Rosyjsko-ukraiński spór gazowy ma ustawić marcowe wybory parlamentarne. Spór zostanie rozwiązany tuż po wyborach, kiedy wygra je Janukowycz lub niedawna towarzyszka Juszczenki, Julia Tymoszenko. Być może dojdzie do kompromisu wcześniej, ale tylko w sytuacji, gdy przyniesie on "punkty" wyborcze Tymoszenko i Janukowyczowi. Moskwie zależy na wygranej tych dwóch obozów. Opozycja już wściekle atakuje Juszczenkę za doprowadzenie do kryzysu gazowego. Janukowycz wręcz twierdzi, że to zasługa Amerykanów, którzy wszystko obmyślili w Waszyngtonie. Tymoszenko deklaruje, że skoro nikt nie potrafi rozwiązać sprawy jak należy, to ona może udać się do Moskwy na negocjacje. Może, bo kilka dni temu prokuratura w Moskwie wycofała zarzuty przeciw niej. Dama pomarańczowej rewolucji okazała się jej kameleonem.
Juszczenko pozostaje więc osamotniony. Kilka dni temu chciał jechać do Moskwy, ale mu odmówiono. Rosji nie zależy na rozwiązaniu konfliktu w tym momencie. Najpierw rzuci Ukrainę na kolana, szybko wskaże tych dobrych, z którymi zachce rozmawiać i zawrze szybki kompromis. Wszystko zależy od reakcji Ukraińców. Jeśli nie ulegną szantażowi zakręcenie gazowego kurka może paradoksalnie im pomów. Zagrożona brakiem dostaw UE może w końcu zareagować.
Grzegorz Sadowski