Gavin Manzies, emerytowany kapitan łodzi podwodnej i historyk amator, na mapie podpisanej przez weneckiego kartografa Zuane Pizzigana z roku 1424 zauważył cztery wyspy położone daleko na zachodnim Atlantyku. Dwie z nich kształtem zadziwiająco przypominały Portoryko i Gwadelupę. Podpisy świadczyły o aktywności wulkanicznej w tym rejonie, a badania geologiczne potwierdziły, że na wyspach w pierwszej połowie XV wieku istniały dwa czynne wulkany. Kto 70 lat przed Kolumbem wiedział o istnieniu wysp?
W 1459 r. Fra Mauro, kartograf z wyspy San Michele na Lagunie Weneckiej, sporządził mapę Oceanu Indyjskiego i południowej Afryki. Poprawnie narysował Przylądek Dobrej Nadziei, mimo że dopiero 30 lat później opłynął go Bartolomeu Diaz. Na innej starej mapie Patagonię i Andy zaznaczono 100 lat wcześniej, nim ujrzał je pierwszy przybysz z Europy. Antarktydę precyzyjnie narysowano 400 lat przed pojawieniem się Europejczyków na tym kontynencie. Kto dostarczył kartografom informacji o nieznanych lądach? Odpowiedzi na to pytanie Menzies szukał 15 lat. Można ją znaleźć w książce "1421: The Year China Discovered the World", która w tym miesiącu pojawiła się w brytyjskich księgarniach. Polskie wydanie ukaże się 2 grudnia nakładem wydawnictwa Amber.
Podróżnicy, którzy przed Europejczykami sporządzili mapy świata, musieli miesiącami żeglować po morzach bez przybijania do brzegu, musieli opanować umiejętność odsalania morskiej wody, byli biegli w astronawigacji i znali metody określania szerokości i długości geograficznej. W owym czasie istniał tylko jeden kraj dysponujący wiedzą naukową, statkami i doświadczeniem żeglarskim wystarczającymi, by odkrywać nowe lądy. - Ten kraj to Chiny - twierdzi Menzies.
Największe weneckie galery w XV wieku liczyły 50 m długości i 6,5 m szerokości, zabierały najwyżej 50 ton ładunku. W porównaniu z nimi statki floty handlowej cesarza Jung Lo, jednego z pierwszych władców dynastii Ming, były prawdziwymi gigantami. Zbudowano je z drzewa tekowego, miały ponad 2 tys. ton wyporności, 150 m długości oraz 50 m szerokości. Długość steru jednego z nich wynosiła 12 m i była równa długości statku "Nina", który wziął udział w wyprawie Kolumba przez Atlantyk. Każda dżonka miała dziewięć masztów, a na każdym z nich powiewał żagiel z czerwonego jedwabiu.
Czy Chińczycy wykorzystali potęgę swojej floty i opłynęli świat? W połowie XV wieku prawie wszystkie chińskie mapy i dokumenty zniszczono w następstwie zmian w polityce zagranicznej Państwa Środka. W 1930 r. w Cziang-su w prowincji Fucian oraz w Liu-Czia-Czang odkryto jednak kamienne tablice, na których opisano osiągnięcia chińskiej foty handlowej. "W sumie odwiedziliśmy ponad trzy tysiące krajów" - głosi napis na jednej z płyt. Przez wiele lat naukowcy wątpili w prawdziwość tego twierdzenia. Menzis przekonuje, że niesłusznie. Podobne kamienne tablice znaleziono na zachodnim wybrzeżu Afryki na terenie dzisiejszego Konga, na Wyspach Zielonego Przylądka, w obu Amerykach i Australii. Napisy wyryte na wielu z nich są już nieczytelne, lecz nieliczne wyraźne znaki wskazują na azjatyckie pochodzenie tablic. Chińską porcelanę, jedwab, ofiary wotywne, wyroby rzemiosła, a nawet wraki chińskich dżonek znajdowano u wybrzeży Afryki, Ameryki, Australii i Nowej Zelandii.
Chińskie koguty pieją w charakterystyczny sposób, inaczej niż europejskie. Niektóre koguty w Ameryce Południowej pieją dokładnie tak jak chińskie. Jaja kur europejskich mają zabarwienie białe bądź kremowe, azjatyckich zaś - odcień niebieski. W Ameryce niektóre kury również znoszą jaja tego koloru. Chińczycy musieli przewozić na pokładach żywe zwierzęta. Okazuje się, że w ich ładowniach było także miejsce na zboże. Przed 1421 r. w Chinach nie znano kukurydzy, ale na pokładzie dżonki z 1423 r. odnalezionej niedawno na dnie morza w pobliżu Filipin znajdowało się urządzenie do jej mielenia. - Najdziwniejsze jest to, że wiedza na temat chińskiej ekspansji nie jest nowa. Istnieje prawie 600 publikacji naukowych na ten temat. Nie wiem, dlaczego te informacje są ciągle ignorowane - zastanawia się Menzies.
Paweł Górecki
Chińczycy to naród kreatywnych... nieudaczników. Proch też wymyślili nie po to, by zyskać wojenną przewagę, a do fajerwerków. Pełny tekst Nowego świata dynastii Ming w najnowszym 1043 numerze tygodnika "Wprost" w sprzedaży od poniedziałku 18 listopada.
W numerze także: "Technokaleki" (Kilku milionom Polaków grozi inwalidztwo z powodu niewłaściwego korzystania z komputera. I to już przed trzydziestką!)