Prawdopodobnie z czasem będzie coraz więcej kolizji w powietrzu przypominających zderzenie między rosyjskim pasażerskim Tupolewem a transportowym Boeingiem.
Powietrzne kolizje między dużymi samolotami są stosunkowo rzadkie, szczególnie na znacznych wysokościach, jednak w związku z tym, że przestrzeń powietrzna staje się coraz bardziej zatłoczona, prawdopodobieństwo takich katastrof nieuchronnie się zwiększa, ostrzegają eksperci zajmujący się ruchem lotniczym.
"W przyszłości będziemy świadkami takich kolizji z częstotliwością jednej-dwóch rocznie" - mówi jeden z ekspertów, Jim Eckes.
Przypomina on zeszłoroczne zdarzenie, w którym dwa samoloty Japońskich Linii Lotniczych znalazły się "o włos od najgorszego wypadku w historii lotnictwa".
Samoloty - DC-10 i Boeing 747 - minęły się w odległości 10 metrów od siebie. Na ich pokładach było łącznie około 700 pasażerów i członków załogi. Eckes podkreśla, że jedyną przyczyną, dzięki której nie doszło do tragedii, była szybka reakcja i umiejętności pilotów.
Najgorsze w skutkach powietrzne zderzenie miało miejsce 12 grudnia 1996 roku, kiedy odlatujący z lotniska z Delhi saudyjski Boeing 747 zderzył się z przylatującym kazaskim samolotem transportowym. Zginęło 349 osób.
22 grudnia 1992 roku Boeing 727 Libijskich Linii Lotniczych zderzył się w okolicach Trypolisu z myśliwcem MiG - zginęło 157 osób. Natomiast 86 osób zginęło 31 sierpnia 1986 roku, w kolizji DC-9 linii Aeromexico z jednosilnikowym Piperem.
Wtorkowa katastrofa nad niemiecko-szwajcarską granicą miała miejsce w miejscu, które Eckes określił jako "podniebne skrzyżowanie". Okolice Jeziora Bodeńskiego są jednym z najbardziej zatłoczonych korytarzy powietrznych na świecie i znajdują się na pograniczu niemieckich, szwajcarskich i austriackich obszarów kontroli lotów.
Stosowane powszechnie zasady lotnictwa mówią, że samoloty poruszające się przez to samo terytorium w różnych kierunkach, powinny lecieć na różnych wysokościach.
Eksperci lotniczy uważają, że w przypadku dwóch samolotów uczestniczących we wtorkowym zderzeniu, odległość między nimi nie powinna być mniejsza niż 600 metrów. Co spowodowało, że dystans ten nie został zachowany, będzie przedmiotem śledztwa.
Jedna z możliwości jest taka, że instrukcje od kontrolerów z ziemi były źle zrozumiane albo błędne. Eckes mówi, że wstępne oceny wskazują, że błąd człowieka był najbardziej prawdopodobną przyczyną wypadku, podobnie jak to było w przypadku poprzednich takich zdarzeń.
Inną możliwą przyczyną może być przekazywanie samolotów z obszaru kontroli ruchu lotniczego jednego kraju do innego, co powinno zwrócić uwagę na problem bardzo podzielonej przestrzeni powietrznej nad Europą.
Wiele nowoczesnych samolotów jest wyposażonych w system unikania kolizji znany jako TCAS, który automatycznie zmienia kolizyjny kurs samolotu lub alarmuje pilota o konieczności zmiany kursu.
TCAS, obowiązkowy w wielu zachodnich krajach, jest jednak powoli instalowany w starszych samolotach, nie jest też wymagany w samolotach rejestrowanych w Rosji. Eckes uważa, że jedynym sposobem uniknięcia kolizji w powietrzu jest wyposażenie wszystkich samolotów w TCAS.
nat, pap
"W przyszłości będziemy świadkami takich kolizji z częstotliwością jednej-dwóch rocznie" - mówi jeden z ekspertów, Jim Eckes.
Przypomina on zeszłoroczne zdarzenie, w którym dwa samoloty Japońskich Linii Lotniczych znalazły się "o włos od najgorszego wypadku w historii lotnictwa".
Samoloty - DC-10 i Boeing 747 - minęły się w odległości 10 metrów od siebie. Na ich pokładach było łącznie około 700 pasażerów i członków załogi. Eckes podkreśla, że jedyną przyczyną, dzięki której nie doszło do tragedii, była szybka reakcja i umiejętności pilotów.
Najgorsze w skutkach powietrzne zderzenie miało miejsce 12 grudnia 1996 roku, kiedy odlatujący z lotniska z Delhi saudyjski Boeing 747 zderzył się z przylatującym kazaskim samolotem transportowym. Zginęło 349 osób.
22 grudnia 1992 roku Boeing 727 Libijskich Linii Lotniczych zderzył się w okolicach Trypolisu z myśliwcem MiG - zginęło 157 osób. Natomiast 86 osób zginęło 31 sierpnia 1986 roku, w kolizji DC-9 linii Aeromexico z jednosilnikowym Piperem.
Wtorkowa katastrofa nad niemiecko-szwajcarską granicą miała miejsce w miejscu, które Eckes określił jako "podniebne skrzyżowanie". Okolice Jeziora Bodeńskiego są jednym z najbardziej zatłoczonych korytarzy powietrznych na świecie i znajdują się na pograniczu niemieckich, szwajcarskich i austriackich obszarów kontroli lotów.
Stosowane powszechnie zasady lotnictwa mówią, że samoloty poruszające się przez to samo terytorium w różnych kierunkach, powinny lecieć na różnych wysokościach.
Eksperci lotniczy uważają, że w przypadku dwóch samolotów uczestniczących we wtorkowym zderzeniu, odległość między nimi nie powinna być mniejsza niż 600 metrów. Co spowodowało, że dystans ten nie został zachowany, będzie przedmiotem śledztwa.
Jedna z możliwości jest taka, że instrukcje od kontrolerów z ziemi były źle zrozumiane albo błędne. Eckes mówi, że wstępne oceny wskazują, że błąd człowieka był najbardziej prawdopodobną przyczyną wypadku, podobnie jak to było w przypadku poprzednich takich zdarzeń.
Inną możliwą przyczyną może być przekazywanie samolotów z obszaru kontroli ruchu lotniczego jednego kraju do innego, co powinno zwrócić uwagę na problem bardzo podzielonej przestrzeni powietrznej nad Europą.
Wiele nowoczesnych samolotów jest wyposażonych w system unikania kolizji znany jako TCAS, który automatycznie zmienia kolizyjny kurs samolotu lub alarmuje pilota o konieczności zmiany kursu.
TCAS, obowiązkowy w wielu zachodnich krajach, jest jednak powoli instalowany w starszych samolotach, nie jest też wymagany w samolotach rejestrowanych w Rosji. Eckes uważa, że jedynym sposobem uniknięcia kolizji w powietrzu jest wyposażenie wszystkich samolotów w TCAS.
nat, pap