Aleksander Kwaśniewski ułaskawił Petera Vogla - bandytę podejrzewanego o pranie pieniędzy Marka Dochnala
Związki wpływowych polityków polskiej lewicy z KGB i Stasi. Okoliczności, w jakich poznawali oni pułkownika KGB Władimira Ałganowa. Kulisy przejęcia majątku PZPR. Wszystkie te sprawy łączy to, że ogromną wiedzę o nich ma Zbigniew Sobotka. Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji w rządzie Leszka Millera od lat uchodził za szarą eminencję lewicy. Od lat mówiło się też, że swą wiedzę traktuje jako polisę bezpieczeństwa. Czy dlatego Aleksander Kwaśniewski zdecydował się na wszczęcie procedury ułaskawieniowej wobec Sobotki, skazanego za ujawnienie planów operacji policji?
Prezydent zagrał va banque. Wiedział, że sprawa szybko się wyda. Wniosek prezydenta musi przejść przez ręce ministra sprawiedliwości. A tym po raz pierwszy od lat nie jest polityk przychylny Kwaśniewskiemu. Co go skłoniło, by zaryzykował reputację i resztki społecznego zaufania?
Od walcownika do eksperta
Zbigniew Sobotka wstąpił do PZPR pod koniec lat 70. Jego prawdziwa kariera zaczęła się jednak dopiero u schyłku PRL. Jako przedstawiciel aktywu robotniczego z Huty Warszawa trafił wówczas do Biura Politycznego PZPR, gdzie zyskał opinię przedstawiciela frakcji twardogłowych. Świadczą o tym choćby meldunki wschodnioniemieckiej Stasi. Sobotka dzielił się swoimi informacjami i spostrzeżeniami z oficerami tajnych służb NRD. Gdy Sobotka znalazł się we władzach PZPR, stał się też sąsiadem Kwaśniewskiego i Józefa Oleksego na osiedlu w warszawskim Wilanowie.
Na początku III RP Sobotka przeszedł metamorfozę: z walcownika w hucie stał się ekspertem w sprawach bezpieczeństwa i tajnych służb. Wiosną 1994 r. trafił do MSW, kierowanego wtedy przez Andrzeja Milczanowskiego, bliskiego współpracownika Lecha Wałęsy. Za kandydaturą Sobotki miał stać właśnie Kwaśniewski, ówczesny lider SLD. - Sobotka nie był pierwszym kandydatem, jakiego działacze sojuszu przedstawili ministrowi, był też zdecydowanie najsłabszy z nich - wspomina gen. Henryk Jasik, zastępca Milczanowskiego.
Początkowo Sobotka nie miał zbyt wiele do powiedzenia: nadzorował straż pożarną i przetargi w ministerstwie. Jego pozycja wzrosła na początku 1996 roku, kiedy z resortu po ujawnieniu sprawy Olina musiała odejść ekipa Milczanowskiego. Sobotka przejął władzę w resorcie. Do MSWiA trafił ponownie w 2001 r. po zwycięstwie SLD. Choć formalnie szefem resortu był Krzysztof Janik to Sobotka był faktycznym zarządcą resortu nadzorującym policję.
Argument nr 1:
Krzysztof Janik
Sobotka schowany w cieniu i bardzo pracowity, jak mówią jego koledzy z partii, był idealną prawą ręką ministra. Janik, związany z Aleksandrem Kwaśniewskim, wielokrotnie bronił Sobotki. Po ujawnieniu afery starachowickiej doszło do ostrego konfliktu na linii Grzegorz Kurczuk (minister sprawiedliwości) - Krzysztof Janik. Kurczuk opowiedział się za odebraniem Sobotce immunitetu. Janik był przeciwnego zdania. Co więcej, przed zakończeniem postępowania w tej sprawie ogłosił zakończenie banicji urlopowanego Sobotki. Odczytano to jako nacisk na prokuraturę, by nie stawiała zarzutów wiceministrowi.
