Warren Buffett stał się najbardziej efektywnym ministerstwem opieki społecznej na świecie
Małgorzata Zdziechowska
Miliarder Warren Buffett ani nie zwariował, ani nie jest umierający. Buffett (76 lat), drugi najbogatszy człowiek świata, nie chciał tylko, żeby majątek po jego śmierci przeszedł w ręce córki, bo mogłaby go zmarnotrawić, a przy tym zatracić cnotę, która od kilkuset lat nakręca Amerykę - przedsiębiorczość. Miliarder przyznał w jednym z wywiadów, że dzieciom należy zostawić tyle, żeby mogły robić, co chcą, a nie tyle, żeby mogły nic nie robić. Buffett przeznaczył więc ponad 37 mld dolarów na cele dobroczynne. To ponad 50 proc. więcej tego, co Niemcy przeznaczają w ciągu roku na pomoc socjalną. Tym samym człowiek, który zbił majątek na inwestycjach giełdowych, stał się największym "ministerstwem spraw socjalnych" świata. Buffett, dotychczas w Ameryce synonim skąpca, zyskał teraz miano największego filantropa ery nowożytnej.
Dzień wolności charytatywnej
Według Fundacji Giving USA ("Dawać"), w 2005 r. bogaci Amerykanie ofiarowali na cele dobroczynne ponad 260 mld USD - najwięcej w historii Ameryki. Prawidłowość jest więcej niż oczywista: im mniej państwo zabiera, tym bardziej rosną wydatki obywateli na cele charytatywne. Jeszcze pięć lat temu dzień wolności podatkowej (czyli taki, od którego obywatele przestają pracować dla fiskusa, a zaczynają zarabiać dla siebie) przypadał w USA 3 maja. Dziś, po reformach Busha, fiskus jest mniej zachłanny - Amerykanin pracuje na niego tylko do 26 kwietnia. Dla porównania, w krajach Unii Europejskiej dzień wolności podatkowej wypada przeciętnie dwa miesiące później. Nic więc dziwnego, że w USA w ostatnich pięciu latach znalazło się aż siedmiu bogaczy, którzy rozdali na cele dobroczynne ponad miliard dolarów. W Europie nie znalazł się ani jeden.
Od Rockefellera do Buffetta
Richard Conniff, reporter "National Geographic", autor bestsellera "Historia naturalna bogaczy - raport z badań terenowych", pół żartem, pół serio stwierdził, że "najbardziej charakterystyczną cechą bogaczy jest (oprócz posiadania majątku) demonstrowanie dominacji". Działalność charytatywna służy właśnie - jego zdaniem - poprawieniu pozycji społecznej darczyńców. Chociaż filantropia istniała zawsze (dość wspomnieć antycznego Mecenasa), to jej prawdziwy rozkwit był możliwy dzięki rewolucji przemysłowej, która wielokrotnie podniosła zyski najbardziej przedsiębiorczych.
Największymi filantropami przełomu XIX i XX wieku byli magnat stalowy Andrew Carnegie i baron naftowy John Rockefeller. Carnegie, który w poszukiwaniu lepszego życia w wieku 13 lat przybył z rodzicami ze Szkocji do Ameryki, uważał, że bogaci w stosunku do siebie i społeczeństwa mają dwa obowiązki: zarobić na swoje utrzymanie i pomagać biednym. Pierwszą część życia poświęcił zarabianiu pieniędzy, drugą - ich wydawaniu na pomoc społeczną. W ostatnich latach życia oddał aż 90 proc. swojego majątku (około 350 mln USD). Za jego pieniądze zbudowano na przykład 2811 bibliotek (pod koniec XIX wieku w USA było ich około 900), kolejne 10 mln USD przeznaczył na założenie uniwersytetu w Edynburgu, na którym studenci zawsze mieli się uczyć za darmo. Carnegie założył także wiele fundacji dofinansowujących najzdolniejszych studentów i naukowców.
