"Usłyszałem huk, potem zobaczyłem unoszący się słup dymu, wyszedłem z samochodu (...) wokół leżeli ranni i zabici, niektórym ludzie próbowali robić sztuczne oddychanie, na próżno" - relacjonował dziennikarz radia "Echo Moskwy" Matwiej Ganapolski, który przypadkowo znalazł się na miejscu w chwili wybuchu.
Ganapolski rozmawiał z bezpośrednimi świadkami eksplozji. Twierdzą oni, że na pięć minut przed wybuchem samochód-pułapkę zaparkował nieznany mężczyzna.
Na miejsce zamachu terroryści wybrali tym razem ruchliwe miejsce, gdzie przecinają się dwie arterie komunikacyjne Moskwy - ulica Prospiekt Mira i mijająca ją wiaduktem jedna z centralnych obwodnic. W okolicy znajduje się Dworzec Ryski, stacja metra i spore centrum handlowe z halą targową, rynkiem warzywnym i siecią sklepów.
Zamach miał miejsce dwa dni po wyborach prezydenckich w Czeczeni, które wygrał faworyt Moskwy Ału Ałchanow, jedyny realny kandydat.
Eksplozja w pobliżu Dworca Ryskiego nastąpiła dokładnie tydzień po dwóch katastrofach samolotów pasażerskich, najprawdopodobniej wysadzonych w powietrze przez terrorystki. Zginęło wówczas 90 osób. Odpowiedzialność za zamachy wzięła na siebie nieaktywna dotychczas na terenie Rosji organizacja islamistyczna. Nie wiadomo, na ile prawdziwa jest jej deklaracja, zamieszczona na stronie internetowej.
W związku z zamachem w Moskwie, w całej Rosji zaostrzono środki bezpieczeństwa; MSW wzywa obywateli do zachowania spokoju, ale też do czujności.
em, pap