Niedoszłe żony wysyłały mu prezenty, a jedna miała właśnie kupić sobie suknię ślubną, gdy dowiedziała się, że wcale nie jest jedyną narzeczoną pułkownika.
Oszustwo wydało się w kwietniu, gdy stacja telewizyjna w stanie Waszyngton nad Pacyfikiem nadała program o pewnej Amerykance, która zaręczyła się z Salehem i z niecierpliwością czekała na jego powrót z zagranicy. Informacja o programie znalazła się na stronie internetowej telewizji NBC i tam przeczytała ją inna wybranka pułkownika.
W ciągu kilku tygodni wszystkie niedoszłe żony skontaktowały się ze sobą i wystąpiły ze skargą do dowództwa amerykańskich wojsk lądowych. W ich wypowiedziach dla mediów oburzenie na pułkownika Kassema Saleha ("Kassanovę", jak go szyderczo nazwały), miesza się z podziwem dla jego uwodzicielskich sztuczek.
"Nie jesteśmy grupą głupich, naiwnych kobiet - powiedziała 33- letnia Sarah Calder, dyrektorka w wydawnictwie prasowym ze stanu Maine. - Jesteśmy inteligentnymi wykształconymi profesjonalistkami. Zwiódł nas swoimi słowami. Sprawił, że czułyśmy się jak boginie, jak księżniczki z bajki".
43-letnia Robin Solod z Manhattanu powiedziała, że jego e-mailowe romantyczne listy były "upajające". "Pisał lepiej niż Szekspir" - dodała. Jednak pułkownik nie wysilał się zbytnio - okazało się, że najczęściej wysyłał do swych wybranek miłosne e-maile, które sam dostawał od innych kobiet.
Aby im zaimponować, podawał na ogół, że ma 185 albo 190 cm wzrostu, choć podobno jest kilkanaście centymetrów niższy. Kiedy w końcu miał spotkać się z jedną z wybranek, uprzedził ją telefonicznie, że od częstych skoków ze spadochronem skurczył się o pięć centymetrów.
Sarah Calder uważa, że pułkownik "jest chorym osobnikiem i zasługuje na więzienie". Rzecznik dowództwa 18. Korpusu powiedział jednak, że na razie nie jest jasne, czy Saleh naruszył prawo lub regulamin wojskowy.
sg, pap