Rockefeller najpierw podarował 45 mln USD uniwersytetowi w Chicago (rektor uczelni z wdzięczności w rankingu wybitnych postaci historycznych umieścił go przed Szekspirem, Homerem i Dantem), założył Instytut Badań Medycznych i Radę Edukacyjną (otwierała szkoły w najbiedniejszych dzielnicach) oraz Fundację Rockefellera (przekazał jej ponad 250 mln USD) - wówczas największą organizację filantropijną na świecie. Wydatki największych darczyńców z początku XX wieku to zaledwie ułamek tego, co dzisiejsi miliarderzy przeznaczają na cele społeczne. Gdyby przeliczyć wartość darowizn CarnegieŐego i Rockefellera na dzisiejsze dolary, okazałoby się, że w ciągu całego życia podarowali społeczeństwu 9 mld USD, czyli zaledwie trzykrotnie więcej niż Bill Gates przeznaczył na cele charytatywne tylko w 2004 r. W ciągu ostatnich pięciu lat na cele dobroczynne Gordon i Betty MooreŐowie przekazali ponad 7 mld USD, finansista George Soros - ponad 2 mld USD, założyciel firmy komputerowej Dell, Michael Dell i jego żona Susan - miliard dolarów. Fundacja Billa i Melindy Gatesów przeznaczyła już 10 mld USD m.in. na wyposażenie bibliotek publicznych w komputery z dostępem do Internetu, pomoc socjalną ubogim rodzinom, 1 mld USD - na stypendia; 1,5 mld USD - na program ONZ "Światowego sojuszu na rzecz rozwoju szczepionek", a kwotą 258 mln euro wsparto badania nad szczepionką przeciwko malarii.
Od skąpstwa do hojności
Najwięcej na cele charytatywne przeznaczył Warren Buffett - aż 85 proc. szacowanego na 44 mld USD majątku. Większość pieniędzy przekazał na fundację swojego przyjaciela Billa Gatesa. Gest ten zaszokował Amerykę, bo Buffett był znany ze swego skąpstwa. Zarabiał pieniądze, ale się nimi z nikim nie dzielił. Do śmierci żony w 2004 r. nie dał centa na cele charytatywne. Carol Loomis, redaktorka magazynu "Fortune", a jednocześnie przyjaciółka Buffettów, nie jest zdziwiona darowizną. - To zrozumiałe: Buffettowie zawsze planowali, że po śmierci Warrena jego żona przejmie majątek i przeznaczy go na cele charytatywne.
To jednak ona pierwsza umarła, więc Warren postanowił to sam uczynić - mówi Loomis. Buffett tuż po śmierci żony (zmarła na wylew w 2004 r.) wpłacił 2,6 mld USD na swoją fundację, zmieniając jednocześnie jej nazwę na Susan Thompson Buffett Foundation. Dlaczego tym razem zdecydował się na przekazanie większości pieniędzy Gatesom? Bo, jego zdaniem, "ocena ludzi żyjących na powierzchni ziemi będzie znacznie lepsza niż moja z głębokości trzech metrów pod powierzchnią".
Raczkująca dobroczynność
W Polsce, według badań CBOS, tylko 9 proc. podatników skorzystało z możliwości przekazania 1 proc. podatku na rzecz organizacji pożytku publicznego. To wprawdzie trzy razy tyle, ile w roku 2004, jednak w porównaniu z Amerykanami, gdzie dziewięć na dziesięć rodzin wspiera potrzebujących, nadal niewiele. Także najbogatsi Polacy sięgają do kieszeni rzadziej i płyciej. Według szacunków, wydają oni na cele dobroczynne około 20-25 mln zł rocznie. Ich charytatywne działania są raczej akcjami marketingowymi, poprawiającymi image firmy. Gdy Jan Kulczyk znalazł się w ogniu medialnej krytyki po aferze PKN Orlen, niedługo potem mogliśmy przeczytać o budowie przez niego w Poznaniu drugiego Harvardu. - Podpisuję się pod sformułowaną przez Billa Gatesa myślą: mądre zaadresowanie pieniędzy przeznaczonych na działalność charytatywną wymaga nie mniej kreatywności niż ich zarobienie - mówi "Wprost" Jan Kulczyk. Podobną taktykę stosują także inne polskie tuzy biznesu. - Dla polskich menedżerów nadal liczy się przede wszystkim zysk spółki, dywidenda. Nie chcą "zbędnych" kosztów. Ale powoli dociera do nich przekonanie, że działalność charytatywna to także forma rynkowej promocji firmy - mówi prezes Prokomu Ryszard Krauze, który sam dba o dobry image swoich firm, wspierając finansowo wydarzenia kulturalne i sportowe, m.in. program rozwoju utalentowanych młodych tenisistów. Mistrzowskim posunięciem marketingowym była w marcu 2006 r. darowizna fundacji Krauzego na rzecz Archidiecezji Krakowskiej - odkupiony od spadkobierców dawnych właścicieli dom rodzinny Karola Wojtyły w Wadowicach.