Czy Krzysztofem Janikiem kierowała tylko sympatia do swojego zastępcy? Spekulowano wtedy, że być może za przeciekiem starachowickim stał nie Zbigniew Sobotka, lecz Krzysztof Janik mający świetne kontakty z lokalnymi politykami SLD. Janik temu zaprzeczył, a Sobotka tradycyjnie milczał.
Argument nr 2:
Władimir Ałganow
Czy gdyby Zbigniew Sobotka trafił za kratki, byłby skłonny wyjawić, kto jeszcze był zamieszany w aferę starachowicką? Bardzo prawdopodobne. Podobnie jak to, że mógłby wiele opowiedzieć o kulisach znajomości wpływowych polityków SLD, w tym prezydenta Kwaśniewskiego, z Władimirem Ałganowem. Ustaliliśmy, że rozpoczęcie procedury ułaskawiania Zbigniewa Sobotki zbiegło się w czasie z pojawieniem się kilku nowych świadków w sprawie domniemanych wspólnych wakacji w Cetniewie, które Kwaśniewski miał - według dziennika "Życie" - spędzić w towarzystwie pułkownika KGB. Według naszych informacji, do prokuratury zgłosiło się co najmniej dwóch świadków sugerujących, że dysponują wiedzą na temat Kwaśniewskiego, która podważy jego alibi z lata 1993 r.
Kwaśniewski w procesie wytoczonym dziennikarzom "Życia" dowodził, że w tym czasie przebywał w Irlandii, a jako dowód przedstawił zaświadczenie o operacjach bankowych potwierdzonych przez BIG Bank, kierowany przez bliskiego politykom SLD prezesa Bogusława Kotta. Nie wiadomo, czy nowi świadkowie chcą podważyć prawdziwość tych dowodów. Wiemy natomiast, że Zbigniew Sobotka ostatnio gościł w warszawskim biurowcu, w którym mieści się siedziba Banku Millennium (następcy BIG Banku) i gdzie rezyduje prezes Kott.
Operacja Sobotka
Operację rozpoczęcia procedury ułaskawiania Sobotki i byłego prezydenckiego prawnika i szefa MSWiA Ryszarda Kalisza przygotowywano w prezydenckim pałacu od kilku tygodni. By uniknąć wrażenia, że chodzi tylko o pomoc kolegom, do Ministerstwa Sprawiedliwości wraz z wnioskami dotyczącymi polityków SLD wysłano też wnioski w kilku innych sprawach. Jak ustalili dziennikarze "Wprost", chodzi m.in. o ułaskawienie Ryszarda Płoskonki, krakowskiego samorządowca związanego z Ligą Polskich Rodzin. - Potwierdzam, że to o mnie chodzi, ale nie będę na ten temat rozmawiał z prasą - uciął rozmowę z "Wprost" Płoskonka, który pełni obecnie funkcję dyrektora agencji ApolloFilm w Krakowie. Wcześniej Płoskonka był rekomendowany przez LPR do składu rady nadzorczej małopolskiego Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Tego samego dnia na biurko ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry trafił też wniosek dotyczący ułaskawienia zakonnicy, która spowodowała wypadek samochodowy, w którym były trzy śmiertelne ofiary.
Łaska dla gangstera
Operację ułaskawiania Sobotki i Kalisza przygotowywano z wyjątkową pieczołowitością m.in. dlatego, że do prezydenckiego pałacu dotarły informacje, iż nowe kierownictwo prokuratury zleciło właśnie przeprowadzenie śledztwa w sprawie okoliczności jednego z ułaskawień dokonanych przez Aleksandra Kwaśniewskiego. Chodzi o ułaskawienie niejakiego Petera Vogla, międzynarodowego gangstera, którego polskie i szwajcarskie prokuratury podejrzewają o pranie pieniędzy należących do znanego lobbysty Marka Dochnala, obecnie siedzącego w areszcie. Do Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi, która prowadzi śledztwo w sprawie Dochnala, wpłynęła niedawno z łódzkiej delegatury ABW notatka, w której agenci tajnych służb powiadomili prokuratorów, że w lutym 2000 r. mogło dojść do naruszenia prawa przy ułaskawieniu Piotra Filipczyńskiego vel Petera Vogla. Prokuratura - jak się dowiedzieliśmy - ustaliła, że Vogel był bliskim znajomym i współpracownikiem Marka Dochnala, pracował także w Coutts Bank Zurich, przez którego konta przechodziły pieniądze przeznaczone przez Dochnala na łapówki dla polityków i biznesmenów.
