Z wstępnych informacji, podawanych przez agencje w oparciu o dane policyjne, wynika że jeden z zabitych to Turek, drugi zabity pochodził z Iranu. Ranni to turyści z Holandii, Ukrainy, Chin oraz tureccy pracownicy hoteli.
Pierwsze wybuchły - prawie równocześnie - ładunki podłożone w hotelach niższej klasy, w odwiedzanej często przez turystów dzielnicy Stambułu. Pracownicy jednego z nich - hotelu Pars w dzielnicy Sultanahmet, gdzie znajduje się też słynny Pałac Topkapi z epoki imperium otomańskiego, poinformowali, że dziesięć minut przed wybuchem otrzymali anonimowy telefon ostrzegawczy, iż bomba jest podłożona w jednym z pokojów.
Szef policji stambulskiej Celalettin Cerrah powiedział Anatolijskiej Agencji Informacyjnej, że eksplozje w hotelach, które nastąpiły ok. 2:00 czasu miejscowego (1:00 czasu polskiego) były zapewne dziełem terrorystów.
Policja otoczyła kordonem hotel Pars, położony o zaledwie kilkaset metrów od wielkiej świątyni Hagia Sophia oraz słynnego meczetu Sultanahmet. Wybuchy były silne - rozerwały ściany i sufity hotelu, a jezdnie ulicy zasłały odłamki szyb i gruz.
Niecałą godzinę później eksplodowały dwa ładunki wybuchowe podłożone na przedmieściach Stambułu, na stacji paliwowej, w której napełnia się zbiorniki i butle gazem - poinformowała we wtorek nad ranem turecka agencja oraz telewizja NTV. Wybuchy na stacji, poprzedzone anonimowym telefonicznym ostrzeżeniem, nie spowodowały ofiar w ludziach. Pożar, który nastąpił po nich, udało się zlokalizować.
Do podłożenia bomb przyznało się nieznane dotychczas ugrupowanie, deklarujące związki z Al-Kaidą. Terroryści zapowiedzieli dalsze zamachy.
sg, pap