Marnotrawne państwo
Dlaczego "solidarni Europejczycy" mniej wydają na pomoc dla biednych niż drapieżni kapitaliści z USA? "Państwo opiekuńcze przejmuje odpowiedzialność za jednostki i wspólnoty, a w rezultacie pozbawia ludzi większości z tego, co przynosi im w życiu satysfakcję" - tłumaczy David Boaz, wicedyrektor wpływowego Instytutu Katona w Waszyngtonie, autor światowego bestsellera "Libertarianizm". Rządy europejskie nie tylko nie zachęcają obywateli do podejmowania działań charytatywnych, lecz wręcz ich zniechęcają, pobierając na przykład wysokie podatki lub wprowadzając liczne biurokratyczne zapisy utrudniające założenie fundacji. - Niemcy też częściej sięgaliby do własnych kieszeni, by wesprzeć potrzebujących, jednak państwo już wydrenowało nasze kieszenie (zabiera nam niemal 50 proc. przychodów), dlatego uważamy, że samo powinno się zająć problemami społecznymi - mówi "Wprost" Andreas Schlźter, sekretarz generalny Stowarzyszenia Niemieckiej Nauki.
Darowizna Buffetta to prawie dokładnie tyle, ile niemieckie państwo rocznie trwoni z publicznych pieniędzy, i dużo ponad trzy razy tyle, ile w zeszłym roku wydano na pomoc wschodnim landom. Smutne jest to, że te i inne pieniądze niemieckich podatników zostaną zmarnowane bądź przejedzone. Tak jak się dzieje z niemal całą sterowaną przez rządy dobroczynnością, zwaną w Europie pomocą socjalną.
Współpraca: Ludwik M. Bednarz
San Francisco
Małgorzata Zdziechowska
Miliarder Warren Buffett ani nie zwariował, ani nie jest umierający. Buffett (76 lat), drugi najbogatszy człowiek świata, nie chciał tylko, żeby majątek po jego śmierci przeszedł w ręce córki, bo mogłaby go zmarnotrawić, a przy tym zatracić cnotę, która od kilkuset lat nakręca Amerykę - przedsiębiorczość. Miliarder przyznał w jednym z wywiadów, że dzieciom należy zostawić tyle, żeby mogły robić, co chcą, a nie tyle, żeby mogły nic nie robić. Buffett przeznaczył więc ponad 37 mld dolarów na cele dobroczynne. To ponad 50 proc. więcej tego, co Niemcy przeznaczają w ciągu roku na pomoc socjalną. Tym samym człowiek, który zbił majątek na inwestycjach giełdowych, stał się największym "ministerstwem spraw socjalnych" świata. Buffett, dotychczas w Ameryce synonim skąpca, zyskał teraz miano największego filantropa ery nowożytnej.
Dzień wolności charytatywnej
Według Fundacji Giving USA ("Dawać"), w 2005 r. bogaci Amerykanie ofiarowali na cele dobroczynne ponad 260 mld USD - najwięcej w historii Ameryki. Prawidłowość jest więcej niż oczywista: im mniej państwo zabiera, tym bardziej rosną wydatki obywateli na cele charytatywne. Jeszcze pięć lat temu dzień wolności podatkowej (czyli taki, od którego obywatele przestają pracować dla fiskusa, a zaczynają zarabiać dla siebie) przypadał w USA 3 maja. Dziś, po reformach Busha, fiskus jest mniej zachłanny - Amerykanin pracuje na niego tylko do 26 kwietnia. Dla porównania, w krajach Unii Europejskiej dzień wolności podatkowej wypada przeciętnie dwa miesiące później. Nic więc dziwnego, że w USA w ostatnich pięciu latach znalazło się aż siedmiu bogaczy, którzy rozdali na cele dobroczynne ponad miliard dolarów. W Europie nie znalazł się ani jeden.
