Atak na hotel Marriott (aktl.)

Atak na hotel Marriott (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Co najmniej 14 osób zginęło w potężnej eksplozji spowodowanej przez samochód-pułapkę, pod hotelem Marriott w Dżakarcie. Wśród 149 rannych jest wielu cudzoziemców.
"Dotąd mamy 14 zabitych, 13 ciał odwieziono do szpitali, a ponadto ludzka głowa została właśnie znaleziona przez ekipę Czerwonego Krzyża na piątym piętrze hotelu" - powiedział przedstawiciel Czerwonego Krzyża.

Według hiszpańskiej agencji EFE, wśród rannych jest kilku Amerykanów, Australijczyków, Nowozelandczyków i Singapurczyków, w  tym dwie kobiety w zaawansowanej ciąży. W momencie wybuchu w  hotelu znajdował się też ambasador Libanu w Dżakarcie - nic nie  wiadomo na temat jego losu.

Reuters natomiast, powołując się na policyjne źródła, podał, że do  jednego ze szpitali w Dżakarcie przywieziono ciała ośmiu ofiar zamachu. Siedem z nich to Indonezyjczycy, zaś ósmą jest 49-letni Holender, szef indonezyjskiej filii holenderskiego banku Rabobank, Hans Winkelmolen, który miał w najbliższym czasie powrócić do Holandii po trzyletnim pobycie we w Indonezji. W zamachu został także ranny obywatel kanadyjski, wyznaczony na  nowego szefa indonezyjskiej filii Rabobanku.

Wśród poszkodowanych najprawdopodobniej nie ma Polaków, twierdzi rzecznik polskiego MSZ Bogusław Majewski. Narodowość wielu ofiar nie została jeszcze określona, ale nic nie wskazuje na to, by byli wśród nich Polacy. Potwierdzono już, że żaden obywatel polski nie był w poniedziałek zameldowany w Marriotcie.

Jak podała indonezyjska policja, zamachowiec-samobójca podjechał popularną tu lokalną wersją samochodu terenowego Kijang pod znajdujący się w handlowej dzielnicy Dżakarty luksusowy hotel, w którym zatrzymują się zazwyczaj obywatele USA. Przed wejściem do hotelu zdetonował ładunek wybuchowy. Większość ofiar to ludzie znajdujący się w momencie wybuchu w kawiarni i restauracji hotelowej.

Wybuch spowodował znaczne zniszczenia na pięciu piętrach liczącego 33 kondygnacje hotelu - w największym stopniu ucierpiały jednak pomieszczenia na parterze. Spłonęło też kilka stojących przed hotelem samochodów. W kilka godzin po wybuchu z budynku nadal wydobywał się dym.

Hotel Marriott znajduje się na południe od centrum indonezyjskiej stolicy, w dzielnicy handlowej Mega Kunningan, w pobliżu jednej z  dżakarckich dzielnic dyplomatycznych. Wtorkowy wybuch spowodował zniszczenia w okolicznych budynkach - nie ucierpiała natomiast żadna z placówek dyplomatycznych, w tym kilka ambasad państw skandynawskich, znajdujących się w położonym tuż obok wieżowcu.

Z hotelu, w którym zajęte było niemal 80 procent pokoi, ewakuowano po zamachu wszystkich gości i personel; nie działa też łączność telefoniczna z budynkiem. Teren został zamknięty przez policję, która nie dopuszcza dziennikarzy i gapiów. Policja odmawia też podania jakichkolwiek informacji na temat szczegółowych okoliczności czy też ofiar wybuchu.

Zdaniem indonezyjskich władz, atak przypomina ubiegłoroczny zamach bombowy na indonezyjskiej wyspie Bali, gdzie zginęły 202 osoby, przeważnie zagraniczni turyści. "Bomba, która wybuchła w Marriotcie, była podobna do tej z Bali" - powiedział dziennikarzom szef indonezyjskiej policji, generał Da'i Bachtiar. Wskazał na użycie w obu przypadkach samochodów-pułapek. Nie twierdził jednak, że za wybuchem w Dżakarcie stoi powiązana z Al-Kaidą organizacja terrorystyczna Dżimah Islamija, której przypisuje się autorstwo zamachu na Bali.

Agencje spekulują jednak, że zamach może mieć związek z toczącym się procesem przeciwko sprawcom tego zamachu. W najbliższy czwartek sąd ma ogłosić pierwsze wyroki w tej sprawie.

W lipcu rząd Stanów Zjednoczonych ostrzegał swych obywateli, iż dysponuje danymi wywiadu, z których wynika, że terroryści mogą zaatakować instytucje amerykańskie w innych krajach, w tym także w Indonezji.

em, pap