej imperialistyczna w swych dążeniach, popełnia kolejne błędy, co powinno wywołać przynajmniej dystans ze strony Zachodu. Powiedzmy wprost - Rosja będzie teraz celebrować nie tylko koniec wojny, ale i zwycięstwo Stalina, a wielu światowych przywódców przyłączy się do jego gloryfikacji.
W wydanej kilka lat temu "Geopolityce Rosji" Aleksander Dugin zawarł kilka ciekawych tez na temat stosunków między Rosją a unią. Rosja może przywrócić swoje wpływy w krajach europejskich, osłabiając wpływy amerykańskie, do czego są niezbędni sojusznicy wewnątrz unii. Podstawowe pytanie brzmiało więc, jak przywrócić przyjaźń z Berlinem, odświeżyć tradycje relacji między Mołotowem a Ribbentropem. Mały prezent umacnia wielką przyjaźń. Tym małym prezentem ze strony Rosji ma być Kaliningrad. Wtedy ta publikacja wywołała nasze rozbawienie. Teraz niepokoi, bo coś, co było tylko treścią książki, staje się wcielaną w życie strategią polityczną. Putin wrócił do tradycji imprerialistycznych.
Więcej możesz przeczytać w 18/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.