Od Rockefellera do Buffetta
Richard Conniff, reporter "National Geographic", autor bestsellera "Historia naturalna bogaczy - raport z badań terenowych", pół żartem, pół serio stwierdził, że "najbardziej charakterystyczną cechą bogaczy jest (oprócz posiadania majątku) demonstrowanie dominacji". Działalność charytatywna służy właśnie - jego zdaniem - poprawieniu pozycji społecznej darczyńców. Chociaż filantropia istniała zawsze (dość wspomnieć antycznego Mecenasa), to jej prawdziwy rozkwit był możliwy dzięki rewolucji przemysłowej, która wielokrotnie podniosła zyski najbardziej przedsiębiorczych.
Największymi filantropami przełomu XIX i XX wieku byli magnat stalowy Andrew Carnegie i baron naftowy John Rockefeller. Carnegie, który w poszukiwaniu lepszego życia w wieku 13 lat przybył z rodzicami ze Szkocji do Ameryki, uważał, że bogaci w stosunku do siebie i społeczeństwa mają dwa obowiązki: zarobić na swoje utrzymanie i pomagać biednym. Pierwszą część życia poświęcił zarabianiu pieniędzy, drugą - ich wydawaniu na pomoc społeczną. W ostatnich latach życia oddał aż 90 proc. swojego majątku (około 350 mln USD). Za jego pieniądze zbudowano na przykład 2811 bibliotek (pod koniec XIX wieku w USA było ich około 900), kolejne 10 mln USD przeznaczył na założenie uniwersytetu w Edynburgu, na którym studenci zawsze mieli się uczyć za darmo. Carnegie założył także wiele fundacji dofinansowujących najzdolniejszych studentów i naukowców.
Rockefeller najpierw podarował 45 mln USD uniwersytetowi w Chicago (rektor uczelni z wdzięczności w rankingu wybitnych postaci historycznych umieścił go przed Szekspirem, Homerem i Dantem), założył Instytut Badań Medycznych i Radę Edukacyjną (otwierała szkoły w najbiedniejszych dzielnicach) oraz Fundację Rockefellera (przekazał jej ponad 250 mln USD) - wówczas największą organizację filantropijną na świecie. Wydatki największych darczyńców z początku XX wieku to zaledwie ułamek tego, co dzisiejsi miliarderzy przeznaczają na cele społeczne. Gdyby przeliczyć wartość darowizn CarnegieŐego i Rockefellera na dzisiejsze dolary, okazałoby się, że w ciągu całego życia podarowali społeczeństwu 9 mld USD, czyli zaledwie trzykrotnie więcej niż Bill Gates przeznaczył na cele charytatywne tylko w 2004 r. W ciągu ostatnich pięciu lat na cele dobroczynne Gordon i Betty MooreŐowie przekazali ponad 7 mld USD, finansista George Soros - ponad 2 mld USD, założyciel firmy komputerowej Dell, Michael Dell i jego żona Susan - miliard dolarów. Fundacja Billa i Melindy Gatesów przeznaczyła już 10 mld USD m.in. na wyposażenie bibliotek publicznych w komputery z dostępem do Internetu, pomoc socjalną ubogim rodzinom, 1 mld USD - na stypendia; 1,5 mld USD - na program ONZ "Światowego sojuszu na rzecz rozwoju szczepionek", a kwotą 258 mln euro wsparto badania nad szczepionką przeciwko malarii.
Od skąpstwa do hojności
Najwięcej na cele charytatywne przeznaczył Warren Buffett - aż 85 proc. szacowanego na 44 mld USD majątku. Większość pieniędzy przekazał na fundację swojego przyjaciela Billa Gatesa. Gest ten zaszokował Amerykę, bo Buffett był znany ze swego skąpstwa. Zarabiał pieniądze, ale się nimi z nikim nie dzielił. Do śmierci żony w 2004 r. nie dał centa na cele charytatywne. Carol Loomis, redaktorka magazynu "Fortune", a jednocześnie przyjaciółka Buffettów, nie jest zdziwiona darowizną. - To zrozumiałe: Buffettowie zawsze planowali, że po śmierci Warrena jego żona przejmie majątek i przeznaczy go na cele charytatywne.