Filipczyński vel Vogel w konflikt z prawem wszedł ponad 30 lat temu. Dokonał makabrycznej zbrodni: zabił kobietę, masakrując ją tępym narzędziem, a następnie ją podpalił. Ukradł jej 12 tys. zł. W 1971 r. został skazany za to na 25 lat więzienia, ale mógł liczyć na potężnych sojuszników - Rada Państwa złagodziła mu wyrok do 15 lat. Więzienie opuścił już w 1979 r. - udzielono mu urlopu w odbywaniu kary. Filipczyński skrzętnie z tego skorzystał i w lipcu 1983 r. uciekł z Polski. - Wtedy takie "ucieczki" mogły się odbyć jedynie za wiedzą i zgodą SB - ocenia były oficer tajnych służb. Odnalazł się - już pod nazwiskiem Peter Vogel - w 1999 r. w Szwajcarii. Wtedy też doszło do jego ekstradycji do Polski. W lipcu 1999 r. wszczęto jego procedurę ułaskawieniową. W trybie natychmiastowym wypuszczono go także z aresztu. Zdecydował o tym Aleksander Kwaśniewski. Prokuratorem, który pilotował ułaskawienie z ramienia Ministerstwa Sprawiedliwości, był Stefan Śnieżko, były zastępca prokuratora generalnego.
Aleksander Łaskawy
W Ministerstwie Sprawiedliwości jest przygotowywany rejestr osób ułaskawionych przez prezydentów Wałęsę i Kwaśniewskiego (ustępujący prezydent ułaskawił prawie 4,5 tys. osób). Bardzo prawdopodobne, że będą kolejne śledztwa w sprawie okoliczności najbardziej kontrowersyjnych ułaskawień. Nie można nawet wykluczyć, że prokuratorzy będą chcieli się dowiedzieć, co skłoniło prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego do uruchomienia procedury ułaskawiania Zbigniewa Sobotki. Bo, jak mówi minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, z pewnością nie były to przesłanki prawne. Czy zdecydowały o tym haki, które ma Zbigniew Sobotka?
Prezydent zagrał va banque. Wiedział, że sprawa szybko się wyda. Wniosek prezydenta musi przejść przez ręce ministra sprawiedliwości. A tym po raz pierwszy od lat nie jest polityk przychylny Kwaśniewskiemu. Co go skłoniło, by zaryzykował reputację i resztki społecznego zaufania?
Od walcownika do eksperta
Zbigniew Sobotka wstąpił do PZPR pod koniec lat 70. Jego prawdziwa kariera zaczęła się jednak dopiero u schyłku PRL. Jako przedstawiciel aktywu robotniczego z Huty Warszawa trafił wówczas do Biura Politycznego PZPR, gdzie zyskał opinię przedstawiciela frakcji twardogłowych. Świadczą o tym choćby meldunki wschodnioniemieckiej Stasi. Sobotka dzielił się swoimi informacjami i spostrzeżeniami z oficerami tajnych służb NRD. Gdy Sobotka znalazł się we władzach PZPR, stał się też sąsiadem Kwaśniewskiego i Józefa Oleksego na osiedlu w warszawskim Wilanowie.
Na początku III RP Sobotka przeszedł metamorfozę: z walcownika w hucie stał się ekspertem w sprawach bezpieczeństwa i tajnych służb. Wiosną 1994 r. trafił do MSW, kierowanego wtedy przez Andrzeja Milczanowskiego, bliskiego współpracownika Lecha Wałęsy. Za kandydaturą Sobotki miał stać właśnie Kwaśniewski, ówczesny lider SLD. - Sobotka nie był pierwszym kandydatem, jakiego działacze sojuszu przedstawili ministrowi, był też zdecydowanie najsłabszy z nich - wspomina gen. Henryk Jasik, zastępca Milczanowskiego.
