W Tokio jest więcej "hoteli miłości" niż w Warszawie kiosków z gazetami
Od połowy lat 90. dokonuje się w Japonii rewolucja seksualna. Seks jest wszechobecny w pejzażu miast i w rozmowach przy sushi, a korzystanie z uciech cielesnych stanowi nieodłaczną część rozkładu dnia japońskiego biznesmena, tak jak lunch czy przegląd prasy. Żadne nowe centrum usługowo-handlowe ani biurowiec nie mogą się obyć bez "salonów masażu" i "hoteli miłości", przybytków tak samo niezbędnych jak bar czy toaleta. Ta rewolucja to w istocie powrót do tradycji, zduszonej po II wojnie światowej. W Japonii seks zawsze funkcjonował jako wartość sama w sobie, naturalna potrzeba człowieka, jak jedzenie i picie. Wynika to z zasad religii sintoistycznej, w której nie występuje dogmat "grzechu nieczystości".
Korzenie erotyki
Erotyczne ryciny (shunga) z epoki Tokugawa (1603-1867) pokazują, jak różnorodna i śmiała była sztuka kochania w Japonii. Często występują na nich dwie kobiety w miłosnym uścisku, same lub w towarzystwie mężczyzny. Są też sceny marzeń o stosunkach ze zwierzętami bądź istotami mitycznymi. Dla nas to pornografia, dla Japończyków - przewodnik po "ścieżkach rozkoszy" w "dzielnicach rozkoszy" wielkich miast. W Edo (od 1868 r. Tokio) taką dzielnicą była Yoshiwara, założona w 1617 r. Poza teatrami i domami publicznymi znajdowało się tam wiele herbaciarni, restauracji, łaźni i sklepików z erotycznymi akcesoriami. Luksusowe kurtyzany (w połowie XVIII wieku zarejestrowano ich tam około 3 tys.) mieszkały w zielonych domach, co wyróżniało te budynki od reszty zabudowań. W Yoshiwarze odbywały się też pokazy miłości kobiet i ogierów, zakazane dopiero w 1863 r. nie ze względu na moralność, ale bezpieczeństwo - po tym, jak jeden ogier urwał się z uwięzi i zabił przechodnia.
Dzielnice uciech były tak zakorzenione w tradycji Japonii, że nikt nie myślał, iż mogą kiedyś zniknąć. A jednak w 1957 r. zakazano uprawiania prostytucji. Wówczas wszystkie domy publiczne zamieniły się na "gabinety masażu", "łaźnie", "krainy baniek mydlanych" czy "gabinety zdrowia". Do niedawna seks w Japonii był - z punktu widzenia Europejczyka - szczytem zakłamania. Z jednej strony, wszystko uważano za rzecz naturalną, dozwoloną, z drugiej - zakazaną. Zdjęcia nagich kobiet zaczęły się ukazywać w magazynach ilustrowanych dopiero od 1994 r. Przedtem w wielu pismach erotycznych, również w japońskiej wersji "Playboya", intymne części ciała kobiet i mężczyzn skrupulatnie zamazywano.
Pokoje miłości
Japońskim wynalazkiem, z którego codziennie korzysta tysiące małżeńskich i pozamałżeńskich par, są "hotele miłości". W Kraju Kwitnącej Wiśni jest ich przeszło 20 tys., z czego w samym Tokio znajduje się ponad 3 tys. Łatwo je rozpoznać, gdyż sama nazwa zdradza charakter świadczonych usług: "Pasja", "Jeszcze Raz", "Zajazd Słodkich Kochanków", "C’est La Vie". "Hotele miłości", usytuowane wzdłuż głównych arterii komunikacyjnych, w miejscowościach turystycznych, a nawet na wsiach, cieszą się ogromną popularnością.
W "hotelach miłości" pokoje urządzono w najprzeróżniejszych stylach: od starożytnego Rzymu, przez Japonię epoki samurajów, do nazistowskich Niemiec. Dyskretny dzwonek w porę przypomni, że czas wynajęcia pokoju dobiega końca. Opłata za dwie godziny wynosi od 30 do 90 dolarów, a za całą noc jest jedynie o 20 proc. wyższa.
Większość japońskich mieszkań nie nadaje się do uprawiania głośnego seksu, toteż "hotele miłości" odwiedzają również pary małżeńskie, często z dziećmi. Maluchy bawią się pod okiem troskliwych opiekunek, podczas gdy rodzice zajmują się sobą w wynajętym na godziny pokoju.
Dom bez seksu
Dla tysięcy japońskich mężczyzn dom jest tylko miejscem do spania, co sprawia, że większość mężów rozmawia ze swoimi żonami kilkanaście minut dziennie. Jeszcze mniej czasu ojcowie poświęcają dzieciom.
Przeciętny Japończyk uważa, że rodzina i obowiązki małżeńskie a rozrywki i przyjemności to dwie zupełnie odrębne dziedziny życia. Dlatego większość mężczyzn uznaje korzystanie z "okazji" za rzecz normalną. Ponad połowa japońskich małżeństw to związki aranżowane, więc seks traktowany jest w nich czysto prokreacyjnie: ma doprowadzić do narodzin potomstwa. Przyjemności dostarcza seks pozamałżeński, akceptowany dopóty, dopóki nie zagraża interesom rodziny.