To jednak ona pierwsza umarła, więc Warren postanowił to sam uczynić - mówi Loomis. Buffett tuż po śmierci żony (zmarła na wylew w 2004 r.) wpłacił 2,6 mld USD na swoją fundację, zmieniając jednocześnie jej nazwę na Susan Thompson Buffett Foundation. Dlaczego tym razem zdecydował się na przekazanie większości pieniędzy Gatesom? Bo, jego zdaniem, "ocena ludzi żyjących na powierzchni ziemi będzie znacznie lepsza niż moja z głębokości trzech metrów pod powierzchnią".
Raczkująca dobroczynność
W Polsce, według badań CBOS, tylko 9 proc. podatników skorzystało z możliwości przekazania 1 proc. podatku na rzecz organizacji pożytku publicznego. To wprawdzie trzy razy tyle, ile w roku 2004, jednak w porównaniu z Amerykanami, gdzie dziewięć na dziesięć rodzin wspiera potrzebujących, nadal niewiele. Także najbogatsi Polacy sięgają do kieszeni rzadziej i płyciej. Według szacunków, wydają oni na cele dobroczynne około 20-25 mln zł rocznie. Ich charytatywne działania są raczej akcjami marketingowymi, poprawiającymi image firmy. Gdy Jan Kulczyk znalazł się w ogniu medialnej krytyki po aferze PKN Orlen, niedługo potem mogliśmy przeczytać o budowie przez niego w Poznaniu drugiego Harvardu. - Podpisuję się pod sformułowaną przez Billa Gatesa myślą: mądre zaadresowanie pieniędzy przeznaczonych na działalność charytatywną wymaga nie mniej kreatywności niż ich zarobienie - mówi "Wprost" Jan Kulczyk. Podobną taktykę stosują także inne polskie tuzy biznesu. - Dla polskich menedżerów nadal liczy się przede wszystkim zysk spółki, dywidenda. Nie chcą "zbędnych" kosztów. Ale powoli dociera do nich przekonanie, że działalność charytatywna to także forma rynkowej promocji firmy - mówi prezes Prokomu Ryszard Krauze, który sam dba o dobry image swoich firm, wspierając finansowo wydarzenia kulturalne i sportowe, m.in. program rozwoju utalentowanych młodych tenisistów. Mistrzowskim posunięciem marketingowym była w marcu 2006 r. darowizna fundacji Krauzego na rzecz Archidiecezji Krakowskiej - odkupiony od spadkobierców dawnych właścicieli dom rodzinny Karola Wojtyły w Wadowicach.
Marnotrawne państwo
Dlaczego "solidarni Europejczycy" mniej wydają na pomoc dla biednych niż drapieżni kapitaliści z USA? "Państwo opiekuńcze przejmuje odpowiedzialność za jednostki i wspólnoty, a w rezultacie pozbawia ludzi większości z tego, co przynosi im w życiu satysfakcję" - tłumaczy David Boaz, wicedyrektor wpływowego Instytutu Katona w Waszyngtonie, autor światowego bestsellera "Libertarianizm". Rządy europejskie nie tylko nie zachęcają obywateli do podejmowania działań charytatywnych, lecz wręcz ich zniechęcają, pobierając na przykład wysokie podatki lub wprowadzając liczne biurokratyczne zapisy utrudniające założenie fundacji. - Niemcy też częściej sięgaliby do własnych kieszeni, by wesprzeć potrzebujących, jednak państwo już wydrenowało nasze kieszenie (zabiera nam niemal 50 proc. przychodów), dlatego uważamy, że samo powinno się zająć problemami społecznymi - mówi "Wprost" Andreas Schlźter, sekretarz generalny Stowarzyszenia Niemieckiej Nauki.
Darowizna Buffetta to prawie dokładnie tyle, ile niemieckie państwo rocznie trwoni z publicznych pieniędzy, i dużo ponad trzy razy tyle, ile w zeszłym roku wydano na pomoc wschodnim landom. Smutne jest to, że te i inne pieniądze niemieckich podatników zostaną zmarnowane bądź przejedzone. Tak jak się dzieje z niemal całą sterowaną przez rządy dobroczynnością, zwaną w Europie pomocą socjalną.
Współpraca: Ludwik M. Bednarz
San Francisco
Więcej możesz przeczytać w 27/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.