Początkowo Sobotka nie miał zbyt wiele do powiedzenia: nadzorował straż pożarną i przetargi w ministerstwie. Jego pozycja wzrosła na początku 1996 roku, kiedy z resortu po ujawnieniu sprawy Olina musiała odejść ekipa Milczanowskiego. Sobotka przejął władzę w resorcie. Do MSWiA trafił ponownie w 2001 r. po zwycięstwie SLD. Choć formalnie szefem resortu był Krzysztof Janik to Sobotka był faktycznym zarządcą resortu nadzorującym policję.
Argument nr 1:
Krzysztof Janik
Sobotka schowany w cieniu i bardzo pracowity, jak mówią jego koledzy z partii, był idealną prawą ręką ministra. Janik, związany z Aleksandrem Kwaśniewskim, wielokrotnie bronił Sobotki. Po ujawnieniu afery starachowickiej doszło do ostrego konfliktu na linii Grzegorz Kurczuk (minister sprawiedliwości) - Krzysztof Janik. Kurczuk opowiedział się za odebraniem Sobotce immunitetu. Janik był przeciwnego zdania. Co więcej, przed zakończeniem postępowania w tej sprawie ogłosił zakończenie banicji urlopowanego Sobotki. Odczytano to jako nacisk na prokuraturę, by nie stawiała zarzutów wiceministrowi.
Czy Krzysztofem Janikiem kierowała tylko sympatia do swojego zastępcy? Spekulowano wtedy, że być może za przeciekiem starachowickim stał nie Zbigniew Sobotka, lecz Krzysztof Janik mający świetne kontakty z lokalnymi politykami SLD. Janik temu zaprzeczył, a Sobotka tradycyjnie milczał.
Argument nr 2:
Władimir Ałganow
Czy gdyby Zbigniew Sobotka trafił za kratki, byłby skłonny wyjawić, kto jeszcze był zamieszany w aferę starachowicką? Bardzo prawdopodobne. Podobnie jak to, że mógłby wiele opowiedzieć o kulisach znajomości wpływowych polityków SLD, w tym prezydenta Kwaśniewskiego, z Władimirem Ałganowem. Ustaliliśmy, że rozpoczęcie procedury ułaskawiania Zbigniewa Sobotki zbiegło się w czasie z pojawieniem się kilku nowych świadków w sprawie domniemanych wspólnych wakacji w Cetniewie, które Kwaśniewski miał - według dziennika "Życie" - spędzić w towarzystwie pułkownika KGB. Według naszych informacji, do prokuratury zgłosiło się co najmniej dwóch świadków sugerujących, że dysponują wiedzą na temat Kwaśniewskiego, która podważy jego alibi z lata 1993 r.
Kwaśniewski w procesie wytoczonym dziennikarzom "Życia" dowodził, że w tym czasie przebywał w Irlandii, a jako dowód przedstawił zaświadczenie o operacjach bankowych potwierdzonych przez BIG Bank, kierowany przez bliskiego politykom SLD prezesa Bogusława Kotta. Nie wiadomo, czy nowi świadkowie chcą podważyć prawdziwość tych dowodów. Wiemy natomiast, że Zbigniew Sobotka ostatnio gościł w warszawskim biurowcu, w którym mieści się siedziba Banku Millennium (następcy BIG Banku) i gdzie rezyduje prezes Kott.
