Potwierdziły się obawy "Wprost" z 2000 r.: za nie istniejącą fabrykę osocza w Mielcu podatnicy zapłacą ponad 140 mln zł
Budowa w Polsce fabryki pochodnych osocza jest przedsięwzięciem nieopłacalnym" - pisaliśmy w grudniu 2000 r. (nr 52). Kwestionowaliśmy wiarygodność inwestora - Laboratorium Frakcjonowania Osocza (LFO), sens przyznawania rządowych gwarancji (przez gabinet Włodzimierza Cimoszewicza) na kredyt dla tego przedsięwzięcia, a nawet wątpiliśmy, czy fabryka w ogóle powstanie. Wszystko się sprawdziło. Zanim 30 kwietnia tego roku wygasły gwarancje rządowe, Kredyt Bank szefujący konsorcjum, które udzieliło kredytu LFO, wezwał skarb państwa do zapłaty poręczenia. Podatników będzie to kosztować ponad 140 mln zł (36 mln USD).
Zakład przetwarzania osocza w Mielcu miał powstać w 1999 r. Potem kilkakrotnie ten termin przedłużano. Obecnie komornik próbuje sprzedać (na razie bez powodzenia) puste hale. Sprawę gwarancji kredytowych i przebiegu inwestycji badają Centralne Biuro Śledcze oraz Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu. - Badamy, czy przedsięwzięcie było zasadne, czy pieniądze z kredytu wydatkowano słusznie. Badamy też zasadność poręczenia przez skarb państwa. Czy były podstawy do poręczenia, czy nie. Jeśli nie, to kto ponosi za to odpowiedzialność - mówi "Wprost" Zbigniew Krawczyk, rzecznik prokuratury w Tarnobrzegu.
Osocze na olimpiadzie
Wszystko zaczęło się w 1994 r., kiedy w Ministerstwie Zdrowia powstała koncepcja budowy przetwórni osocza w Polsce. Opinia jedynego specjalistycznego ośrodka naukowego (Instytutu Hematologii i Transfuzjologii) od początku była negatywna. Spośród kilku firm, które chciały budować przetwórnię, komisja międzyresortowa wybrała spółkę Nedepol (obecnie LFO), należącą do Zygmunta Nizioła, Roberta Lewisa, Dawida W. Minnotte'a, Björna Hedberga i Włodzimierza Wapińskiego. Ten ostatni wielokrotnie opowiadał, że jest przyjacielem m.in. Aleksandra Kwaśniewskiego i Marka Siwca. 27 maja 1997 r. Rada Ministrów udzieliła gwarancji kredytowych. "Przyznanie gwarancji to rutynowa procedura, wynikająca z przepisów" - tłumaczył w 2000 r. "Wprost" Wiesław Kaczmarek, ówczesny minister gospodarki. Biznesmeni wzięli z banków tyle pieniędzy, na ile opiewały gwarancje skarbu państwa - 60 proc. kosztów, czyli 20 mln dolarów.
W lipcu 2001 r. Jan Wojcieszczuk, generalny inspektor finansowy, złożył do prokuratury doniesienie w sprawie nieprawidłowości przy budowie przetwórni osocza. Kontrolerzy skarbowi natrafili w spółce LFO na faktury, z których wynikało, że w latach 1997-1998 pieniądze z kredytu trafiły do holenderskiej firmy ZAN Holding BV, także należącej do Zygmunta Nizioła. Tymczasem holenderscy kontrolerzy stwierdzili, że ta firma nie istnieje od 1995 r. Jak więc mogła wykonać usługi dla LFO warte 7,9 mln zł? Faktury dotyczyły wypłat za dokumentację techniczną i roboty inżynieryjne. Jednak dokumentów, że prace te zostały wykonane, nie ma.
Śledztwo prokuratorskie przyniosło kolejne rewelacje. Setki tysięcy złotych pochłonęły wyjazdy zagraniczne biznesmenów związanych z inwestycją. Znaleziono faktury za przeloty do Acapulco, Hongkongu, Dallas, a także dowody transakcji zawieranych przez firmy należące do tej samej osoby - Zygmunta Nizioła, w tym polecenie zapłaty 200 tys. zł za przeloty na olimpiadę w Sydney. Aż 13 mln zł wypłacono w formie zaliczek, z których się nie rozliczono. Według szacunków biegłego sądowego, obecny majątek zakładu (dwie hale fabryczne) wynosi nie więcej niż 17 mln zł, czyli nieco ponad 4 mln dolarów.
Kto winien?
Prokuratura czeka na wyniki śledztw prowadzonych na jej prośbę w Szwecji, Austrii, Wielkiej Brytanii, USA, Holandii i Australii. Na konta w tych krajach trafiły bowiem pieniądze przeznaczone na budowę laboratorium osocza. - Chcemy ustalić, czy te pieniądze poszły na konta firm, czy na konta osobiste. Dopiero wówczas będą zasadne przesłuchania udziałowców firmy oraz ministrów, którzy podejmowali decyzje o gwarancjach rządowych - tłumaczy prokurator Krawczyk. Ostatnio posłowie PiS złożyli wniosek o powołanie sejmowej komisji śledczej, która zbadałaby zasadność przyznania rządowych gwarancji.
Zanim prokuratura zakończy dochodzenie i wskaże winnych, z budżetu państwa, czyli z kieszeni podatników, zniknie ponad 140 mln zł. Jest mało prawdopodobne, by większość tych pieniędzy udało się kiedykolwiek odzyskać. Dwa i pół roku temu przed tym właśnie przestrzegaliśmy.
Więcej możesz przeczytać w 20/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.