Trybunał odbył się w ramach 16-dniowej Kampanii Przeciw Przemocy Wobec Kobiet rozpoczętej 25 listopada (jest to międzynarodowa akcja zainicjowana 12 lat temu przez Womens's Global Leadership Institute - PAP). W tym roku w Polsce kampania ta - organizowana przez Centrum Praw Kobiet - przebiega pod hasłem "Dom to nie ring".
W sobotnim Trybunale wzięła udział m.in. pełnomocnik rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn Izabela Jaruga-Nowacka (UP), wicemarszałek Senatu Jolanta Danielak, a także wicemarszałek Sejmu Janusz Wojciechowski. Najważniejszymi uczestniczkami były jednak kobiety, które wraz ze swoimi najbliższymi doświadczyły przemocy.
"Ojciec bił i maltretował matkę. Ona prosiła o pomoc policję i prokuraturę. Kilka razy był nawet karany ale były to kary w zawieszeniu. Odebrano mu prawa rodzicielskie ale nie mieliśmy gdzie odejść - mieszkaliśmy więc razem z nim" - opowiadała płacząc Krystyna. "28 lipca mama została przez ojca zastrzelona z broni na którą mimo wyroków dostał pozwolenie. Nikt nic nie zrobił, aby uratować - może dla kogoś całkiem nieważne, ale dla nas najważniejsze na świecie - życie mojej mamy" - podkreśliła.
Takich opowieści było znacznie więcej. Przybyłe na spotkanie córki i siostry opowiadały tragiczne historie swoich bliskich. Zwracały uwagę na obojętność otoczenia: sąsiadów, policji i prokuratury. Przed salą, w której toczyła się dyskusja ustawiono zawinięte w żałobne szale postacie, a przed nimi - płonące kadzidła i tablice z historiami zamordowanych kobiet.
"Mama nie chciała się nawet zgłaszać do lekarza, prosiła by nie wzywać karetki. Bała się, że to nic nie da, a później będzie znacznie gorzej. Nie chciała też odejść. Myślę, że zawsze go kochała i wierzyła, że się zmieni aż w końcu ją zabił" - mówiła Ania.
"Łatwiej nam żyć w przekonaniu, że ten problem nas nie dotyczy, że dotyka tylko marginesu społecznego. Ale tak nie jest - przemoc to jedno z najczęściej dokonywanych przestępstw, to pogwałcenie fundamentalnych praw kobiet" - podkreślała Jaruga-Nowacka.
Zwróciła uwagę, że kobiety rzadko szukają pomocy, rzadko też zgłaszają np. gwałty. "Właściwie w Polsce do tej pory sędziowie i prokuratorzy próbują udowodnić kobiecie, że to ona sprowokowała gwałt, że sama jest sobie winna nosząc krótki rękawek lub rozciętą spódnicę" - powiedziała. Dodała, że kobiety nie ryzykują zgłoszenia, gdyż rewanż ich kata i szykany otoczenia mogłyby być znacznie gorsze. Czasem nie mogąc już znieść maltretowania zabijają męża, a wtedy odpowiadają za morderstwo z premedytacją.
Uczestnicy Trybunału zwrócili też uwagę, na trudną sytuację kobiet decydujących się na ucieczkę od oprawcy. To one, często razem z dziećmi, opuszczają swój własny dom by zaczynać wszystko od nowa - szukają mieszkania, pracy. Natrafiając na kolejne przeszkody załamują się jednak i wracają do domu do swojego męża, który bije, ale daje jakieś poczucie stabilizacji.
Policja zapewnia, że próbuje stworzyć system pomocy ofiarom przemocy. "Jeśli policjanci dowiedzą się, że jakaś kobieta jest maltretowana, przekazują te informacje instytucjom, które mogą im pomóc. Prowadzone są też specjalne szkolenia dla policjantów, które mają uwrażliwić ich na problemy tych osób - by potrafili im pomóc, by kobieta zgłaszająca się na policję nie była ponownie ofiarą tym razem wymiaru sprawiedliwości" - powiedziała w rozmowie z PAP podinspkt. Alicja Wicijowska z wydziału ds. patologii społecznej Komendy Głównej Policji. Dodała, że z policyjnych statystyk wynika, iż największą - stanowiącą ok. 85 proc. - grupą ofiar przemocy są kobiety, a następną - dzieci. "W tej chwili przemoc dotyczy rodzin z różnych warstw społecznych, nie tylko z problemami alkoholowymi. Bywa, że maltretowana jest żona bogatego biznesmena lub szanowanego adwokata. O pomoc proszą zazwyczaj te z biedniejszych rodzin. Kobiety lepiej usytuowane, z rodzin inteligenckich, wstydzą się i starają ukryć przemoc" - wyjaśniała.
sg, pap
Czytaj też: Dzień babci