Badania seksuologów wykazują, że współczesne Japonki mają do seksu stosunek bardziej instrumentalny niż emocjonalny - tylko około 7 proc. z nich odczuwa pełną satysfakcję ze współżycia, 34 proc. niezbyt interesuje się seksem, a prawie 60 proc. mogłoby się bez niego obyć. Znacznie mniej Japonek osiąga orgazm w porównaniu z kobietami w Europie czy USA. Można więc sądzić, że nawet w czasie wyuzdanych seksualnych zabaw Japonka myśli raczej o tym, jak zadowolić mężczyznę, a nie o tym, jak zaznać przyjemności.
Korzenie erotyki
Erotyczne ryciny (shunga) z epoki Tokugawa (1603-1867) pokazują, jak różnorodna i śmiała była sztuka kochania w Japonii. Często występują na nich dwie kobiety w miłosnym uścisku, same lub w towarzystwie mężczyzny. Są też sceny marzeń o stosunkach ze zwierzętami bądź istotami mitycznymi. Dla nas to pornografia, dla Japończyków - przewodnik po "ścieżkach rozkoszy" w "dzielnicach rozkoszy" wielkich miast. W Edo (od 1868 r. Tokio) taką dzielnicą była Yoshiwara, założona w 1617 r. Poza teatrami i domami publicznymi znajdowało się tam wiele herbaciarni, restauracji, łaźni i sklepików z erotycznymi akcesoriami. Luksusowe kurtyzany (w połowie XVIII wieku zarejestrowano ich tam około 3 tys.) mieszkały w zielonych domach, co wyróżniało te budynki od reszty zabudowań. W Yoshiwarze odbywały się też pokazy miłości kobiet i ogierów, zakazane dopiero w 1863 r. nie ze względu na moralność, ale bezpieczeństwo - po tym, jak jeden ogier urwał się z uwięzi i zabił przechodnia.
Dzielnice uciech były tak zakorzenione w tradycji Japonii, że nikt nie myślał, iż mogą kiedyś zniknąć. A jednak w 1957 r. zakazano uprawiania prostytucji. Wówczas wszystkie domy publiczne zamieniły się na "gabinety masażu", "łaźnie", "krainy baniek mydlanych" czy "gabinety zdrowia". Do niedawna seks w Japonii był - z punktu widzenia Europejczyka - szczytem zakłamania. Z jednej strony, wszystko uważano za rzecz naturalną, dozwoloną, z drugiej - zakazaną. Zdjęcia nagich kobiet zaczęły się ukazywać w magazynach ilustrowanych dopiero od 1994 r. Przedtem w wielu pismach erotycznych, również w japońskiej wersji "Playboya", intymne części ciała kobiet i mężczyzn skrupulatnie zamazywano.
Pokoje miłości
Japońskim wynalazkiem, z którego codziennie korzysta tysiące małżeńskich i pozamałżeńskich par, są "hotele miłości". W Kraju Kwitnącej Wiśni jest ich przeszło 20 tys., z czego w samym Tokio znajduje się ponad 3 tys. Łatwo je rozpoznać, gdyż sama nazwa zdradza charakter świadczonych usług: "Pasja", "Jeszcze Raz", "Zajazd Słodkich Kochanków", "C’est La Vie". "Hotele miłości", usytuowane wzdłuż głównych arterii komunikacyjnych, w miejscowościach turystycznych, a nawet na wsiach, cieszą się ogromną popularnością.
W "hotelach miłości" pokoje urządzono w najprzeróżniejszych stylach: od starożytnego Rzymu, przez Japonię epoki samurajów, do nazistowskich Niemiec. Dyskretny dzwonek w porę przypomni, że czas wynajęcia pokoju dobiega końca. Opłata za dwie godziny wynosi od 30 do 90 dolarów, a za całą noc jest jedynie o 20 proc. wyższa.
Większość japońskich mieszkań nie nadaje się do uprawiania głośnego seksu, toteż "hotele miłości" odwiedzają również pary małżeńskie, często z dziećmi. Maluchy bawią się pod okiem troskliwych opiekunek, podczas gdy rodzice zajmują się sobą w wynajętym na godziny pokoju.
Dom bez seksu
Dla tysięcy japońskich mężczyzn dom jest tylko miejscem do spania, co sprawia, że większość mężów rozmawia ze swoimi żonami kilkanaście minut dziennie. Jeszcze mniej czasu ojcowie poświęcają dzieciom.
Przeciętny Japończyk uważa, że rodzina i obowiązki małżeńskie a rozrywki i przyjemności to dwie zupełnie odrębne dziedziny życia. Dlatego większość mężczyzn uznaje korzystanie z "okazji" za rzecz normalną. Ponad połowa japońskich małżeństw to związki aranżowane, więc seks traktowany jest w nich czysto prokreacyjnie: ma doprowadzić do narodzin potomstwa. Przyjemności dostarcza seks pozamałżeński, akceptowany dopóty, dopóki nie zagraża interesom rodziny.
Badania seksuologów wykazują, że współczesne Japonki mają do seksu stosunek bardziej instrumentalny niż emocjonalny - tylko około 7 proc. z nich odczuwa pełną satysfakcję ze współżycia, 34 proc. niezbyt interesuje się seksem, a prawie 60 proc. mogłoby się bez niego obyć. Znacznie mniej Japonek osiąga orgazm w porównaniu z kobietami w Europie czy USA. Można więc sądzić, że nawet w czasie wyuzdanych seksualnych zabaw Japonka myśli raczej o tym, jak zadowolić mężczyznę, a nie o tym, jak zaznać przyjemności.
Więcej możesz przeczytać w 43/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.