Operacja Sobotka
Operację rozpoczęcia procedury ułaskawiania Sobotki i byłego prezydenckiego prawnika i szefa MSWiA Ryszarda Kalisza przygotowywano w prezydenckim pałacu od kilku tygodni. By uniknąć wrażenia, że chodzi tylko o pomoc kolegom, do Ministerstwa Sprawiedliwości wraz z wnioskami dotyczącymi polityków SLD wysłano też wnioski w kilku innych sprawach. Jak ustalili dziennikarze "Wprost", chodzi m.in. o ułaskawienie Ryszarda Płoskonki, krakowskiego samorządowca związanego z Ligą Polskich Rodzin. - Potwierdzam, że to o mnie chodzi, ale nie będę na ten temat rozmawiał z prasą - uciął rozmowę z "Wprost" Płoskonka, który pełni obecnie funkcję dyrektora agencji ApolloFilm w Krakowie. Wcześniej Płoskonka był rekomendowany przez LPR do składu rady nadzorczej małopolskiego Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Tego samego dnia na biurko ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry trafił też wniosek dotyczący ułaskawienia zakonnicy, która spowodowała wypadek samochodowy, w którym były trzy śmiertelne ofiary.
Łaska dla gangstera
Operację ułaskawiania Sobotki i Kalisza przygotowywano z wyjątkową pieczołowitością m.in. dlatego, że do prezydenckiego pałacu dotarły informacje, iż nowe kierownictwo prokuratury zleciło właśnie przeprowadzenie śledztwa w sprawie okoliczności jednego z ułaskawień dokonanych przez Aleksandra Kwaśniewskiego. Chodzi o ułaskawienie niejakiego Petera Vogla, międzynarodowego gangstera, którego polskie i szwajcarskie prokuratury podejrzewają o pranie pieniędzy należących do znanego lobbysty Marka Dochnala, obecnie siedzącego w areszcie. Do Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi, która prowadzi śledztwo w sprawie Dochnala, wpłynęła niedawno z łódzkiej delegatury ABW notatka, w której agenci tajnych służb powiadomili prokuratorów, że w lutym 2000 r. mogło dojść do naruszenia prawa przy ułaskawieniu Piotra Filipczyńskiego vel Petera Vogla. Prokuratura - jak się dowiedzieliśmy - ustaliła, że Vogel był bliskim znajomym i współpracownikiem Marka Dochnala, pracował także w Coutts Bank Zurich, przez którego konta przechodziły pieniądze przeznaczone przez Dochnala na łapówki dla polityków i biznesmenów.
Filipczyński vel Vogel w konflikt z prawem wszedł ponad 30 lat temu. Dokonał makabrycznej zbrodni: zabił kobietę, masakrując ją tępym narzędziem, a następnie ją podpalił. Ukradł jej 12 tys. zł. W 1971 r. został skazany za to na 25 lat więzienia, ale mógł liczyć na potężnych sojuszników - Rada Państwa złagodziła mu wyrok do 15 lat. Więzienie opuścił już w 1979 r. - udzielono mu urlopu w odbywaniu kary. Filipczyński skrzętnie z tego skorzystał i w lipcu 1983 r. uciekł z Polski. - Wtedy takie "ucieczki" mogły się odbyć jedynie za wiedzą i zgodą SB - ocenia były oficer tajnych służb. Odnalazł się - już pod nazwiskiem Peter Vogel - w 1999 r. w Szwajcarii. Wtedy też doszło do jego ekstradycji do Polski. W lipcu 1999 r. wszczęto jego procedurę ułaskawieniową. W trybie natychmiastowym wypuszczono go także z aresztu. Zdecydował o tym Aleksander Kwaśniewski. Prokuratorem, który pilotował ułaskawienie z ramienia Ministerstwa Sprawiedliwości, był Stefan Śnieżko, były zastępca prokuratora generalnego.
Aleksander Łaskawy
W Ministerstwie Sprawiedliwości jest przygotowywany rejestr osób ułaskawionych przez prezydentów Wałęsę i Kwaśniewskiego (ustępujący prezydent ułaskawił prawie 4,5 tys. osób). Bardzo prawdopodobne, że będą kolejne śledztwa w sprawie okoliczności najbardziej kontrowersyjnych ułaskawień. Nie można nawet wykluczyć, że prokuratorzy będą chcieli się dowiedzieć, co skłoniło prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego do uruchomienia procedury ułaskawiania Zbigniewa Sobotki. Bo, jak mówi minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, z pewnością nie były to przesłanki prawne. Czy zdecydowały o tym haki, które ma Zbigniew Sobotka?
Więcej możesz przeczytać w 49/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.